Chapter 13

*Dzień wypadku*

Otworzyłem oczy, gdy poczułem, jak ktoś mnie siłą popycha do ciasnego bagażnika samochodu. Gdy moje zmysły wracały do mnie, przerażenie i konsternacja ogarnęły mnie całego. Byłem związany, nic nie widziałem, i nie miałem pojęcia, co się dzieje ani gdzie jestem. W głowie krążyły tylko myśli o tym, jak się z tej sytuacji wydostać oraz gdzie jest Y/N.

Głosy rozmówców przedostawały się do bagażnika, ale były zbyt ciche i niewyraźne, żeby zrozumieć, co mówią. Domyślałem się, że wszystko było sprawką Felixa. W końcu to on chciał mnie zabić. Życie za życie. Nie wiedziałem, czy to na pewno on, ale jedno było pewne. Muszę się uwolnić i dowiedzieć się, co się dzieje.

Musiałem zachować spokój i skoncentrować się na tym, co mam do zrobienia. Zacząłem pracować nad rozluźnieniem więzów, ale były one mocne i nieugięte. Zaczynałem odczuwać lekki atak paniki, ale wiedziałem, że muszę zachować zimną krew.

Nagle przypomniałem sobie, że mam telefon w kieszeni. To było moje jedyne narzędzie, moja jedyna szansa na kontakt z zewnątrz. Musiałem go wyciągnąć, musiałem zadzwonić po pomoc.

Włożyłem dłoń do kieszeni i poczułem delikatny dotyk telefonu. Z trudem wydobyłem go z kieszeni, a gdy w końcu miałem go w dłoni, serce biło mi mocniej. To był moment prawdy, moment, w którym mogłem się uratować.

Odblokowałem ekran i wybrałem numer alarmowy. Kiedy usłyszałem dźwięk wybierania, w mojej głowie zapanowała niewytłumaczalna nadzieja. Może to będzie ratunek, może będę mógł się uwolnić, zanim będzie za późno.

- Policja, jak mogę pomóc? - usłyszałem znajomy głos dyspozytora, ale jego słowa były stłumione przez hałas, jaki mnie otaczał, ponieważ auto ruszyło w drogę.

- Proszę, połączcie mnie z Namjoonem- moje słowa były pełne desperacji- to naprawdę pilne. Powiedzcie, że dzwoni Min.

Zapadła cisza po drugiej stronie. Nie wiedziałem, czy policjant spełni moją prośbę, ale jeśli połączenie nie zostało zerwane, była duża szansa na rozmowę z przyjacielem.

- Słucham? - odezwał się Namjoon, w jego głosie słychać było zaniepokojenie.

- Namjoon, to ja, Yoongi. Musisz mi pomóc.

- Min co się stało? Mam nadzieję tylko, że nie trafiłeś na brata Felixa- usłyszałem zdenerwowany głos Kima.

- Co?- jęknąłem, gdy auto w jechało w dziurę- wypuścili go tak szybko?

- Niestety nie. Uciekł dzisiaj rano, ale dowiedziałem się o tym dopiero...

Nie zdążyłem usłyszeć reszty, ponieważ połączenie zostało przerwane. Serce waliło mi szybko ze strachu. Byłem jeszcze bardziej zdenerwowany niż wcześniej. Brat Felixa był prawdziwym psycholem. Nie raz widziałem, jak wyglądały jego ofiary. Sam bym dawno został jedną z nich, gdyby nie fakt, że tego samego dnia co zginęła ich siostra, on trafił do szpitala psychiatrycznego na oddział zamknięty. Nie miałem czasu się zastanawiać nad tym, jak to mu się udało, ponieważ musiałem zacząć myśleć nad tym, co mam zrobić w obecnej sytuacji.

Zacząłem pracować nad rozluźnieniem więzów, nie tracąc ani chwili. Musiałem działać szybko i sprytnie, zanim moi porywacze zorientują się, co się dzieje. Każda sekunda była teraz dla mnie cenna. Nie zdążyłem ro końca rozwiązać węzłów, gdy auto nagle się zatrzymało.

Zaskoczony zatrzymaniem się auta, instynktownie zacząłem rozglądać się po ciemności bagażnika, próbując zrozumieć, co się dzieje. Czułem, jak zastrzyk adrenaliny napływa do moich żył, przygotowując mnie do walki lub ucieczki w zależności od sytuacji.

