Rozdział 25


Isabelle POV

Kiedy Thomas zostawia mnie na zewnątrz, moje myśli przelatują przez moją głowę jak oszalałe. Skąd Thomas miał takie informacje? To prawda, sypiałam z Alekiem - spałam, nie uprawiałam seks. I dlaczego tak bardzo wściekł się, że odkryłam jego preferencje? Przecież nie ma niczego złego w byciu gejem. Niech robi ze swoim życiem co mu się podoba, nic mi do tego. Nie potrafię jednak zrozumieć dlaczego zareagował tak ostro... Od razu mnie zaszantażował.

Kręcę głową i sama idę w kierunku domu. Thomas skądś musiał wziąć tę informację i zamierzam odnaleźć jej źródło. Podchodzę do Aleca, który stoi z Jace'm i Clary, po czym bez słowa ciągnę go za rękę do jego sypialni.

- Ktoś tutaj jest chyba bardzo chętny... - rzuca Alec. Gdyby powiedział to na trzeźwo, urwałabym mu głowę, ale jest pijany i sam nie wie co mówi. Popycham go do środka, a on uśmiecha się, lustrując mnie wzrokiem. - Jesteś taka piękna... - zaczyna, próbując się do mnie zbliżyć, ale wyciągam rękę. Odpycham go.

- Alec, przestań.

- Nie potrafię - obejmuje mnie i wtula twarz w moje włosy. - Myślę o tobie cały czas i nie mogę przestać, Izzy.

- Powiedziałeś komuś o tym... o naszym pocałunku? - Wypalam, a on minimalnie się ode mnie odsuwa i patrzy na mnie zaskoczony.

- Nie. Zachowałem to tylko dla siebie.

- Właśnie przyłapałam Thomasa jak obściskiwał się z Magnusem Bane'm i...

- Thomas i Magnus? Są razem? - Przerywa mi Alec.

- Chyba tak. W każdym razie Thomas zagroził mi, że jak powiem komuś o tym, że jest gejem, on powie, że sypiam ze swoim bratem.

- Przecież ze sobą nie sypiamy.

- Nie wiem skąd on to wziął...

- Może przez to jak na siebie patrzymy? - Zastanawia się Alec. - Ktoś, kto by nas obserwował na pewno by zauważył...

- Nic by nie zauważył, bo nic nie ma! - Przerywam mu gwałtownie i odskakuję od niego.

- Jesteś pewna? - Alec znowu się do mnie zbliża. - Możesz mi powiedzieć z czystym sumieniem, że nic nie poczułaś, gdy się całowaliśmy?

Oczywiście, że poczułam, ale nie chcę tego. Nie możemy dopuścić do tego, żeby to coś się w nas rozwijało...

- Nawet jeśli, to nie możemy tego ciągnąć. Alec, jesteśmy rodziną i...

- A czy te wszystkie zasady są ważne, jeśli kogoś kochasz? Są rzeczy ważniejsze, Izzy.

Nie mogę uwierzyć w to, co mówi.

- Nie broń się przed tym - szepcze mi do ucha. Jego ciepły oddech łaskocze moją skórę.

- To jest złe...

- Miłość jest piękna. To co jest między nami, jest piękne. Nigdy nie myśl o tym źle.

- Mieszasz mi w głowie - mówię oskarżycielsko.

- Nie to było moim celem.

Nie protestuję, kiedy przyciąga mnie do siebie i tuli. Całuje mnie w czoło, po czym odsuwa się i wychodzi z pokoju. Mam jeszcze większy mętlik w głowie.

>>>

Clary POV

Tańczę z Jace'm już którąś piosenkę pod rząd. Kiedy się kończy, wspinam się na palce i mówię, że chce mi się pić, więc schodzimy z parkietu.

Przy stoliku stoi czarownik, Magnus Bane.

- Cześć biszkopciku - wita się ze mną i kiwa głową Jace'owi. - Co chciałabyś wypić?

- Cool Lime ze Starbucksa - odpowiadam żartobliwie.

Magnus uśmiecha się, robi szybki ruch ręką i po chwili wręcza mi napój. Marszczę brwi i biorę go od niego. Na kubeczku widnieje napis „Lara".

- Ukradłeś to? - Pytam z wyrzutem.

- Pożyczyłem - mruga go mnie. - Nie zauważą, że zabrałem im ten kubek, więc nie martw się.

- A zapłaciłeś?

- Tak, w kasie Starbucksa magicznie pojawią się banknoty.

- Poważnie?

- Nie - śmieje się Magnus.

Nie pochwalam kradzieży, ale chce mi się pić, więc chcąc, nie chcąc, zabieram się za swój napój.

- Hej, widzieliście gdzieś Isabelle i Aleca? - Podchodzi do nas Thomas.

- Poszli o czymś pogadać do jego sypialni - odpowiada Jace, a na twarzy Thomasa pojawia się coś dziwnego. Odchodzi. - Magnus, wiesz, bo od zawsze marzyłem o lamborghini...

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top