Rozdział 26

Annabelle

Czy to normalne, że po tym co się stało… Po tym co zrobiłam… Czułam wewnętrzny spokój? Ostatnia osoba, która krzywdziła moją matkę, skrzywdziła mnie… Właśnie nie żyje. To ja go zamordowałam. Nie czułam nic, prócz spokoju. Jakby ktoś na chwilę pozbył się innych emocji. Ale podobał mi się ten spokój.

Razem z Romeo weszłam do pokoju. Włączyłam światło i w lustrze zobaczyłam jak wyglądam i jak wygląda wilk. Oboje cali we krwi Alessandro. Z pyska zwierzęcia zwisał kawałek mięsa, z ciała mojego ojca. Gdyby to widziała Annabelle, sprzed kilku dni, na pewno czułaby mdłości. Ale ta? Czuła satysfakcję, że nie pozwoliła by jej ojciec zmarł szybko i bezboleśnie. A przynajmniej bezboleśnie, bo musiał cierpieć.

Skierowałam się do łazienki.

- Chodź, Romeo.

W ciuchach weszłam do dużej kabiny prysznicowej i zamknęłam ją dopiero gdy wilk dołączył. Chwyciłam słuchawkę, włączyłam letnią wodę. Klęknęłam przy Romeo i zaczęłam spłukiwać krew z jego futra. Najpierw to nim powinnam się zająć, później dopiero siebie doprowadzić do porządku.

- Spisałeś się, przyjacielu. Jestem z ciebie naprawdę dumna.

Mówiłam do niego. Chciałam by wiedział, że jestem mu wdzięczna za pomoc i fakt, że się słuchał. Wyłączyłam na chwilę wodę. Klęknęłam przed nim i zaczęłam wyciągać z jego pyska resztki Alessandro.

- Chyba nie bardzo ci smakował, skoro zostawiłeś na później.

Zaśmiałam się i pocałowałam jego wilgotny nos. Drzwi kabiny się otworzyły, więc od razu uniosłam głowę. Raphael wyciągnął dłoń w moją stronę, a w niej trzymał szampon dla psa.

- Zwierze się nie zgadza, ale po tym ma miękkie i puszyste futro, a musi się dobrze prezentować w piątek.

Zgodził się. Romeo może mi towarzyszyć w piątek. Wie, że mam nad nim kontrolę. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, ale zamiast tego uśmiechnęłam się i odebrałam szampon. Wylałam trochę na dłoń i zaczęłam myć wilka. Raphael zamknął drzwi, ale nie wyszedł z łazienki. Nie miałam pojęcia na co czeka, ale na coś musiał. Nie spieszyłam się z myciem Romeo. Wręcz przeciwnie, robiłam to wolno i dokładnie, ale nie mogłam przeciągać tego w nieskończoność.  Opłukałam go z piany i raz jeszcze musnęłam jego mokry nos.

- Idź do ogrodu, szybciej wyschniesz i nie narobisz tyle bałaganu.

Otworzyłam drzwi prysznica, Romeo od razu skierował się do wyjścia pokoju. Chciałam zamknąć kabinę, ale dłoń Raphaela skutecznie mi to uniemożliwiła. Wszedł do środka. Włączył wodę z panela prysznicowego, strumień ciepłej wody leciał prosto na nas. Barricelli po prostu stał i poza tym nic nie robił. Ale ja miałam zamiar się umyć. Ściągnęłam gumkę z włosów, bo poklejone od krwi kosmyki zaczęły mi przeszkadzać. Ściągnęłam top, stanik i buty. Dopiero gdy zaczęłam rozpinać spodenki, uznał, że to odpowiednia chwila by się odezwać.

- Chciałem spędzić z tobą czas.

Parsknęłam rozbawiona.

- Teraz to nie ma znaczenia. Wiesz co chciałam usłyszeć, więc teraz to mówisz.

Wzruszyłam ramionami i pozbyłam się reszty ubrań. Stałam przed nim kompletnie naga, ale jak zwykle, miałam to gdzieś. Patrzył w moje oczy, nie na ciało.

- Poza tym, dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz uczuć, które są związane ze mną, więc… Na co liczysz?

Uniosłam brew. Byłam ciekawa jego odpowiedzi.

- Straciłem matkę, brata i uczucia. Jeśli zacznę czuć, jeśli sobie na to pozwolę, a stracę też ciebie…

Przerwał na chwilę i kontynuował.

