Część 12
Sporządził raport, więc pozostało Egilowi tylko jedno do zrobienia. Zaczekać na decyzję Mikkela. Nie mógł wpisać w dokumentacji nic, co oczyszczałoby z zarzutów Laurentiusa. Nawet jeśli oni pozostaną bierni tej sytuacji, to inne wampiry w obawie przed utratą domu, mogą zrobić własny samosąd, a na to nie miał wpływu. Chłopak był porywczy po ojcu. Egil dobrze pamiętał, jak Sigurd zachowywał się po swojej Ceremonii Przejścia. Ciągle pijany, nienajedzony, śmiał się, trzymając na kolanach przygodne dziewczyny, a Vidar to usprawiedliwiał przed młodą Astrid, twierdząc, że zabawa to jedno, ale jej narzeczony nie prowadzi karczemnych kobiet i służących do swych komnat, więc powinna mu wybaczyć.
Egil zamknął oczy i przypomniał sobie ten dzień, gdy na jednym z korytarzy zobaczył Sigurda, który prowadził w objęciach młodą, zaledwie siedemnastoletnią Tildę. Oparł ją o ścianę i podwijał jej materiał spódnicy do góry. Pamiętał też ucisk na gardle, gdy stalowa dłoń zaciskała się i odcinała mu dopływ tlenu.
– Nic nie widziałeś, grubasie – warczał mu wściekle do ucha. – Nic nie powiesz Astrid, rozumiesz?
Rozumiał, ale Sigurd też rozumiał sytuację, więc chwilę potem przysięgał mu, że nic nie zaszło i nie zajdzie, a Tilda wróci do siebie. Widział odchodzącą spod drzwi służącą i wchodzącego do swych komnat narzeczonego siostry, więc i on uznał sytuację za wyjaśnioną, choć niezrozumiałą, bo chwilę wcześniej Sigurd coś szeptał dziewczynie do ucha.
Zamrugał oczami i pomyślał też o innej sytuacji. Stał na dole schodów i celował z mini kuszy na swym nadgarstku. Wiedział, że wojownik odbije jego strzałkę swymi mieczami. Był w tym trenowany. Zdawał sobie sprawę z tego, że walka z nim nie ma sensu, więc poprosił w duchu bogów o godną śmierć, bo wyjście miał tylko jedno – przedostać się do Eriki, i zrobi to, choćby ceną własnego życia. Musiał wiedzieć, a właściwie już wiedział. Dziecko jest jego. Do dziś nie był pewny, co wtedy Sigurd w nim dostrzegł, ale opuścił swoje miecze i skinął do niego ręką.
– Chodź, zaprowadzę cię do nich.
Starał się pamiętać o tym Sigurdzie. O Sigurdzie, który poprowadził go schodami, osłaniając przed atakami i który zginął od ciosu miecza z rąk swojego najlepszego przyjaciela, słysząc ostatnie słowo „zdrajca", wypowiedziane w jego stronę. Zdradził, Sigurd dla niego zdradził królestwo...
Laurentius był synem Sigurda w każdym calu. Nie panował nad sobą, był namiętny i nieokiełznany, kochał i pragnął być kochany. Był porywczy i wybuchowy, stanowił ogromne zagrożenie i jednocześnie był miłością życia jego córki. To dla niej chciał znaleźć „coś". Coś, co udowodni, że Laurentius nie zabił dziewczyny, ale tego nie znalazł. Zmęczony bezradnością i głodny, wstał z obrotowego krzesła. Ruszył na górę, gdzie czekały go tylko oczy pełne nadziei i zawodu, gdy powie matce, jaki los może spotkać jej syna. Spojrzy w twarz własnej córce, która jak bardzo zdołał ją poznać, była podobna do matki, więc nie pozwoli na krzywdę ukochanego.
– Na zawsze razem... – usłyszał szept w swojej głowie i prawie się zachwiał na wspomnienie, jakie wywołały słowa.
