Chapter 16
- Pośpiesz się Yoongi- usłyszałem krzyk Jimina, który znajdował się kilka metrów przede mną.
Próbowałem go dogonić, ale nie dałem rady. Zbyt bardzo bolała mnie głowa i czułem nieprzyjemne pulsowanie. Dodatkowo cały świat wirował mi przed oczami. Nie wspominając o ogólnym bólu fizycznym, który ogromnie mi przeszkadzał podczas poruszania się.
Nagle poczułem silne mdłości, więc się zatrzymałem i zwróciłem całą zawartość żołądka. Z przerażaniem wpatrywałem się w to, gdy dostrzegłem krew. Zwymiotowałem krwią. Wiedziałem, że nie jest ze mną dobrze i powienienem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.
- Jimin!- krzyknąłem słabo i opadłem na kolana.
- Yoongi- Jimin odwrócił się wściekły w moją stronę, ale gdy zobaczył mój stan złość została zastąpiona przerażeniem- kurwa! Dlaczego nic nie mówiłeś?
- Nie chciałem cię bardziej spowalniać- powiedziałem cicho, gdy poczułem kolejną falę mdłości.
Jimin zbliżył się do mnie szybko, pomagając mi usiąść na ziemi. Czułem się naprawdę słabo, co było objawem obrażeń fizycznych a także brakiem narkotyków w moim ciele, które przez ostatnie trzy tygodnie musiałem przyjmować każdego dnia w ogromnych ilościach.
- Nie martw się teraz o to. Najważniejsze, żebyśmy się teraz dostali do szpitala - powiedział, patrząc na mnie z troską.
- Nie zdążymy - wyszeptałem, czując, jak siły opuszczają moje ciało.
Jimin spojrzał na mnie ze zdumieniem, ale zaraz potem przejął inicjatywę.
- Musimy znaleźć jakąś pomoc. To nie możliwe, że to takie bezludzie. Na pewno kogoś znajdziemy, kto nam pomoże- obiecał, a ja widziałem w jego oczach determinację.
Mimo fizycznego cierpienia, które mnie ogarniało, poczułem się trochę lepiej wiedząc, że Jimin jest ze mną i zrobi wszystko, aby mi pomóc. Musieliśmy znaleźć sposób, aby dostać się do szpitala jak najszybciej, zanim będzie za późno.
Na słabych nogach podniosłem się cały czas wspierając się na chłopaku. Czułem jak ból ciągnął mnie w dół, ale zacisnąłem zęby i postwiłem pierwszy krok, a później kolejny. Przemieszczaliśmy się dość wolno, ale najważniejsze, że nie staliśmy teraz w miejscu.
Nagle usłyszeliśmy huk broni. Nie byli już tak daleko za nami. Już prawie nas znaleźli. Jimin nie odwracał się za siebie, ale instynktownie wyczułem, że sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna. Nasze kroki stawały się coraz bardziej niepewne, a moje nogi ledwie mnie utrzymywały.
- Jimin, musimy się ukryć - jęknąłem, czując strach zbliżającej się groźby.
Jimin spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałem zarówno determinację, jak i lęk. Wiedział, że musimy działać szybko.
- Tutaj, za rogiem - wskazał mi miejsce, gdzie mogliśmy się schronić.
Ledwo doczołgałem się do tego miejsca, opierając się o ścianę budynku. Miasteczko było opuszczone, więc równie dobrze mogliśmy schować się w środku budynku, ale dla mnie było już za wiele. Czułem, jak każdy ruch sprawiał mi coraz większy ból, ale nie mogłem pozwolić sobie na zatrzymanie.
Zapadła chwila ciszy, tylko nasze przyspieszone oddechy przerywały monotonię ulicznych dźwięków. Nagle, w oddali usłyszeliśmy huk pistoletu, który rozdarł ciszę. To był dźwięk, którego obawiałem się najbardziej. Nasz prześladowca zbliżał się coraz bardziej.
- Yoongi, musimy się skoncentrować. Nie możemy pozwolić, aby nas dopadł - powiedział, starając się zachować spokój.
Kiwnąłem głową bezsilnie, ponieważ wiedziałem, że dłużej już nie dam rady, więc tylko przytakiwałem chłopakowi. Powinien mnie zostawić i się ratować. Miał większe szanse na przeżycie niż ja. Ze mną było na tyle źle, że wiedziałem co się stanie jeśli nie trafię niedługo do szpitala.
