2B/20


-Rose możesz przestać kaszleć? Chociaż na moment?!- syczy, rozdrażniona zachowaniem ciemnoskórej, Kaya.

-Wybacz, ale to nie zależy ode mnie. Możemy zrobić postój? Jestem zmęczona, proszę.

-Kolejny? Rosie, to już czwarty.- mówi znudzony Alex. Dziewczyna wygląda naprawdę blado. Jej twarz przybrała niebieskiej barwy, a jest to bardzo widoczne, gdy reszta jej ciała jest w kolorze ciemnej czekolady. Faktycznie, postoi było naprawdę dużo, a Rose szybko się męczy, ale to zrozumiałe, gdy ma tylko przeszkolenie w informatyce. Jej ciało nie jest wytrzymałe. My mamy ją chronić.

-Alex, może faktycznie...- zaczynam niepewnym głosem, pełnym troskliwych tonów. Chłopak pochmurnieje, ale wie, że tak trzeba. Jemu na nas zależy, Adler nie pozwoliłby na kolejny przystanek. W korytarzach może pojawić się choć co. Ściany wydają się przesuwać. Coraz rzadziej słyszymy krzyki. Mrok jest stałym towarzyszem.

-Dziesięć minut.- mówi i znów odsuwa się od grupy, by monitorować otoczenie. Kaya robi dokładnie to samo, a Nick znów pozostaje z Rose. Przykucam obok nich i przyglądam się zmęczonej twarzy dziewczyny. Dostrzegam krople potu i przekrwienie gałek. Nie wygląda dobrze. Naprawdę jest chora, tylko na co?

-Rose, co cie boli?- pytam i chwytam dziewczynę za ręce. Są całe w bliznach. Ona powinna wiedzieć. Jest umysłem, a nie mięśniem tego zespołu. 

-Gdybym sama wiedziała. Szybko się męczę i mam problemy z oddychaniem. Wydaje mi się, że może to być skutek zbyt długiego przebywania w tym miejscu. Objawy klaustrofobii? Izolacji?

-Może w powietrzu unoszą się jakieś toksyny.- dodaje Nickolas. Jest naprawdę przejęty stanem zdrowia Forbes.

-Wtedy wy również bylibyście zarażeni.- dziewczyna znów kaszle. Czuje, jakby moje myśli uciekały przed moją świadomością. Jest we mnie coś, co chce wyjść do wierzchu, ale nie może. Jeszcze nie. Frustruje mnie to bardzo. Odpowiedź na pytanie: Co jest Rose, jest jeszcze nieuchwytna.

-Wody?- pytam i wyciągam ze swojego plecaka butelkę w połowie wypełnioną przezroczystą cieczą.

-Dziękuje.- w jej oczach widzę iskry wdzięczności, ale tak przygaszone, że poruszają. Przecieram kawałkiem bandaża, który mam w apteczce, mokre czoło dziewczyny. Patrzę w jej smutne, brązowe oczy. Gdyby była tu Maisha. Czuje na sobie upierdliwy wzrok. Moje gałki same wykonują ruch i naprowadzają spojrzenie, na oczy Nickolasa. Sili się na uśmiech. Jego podbródek zarasta niewielkim włosem. Uśmiecham się do niego i kontynuuje wycieranie chorej. 

-Ej!- krzyczy nagle Kaya z jednego z korytarzy.- Musicie to zobaczyć!- Alex szybkim krokiem rusza w stronę ciemnowłosej. Nickolas podnosi Rose do pionu, a ja staram się ją asekurować. 

-Dlaczego w ogóle tu przyszłaś?- pyta z wyrzutem nasz dowódca.

-Musiałam się odlać. Nie skręcaj tam!- odpowiada Kaya i z nutą zawstydzenia zasłania Alexowi inny, boczny korytarz.

-Nie mam pytań.- kwituje chłopak przyglądając się plamie moczu na środku długiego tunelu. Za nią znajduje się coś, czego jeszcze do tej pory nie widzieliśmy. Szklane drzwi i ciągnący się za nimi biały korytarz. Czy to wyjście?

-Jesteśmy uratowani!- sapie z ulgą Nickolas. Widzę, jak w oczach zmęczonego Alexa rysuje się radość, ulga, ukojenie. Chłopak zbliża się do przejścia i z dużym oporem i niedowierzaniem przygląda przestrzeni za szybą. 

-Poskładamy cię Rose.- obiecuje Kaya i ściska chorą Forbes. 

-Powinniśmy zaczekać na resztę.- Zaczyna nasz dowódca, ku dezaprobacie reszty grupy.

