Chapter 11
Od początku wiedziałem, że udanie się na te wyścigi, to będzie duży błąd, jednak nie spodziewałem się, że aż tak. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie zdążyłem zarejestrować, kiedy znalazłem się w aucie i rozpoczęliśmy wyścig. Nie zwracałem uwagi, jak szybko jadę, działałem w automacie. Byle szybciej do celu. Nie podobało mi się to.
Pędziliśmy przez ulice miasta, a ja czułem, jak adrenalina rozlewa się we mnie coraz bardziej. Jednakże, pomimo szybkości, coś we mnie krzyczało, że to nie jest dobrze. Przecież nie miałem tego w planach, nie powinienem się tu znaleźć.
Chociaż byłem przygotowany na tę sytuację, to i tak z trudem opanowywałem emocje, wiedząc, że to, co robimy, było niezgodne z prawem i niebezpieczne.
Pojawiły się błyskawiczne migawki i dźwięki syren. Policja. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, zanim nas dogonią.
- Yoongi, musimy zawrócić! - krzyknęła Y/N ponad hałas silnika.
- Nie teraz, jesteśmy blisko zjazdu- odpowiedział, skupiony na drodze.
Wzrok mój wędrował między drogą a lusterkami bocznymi, szukając jakiejkolwiek szansy na wyjście z tej sytuacji. Czułem się jak w pułapce, a myśl o konsekwencjach, które mogą nas spotkać, a zwłaszcza dziewczynę, sprawiała, że serce waliło mi jak młotem.
Policja zbliżała się coraz bardziej. Widziałem błysk świateł odbijających się od budynków, a dźwięk syren stawał się coraz głośniejszy. Nie mogłem uwierzyć, że doprowadziliśmy się do tego punktu, że uciekaliśmy przed prawem.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, udało nam się zgubić policję. Odetchnęliśmy z ulgą, ale świadomość tego, co się stało, uświadomiła, że uwielbiam adrenalinę w takim wydaniu. Wiedziałem też, że to był ostatni raz, kiedy wziąłem udział w czymś takim, kiedy jedzie ze mną dziewczyna.
Y/N zmarszczyła brwi, patrząc na mnie, gdy siedziałem skoncentrowany za kierownicą. Widziałem, że również odczuwa presję sytuacji, choć starała się ukryć to za maską.
- Musimy powiadomić chłopaków. Ktoś puścił farbę o wyścigu- powiedziałem zdecydowanie. - Nie możemy jechać teraz tą samą trasą.
Y/N skinęła głową, zgadzając się z moją oceną sytuacji. Wiedzieliśmy, że musimy działać szybko i sprytnie, aby uniknąć dalszych problemów. Zastanawiałem się, jak najlepiej powiadomić resztę ekipy o zaistniałej sytuacji, gdy nagle przypomniałem sobie o naszym planie awaryjnym.
- Y/N, masz jeszcze komórkę Seokjina? - zapytałem, zerkając na nią.
Y/N kiwnęła głową, a ja szybko wyciągnąłem swój telefon i wybrałem numer Seokjina zapisany na kawałku papieru, który trzymałem w schowku pod ręką.
Po kilku sygnałach odezwał się głos Seokjina.
- Jin, to Yoongi. Mamy problem. Jakimś cudem policja wiedziała o wyścigu, ale udało nam się ich zgubić. Jedziemy inną trasą. Zrozumiałeś?
Po krótkiej wymianie informacji z Seokjinem odłożyłem telefon i skierowałem spojrzenie na Y/N.
- Dalej dobrze się bawisz?
- Wiesz, spodziewałam się czegoś innego, ale podoba mi się. Uwielbiam szybką jazdę.
- Fanka "Szybkich i wściekłych"?- zaśmiałem się i kątem oka spojrzałem na dziewczynkę.
- Tak. A Jungkook zakazuje takiej zabawy.
- Wcale mu się nie dziwię- mruknąłem pod nosem i skupiłem się ponownie na drodze.
Po dłuższej chwili spokojnej jazdy nadszedł ten moment, który czekałem z niepokojem. Zadzwonił mój telefon, więc poprosiłem Y/N by odebrała połączenie.
- Mam nadzieję Suga, że się nacieszyłeś pięknym autem Jeona. Wkrótce nic po nim nie zostanie- Felix zakończył natychmiast połączenie.
