Część 9
Pola obudziła się w łóżku sama. Znowu była w nim sama i mimo że jej ukochany przestał uciekać przed nią na kanapę w salonie, to i tak wychodził z rana, opuszczając ją na cały dzień. Pozornie miała towarzystwo. Jednak z Roksaną były całkowicie różne. Jej była współlokatorka, a obecnie podopieczna Egila, była zaprzyjaźniona z wampirzycą Mercy.
Mercy była dziewczyną, która w wieku dziewiętnastu lat wyszła do lasu nazbierać płodów ziemi i znalazła rannego mężczyznę. Poprosił ją o udzielenie mu pomocy, a że dla Mercy widok przystojnego młodzieńca był nowością, to uległa i zaprowadziła go do stajni, gdzie w zagrodzie dla kóz zapewniła mu schronienie. Przynosiła mu żywność i bandaże, aż pewnego dnia jej sekret odkryła jej młodsza siostra Mery Olivia, która kilka dni później zniknęła. W jej domu zapanował niepokój. Przeszukiwano domostwo i tereny pobliskie, więc Mercy pobiegła do stodoły, by ostrzec mężczyznę. Znalazła go, jak trzymał w ramionach jej malutkiego brata Edwarda, całego we krwi. Rzuciła się na obcego i zaczęła go szarpać, chcąc ochronić chłopca. Pamiętała, jak mocno wgryzła się w przedramię mężczyzny, gdy ją chwycił za szyję. Usłyszała głosy przy stodole i chciała krzyczeć, ale nie zdołała, bo zemdlała z braku tlenu. Znalazł ją ojciec, George, wraz z sędzią. Miała na sobie krew Edwarda, a potem usłyszała, że i jej matka została znaleziona zamordowana w kuchni, gdy szykowała strawę dla poszukujących. Mercy wiele nie pamiętała ze swojego procesu. Nazywano ją wiedźmą i wampirzycą, posądzano o czary, a jej tłumaczenia o znalezionym mężczyźnie, przypisano orgii z Diabłem. Głównie pamiętała ból, jak jej ciało rozrywano na kole, jak kłuto ją ostrymi igłami, topiono i przypalano. Upokorzenia, jak rozebrano ją do naga przy całym mieście, ale najbardziej zapamiętała śmierdzący oddech pastora, który ją przesłuchiwał, i który zrobił coś, co sprawiło, że Mercy nigdy nie otrząsnęła się z lęku przed fizyczną bliskością z mężczyzną i już nigdy nie szukała tego rodzaju uciech wśród chłopców. Był początek XX wieku i Mercy uważała, że podobne akty przemocy należą do przeszłości. A jednak, gdy obudziła się w kamiennej krypcie, pastor znów był przy niej i pragnął ponownie ją skrzywdzić. Zaczęła się bronić, ale nie zdołała. Jej oprawca uderzył ją w głowę szpadlem i została przez niego zakopana w ziemi. Nie wiedziała, ile czasu znajdowała się w bezimiennym grobie, próbując odgarnąć ziemię z twarzy i ciała, która dusiła ją tysiące razy i doprowadzała do kolejnych utrat świadomości. Jednak, gdy wyszła na powierzchnię, zalały ją ciepłe promienie słońca, a jej dom był zrujnowaną ruderą, w której nie mogła szukać schronienia. Szła więc przed siebie, nie wiedząc, dokąd zmierza, unikając osad ludzkich, przerażona. Aż po wielu tygodniach wędrowania po puszczy i żywieniu się upolowanymi zwierzętami, które były jedynym źródłem kojącego ciepła w jej żołądku, napotkała w lesie mężczyznę w surducie, który wyglądał niczym zbójnik z tatuażami na głowie i blizną na oku. Zaczęła przed nim uciekać, ale bez trudu ją dogonił. Chwycił za ramiona i mimo prób uwolnienia się, bez trudu uspokoił. Gdy wystawił zwierzęce kły, była przekonana, że umrze.
– Nie zabijaj mnie – szepnęła przerażona, a on spojrzał na nią z zaskoczeniem.
– Ty już jesteś martwa, dziecko. Co tu robisz? – zapytał.
Mężczyzną w surducie był Mikkel, który słysząc jej historię, przytulił ją mocno i obiecał, że już zawsze ochroni ją przed cierpieniem. Nauczył ją wszystkiego, o czym powinna wiedzieć, aby przetrwać. Od tej pory podróżowała z nim, udając jego córkę i w głębi serca, z czasem, sama wmawiając sobie, że jest jej ojcem.