Ujrzał ciemne pomieszczenie, grotę ukrytą w podziemiach zamku. Oświetloną jedynie płomieniami świec i jasnością padającą z neonowo-błękitnych gorących źródeł, gdzie woda była tak przejrzysta, że widział wyraźnie ciało nagiej dziewczyny, która wyłaniała się z największego zbiornika, do którego prowadziły wykute w skale stopnie. Jej włosy, mokre od parującej wody, były praktycznie czarne, a ciało wydawało się białe jak kreda. Dlaczego nigdy nie zdecydował się wejść do wody i kąpać razem z nią? No tak... był gruby i wstydził się przed nią rozebrać. Moczył nogi, a szatę podwijał tak, by zasłaniała jego serdelkowe uda pokryte jasnymi włosami.
Erika podpłynęła do niego, a on nie mógł oderwać wzroku od jasnego kształtu ukrytego pod wodą. Chwyciła go za kolana.
– Już wiem, Egilu... – szepnęła do niego, uśmiechając się kusząco. – Chcę, byśmy byli już na zawsze razem...
Nie umiał jej wtedy odpowiedzieć, ale nie musiał. Ona już podjęła decyzję i choć on nie sprzeciwiłby się ojcu i nie był w stanie stawać w konkury z jej narzeczonym, Urlikiem, to sama myśl o ucieczce, była jak spełnienie marzeń.
Mimo że Laurentius był jak swój ojciec, to Egil miał wrażenie, że cierpi zupełnie jak on kiedyś, czując, że nigdzie nie należy, a na kobietę swych marzeń nie zasługuje.
Otworzył drzwi do wieży i ruszył spiralnymi schodami.
Ku jego zaskoczeniu Laurentius siedział w salonie na kanapie, a obok niego, wtulona w pierś chłopaka spoczywała Pola. Przy stole kuchennym siedziała Astrid, niby pisała list, ale to musiał być jedynie fortel do zajęcia sobie czasu i przebywania w tym samym pomieszczeniu. Wydawało się, że kobiety już wiedziały o zaistniałej sytuacji, a to był dobry objaw. Chłopak nie chciał nic ukrywać i Egil naprawdę chciał mu wierzyć, ale nie miał dobrych wieści. Gdy Laurentius go dostrzegł, również zażądał wyjaśnień.
– Wychodzi na to, że jesteś głównym podejrzanym... – odpowiedział tylko, wzruszając ramionami.
– Nie zrobiłem tego, nie zabiłem jej... Nikt mi nie wierzy... – powtórzył już to, co ciągle powtarzał, a co nic nie wnosiło poza jego sprzeciwem.
– Ja ci wierzę – pocieszyła go Pola i zaczęła głaskać z czułością po twarzy i szyi, a gdy jego głowa się odchyliła, przeniosła pieszczoty na jego pierś. Chwycił ją delikatnie za dłoń i powstrzymał przed dalszym dotykiem. To Egila uspokajało, potrafił się opanować, ale wciąż nie kontrolował swojej namiętności. Pola ponownie wtuliła w niego głowę i milczała, ale za to odezwała się Astrid.
– Co mu grozi, jeśli nie udowodni swojej niewinności?
– To zależy od Mikkela. Zazwyczaj wampira, który zaczyna mordować, skazuje na banicję, w wyjątkowych przypadkach zabija...
– Mówiłeś, że wygnany wampir umiera – zauważyła jego siostra, patrząc na niego wręcz błagalnie, ale nie mógł na to niczym zaradzić.
– Mówiłem, że samotny wampir umiera z szaleństwa.
– Laurentius nigdy nie zostanie sam – zaprotestowała Pola, prostując się na swoim miejscu. – Jeśli zostanie wygnany, odejdę razem z nim. Nikt nas nie rozdzieli.