- W piwnicach pokazałaś swoją siłę, Belle. Ale im… Jemu to nie wystarczy. Może uznać cię za słabą, a ja… Ty będziesz musiała udowodnić radzie, że jesteś silna, cholernie silna. Będę musiał zrobić coś okropnego, zamknąć cię w paskudnym miejscu, a ty będziesz musiała wytrzymać, bo na szali będzie twoje życie.

To było niedorzeczne. Pokręciłam głową na boki i chwyciłam brzegi koszulki którą wciąż miał na sobie. Uniosłam ją i ściągnęłam.

- Jeśli nie okażesz uczuć, moja śmierć będzie dla ciebie mniej bolesna? Będziesz się cieszył, że raniłeś mnie słowami, a nie robiłeś przyjemność mówiąc prawdę?

Rozpięłam jego jeansy.

- Jestem w stanie znieść naprawdę wiele i sam doskonale o tym wiesz, ale czy ty będziesz mógł znieść fakt, że nie będziesz miał okazji pokazać mi swoich uczuć, opowiedzieć o nich?

Widziałam jak bije się sam ze sobą. Jak w jego głowie zaczęła się walka. Jak uczucia próbowały się przedostać przez wielki, gruby mur. Zjechał wzrokiem na moje ciało. Patrzył na mnie tak, jak Romeo na Alessandro. Jak wygłodniałe zwierzę.

- Bon appétit.

Wyszeptałam w języku francuskim, a to było dla niego jak zapalnik. Momentalnie docisnął mnie do ściany i wpił się w moje usta. Odwzajemniałam zachłanne pocałunki. Jeśli myślałam, że wcześniej odbierał mi oddech, byłam w błędzie. Teraz robił to naprawdę. Moje serce biło tak szybko, tak mocno jak nigdy dotąd. Motylki znów latały i skrzydłami zajęły całe podbrzusze. Podniecenie rosło z każdą sekundą. Chwyciłam pas jego spodni i bokserek. Chciałam więcej, znacznie więcej, ale on miał inne plany. Chwycił moje nadgarstki i przyszpilił je nad moją głową. Zjechał ustami na moją szyję i dekolt. Lizał, przygryzał moją skórę. Zassał się na sutku, przez co cichy jęk wydobył się z moich ust. Wolną dłonią ugniatał moją drugą pierś. Wysunęłam biodra w jego stronę, bo uczucie między nogami stało się nie do zniesienia. Językiem wyznaczył mokrą ścieżkę w dół mojego brzucha, aż klęknął. Ułożył moją nogę na swoim ramieniu, zadrżałam gdy zdałam sobie sprawę, co chce zrobić. Spojrzałam w dół, on już na mnie patrzył. Czułam jak gorąco oblewa moje ciało, a na policzkach pojawiają się rumieńce. Przejechał koniuszkiem języka po mojej cipce. Myślałam, że się rozpłynę. Zajęczałam cicho i odchyliłam głowę do tyłu. Chcąc utrzymać równowagę, ułożyłam dłonie na jego głowie i wplotłam palce w jego włosy. Zaczął mnie lizać i tak jak wcześniej jego pocałunki były żarliwe, tak teraz się delektował. Wolno sunął językiem po moich wargach, ale dociskał go, bym czuła intensywniej. Koniuszkiem zaczął zataczać kółeczka wokół mojego czułego punktu, a ja wiedziałam, że nie wytrzymam zbyt długo. Moje jęki stały się głośniejsze, odbijały się echem od ścian. Zaczęłam się wić i poruszać biodrami. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Przyspieszył ruch języka, zassał się na mojej cipce, a ja momentalnie zgięłam się wpół i zaczęłam drżeć. 

- Raphael…

Wyjęczałam. Miałam wrażenie, że zaraz odpłynę. Dopiero po chwili przestał. Zsunął moją nogę z ramienia, ułożył dłonie na moich biodrach i wstał. Wsunął kolano między moje nogi, przejechał dłonią między nie i dwoma palcami zaczął mnie wolno masować. Oparłam głowę o jego tors, brałam urywane oddechy, bo jeszcze nie uspokoiłam się po pierwszym orgazmie, a on już walczył o kolejny. Ustami muskał delikatnie moje ramię, a przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Korzystając z okazji, zsunęłam jego spodnie wraz z bokserkami tyle ile mogłam. Przejechałam dłonią po jego umięśnionym brzuchu i chwyciłam jego twardego penisa w dłoń. Spiął się na chwilę.

