×14×

//Zaha//

Jego obecność przerażała mnie coraz bardziej. Do tego stopnia, że prawie ogarnęła mnie panika.

Po przemyśleniu tego dokładniej złapałem telefon trzęsącymi się rękoma i wszedłem na konwersację z Marcelem. Byłem zbyt tchórzliwy, by powiedzieć mu to w twarz. A nie chciałem już dłużej tego trzymać w sobie.

Zaha
Zrywam na razie kontakt, przepraszam.

Wysłałem wiadomość, zablokowałem telefon, rzuciłem go w róg łóżka i rozpłakałem się jak małe dziecko. Starałem się być cicho, ze względu na rodziców będących w pokoju obok. I chyba mi się to udało.

Po kilkunastu sekundach usłyszałem powiadomienie Messengera. Żołądek ścisnął mi się do niewiarygodnie wąskich rozmiarów.

Marcel
Zamierzasz powiedzieć mi to wprost?

Cały się trząsłem. Niby co ja mu miałem odpowiedzieć? Że nie? Chociaż z drugiej strony, i tak jestem już idiotą w jego oczach.

Marcel
Słuchaj, za 5 min mogę być pod twoim domem. I teraz masz dwie opcje: albo wychodzisz i wyjaśniasz mi wszystko, albo ja wchodzę do ciebie do domu i wyjaśniasz mi wszystko

Widząc kolejną wiadomość, odchyliłem głowę do tyłu, pozwalając tym samym, by kolejne łzy wypływały z moich oczu. Czy on musi być taki natarczywy?

Odpisałem, że wyjdę. Byłem w stanie uwierzyć, że wparowałby mi do domu. A nie wyobrażam sobie wyznawać mu miłości, gdyby rodzice byli za ścianą.

Zaraz. Czy ja mam zamiar za chwilę wyznać mu miłość? Zawsze mógłbym wymyślić lepszą wymówkę. Może by to kupił.

A może nie. I byłby wściekły, że go okłamałem.

Ale czy nie będzie wściekły, jeśli powiem mu prawdę?

Spojrzałem na zegar, a mój żołądek zacisnął się jeszcze bardziej. Musiałem już wychodzić.

Ze stresu zaczęło mnie mdlić. Podniosłem się z łóżka, a moja głowa zaczęła niemiłosiernie pulsować.

- Uspokój się - szepnąłem do siebie. Praktycznie nic to nie dało.

Otarłem łzy i powoli nacisnąłem klamkę od mojego pokoju. Całe szczęście, rodzice byli zbyt zajęci oglądaniem filmu w telewizji, by zorientować się, w jakim jestem stanie.

- Idę na dwór, ale zaraz wrócę - o dziwo, mój głos się nie załamał. Rodzice jedynie przytaknęli, a ja ruszyłem do drzwi.

Próbowałem oczyścić umysł, wymazać wszelkie czarne scenariusze. Nawet mi to szło, dopóki nie zobaczyłem jego.

Wyglądał tak cudownie.

Stałem przez parę chwil na ganku, licząc, że mnie nie zauważy, i przyglądałem mu się w ciszy. Mógłbym tak stać bez końca.

Niestety, gdy zwrócił na mnie uwagę, zmuszony byłem podejść do niego.

- Płakałeś? - spytał od razu Marcel. W jego tonie dało się wyczuć smutek.

- Nie - z tej odległości bałem się spojrzeć mu w twarz. Marcel położył mi dłoń na policzek, kciukiem zaznaczając wciąż widoczne ślady po łzach. Gdy tylko jego palce styknęły się z moją skórą, automatycznie zrobiłem się czerwony. I to bardzo. Nie było szans, że umknęło to jego uwadze.

- Ładnie to tak kłamać?

- Marcel - rzuciłem pretensjonalnym tonem. Podniosłem na niego wzrok i ze zdziwieniem odkryłem, że chłopak jest o wiele bliżej, niż mi się wydawało.