-Co? Nie wiesz kiedy i czy w ogóle wyjdą z niego żywi!- syczy wściekle Kaya. Blondyn spuszcza tylko głowę i przygląda się swoim ciemnym butom.- Mamy mnie i mamy Rose. Tyle wystarczy by wystrzelić rakietę, a to mamy zrobić przede wszystkim!

-A Fred? Co z szyframi?

-Poradzimy sobie inaczej.- charczy Rosie.

-Alex, czekanie nie ma sensu.- mówię robiąc nieznaczny krok w stronę blondyna. Schudł, zmizerniał i stracił swoją żywotność. 

-A wyjście ma?

-Na pewno większy niż pozostanie tu i czekanie na jakieś zmutowane eksperymenty. Musimy iść.- warczy wściekła do kości Rosjanka. Nikt jednak nie robi kroku. Dziewczyna sapie głośno i przewraca oczami, po czym rusza prosto na Alexa i odpychając go, wpada na szybę. Ciągnie za klamkę, ale drzwi nie chcą się otworzyć. Do moich uszu dochodzi tylko charakterystyczny syk. Powoduje on tylko zimny dreszcz.

-I co teraz?- pyta oschle Nickolas. Całe szczęście, które chwile temu w nas buzowało,  pryska. Alex odwraca się do nas przodem i z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy, chce coś powiedzieć. Jego mimika błyskawicznie się zmienia. Oczy otwierają się szeroko, usta chcą coś krzyknąć, a twarz blednie. Zdążę się tylko odwrócić, by czarny dym spowił moją twarz. Krzyczę z bólu. Nic nie widzę. Ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie. Do moich uszu dochodzi dźwięk tłuczonego szkła i pospieszne słowa Alexa.

-Ruchy! Nick, podaj ją!- dotykam swojego policzka i czuje, jakbym miała w ręku galaretkę. Dalej nic nie widzę. Boję się otworzyć oczu, a może nie mogę? Ktoś mnie chwyta i przekłada sobie przez ramię. Tracę orientację. Mam na palcach coś maziowatego. Modlę się by nie była to moja skóra. Zostaje postawiona na ziemi. Próbuje podnieść powieki, ale jest to nie lada wyzwanie. Wreszcie na moją siatkówkę zostaje rzucony obraz otoczenia. Jesteśmy na środku białego koła, które przykryte jest szklaną kopułą. Za jej zadaszeniem dostrzegalne są ściany labiryntu. Ciemny dym zaczyna napływać na szkło i zamykać nas w mroku. Jego część wpada do środka dziurą, którą ktoś wykonał. 

-Wszystko dobrze?- pyta mnie roztrzęsiony Nickolas i zaczyna wycierać moją twarz- pospiesznie, gwałtownie, niedelikatnie. Na ręce mam czarny lepki śluz, który mógł mnie opleść i udusić. Kiwam głową na tak. Wszystko trwa tylko sekundy.

-Tędy!- wrzeszczy Alex i rusza w stronę jednego z czterech wejść, takich, jak to, przed którym chwile temu staliśmy. Po sekundzie zostajemy opleceni czarnymi, jak smoła mackami. Kaya stara się pomóc Rose, a Nickolas prowadzi mnie. Na przedzie widoczna jest sylwetka Alexa. Widzę, jak z prawej i z lewej zostajemy otoczeni mrokiem. Moje serce zaciska się, aż boli. Sapię ciężko i biegnę w ślady generała. Mijam po chwili upadającą Rose, która zanosi się paskudnym kaszlem. Z jej ust zaczyna wyciekać krew. Mam dziwne wrażenie, że już to gdzieś widziałam. Czerwona ciecz jest widzialna wyraźnie na białych, jak mleko płytkach. Kaya stara się jej pomóc, ale nieskutecznie. Alex doskakuje do drzwi i zaczyna kręcić jakimś kołowrotem, naciskając do tego różne przyciski, umieszczone na widocznym z daleka panelu. Mrok prawie nas pożera, gdy Rose znów znajduje w sobie siłę, by biec. Słyszę przeraźliwy krzyk, gdy wraz z Nickolasem dobiegamy do Alexa. Forbes czołga się w naszą stronę, a stojąca za nią Kaya walczy z pożerającym jej ciało cienistym dymem. Rosjanka zawzięcie zrywa z siebie niebezpieczną substancje, która oblepia jej całe ręce i kark, zostawiając sine ślady. 

-Pomóżcie im! Wydostanę was stąd!- nakazuje nam Alex, dalej wpisując różne kombinacje cyfr. Widzę tylko, wiszące nad szklanym przejściem, czerwone światło, które odmawia chłopakowi dostępu do bezpieczeństwa.  