- Nie musisz.

Powiedział cicho.

- Ale chcę.

Odpowiedziałam i zaczęłam poruszać dłonią w górę i w dół. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę o jego wielkości. Uniosłam głowę i stanęłam na palcach. Wolną dłoń położyłam na jego karku i zaczęłam całować jego usta. Wsunął palec do mojego środka. Rozchyliłam usta, a on od razu przygryzł moją dolną wargę. Przyśpieszyłam ruch dłoni, Raphael w odpowiedzi zgiął palec i bez problemu odszukał mój punkt g. Jakby wiedział, gdzie on się znajduje.

- Proszę…

Byłam gotowa błagać, by wziął mnie do sypialni i zrobił ze mną co chce.

- W noc poślubną dam ci wszystko, Belle.

Nie pozwalając mi się odezwać, na nowo wpił się w moje usta. Poruszał palcem w rytm ruchów mojej dłoni. Czułam jak orgazm jest coraz bliżej. Nasze oddechy, jęki mieszały się ze sobą. Czułam jak zaczyna pulsować, jak również zaczął drżeć. Zaczęłam zaciskać się na jego palcu, osiągając poraz drugi spełnienie. Momentalnie poczułam ciepłą spermę na swoim brzuchu. Powoli wyciągnął palec z mojego środka i oparł czoło o moje.

- Naucz mnie uczuć, jak je okazywać. Chcę to robić, dla ciebie, przy tobie…

Mówił wolno, wciąż normując oddech. Spojrzałam w jego oczy. Coś się w nich zmieniło, jakby jego spojrzenie złagodniało tylko dla mnie. Ponownie pocałowałam jego usta. Jednak tym razem delikatnie, czule, chcąc dać mu do zrozumienia, że przyjmuje to wyzwanie.

***

Gdy dokończyliśmy prysznic, poszliśmy do łóżka. Po prostu wtuliłam się w ciało Raphaela, a on mnie objął. Byłam wykończona, więc zasnęłam od razu jak tylko zamknęłam oczy. Jednak gdy się obudziłam, jego już nie było, ale był Romeo i widziałam, że nie jest zadowolony. Sięgnęłam po telefon który leżał na szafce nocnej. Zaraz czternasta. Tak długo spałam?! Zerwałam się na równe nogi. Założyłam koszulę Raphaela i podeszłam do okna bo wiedziałam, że już dzisiaj mieli szykować wszystko na jutrzejszy dzień. Już wiedziałam skąd to niezadowolenie wilka. W ogrodzie było niezłe zamieszanie związane ze ślubem. Usłyszałam otwierane drzwi. Odwróciłam się w ich kierunku i zobaczyłam Raphaela.

- Spałaś jak zabita, więc nie chciałem cię budzić, ale za godzinę przyjdzie kosmetyczka by zrobić ci paznokcie. Uznałem, że jutro będzie wystarczający stres i makijażystka z fryzjerką zajmą ci trochę czasu, więc…

Kiwnęłam lekko głową.

- Dziękuję.

Uśmiechnęłam się. Podeszłam do niego i się przytuliłam. Znów się spiął. Chyba faktycznie nikt nigdy nie okazał mu czułości. Dopiero po chwili zaczął się rozluźniać i pocałował czubek mojej głowy.

- Zobaczymy się dopiero jutro na ceremonii.

Wypalił przez co od razu się oderwałam i zdezorientowana spojrzałam w jego oczy. Znów się odsuwa?

- Dlaczego?

- Muszę coś załatwić.

Uniosłam lekko brwi.

- Czyli wracamy do punktu wyjścia? Będziesz zimny, tajemniczy i…

Wziął głęboki oddech.

- Chciałem lecieć do Rzymu i przekonać Beatrice, żeby jednak się zjawiła. Domyślam się, że do niej nie napisałaś, a sądzę, że jednak czułabyś się lepiej z chociaż jedną znajomą osobą u boku.

Otworzyłam w szoku usta. Tego się nie spodziewałam.

- Naprawdę doceniam, ale nie bez powodu do niej nie napisałam. Po prostu… Nie wiem. Sam mówiłeś, że potrzebuje czasu, więc nie chce jej naciskać czy wywierać presji, a wiem, że ona w takim towarzystwie, mogłaby nie czuć się zbyt dobrze, więc może będzie lepiej, jeśli jej nie będzie.

