Rozdział 21


Isabelle POV

- Dziadku, to niemożliwe - mam ochotę się roześmiać. Tata i babcia Tris? Na pewno nie. Nawet jeśli tata miał coś na sumieniu, to babcia na pewno nie zrobiłaby tego swojej córce. Tak samo jak mama nie odbiłaby mi chłopaka. Dziadkowi coś musiało się pomylić...

- Od pewnego czasu twoja babcia zachowuje się dziwnie... Wybacz, że mówię to akurat tobie, ale wydaje mi się, że jesteś silniejsza niż twoja mama. Zresztą chodzi o jej męża.

No tak. Moja rodzina zawsze uważa mnie za najsilniejszą, taką, której nie można zranić. Jakbym miała skałę zamiast serca. Może i mam... Bo czy ja tak naprawdę potrafię kochać? Wszystkich chłopców traktuję przedmiotowo, ale za rodzinę oddałabym życie. Czy to miłość?

- Myślę, że powinieneś porozmawiać o tym szczerze z babcią, skoro masz wątpliwości. Ale myślę, że możesz tym niepotrzebnie wywołać kłótnię, bo jestem pewna, że nie mają romansu. Nawet jeśli kiedyś ich coś łączyło.

Komu by się chciało na starość wywijać takie numery? Powoli zaczynam rozumieć, że ta rodzina ma więcej sekretów niż się spodziewałam. Może niedługo dowiem się, że moją matkę łączyło coś kiedyś z Alekiem? To by już było naprawdę śmieszne i zarazem chore.

- Chyba już pójdę - dziadek wstaje i wzdycha. - Przepraszam, że przyszedłem z tym do ciebie. Nie powinienem zamęczać cię swoimi problemami... Po prostu na samą myśl, że on i Tris mogliby to zrobić mi i naszej córce...

- Dziadku, przestań. Możesz na mnie liczyć, przecież wiesz o tym - ściskam go. - I nie martw się na zapas. Postaram się wybadać co się dzieje w domu.

>>>

Nie mogę doczekać się powrotu Aleca, żeby podzielić się z nim wątpliwościami dziadka. Nie wiem czy powinnam mu to mówić, ale potrzebuję jego porady.

Nie potrafię wyobrazić sobie tego, że babcia Tris i mój tata... Nie, nawet nie chcę o tym myśleć. Chciałabym poznać bardziej historię tej rodziny, ale teraz zwyczajnie się boję mrocznych tajemnic, które mogę odkryć. Może jeszcze wyjdzie na jaw, że ciocia Soffia miała romans z tatą. Już wszystkiego mogę się spodziewać.

Podnoszę głowę, kiedy słyszę hałas dobiegający z ogrodu. Wychodzę z domu i zaczynam się rozglądać, ale niczego nie widzę. Może to jakiś kot...?

Kiedy chcę wrócić do domu, na mojej drodze staje jakiś dziwny stwór. Nie ma oczu, wygląda jak chodząca galareta, a jego paszcza rozwiera się, wydając z siebie mrożący krew w żyłach odgłos.

Demon.

Nie tracę panowania nad sobą. Moja bransoletka zamienia się w bat, który przygotowuję do walki.

Staram sobie przypomnieć słowa Aleca dotyczące demonów, ale rozpływają się gdzieś w zakątkach mojego mózgu.

- Chyba pana nie zapraszałam? - Pytam i ruszam do ataku. Mój bat owija się wokół stwora, którego ryk rozchodzi się po okolicy. Widzę, że próbuje się wyślizgnąć, więc zwiększam ucisk i wkrótce on rozpływa się w powietrzu.

Coś za łatwo poszło...

Nagle czuję silne kopnięcie w plecy. Na chwilę tracę oddech, ale nie poddaję się i odwracam się do tyłu, żeby zobaczyć napastnika.

Jego twarz ukryta jest w mroku, ale jest dosyć wysoki i postawny.

- Isabelle Mendes - odzywa się męski głos. - Zastałem twojego brata?

Nie odzywam się i sięgam po bat, ale on mieczem wytraca mi go z ręki. Biorę zamach i próbuję go kopnąć, co w pierwszej chwili mi się udaje, ale mój wróg chwyta mnie za stopę i wykręca mi ją. Krzyczę z bólu i od razu upadam na trawę, nie będąc w stanie się podnieść. Próbuję zaatakować go z ziemi, ale ponownie mnie kopie, tym razem w głowę. Tracę przytomność.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top