-Pomogę Kayi!- rzuca przerażonym głosem Nickolas i rusza w kierunku dziewczyn. Idę w jego ślad, lecz nie mijam Rose. Przykucam przy niej i próbuje ją podnieść. Widząc krew, która wycieka z dziewczyny, jak woda z gąbki, chwytam się za usta. Moje ciało paraliżuje lęk, ale wiem, że teraz czas, bym nad nim zapanowała. Dziewczyna jest ciężka, a jej mięśnie wiotkie. Przekładam jej ramię przez moje ramię i próbuje ze wszystkich sił dostać się do Alexa. Czas nas nagli. Gdy dostrzegam zielone światło i otwierające się przejście, doznaje napływu motywacji. Nagle Rose zostaje mi odebrana przez Nickolasa, który po prostu mija mnie bez słowa... i Kayi!

-Gdzie ona jest?- pytam roztrzęsionym głosem i odwracam się za siebie bez chwili zastanowienia. Czarna mgła zbliża się do mnie coraz szybciej, a po Rosjance nie ma ani śladu. Drgam niekontrolowanie i krztuszę się śliną. Mój oddech jest łapczywy, niemiarowy. Rozglądam się, czując całkowite osamotnienie i zagubienie.

-KAYA!?- krzyczę w dym, lecz bez rezultatów. Jestem gotowa zrobić krok, ale po co? Za bardzo się boje, za mocno drżę. 

-Uciekaj!- obok mnie materializuje się Alex, który odpycha mnie z ogromną siłą w stronę wyjścia. Upadam na zimne podłoże i patrzę na oddalającą się sylwetkę blondyna. 

-Alex! Nie!!! Co ty wyprawiasz?!- zbieram się do pionu i ruszam w jego ślad, lecz gdy męskie ciało zatapia się w gazie, znów upadam na kolana, krzycząc. Nie mogę tam wbiec. Mam jeszcze na tyle rozsądku, ze wiem iż moja desperacka próba ratowania go skończyłaby się niczym. Zatykam usta ręką i krzyczę, lecz bezgłośnie.

-Mavis, musimy iść!- prosi mnie ktoś z tyłu. Ktoś nade mną. Wkłada swoje dłonie pod moje pachy i ciągnie. Wszyscy umrzemy. Czas wydaje się spowolnić specjalnie dla mnie, bym mogła czuć dłużej każdą sekundę bólu i strachu, jaki pozostaje.  Zostaje podniesiona. Z moich ust wypływa samoczynnie ślina. Nie panuje już nad tym. Ogarnia mnie zamęt, który wkrótce wejdzie również do mojego wnętrza i skazi je doszczętnie.

-Mav!- proszący głos Nickolasa próbuje mnie nakłonić do współpracy, ale stawiam opór. Nie umiem nad sobą panować, nie umiem się pogodzić z tym, co nadeszło. Zostajemy sami. Nie damy rady przeżyć. Ta świadomość jest na tyle rażąca, że całkowicie mnie paraliżuje. Nagle z niezwykłą szybkością, coś leci w naszym kierunku i upada połowicznie zatopione w ciemności. Wiem doskonale, co to.  Nie potrzebuje wielu sekund na rozmysły. Gdy szok i przerażenie ustępuje nadziei, wyrywam się z uścisku Nickolasa  i podbiegam do kipiącego mrokiem ciała. Zatapiam ręce w czarnej mazi, co powoduje piekący ból. Syczę całą dygocząc. Nie poddaje się jednak i zaczynam ciągnąć znaną mi sylwetkę do wyjścia. Już po chwili jesteśmy za linią drzwi, które z hukiem zostają zamknięte przez Nicka. Bez zastanowienia zaczynam rozdzierać smolistą maź. W głowie mam bezmierną nadzieje, że to on. Gdy wreszcie udaje mi się przedrzeć zabójczą substancję, słyszę łapczywy i pełny wdech. Widzę siną skórę i kobiece usta.

-Kaya!- charczy Rose i resztką sił próbuje doczołgać się do Rosjanki. Po moim policzku płynie łza, a w sercu czuje rozczarowanie. Nie powinnam czuć rozczarowania. Jest mi źle, bo nie powinnam się czuć tak, jak się czuje. Nie w całości. W końcu Kaya przeżyła, lecz- Odwracam głowę w stronę cienistego gazu, który gęsto oplata szklane wrota. Wkrótce ogarnie pobliskie korytarze. Mamy mało czasu. -Alex nie...





SESJA DEPRESJA.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top