Poli było żal Mercy, choć dzisiaj łatwo było zapomnieć o jej nieszczęściu. Była radosną i szczebiocącą nastolatką, która z Roksaną plotkowała o modzie i wyglądzie. Często nagrywały wspólne relacje na video-blogu RoxyFoxy, gdzie zaczęły promować markę kosmetyków o nazwie „Lady Elisabeth". Księżna Batory, która wydawała się dość chłodna, ale życzliwa, czasem przychodziła i podrzucała im coś ze swojej nowej linii produktów na bazie hibiskusa. Pola raz zasugerowała księżnej, że również Astrid ma firmę kosmetyczną, ale spotkało się to z zimną reakcją, więc nie poruszała więcej tego tematu. Lubiła czarnowłosą Mercy tak samo, jak lubiła Roksanę, ale czuła się od nich całkowicie inna. Jej była współlokatorka nazywała to „fenomenem Poli". Mówiła, że im mniej się stara o męskie zaloty, tym więcej osób zwraca na nią uwagę. Twierdziła, że dawny kolega – Borys, z którym Roksana chciała się umawiać na randki, również się w niej podkochiwał. Roksana uważała Laurentiusa za nieziemsko przystojnego. Według niej on też nie zwracał uwagi na nic, poza Polą. Pola nie czuła się zauważana przez Laurentiusa, czuła się wręcz ignorowana. Jej ukochany dużo czasu spędzał na obowiązkach i pracy dla Mikkela. O ile była w stanie to zrozumieć, bo jego apetyt znacząco wzrósł, odkąd pojawiła się ponownie w jego życiu, o tyle tego, że będąc z nią sam na sam, siadał do komputera i włączał sobie grę strzelankę, w której razem z takimi nickami jak: LuckyOne, LordKornel, LoveBoyD i MefistoXIV, tworzył pod postacią Lauro_21 pięcioosobową drużynę, której celem było dotarcie do bazy innej drużyny i przejęcie flagi, tego nie mogła pojąć. Skrawki wspólnych chwil wolał spędzać na graniu w grę komputerową z ludźmi, których spotykał codziennie. Zamiast poświęcić go na nią. Dla niej były noce. Zasypianie w jego ramionach i czasem pieszczoty, ale tylko skoncentrowane na zaspokojeniu jej potrzeb. Obiecała mu, że nie będą się spieszyć. Nie czuł się gotowy i zdawała sobie sprawę, że na szali było ich życie. Nie pospieszała go. Marzyła jednak o spełnieniu, dręczyło ją poczucie, że to nie wystarczy, że pragnie poznać z nim wszystko, co oferowało męskie ciało.
– I tak nie dam ci dziecka, Pola – powiedział jej, gdy mruknęła ze złością, że jest już gotowa, a on się wstrzymuje. – Wampiry nie mogą mieć dzieci...
Wyczuła wtedy w jego głosie gorycz i smutek. Pomyślała o wspólnym wypadzie do karczmy Leifa, gdy Mallena wygadała się, że Laurentius marzy o dużej rodzinie. Nie mógł mieć teraz dzieci i to najwyraźniej również odbierało mu chęć do współżycia. Ona nie pragnęła takiego życia, choć w głębi jej serca pojawiło się uczucie, że Laurentius jest jedynym mężczyzną, któremu chciałaby dać potomka. Mimo to dzieci nigdy nie były jej zamiarem.
W dniu, gdy padł przed nią na kolana i zobaczyła, jak intensywnie wpływa na niego jej krew, zrozumiała, że tylko ona jest w stanie zaspokoić jego głód. Nie rozumiała w pełni tego zjawiska, ale wiedziała, że jej krew jest inna. To ona go zmieniła i teraz ona musi go nakarmić. To był jej obowiązek, a przynajmniej tak to odczuwała. Między Egilem i Laurentiusem był jakiś układ, który zabraniał mu ranienia jej i obaj się na niego na równi godzili. Miała przeczucie, że ma to coś wspólnego z zajściem, jakie wydarzyło się rok wcześniej na zamku w Isstad, gdy Laurentius stracił kontrolę nad sobą i ją pogryzł. Utraciła wtedy dużo krwi, ale przeżyła. Nigdy nie poczuła żalu z powodu tej sytuacji, bo przy nim czuła się najbezpieczniej. Oni widocznie widzieli to inaczej.