- Czy on miał na myśli?
Chciałem odpowiedzieć, ale nagle, bez ostrzeżenia, coś uderzyło w bok auta, a z naprzeciwko jechało kolejne.
Odruchowo skręciłem w prawo, próbując uniknąć kolizji. Głosy krzyku i huku metalu wypełniły wnętrze samochodu, gdy poczuliśmy kolejne uderzenie. Auto za trzęsło się, a ja instynktownie chwyciłem mocno kierownicę, próbując utrzymać kontrolę nad pojazdem.
- W porządku? - zapytałem, patrząc na Y/N z troską.
- Tak, ale co to było?
Zerknąłem w lusterko wsteczne i zobaczyłem samochód, który nas zepchnął.
- Wygląda na to, że ktoś nas śledził i chciał nas zatrzymać- powiedziałem, gdy wzbierała się we mnie wściekłość.
Zacząłem manewrować, próbując odzyskać kontrolę nad autem. Co udało się po chwili. Przestałem się przejmować stanem auta. Najważniejsze, byśmy dotarli w jednym kawałku na miejsce.
- Zadzwoń po pomoc- powiedziałem do Y/N, wskazując na telefon.
Kiedy Y/N dzwoniła po pomoc, ja skupiłem się na prowadzeniu auta, starając się znaleźć dogodne miejsce do zatrzymania się. W końcu udało nam się wjechać na boczną ulicę i zatrzymać w bezpiecznym miejscu.
- Daj mi ten telefon- powiedziałem, biorąc aparat od Y/N. - Musimy powiadomić resztę o tym, co się stało.
Wybrałem numer Seokjina i szybko opowiedziałem mu o sytuacji. Potem zadzwoniłem do Jimina, Hoesoka i Jungkooka, informując ich o tym, że Felix gra nie czysto.
Po chwili usłyszałem dźwięk zbliżających się kroków. Spojrzałem w lusterko boczne i zobaczyłem trzech mężczyzn zbliżających się do nas z grymasem wyrazem twarzy. To był właśnie moment, w którym zrozumiałem, że ogromnym błędem było zatrzymanie się. Oni tylko na to czekali.
Wyciągnąłem granat dymny z kieszeni, widząc, że mężczyźni przez chwilę stracą czujność. Gdy pojawiła się zasłona dymna, wykorzystałem ten moment nieuwagi i szybko wskoczyłem do auta.
- Co się dzieje?- spytała spanikowana Y/N.
- Uciekamy stąd- powiedziałem, wciskając gaz w podłogę, że auto aż wyrwało.
Musieliśmy szybko stąd uciec. Felix zastawił na nas pułapkę. Prawdopodobnie mścił się za swoją siostrę. Uważałam, że to przeze mnie zginęła rok temu, a tak naprawdę odpowiedzialny był Dan, który był moim poprzednim szefem.
Szybko nas dogonili i znowu próbowali nas zepchnąć z drogi. Widziałem, jak jeden z nich zbliża się do naszego boku, przygotowując się do kolejnego manewru. Musieliśmy działać szybko, zanim stracimy kontrolę nad sytuacją.
- Trzymaj się mocno! - krzyknąłem do Y/N, skupiając się na drodze przed nami.
Przyspieszyłem, próbując wyminąć ich, ale to nie wystarczyło. Ich pojazd zbliżał się coraz bliżej, a my byliśmy bezsilni wobec ich agresji. Musieliśmy znaleźć sposób, żeby ich pokonać i uciec z tego niebezpiecznego pościgu.
Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem zareagować. Ich uderzenie w nasz bok spowodowało, że straciłem kontrolę nad autem. Kierowaliśmy się prosto na drzewo, a czas jakby zwolnił. W tej chwili myślałem tylko o Y/N i tym, jak ją ochronić.
- Trzymaj się! - krzyknąłem, próbując wyrównać tor jazdy, ale to było już za późno.
Pędziliśmy na drzewo z przerażającą szybkością. Gwałtowne uderzenie, huk metalu, a potem... nic. Ciemność, pustka, ból.
Od Autorki: Mamy kolejny rozdział. Jak wam się podoba? Widzimy się na maratonie w przyszłym tygodniu.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top