8 +
Jak było umówione, Luke zerwał się z czwartkowych zajęć i poszedł o 11:40 w stronę domu Clifforda. Nie wiedział czemu, ale miał złe przeczucia. Szedł tam niepewnie.
A zwłaszcza, że nic nie pisał Ashtonowi. Nie chciał martwić chłopaka. Załatwi to szybko j wróci do domu. A jutro odda swoją pracę i przeprowadzi się do Irwina.
Zapukał do drzwi Michaela i czekał aż mu otworzy. Jednak to długo nie nastąpiło. Luke westchnął głośno i sam powoli otworzył drzwi. Nie będzie czekać dłużej. Poszedł powoli korytarzem.
- Halo? Michael? Jestem już! - zaczął się znowu rozglądać po domu. Poszedł do salonu tam gdzie ostatnio. Usiadł na kanapie. Na stole od razu zauważył swój dyktafon. Uśmiechnął się. Wziął go do ręki. Przez przypadek odpalił ostatnie nagranie.
- Nie odpisywałeś mi dwanaście dni. Nawet nie wiesz jak mi przykro... złapaliśmy taki dobry kontakt. A ty nawet nie raczyłeś ki odpisać, wyświetlić, nic... powiedziałem ci moją historię... przy kto mi przez ciebie, Luke.
- Ja... przepraszam... po prostu miałem trochę spraw na głowie...
- Tak...? A jakie niby?
- No... mam uczelnie... i przeprowadzkę na głowie... przepraszam.
Luke zmarszczył brwi, słysząc tą samą rozmowę co w kawiarni. Czy Michael go nawet tam nagrywał bez jego wiedzy...
- Jaką przeprowadzkę?
- Przeprowadzam się do przyjaciela... do pokoju akademickiego. Przepraszam jeszcze raz... może po prostu zaczniemy?
Luke jak najszybciej wyłączył dyktafon i potarł twarz. Wziął go i szybko wstał, by jeszcze szybciej udać się do wyjścia.
Gdy już chciał wyjść z salonu, wpadł na czyiś tors. Oczywiście było to Clifford. Billy uśmiech był na jego ustach.
- Już idziesz? - spytał, patrząc na niego z góry. Luke przełknął głośniej ślinę. Odsunął się szybko do Michaela. - Naprawdę wybacz mi Luke... to było bardzo nie fair... nagrywać ciebie... i robić ci zdjęcia...
- Chcę do domu... - szepnąłem płaczliwie w odpowiedzi. Czy Luke się bał? Bal się bardzo. Teraz tak naprawdę nie wiedział z kim miał doczynienia.
Michael miał zbyt gwałtowne zmiany nastroju. Nie wiedział czego ma się po nim spodziewać. Chwycił telefon ze swojej tylnej kieszeni rurek.
- Lukey... muszę cię rozczarować... - westchnął teatralnie. - Nie wrócisz do domu. - pokręcił głową z głośnym śmiechem, który obijał się o uszy Hemmingsa. - Naprawdę chciałbym ci pozwolić, ale natrafiając na mnie... nigdy się nie uwolnisz. - dalej się śmiał.
Dwudziestolatek miał ochotę się popłakać. Czy to już był jego koniec? Wyjął szybko telefon i próbował wykręcić numer Ashtona, jednak Michael był szybszy i wyrwał mu telefon z ręki. Rzucił go o ziemię i nadepnął mocno na niego.
Luke pisnął głośno, a w jego oczach stanęły łzy. Spojrzał na Clifforda, którego oczy już nie były takie jakie znał. Michael miał szał w oczach i złość. Nigdy nie patrzył tak na Luke'a.
- Proszę... - jęknął Luke. Jego oczy były już całe we łzach.
Michael pogłaskał delikatnie jego policzek.
- Nie uwolnisz się ode mnie, Luke... wybacz mi.
Pod wpływem chwili Luke uderzył mocno jego policzek pobiegł szybko do wyjścia. Na jego nieszczęście drzwi były zamknięte. Pociągał mocno za klamkę, patrząc czy Michael już nie idzie.
Starszy mężczyzna dotknął lekko swojego policzka i przeklął głośno. Poszedłem od razy za swoim gościem. Chwycił mocno Luke'a za obie ręce i wygiął je mocno w tył. Krzyk młodszego słychać było w całej dzielnicy. Ból rozlał się po jego całym ciele. Czuł jak zaczyna mu się kręcić w głowie.
Clifford trzymał go jeszcze tak chwilę, by dłużej sprawić mu ból i po chwili Hemmings wydał z siebie ostatni krzyk.
Michael wbił mocno nóż w jego plecy i przekręcił nim, by ostatnie momenty Luke'a były jak najboleśniejsze. Przekręcił jego głowę tak, by widzieć jak jego oczy stają się puste i bez wyrazu. Z niebieskich tęczówek, stały się wręcz czarne. Twarz Hemmingsa powoli się rozluźniała, tak jak jego ciało. Michael musiał go mocniej przy sobie przytrzymać.
W końcu, Mike wyjął ostrze z jego pleców i rzucił je na podłogę, bardziej brudząc białe kafelki krwią. Osunął się z blondynem po ścianie. Wyprostował nogi i położył sobie na kolanach jego głowę. Pogłaskał go po policzku. Czuł jak Hemmings coraz bardziej się wykrwawia.
- Obiecałem, że to będzie nasze ostatnie spotkanie... - wyszeptał cicho i pocałował jego nadal różowe i miękkie wargi. - Dotrzymałem słowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top