Poczułem nagle gwałtowne szarpnięcie, gdy bagażnik został brutalnie otwarty, a światło wpadło do wnętrza, oślepiając mnie na moment. Zanim zdążyłem zareagować, silne ręce chwyciły mnie i wyrzuciły na twardą powierzchnię ulicy. Moje ciało spotkało się z chłodną nawierzchnią, ale nie miałem czasu na rozmyślania nad bólem. Musiałem działać szybko.

Zanim zdążyłem się zorientować, Felix stał nad mną, a jego twarz była oświetlona złowrogo światłem latarni ulicznej. W jego oczach widziałem dzikość i złość, której nie widziałem od dawna.

- No, no, no... Co mamy tutaj? - jego głos brzmiał przerażająco spokojnie, jakby cieszył się z mojej sytuacji.

- Felix, przestań! Powinieneś już dawno wiedzieć, że to nie ja zabiłem twoją siostrę. Dobrze wiesz, że to nie skończy się dobrze- próbowałem ostrzec go, choć wiedziałem, że moje słowa mogły do niego nie trafić.

- Ach, Yoongi... Widzę, że masz naście żyć. Cóż, na razie- wycedził przez zęby, a jego mina wyrażała zadowolenie z mojego bezsilnego położenia.

Zanim zdążyłem zareagować, otrzymałem potężny cios w twarz, który przygwoździł mnie do chodnika. Poczucie dezorientacji i bólu ogarnęło mnie natychmiast, ale w środku wciąż płonęła iskra gniewu i determinacji. Nie mogłem pozwolić mu na to, aby skrzywdził Y/N ani nikogo innego.

Próbowałem wstać, ale kolejny cios od Felixa upewnił mnie, że nie będę w stanie się przeciwstawić. Z jednej strony czułem bezsilność, a z drugiej gniew i frustrację. Musiałem znaleźć sposób, aby się uwolnić i powstrzymać tego psychopatę, zanim będzie za późno.

- Zawsze będziesz odpowiedzialny za jej śmierć- warknął z goryczą, a jego kopniak w moje żebra zatrzymał na moment na chwilę mój oddech.

Czułem, jak ból przeszywa moje ciało, ale jeszcze bardziej bolesna była świadomość tego, co mógłbym stracić. Y/N... Za szybko się przywiązałem do niej. Wiedziałem, że po tym będę musiał zachować dystans i nikt nie będzie miało mi tego za złe.

Musiałem się wyrwać, musiałem znaleźć sposób na wyzwolenie się. Mój umysł pracował na pełnych obrotach, przeszukując każdy kawałek pamięci w poszukiwaniu sposobów, jak wydostać się z tej sytuacji.

- Nie wiem, co ona w tobie widziała. Jesteś taki słaby- mruknął Feliks z pogardą.

Zebrałem wszystkie siły, koncentrując się na tym, co muszę zrobić. Musiałem się szybko uwolnić. To było moje zadanie, moja misja, i nie pozwolę, aby cokolwiek stanęło mi na drodze.

Powoli podniosłem się, ignorując ból, który pulsował w moim ciele. To był mój błąd. W momencie, gdy stanąłem na nogi, Felix, nie dając mi czasu na reakcję, wymierzył kolejnego kopniaka w moje już obolałe żebra.

Ogarnęła mnie fala bólu i momentalnie straciłem równowagę, upadając twardo na ziemię. Kręciło mi się w głowie, a oddychanie stało się coraz trudniejsze. Ale mimo to, nie poddałem się. Nie mogłem pozwolić, aby Felix mnie złamał.

Zbierając resztki sił, próbowałem znaleźć w sobie jeszcze więcej determinacji. Musiałem znaleźć sposób na wyjście z tej sytuacji, musiałem walczyć dalej, dla Y/N, dla naszego bezpieczeństwa. Nie mógł się dowiedzieć o niej. Inaczej ona też by ucierpiała.

- Jesteś... słaby... - Felix śmiał się z politowaniem, przygotowując się do kolejnego ciosu.

Musiałem działać szybko, musiałem znaleźć sposób na uwolnienie się, zanim będzie za późno. Myśli mi wirując w głowie, próbując znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie, jakiekolwiek wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.

- Braciszku!- usłyszałem za sobą głos, który spowodował, że całe moje ciało się spięło- Nie zaprosisz mnie do wspólnej zabawy?

Zaczynam żałować, że nie zginąłem w tym aucie.

Od Autorki: Mamy kolejny rozdział maratonu! Mam nadzieję, że się wam spodobał. Liczę na waszą aktywność. Kolejny rozdział o 18.00

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top