Egil poczuł jednocześnie dumę z odwagi córki i ukłucie bólu. Myśl o utracie dziecka była koszmarem. Sens traciły nawet badania nad lekarstwem na wampiryzm. Przez chwilę przez głowę przemknęła mu myśl, że odszedłby z nimi, choć wiedział, że nie jest typem osoby, która potrafi żyć we wiecznej włóczędze. Potrzebował stabilizacji i miejsca do pracy, więc nie powiedział nic, za to odezwał się Laurentius.
– Nie będziesz żyć wiecznie – napomniał ją – i nie pozwolę, byś poświęciła swoje życie dla mnie. Jeśli mnie wygnają, pierwszy odwiozę cię do Isstad i poproszę Håkana, by się tobą zaopiekował...
– Nie ty o tym zdecydujesz! Zawsze możesz mnie przemienić! – oburzyła się Pola, podnosząc przy tym głos.
Laurentius wstał wściekle z miejsca, nie zważając, że strąca przy tym jej nogi z siebie i wymierzył w nią palcem, a jego twarz zaczęła niespodziewanie się zmieniać, ukazując jego oblicze bestii, z kłami jak u wściekłego wilka warknął na Polę.
– Nigdy więcej nie waż się nawet wspominać przy mnie o tym!
– To jest wyjście!
Jego córka wstała i równie zawzięcie na niego krzyknęła, a Egil wystraszył się, bo jeden ruch Laurentiusa mógł mu ją odebrać na zawsze. Jak ona mogła się go nie obawiać w takiej sytuacji i nie lękać się go, gdy tak wyglądał?
Chłopak przybliżył twarz niewyobrażalnie blisko twarzy dziewczyny i ponownie wycelował w nią palcem.
– Powiedziałem, NIE!
Odwrócił się na pięcie i ruszył do swojej komnaty, a Pola zaczęła tupać w miejscu nogami, jak rozpieszczona księżniczka, która nie otrzymała swojej zachcianki i trzepać przy tym swoimi gęstymi włosami. Egil miał wrażenie, że patrzy na młodą Erikę, która wykonywała podobne ruchy, gdy wyrażała swoją frustrację i przez ułamek sekundy myślał, że za chwilę spojrzy na niego swoimi piwnymi oczami i obarczy go odpowiedzialnością za swoje złości.
– Aaaa! – krzyknęła Pola i spojrzała wprost na niego. – To twoja wina! Dlaczego nie powiedziałeś, że tego nie zrobił?! Przecież on tego nie zrobił!
Stała przed dużymi, dębowymi drzwiami do komnaty Mikkela. Astrid zastanawiała się, czy jest w stanie zrobić to, co zamierzała. Dla syna była gotowa na poświęcenie i musiała w końcu wybrać między tymi, których miała w swoim życiu, a tymi, których już nie odzyska. Zbyt długo zwlekała i straciła zbyt wiele, odbierając tym samym wszystko, co najcenniejsze swojemu dziecku, więc teraz mogła mu się za to zrekompensować. Nabrała głęboki wdech i zapukała.
Otworzył jej, jakby spodziewał się kogoś innego, co ją speszyło, ale mimo wszystko się uśmiechnęła i zakładając dłonie na piersi, zapytała:
– Mogę wejść?
Jego intensywnie zielone oczy się otworzyły z zaskoczeniem i przez chwilę stał z lekko otwartymi ustami, żeby się zaśmiać w swój kokieteryjny sposób i otworzyć przed nią szerzej drzwi.
– Zapraszam.
Wewnątrz panował półmrok, który słabym światłem rozjaśniały pozapalane lampy z eleganckimi abażurami. Rozejrzała się niepewnie po dużej komnacie i stwierdziła, że Mikkel ma dobry gust. Antyczne meble były luksusowe, a dodatki wytworne. Na ścianach wisiały nowoczesne obrazy, przedstawiające barwne plamy, które pod odpowiednim wpływem mogły przypominać ludzkie twarze. Jego komnata była wyjątkowo duża i przestronna, ale była tylko jednym pomieszczeniem, które było podzielone w taki sposób, by tworzyły się w nich oddzielne przestrzenie. Astrid ruszyła tam, gdzie dostrzegła, to co kierowało jej przybyciem. Czerwona, atłasowa pościel delikatnie spływała z jego łoża, pobłyskując i kusząc, a jednocześnie sygnalizując, że jako kochanek stawia przed kobietami wyzwania. Miał ponad tysiącletnie doświadczenie. Przez głowę jej przebiegło, że może nie sprostać jego oczekiwaniom. Mimo to musiała zaryzykować. Odwróciła się i stanęła wyprostowana. Mikkel stał wciąż w salonie, z lekkim zakłopotaniem na twarzy.
