Sayonara
- Znudziłeś mi się już, Lich-tan - powiedział Lawless, podchodząc powoli do swojego eve. W ręku trzymał szablę, na jego twarzy nie było ani cienia zawahania czy rozbawienia. Był poważny, co trochę przestraszyło pianistę.
- Tak? A ty mnie od zawsze nudziłeś, brudny szczurze - odparł Licht, materializując swoje buty-broń.
To z pewnością będzie taka sama walka, jaką toczyli już wiele razy. Tak przynajmniej myślał dziewiętnastolatek do czasu, gdy nie przeszyło go ostrze broni jego servampa. Nawet nie zdążył zareagować. Chwila, i już w jego ciele znalazł się zaostrzony metal, który przebił go na wylot.
Licht objął rękami rękojeść szpady, która znajdowała się tuż przy jego brzuchu. Plując krwią, spojrzał na twarz Hyde'a, jego jeża, który okazał się być krwiożerczym wampirem, wiążącym się kontraktem z ludźmi i bawiącym się ich życiami. Jego oczy były puste i beznamiętne, usta nie były wykrzywione w uśmiechu. Był poważny. I naprawdę chciał go zabić.
No trudno - pogodzenie się z jego obecną sytuacją przyszło niespodziewanie szybko i bez żadnego sprzeciwu przyjął myśl o śmierci.
- A więc żegnaj... Hyde... - wyszeptał dziewiętnastolatek ostatkiem sił, po czym wydał z siebie ostatni drżący oddech i bezwładnie opadł na ziemię.
Servamp chciwości wciąż trzymał zakrwawioną szpadę, którą jeszcze przed chwilą dotykały blade dłonie jego byłego eve. Po jego niewzruszonej twarzy zaczęła spływać samotna łza. Dotarła do brody, po czym skapnęła na krwawy kwiat, który niedawno zakwitł na piersi nieżywego już pianisty.
- Żegnaj, aniołku - powiedział wampir, dławiąc rozrywające go od środka emocje. Po tym położył szablę na trawie, a obok niej rzucił nieśmiertelnik z wyrytym imieniem, które nie należało już do niego. Odwrócił się i odszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top