Chapter 22

Nie umiałem się trzymać żadnego postanowienia, które dotyczyło Y/N. Zwłaszcza jeśli miało ono dotyczyć trzymania się od dziewczyny z daleka. Po prostu nie umiałem i niesamowicie mnie to wkurzało, ponieważ powinienem zachować profesjonalizm, a niestety nie potrafiłem pomimo swoich starań.

Godzinę po tym, jak wyszedłem z domu Jeonów, wróciłem, by przeprosić dziewczynę za swoje zachowanie, choć wiedziałem, że nie było to odpowiednie zagranie z mojej strony, jeśli chciałem odsunąć od siebie dziewczynę.

Niestety nie zastałem jej w domu, ponieważ zdążyła już z niego wyjść. Zastałem Jungkooka, który zrobił mi awanturę o to, jak potraktowałem jego siostrę. Oczekiwał ode mnie wyjaśnień, których nie mogłem mu dać. Bo co miałem powiedzieć? Stary jestem agentem, który ma cię zamknąć, więc nie mogę być z twoją siostrą. Tak miałem powiedzieć?

Koniec końców udało mi się dogadać ze starszym Jeonem i dowiedzieć się, do którego z klubów udała się Y/N. Słysząc nazwę, aż zmroziło mi krew w żyłach, ponieważ nie spodziewałem się, że uda się do klubu, który obecnie stawał się coraz bardziej znany z tego, że odbywał się tam handel ludźmi. Byłem wściekły, że dziewczyna była tak lekko myślna, że tam się udała.

Od razu ruszyłem w stronę klubu, by się upewnić, że z dziewczyną jest wszystko w porządku. Miałem nadzieję, że nie padła ofiarą tego przestępstwa, ponieważ Jungkook na pewno by chciał mnie za to zabić. Uważałby, że to na pewno była moja wina. Tak naprawdę to ja też bym tak uważał, ponieważ moim zadaniem między innymi było chronienie Y/N.

- Co ty tu robisz?- zapytał mój kumpel, który stał na bramce w klubie- wiesz, że nie powinno cię tu być.

- Szkoda, że nie miałem innego wyjścia, ale niestety jest to związane z moją sprawą. Jeon Y/N tutaj jest.

- Cholera, a dziś podobno planują większą akcję. Musisz ją szybko stąd zabrać. Nie może to zniszczyć naszych operacji, które nie są ze sobą powiązane. Szef by nas zabił za takie niepowodzenie.

- Cholera- mruknąłem i szybko przekroczyłem próg klubu, od razu rozglądając się za Y/N.

Klub był zatłoczony, a muzyka dudniła tak głośno, że czułem, jak wibruje mi w klatce piersiowej. Światła migały, a gęsty tłum ludzi tańczył i bawił się, nieświadomy, co naprawdę działo się wokół nich. Przepychałem się między rozbawionymi klubowiczami, szukając znajomej twarzy. Moje serce biło szybciej z każdym krokiem, nie tylko z powodu paniki, ale też z obawy, co mogłem zastać.

W końcu ją zobaczyłem. Siedziała przy barze, a obok niej siedział mężczyzna, który miał dłoń na jej udzie. Y/N wyglądała na nieswojo, próbując się odsunąć, ale mężczyzna był nachalny. Złość wezbrała we mnie na ten widok.

Przyspieszyłem kroku, docierając do nich w kilku długich susach.

- Zabierz te łapy, jeśli chcesz przeżyć dzisiejszą noc- powiedziałem, nawet nie próbując ukryć swojej wściekłości.

Mężczyzna spojrzał na mnie z irytacją, nie ruszając ręki z jej uda. 

- Kim ty jesteś? - spytał z wyzywającym tonem.

- Kimś, kto chce, żebyś zabrał stąd swoje łapy- powiedziałem zimnym głosem, patrząc mu prosto w oczy. Moje ciało napięło się, gotowe do działania, jeśli to będzie konieczne.

Y/N spojrzała na mnie z ulgą i zaskoczeniem. Nie widziałem na razie smutku i złości, które wcześniej w niej wywołałem, ale prawdopodobnie tak się stało przez alkohol i sytuację, w której obecnie się znajdujemy.

- Yoongi? Co ty tu robisz?

- Przyszedłem cię stąd zabrać- odpowiedziałem, ignorując spojrzenie mężczyzny. - To nie jest bezpieczne miejsce.

Mężczyzna parsknął śmiechem. 

- Ona nigdzie nie idzie, chłopczyku.

Nie czekając na dalsze słowa, chwyciłem jego rękę i siłą odsunąłem ją od Y/N. 