– Może się czegoś napijesz? – zaproponował.
Nie odpowiedziała. Zaczęła ostrożnie odpinać guziki kaszmirowej bluzki, pod którą miała czarny, koronkowy stanik. Mikkel odłożył szklankę, po którą sięgnął z niewielkiego barku, gdzie trzymał alkohol i bez zbędnych komentarzy ruszył w jej kierunku. Jednym ruchem ściągnął z siebie prostą bluzkę i ukazał pokryte tatuażami i bliznami ciało. Astrid poczuła mrowienie w żołądku na widok jego nagiej piersi. Nie sądziła, że jeszcze kiedyś będzie w taki sposób spoglądać na mężczyznę i będzie wywoływał w niej na tyle silne reakcje, ale gdy przywarł do niej swoimi ustami i objął silnymi ramionami, z jej organizmu wydostały się dawno skrywane pasje. Szybko opadli na łóżko, zatopieni w pocałunku, a ich dłonie wędrowały niczym tancerze w wyjątkowo ekspresyjnym balecie.
– Obiecaj mi... – szepnęła, odrywając się na chwilę od niego i nabierając powietrza w płuca.
– Co tylko zechcesz... Będę twym sługą... – mruknął do niej i zaczął kierować swoje pieszczoty w stronę brzucha, ostrożnie rozpinając suwak jej spódnicy.
– Ochroń mojego syna...
Mikkel zesztywniał na ciele. Rozumiała, że poznał cel jej wizyty. Była zbyt nieostrożna i teraz tylko od niego zależało, jaką podejmie decyzję. Słyszała, jak cicho mruczy, przesuwając głowę ku górze i opierając twarz na jej biuście, jakby się do niego przytulał. Położyła mu dłoń na potylicy i zaczęła głaskać jego kasztanowe włosy, aby dyskretnie zachęcić go do podjęcia korzystnej dla niej decyzji. Wydał z siebie coś na kształt warknięcia i podniósł się z łóżka, wyswobadzając z jej objęć. Stanął przed nią i obdarzył ją niepewnym, uśmiechem pełnym rozczarowania.
– Chodź, Astrid. Odprowadzę cię do twojej komnaty...
Zrozumiała. Zapięła zamek spódnicy i opatuliła się szczelnie bluzką, aby zakryć swoją nagość i kompromitację. Miała dumę, nie chciała być odprowadzana po takim wstydzie, ale zdawała sobie sprawę, że teraz nie może być nieuprzejma.
Szli w milczeniu, aż dotarli do drzwi wieży Egila. Chciała odejść, ale chwycił za klamkę i stanął jej w przejściu.
– Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nie odmówiłem pięknej kobiecie?
– Mam czuć się wyjątkowa? – zapytała ostrzej, niż zamierzała i sama ugryzła się w język, gdyż nie chciała być dla niego nieuprzejma. W końcu to ona chciała go wykorzystać.
Nie odpowiedział jej. Stuknął dłonią w futrynę i pochylił głowę. Nie patrząc jej w oczy, odwrócił się na pięcie. Ruszył korytarzem, a jej pozostało zastanawiać się, co zrobiła nie tak, jak powinna. Nie była dla niego atrakcyjna, a może zawiodła go swoim zachowaniem? Jej słowa były zbyt ostre? A może zbyt oschłe? Chciała go wykorzystać, dlaczego teraz przejmowała się jego uczuciami? Był wampirem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top