- Co się dzieje? - delikatnie zjechał dłonią na mój kark, a po moim ciele przeszły dreszcze. Nie miałem już siły udawać obojętnego na jego dotyk, więc chciałem mu to wyznać jak najszybciej. Ale wciąż trząsłem się ze strachu.

- Nie wiem - do moich oczu zaczęły napływać łzy. - Znaczy...chyba wiem, ale...

Urwałem. Myślałem, że Marcel coś doda, lecz czarnowłosy milczał jak grób, tym samym utrudniając mi wszystko.

- No to, em...chciałem na razie zerwać kontakt - spojrzał na mnie pytająco, na co westchnąłem. - Dziwnie się ostatnio czuję w twoim towarzystwie. Znaczy, nie że dziwnie, i to absolutnie nie twoja wina, znaczy trochę, ale...jest inaczej. Z mojej strony, jak już mogłeś zauważyć, bo...

- Stop, stop. Zapędzasz się - zaśmiał się Marcel.

Wciąż się trzęsąc, spojrzałem w przestrzeń.

- Domyślasz się, prawda? - zagryzłem wargę ze stresu.

- Możeee - kątem oka zwróciłem uwagę na wyraz jego twarzy, przez co nieco się zdziwiłem.

- Czego się szczerzysz? - w połowie zdania złamał mi się głos, przez co nie zabrzmiało ono tak jak chciałem.

- No, powiedz to - Marcel świdrował mnie wzrokiem, unosząc podbródek w górę. Speszyło mnie to jeszcze bardziej.

Chwilę mi zajęło, by dobrze ująć to w słowa. Odezwałem się dopiero, gdy chłopak jeszcze bardziej zwęził odległość między nami.

- Chyba cię lubię - wydukałem, a w odpowiedzi dostałem jego chichot. - Ale tak wiesz, inaczej.

Nie chciałem się nawet zastanawiać, jak źle musiała wyglądać moja twarz w tamtym momencie.

- Czyli mogę cię już pocałować? - podniósł mój podbródek w górę, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia w jego intensywnie zielone tęczówki.

Zatkało mnie. Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa, myśląc, czy się przesłyszałem, czy on naprawdę o to spytał.

Czekał cierpliwie na moje pozwolenie, a ja wciąż milczałem. W końcu objąłem lekko jego talię, tym samym przybliżając się do jego ust jeszcze bardziej. Z jednej strony bałem się tego, co miało zaraz nastąpić, zaś z drugiej pragnąłem tego jak cholera.

Nie było czasu się zastanawiać. Kilka sekund później, Marcel przyciągnął mnie do siebie, łącząc jednocześnie nasze ciała w przytulasie, jak i usta w pocałunku.

Nieśmiało starałem się oddawać pocałunki, nie chcąc, by chłopak zauważył, że robię to pierwszy raz. Jednakże uczucie, które temu towarzyszyło, było nie do opisania.

Mam szczęście, że było już po zmroku.

Chłopak jako pierwszy oderwał się ode mnie, co również niechętnie uczyniłem. Modliłem się, by nie przestał mnie przytulać.

- W końcu - zaśmiał się, poczym odwrócił się w bok, obejmując mnie jedynie w pasie. Bóg mnie nie wysłuchał. Moje ciało ponownie okrył chłód.

Marcel przyłożył swoje usta do mojego policzka, następnie wyszeptał slowa, które paradoksalnie jeszcze bardziej mnie speszyły.

- I nie wstydź się mnie już aż tak, dobra? - zielonooki pocałował mnie w skroń, a ja niewiele myśląc, wpiłem się w jego usta. Pocałunek był jakiś bardzo długi, ale mimo wszystko udało mi się go zaskoczyć.

- Będzie ciężko - westchnąłem, a on złapał mnie za rękę, znów lekko się śmiejąc.

***

Serwus

Rozdział dedykowany dla kochanego _appirition__ który ma dzisiaj urodzinkiii

Jeszcze raz STO LAT SYNUŚ 3<

Jutro/pojutrze przewiduję kolejny rozdział, jako, że w grudniu właściwie nic nie wstawiłam

Miłych zdalnych i takie tam

Do next!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top