Chapter 31

Podejmowanie decyzji nigdy nie było moją mocną stroną. Zwłaszcza gdy chodziło o moje życie prywatne. Dalej nie wiem, czy to, co chciałem zrobić, miało jakikolwiek sens. Wybór między moim dotychczasowym życiem a ulotną miłością był ogromnie trudny. A dlaczego ulotną? Nie byłem pewny, czy uczucia, którymi obdarzyłem dziewczynę, były na tyle silne, by dla niej porzucić wszystko. Decyzję podejmę w ostatniej chwili. Musiałem to zrobić pod wpływem chwili. To miał być impuls. Jednym słowem czekałem na znak.

Dla osoby patrzącej z boku mogłoby wyglądać, że podjąłem już decyzję. Dlaczego? Udałem się na akcję z moim zespołem, który zastawił zasadzkę na Jeona.

Noc była ciemna i chłodna, a powietrze przesycone napięciem. Czekałem na znak od Namjoona, który miał dać sygnał do rozpoczęcia akcji. Wiedziałem, że to może być moja ostatnia szansa, by zakończyć tę grę i zdecydować, po której stronie chcę stanąć. Staliśmy w cieniu opuszczonego magazynu, a w oddali widziałem sylwetki moich towarzyszy, ukrytych za przeszkodami, gotowych do działania.

Gdy wreszcie usłyszałem cichy trzask w radiu, wiedziałem, że nadszedł czas. Namjoon dał znak. Serce biło mi jak szalone, a w głowie kłębiły się setki myśli. Musiałem działać szybko i zdecydowanie. Wyszedłem z ukrycia, starając się poruszać cicho i pewnie. Każdy krok przybliżał mnie do Jeona i do ostatecznego wyboru.

Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem, jak Jungkook stoi z grupą swoich ludzi, rozmawiając z kimś przez telefon. Jeon i reszta byli równie skupieni, jak ja. Widać było, że nie spodziewali się, co ich czeka.

Wciągnąłem głęboko powietrze i postanowiłem, że będę działał zgodnie z planem. Bez względu na to, co się stanie, musiałem zobaczyć, jak to wszystko się skończy. Podszedłem bliżej, starając się zająć strategiczne miejsce, skąd mogłem obserwować i interweniować, jeśli będzie to konieczne.

Jungkook zauważył mnie, ale nie okazał żadnych emocji. Był profesjonalistą i wiedział, że każdy ruch mógł zdradzić nasze zamiary. To była gra w kotka i myszkę, a ja musiałem zagrać swoją rolę do końca.

W momencie, gdy wszystko miało się rozpocząć, usłyszałem cichy sygnał w radiu. To był znak. Decyzja została podjęta. Czas działać. W jednej chwili światło reflektorów oświetliło magazyn, a mój zespół rzucił się do akcji. Był to moment, w którym miałem zdecydować o swoim losie.

Czy podążę za uczuciami, czy za obowiązkiem? To była chwila prawdy.

- Na mój znak ruszamy do ataku - usłyszałem dowódcę. Wstrzymałem oddech, czekając na sygnał. Całe moje ciało było napięte, gotowe do działania. W tej jednej chwili zrozumiałem, że nie ma odwrotu. Musiałem zadecydować, jaką drogą podążyć, i musiałem to zrobić teraz.

Kiedy dowódca dał sygnał, ruszyliśmy naprzód. Wybuchła kakofonia dźwięków - strzały, krzyki, dźwięk łamanych przedmiotów. Serce biło mi jak oszalałe, a ja starałem się zachować zimną krew i skupić na zadaniu. Przebijałem się przez chaos, wiedząc, że każda sekunda ma znaczenie.

Dotarłem do miejsca, gdzie stał Jungkook. Jego oczy spotkały moje, a w jego spojrzeniu zobaczyłem mieszankę zaskoczenia i gniewu. To był ten moment. Musiałem zadecydować, co dalej.

- Yoongi - powiedział cicho, jego głos ledwo przebijał się przez hałas. - Co ty tu robisz?