- Powiedziałem, żebyś się od niej odsunął- powtórzyłem, tym razem z większą stanowczością.

Mężczyzna wstał, ale zanim zdołał cokolwiek zrobić, jeden z moich kolegów, który właśnie wszedł do klubu, zbliżył się do nas. 

- Wszystko w porządku, Yoongi? - zapytał, patrząc na sytuację oceniająco.

- Tak, teraz już tak- odpowiedziałem, chwytając Y/N za rękę. - Wychodzimy.

Mężczyzna spojrzał na nas z niechęcią, ale w końcu się wycofał, wiedząc, że nie ma sensu wdawać się w bójkę, zwłaszcza że pojawił się jeden z ochroniarzy.

Y/N i ja szybko wyszliśmy z klubu, a ja poczułem ulgę, gdy świeże powietrze uderzyło mnie w twarz.

- Co się dzieje, Yoongi? - zapytała Y/N, jej głos drżał lekko.

- To skomplikowane- odpowiedziałem, wciąż trzymając ją za rękę. - Ale nie mogłem pozwolić, żeby coś ci się stało.

Kiedy byliśmy już z dala od klubu, zatrzymaliśmy się, a ja odetchnąłem głęboko, próbując się uspokoić.

- Dziękuję, że przyszedłeś- powiedziała Y/N cicho. - Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś się nie pojawił.

- Zawsze będę tu dla ciebie- odpowiedziałem, patrząc jej w oczy. - Bez względu na wszystko.

Y/N uśmiechnęła się lekko, ale po chwili na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i ruszyła w przeciwnym kierunku, więc od razu chwyciłem ją za rękę, by ją powstrzymać.

- Co się dzieje, Y/N? - zapytałem zaniepokojony, nie puszczając jej dłoni.

- Yoongi, nie mogę tak po prostu zapomnieć o tym, co się stało- powiedziała, a w jej głosie słychać było złość i frustrację. - Dlaczego w ogóle się pojawiłeś? Dlaczego odszedłeś wtedy bez słowa, a teraz nagle się zjawiasz, by mnie ratować? To jest takie... chaotyczne.

Zacisnąłem zęby, czując ciężar jej słów. Miała rację, moje zachowanie było sprzeczne i chaotyczne, ale trudno było mi to wyjaśnić bez zdradzania zbyt wiele. Obawiałem się już, że moja znajomość z ochroniarzem może się wydać podejrzana.

- Wiem, że to wszystko wygląda dziwnie, ale musisz mi uwierzyć, że mam swoje powody- próbowałem wytłumaczyć, choć wiedziałem, że to nie wystarczy.

- Powody? - prychnęła, patrząc na mnie z niedowierzaniem. - Jakie powody? Coś tak ważnego, że nie możesz mi tego powiedzieć?

Jej pytania były jak ostrza, które wbijały się w moje serce. Wziąłem głęboki oddech, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

- To skomplikowane, Y/N. Naprawdę. Ale proszę, zaufaj mi. Nie chcę, żeby ci się coś stało- powiedziałem, patrząc jej w oczy z nadzieją, że zrozumie.

- Jak mam ci zaufać, skoro ciągle mnie zbywasz? - zapytała z goryczą, jej oczy błyszczały od niewypłakanych łez.

- Zaufaj mi, choć na chwilę- powiedziałem błagalnie, trzymając jej rękę mocniej. - Proszę.

Przez chwilę panowała cisza. Widziałem, jak w jej oczach walczą ze sobą różne emocje. W końcu westchnęła i spuściła wzrok.

- Dobrze, ale to ostatnia szansa, Yoongi. Jeśli znowu mnie zawiedziesz... - przerwała, nie kończąc zdania, ale ja wiedziałem, co miała na myśli.

- Nie zawiodę cię- obiecałem, choć wiedziałem, że to będzie trudne. - A teraz musimy stąd odejść. To miejsce nie jest bezpieczne.

Pokiwała głową i pozwoliła się poprowadzić w stronę domu. W głębi serca czułem, że muszę znaleźć sposób, aby naprawić to, co zepsułem. Ochrona Y/N stała się dla mnie priorytetem, niezależnie od tego, jak trudne by to było. A praca? Niestety była już na drugim miejscu.

Od Autorki: Mamy kolejny rozdział! Pierwszy z maratonu. Nawet po maratonie wydaje mi się, że będą tu dość często rozdziały (trzy w tygodniu), ponieważ chciałabym ją skończyć gdzieś do połowy czerwca, gdy zaczną mii się egzaminy na studiach.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top