Wzruszyłam lekko ramionami, a on przytaknął.

- Jeśli tak uważasz, nie będę się kłócił. Ubierz się i pójdziemy coś zjeść, bo zapewne kosmetyczka nie wyjdzie zbyt szybko.

Ubrałam się, poszliśmy do kuchni i zjedliśmy razem obiad. Gdy przyszła kosmetyczka, Raphael zamknął się w gabinecie, a ja razem z kobietą w pokoju. Była przerażona widokiem Romeo, ale nie odezwała się słowem. Dosłownie, nic nie mówiła, poza zapytaniem jak chciałabym mieć zrobione paznokcie. Pod wieczór skończyła, odprowadziłam ją do wyjścia i ruszyłam do biura Raphaela, ale jego nie było w środku. Szukałam wszędzie w całym domu, w ogrodzie, byłam nawet w piwnicach, ale nigdzie nie potrafiłam go znaleźć. Poszłam nawet po telefon, żeby do niego zadzwonić, ale nie odbierał. Carlo również nie. Na pewno nie poleciał do Rzymu, po tym gdy powiedziałam, że nie chce naciskać Beatrice.

- Czyli faktycznie wracamy do punktu wyjścia.

Wymamrotałam i położyłam się na łóżku. Romeo uwalił się koło mnie. Nie zasnę tak szybko, poza tym wciąż kręcili się ludzie po ogrodzie, by skończyć wszystko na czas, więc nieźle hałasowali. Westchnęłam i przykryłam głowę poduszką. Zaczęłam w nią krzyczeć. Jak mam go nauczyć uczuć skoro znika, cholera wie gdzie?

Poczułam dłonie na swoich kostkach i zaraz pociągnięcie do brzegu łóżka. Puściłam poduszkę, więc została gdzieś w połowie materaca. Raphael pochylił się nade mną, a dłonie ułożył po obu stronach mojej głowy.

- Ile razy zdążyłaś mnie przeklnąć?

Patrzył intensywnie w moje oczy. Przełknęłam ślinę, czując Saharę w ustach.

- Chyba kilka, nie pamiętam.

Przytaknął lekko.

- Byłem u chłopaków po drugiej stronie pos…

- To dlaczego nie odebrałeś telefonu?

- Chciałem, żebyś się stęskniła.

Wzruszył ramionami, a ja uderzyłam go z pięści w ramię.

- Jesteś okropny.

Znów kiwnął głową.

- Bardzo możliwe.

Wyprostował się i podał mi dłoń. Chwyciłam ją, pociągnął mnie lekko przez co wstałam z łóżka. Ułożył palce na moim podbródku i lekko uniósł, jednak nie na tyle, bym patrzyła na jego twarz.

- Jutro głowa uniesiona w taki sposób. Plecy wyprostowane. Kroki pewne.

Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc.

- Nie może cię sparaliżować strach. Musisz iść tak jak żona Capo, nie jak zraniona przez ludzi kobieta.

Wytłumaczył i zaraz kontynuował.

- Jeśli pojawi się na twojej twarzy cień wątpliwości, oni to zobaczą i później wykorzystają.

Skończył mówić, więc uniosłam głowę wyżej, by spojrzeć w jego oczy.

- Nie będę szła jak żona Capo.

Tym razem to na jego twarzy pojawiła się dezorientacja.

- Będę szła jak twoja żona.

Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Po chwili otworzył powieki i wbił we mnie wzrok.

- Wyjdę teraz i zobaczymy się na ceremonii. Oboje powinniśmy odpocząć… Z samego rana muszę jechać po sygnety, a ty zapewne będziesz się już szykować.

- Przecież możesz zostać jeszcze ch…

- Nie mogę, bo jeśli zostanę chwilę dłużej, to nie wytrzymam do jutra i wypieprzę cię już dzisiaj.

Odwrócił się na pięcie i faktycznie wyszedł. Stałam jak słup, bo tego się nie spodziewałam. Spojrzałam na Romeo i albo mi się wydawało, albo był w takim samym szoku co ja.

- Jak myślisz? Powinnam się bać jutrzejszej nocy?

Kolejny rozdział prawdopodobnie dopiero w poniedziałek 🫣 Dziś mam małą imprezę rodzinną i nie wiem, czy dam radę jeszcze wam coś napisać na jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top