Spojrzałem na niego, czując, jak moje wnętrze się rozrywa. Musiałem podjąć decyzję, teraz albo nigdy. Widziałem, że wszyscy moim koledzy z pracy trzymali na muszce Jungkooka, Jimina, Hoseoka i Jina, a ja dalej nie wiedziałem, co robić. Serce biło mi jak oszalałe, a czas zdawał się zwalniać. Wokół panował chaos, krzyki i odgłosy walki mieszały się w ogłuszającą kakofonię.

Nagle dostrzegłem ją. Y/N. Chowającą się za plecami swoich towarzyszy, wyraźnie przerażoną, ale próbującą zachować zimną krew. Jej oczy były szeroko otwarte ze strachu, a dłonie drżały. W tej jednej chwili wszystko stało się jasne. Wiedziałem, co muszę zrobić, choć było to niebywale trudne.

Nie mogłem się dłużej wahać. Uniosłem broń, ale zamiast oddać strzał, rzuciłem ją na ziemię. Metaliczny dźwięk odbijającego się pistoletu przeciął powietrze, a wszyscy obecni zwrócili na mnie wzrok. Czując, jak nogi mi się uginają, padłem na kolana, niezdolny do dalszego działania.

Wokół zapanowała cisza. Nawet najmniejszy dźwięk zdawał się być przytłumiony. Namjoon patrzył na mnie z mieszanką zaskoczenia i złości, jego oczy pełne pytań. Jungkook i reszta również patrzyli z niedowierzaniem.

- Yoongi, co ty robisz? - zapytał Jungkook, jego głos pełen napięcia i gniewu.

Nie mogłem odpowiedzieć, czując, jak wszystko, co miałem w sobie, rozpada się na kawałki. Widziałem twarz Y/N, jej przerażone oczy, i wiedziałem, że nie mogę dalej udawać. Musiałem podjąć decyzję, nawet jeśli miała ona przynieść bolesne konsekwencje.

- Nie mogę tego dalej robić - wyszeptałem, patrząc na Jungkooka. - Nie mogę żyć w tym kłamstwie.

Namjoon podszedł bliżej, kładąc rękę na moim ramieniu. Jego dotyk był ciężki, pełen niewypowiedzianych słów. Wiedziałem, że zawiodłem jego zaufanie, ale czułem, że to była jedyna droga.

- Nie wygłupiaj się, Min. To się zaraz źle skończy - powiedział Namjoon, jego głos pełen zmartwienia i frustracji.

Nagle usłyszeliśmy śmiech dowódcy. Jego głośny, szyderczy śmiech przetoczył się przez magazyn, odbijając się echem od ścian. Wszyscy zwrócili wzrok w jego stronę. Stał w cieniu, ale jego sylwetka była wyraźnie widoczna. Jego twarz wykrzywiała pogarda, a oczy lśniły złośliwością.

- No proszę, proszę - zaczął dowódca, kpiąco klaskając w dłonie. - Min Yoongi, wielki bohater, klęczy na ziemi jak żałosny błazen. Myślałeś, że możesz grać na dwa fronty i ujdzie ci to na sucho? Jak bardzo się myliłeś.

Wiedziałem, że jego słowa mają na celu mnie zniszczyć, podkopać moją pewność siebie. Zaczęły się wątpliwości, które tliły się we mnie od dłuższego czasu, teraz wybuchły płomieniem. Byłem rozdarty między lojalnością wobec przyjaciół a miłością do Y/N.

- Ta misja będzie twoją ostatnią, Yoongi - kontynuował dowódca, zbliżając się powoli. - Myślałeś, że możesz wybrać miłość ponad obowiązek? Że twoje uczucia mogą cię uratować? Polegniesz tutaj, a twoja śmierć będzie przestrogą dla innych.

Czułem, jak wszyscy wstrzymują oddech, obserwując rozwój wydarzeń. Namjoon, Jungkook, Jimin, Hoseok i Jin, wszyscy patrzyli na mnie, czekając na mój następny ruch. Spojrzałem na Y/N, jej oczy pełne były łez i strachu. Wiedziałem, że muszę znaleźć siłę, by stawić czoła tej sytuacji.