- Powinieneś mnie zostawić- wyszeptałem.
- Oszalałeś!?- Jimin spojrzał na mnie z szokiem- nie zostawię cię samego. Nie jesteś w stanie się bronić.
- Ale spowalniam cię- wyznałem- mam małe szanse bez pomocy lekarskiej. Nie chcę pociągnąć cię za sobą. Chociaż ty powinieneś wyjść z tego cało.
Jimin spojrzał na mnie z determinacją, a jego oczy emanowały silną wolą walki. Podniósł dłoń i uderzył mnie z całej siły w policzek. Z niedowierzaniem spojrzałem na Jimina i zastanawiałem się skąd miał tyle siły w tym małym ciałku.
- Nie ma mowy, Yoongi. Nie zostawię cię tutaj. Razem się wydostaniemy stąd, załatwimy pomoc i przetrwamy to - powiedział stanowczo.
Jego słowa wprawiły mnie w osłupienie. Wiedziałem, że nie odpuści. Nie znałem Jimina wystarczająco dobrze, ale wiedziałem, że jest gotowy poświęcić wiele, aby wspierać i ratować członków ich gangu, nawet kosztem własnego bezpieczeństwa. Byli jak rodzina, do której mnie przyjęli. Było mi przez to niezmiernie głupio, ponieważ moim zadaniem było rozbicie tej rodziny. Taka była moja praca, choć po tych wydarzeniach, zdecyduje się na pewno na pracę za biurkę. Nawet jeśli lubiłem adrenalinę, to dla mnie za wiele.
- Niech to szlag!- westchnąłem ze złością na własną bezradność.
Jimin spojrzał na mnie surowo i mocno złapał mnie za ramię.
- Słuchaj uważnie, Yoongi. Razem się z tym uporamy. Nie ma opcji, żebyś teraz odpadł. Walczysz, słyszysz?- jego głos brzmiał stanowczo, a jego spojrzenie było pełne determinacji.
Kiwnąłem głową, wiedząc, że nie ma już odwrotu. Musiałem zaufać Jiminowi i walczyć do końca. To był moment, w którym musiałem podjąć decyzję - albo zaryzykować i walczyć o przetrwanie, albo poddać się i czekać na nieuchronny koniec.
Pomimo bólu i wyczerpania, udało nam się dostać do budynku. Drzwi zamknęły się za nami z trzaskiem, a my stanęliśmy na chwilę, by złapać oddech i zbierać myśli.
- Musimy znaleźć kogoś. Może ktoś jest w tym budynku- powiedział Jimin, patrząc na mnie zaniepokojony.
Kiwnąłem głową, zbyt zmęczony, by wypowiedzieć słowo. Jimin złapał mnie za ramię i prowadził w głąb budynku, szukając kogoś, kto mógłby nam pomóc. Cały czas czułem się jakby świat wirował przed moimi oczami, ale postanowiłem skupić się na tym, co ważne - przeżyciu.
Niestety, nie znaleźliśmy nikogo, kto mógłby nam pomóc, ale Jimin wyciągnął telefon z szuflady biurka i spojrzał na mnie z determinacją.
- Może uda nam się skontaktować z chłopakami- powiedział, starając się zachować spokój.
Kiwnąłem głową, czując się zdesperowany, ale widząc, że Jimin nie traci nadziei, również postanowiłem walczyć. Jimin wyjął telefon i zaczął wybierać numer Jungkooka, a ja przytuliłem się do niego, czując, że jego obecność daje mi poczucie bezpieczeństwa.
Po kilku długich minutach Jimin odłożył telefon z wyraźnym rozdrażnieniem. Jednak po chwili telefon zaczął dzwonić, więc odebrał go szybko.
- Jungkook, potrzebujemy pomocy. Tak wiem, ale nie jestem w stanie ci powiedzieć gdzie jesteśmy. Nie możesz namierzyć telefonu- powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem, który choć słaby, dawał mi nadzieję.
Podczas gdy czekaliśmy na pomoc, usiadłem obok Jimina na podłodze, czując, jak słabość ogarnia moje ciało. Jimin trzymał mnie za rękę, dając mi wsparcie i poczucie, że nie umrę sam. Tak się właśnie czułem. Jakbym umierał.
Od Autorki: Przed ostatni rozdział maratonu. Mam nadzieję, że się wam spodobał i widzimy się o 18.00. Liczę na waszą aktywność.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top