- Niech będzie, co ma być - powiedziałem cicho, podnosząc wzrok na dowódcę. - Ale nie będę dłużej żył w kłamstwie. Nie będę dłużej was i siebie oszukiwał.

Dowódca przestał się śmiać, a jego twarz przybrała wyraz chłodnej determinacji. Wiedziałem, że to będzie walka na śmierć i życie. Moja decyzja została podjęta.

W jednej chwili poczułem, jak adrenalina zalewa moje ciało. Namjoon i reszta zespołu zareagowali natychmiast, przygotowując się do akcji. To była chwila prawdy. Musiałem stawić czoła konsekwencjom swoich wyborów, bez względu na to, jak bolesne miały one być.

Wszyscy wzięli na celownik Jungkooka i Y/N, a ja wiedziałem, co zaraz nastąpi. Decyzja zapadła w ułamku sekundy. Szybko podniosłem się z kolan, rzucając się w stronę dziewczyny. W tym samym momencie usłyszałem strzał broni. Nie myśląc, osłoniłem Y/N swoim ciałem, czując, jak kula wbija się w moje plecy. Ból przeszył mnie jak piorun, ale trzymałem się na nogach.

Y/N krzyknęła, przytulając się do mnie, jej oczy pełne były przerażenia i łez. Czułem, jak moja siła powoli się wyczerpuje, ale wiedziałem, że muszę ją chronić za wszelką cenę.

- Yoongi! - krzyknął Namjoon, jego głos pełen desperacji i złości. - Nie!

Namjoon i reszta zespołu ruszyli do akcji, otwierając ogień w stronę ludzi Jungkooka. Magazyn wypełnił się hukiem strzałów i krzykami. Jungkook, widząc, co się dzieje, również wyciągnął broń, próbując walczyć o swoje życie. Chaos ogarnął cały teren, a ja starałem się utrzymać Y/N przy sobie, osłaniając ją przed kulami.

Czułem, jak moje ciało słabnie, a ból staje się nie do zniesienia. Każdy oddech był jak walka o przetrwanie, ale wiedziałem, że muszę wytrzymać dla niej. Jej bezpieczeństwo było teraz najważniejsze.

- Yoongi, nie możesz teraz odejść! - krzyczała Y/N, trzymając mnie mocno. - Proszę, trzymaj się!

Spojrzałem na nią, próbując się uśmiechnąć, chociaż ból był niemal nie do zniesienia. W jej oczach widziałem strach, ale także determinację. Wiedziałem, że muszę walczyć dalej, bez względu na wszystko.

- Będzie... w porządku - wyszeptałem, choć sam nie byłem pewien, czy to prawda.

Namjoon i jego ludzie zdołali opanować sytuację, eliminując zagrożenie. Jungkook został obezwładniony, a jego ludzie rozbrojeni. Wszystko działo się tak szybko, że ledwo mogłem to ogarnąć. W końcu, gdy strzały ucichły, padłem na kolana, trzymając Y/N blisko siebie.

- Yoongi! - Namjoon rzucił się do mnie, jego twarz pełna była troski i zmartwienia. - Potrzebujemy pomocy medycznej, natychmiast!

Czułem, że to koniec. Ból stawał się coraz bardziej odległy, a moje myśli zaczynały się rozmywać. Wiedziałem, że umieram. W moich ostatnich chwilach trzymałem Y/N za rękę, jej dotyk był jedyną rzeczą, która mnie uspokajała.

- Przepraszam... - wyszeptałem, czując, jak moje ciało staje się coraz cięższe. - Kocham cię...

Jej łzy spadały na moje policzki, a ja próbowałem się uśmiechnąć, choć moje siły gasły. Świat zaczął się zacierać, a ja wiedziałem, że odchodzę, ale zrobiłem to, co musiałem. Chroniłem ją, i to było najważniejsze.

Od Autorki: Zastanawiam się czy epilog tu potrzebny... Bo z jednej strony dla mnie mógłby to już być koniec.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top