Tego samego wieczora, położyła się obok Laurentiusa i wtuliła w silną pierś. Nie założył koszulki, jak miał to ostatnimi czasy w nawyku, więc mogła głaskać jego nagi tors. Jej palce delikatnie przesuwały się po podłużnej bliźnie, jakby to ona wyznaczała tor podróży jej dłoni. Pocałowała go w szyję, ale nie zareagował. Zrozumiała, że tylko na tyle może liczyć. Odwróciła się do niego plecami i czekała, aż wyjdzie z pokoju, przekonany, że już zasnęła. Nie zrobił tego. Ku jej zaskoczeniu objął ją w pasie i wtulił twarz w jej włosy. Długo tylko leżeli, czuła jego oddech na karku, a to znaczyło, że wciąż był przytomny. Wtedy poczuła, jak powoli jego ręka zsuwa się na jej łono. Ruchy jego palców wprawiły ją w kołysanie, a ciało owładnął dreszcz przeszywający ją od koniuszków stóp, aż do kręgosłupa. Otworzyła usta, żeby krzyczeć, ale jego druga ręka zakryła jej usta i przyciągnęła mocniej do siebie, aż jej rozkosz eskalowała i zapewniła jej spełnienie. Opadła błogo na łóżko, a jego uścisk zelżał. Odwróciła się, aby go pocałować i kontynuować pieszczoty, ale jego twarz była zmieniona. Jego szczęki wysunęły się i ukazały ogromne kły, a oczy płonęły mu niczym żywa lawa płynnego złota. Przyłożył dłoń do skroni. Widziała po nim, że pragnie się opanować. Wyciągnęła rękę w stronę jego policzka, chcąc okazać mu czułość, ale się odsunął.
– Pola, uciekaj... Idź szybko po Egila...
Zerwała się z łóżka i pobiegła przez salon do komnaty ojca, nie zważając na to, że jest jedynie w męskim podkoszulku. Był na tyle długi, że sięgał jej za pupę i choć normalnie tak nie pokazałaby się, to teraz nie miała czasu na zastanawianie. Otworzyła drzwi i podbiegła do mężczyzny leżącego prosto na łóżku w bluzce i dresowych spodenkach do kolan. Chwyciła go za ramię, a on szybko otworzył oczy.
– Erika... Pola? Co się stało?
– Laurentius... on nie może się opanować, kazał cię zawołać...
Egil nie potrzebował więcej wyjaśnień. Zerwał się z łóżka i podbiegł do komody, z której wyciągnął coś, co wyglądało jak skórzana przepaska na nadgarstek z niewielką wyrzutnią strzałek. Wsadził do mini kuszy jeden pocisk i ruszył do wyjścia. Pola się przeraziła i przypomniała słowa Laurentiusa, który prosił go o śmierć.
– Nie! – krzyknęła. Podbiegła do Egila i chwyciła go za rękę. – Przysięgam, że cię znienawidzę, jeśli go zabijesz!
– Jest niebieska... – szepnął do niej i chwycił ją za rękę, żeby się uspokoiła.
Przeszli przez salon i stanęli w korytarzu. Laurentius stał już w drzwiach swojej komnaty. Rozjuszony jak byk, spojrzał na nią błyszczącymi w ciemności oczami i ruszył wprost na nich. Egil nie czekał, był bardzo szybki. Chwilę potem niebieska strzałka wystawała z ciała jej ukochanego, który zwalił się ciężko na posadzkę. Zamknęła oczy i odruchowo wtuliła się w ramię Egila.
– Przeniosę go do sypialni, a ty weź swoje rzeczy. Dzisiaj będziesz spać u mnie. Rano będzie boleć go głowa, ale będzie już sobą.
Posłuchała jego poleceń.
Pościelił jej na swoim łóżku, a sam poszedł spać do salonu, ale nim to nastało, usiedli razem przy stole. Miała na sobie luźne jeansy i biały sweter z cieniutkiej wełenki. Piła kakao, które przyrządził jej Egil. Sam nalał sobie sporą ilość whiskey i wypił duszkiem.
– Co tam się właściwie stało? – zapytał, wstawiając swoją szklankę do zlewu.
– Co masz na myśli...? – zapytała nieco zawstydzona.
– Co wywołało taką reakcję? Skaleczyłaś się?
Chciał do niej od razu podbiec, ale go powstrzymała.
– Nie, to nie to... My...
– Co?
Zmarszczył brwi. Patrzył na nią bez zrozumienia, czego jej w tej krępującej sytuacji brakowało.
– Chcieliśmy spróbować... Laurentius nie chciał się spieszyć, ale mi zależało i... dotykał mnie... miała orgazm... i on... nie wiem...
Egil jeszcze bardziej zmarszczył brwi, a potem je rozluźnił. Wyglądał, jakby słuchanie tego, co mówiła, sprawiało mu fizyczne cierpienie. Skinął głową i nieznacznie uniósł rękę, żeby jej przerwać.
– Rozumiem. Nie opowiadaj... Czyli to był wynik pobudzenia seksualnego... To nietypowe. Muszę dokładniej o tym porozmawiać z Mikkelem... On może będzie więcej wiedział, ale Laurentius jest tak samo porywczy, jak ojciec. To nic dobrego...
– Wiem, że nie lubiłeś Sigurda, ale Laurentius nie jest swoim ojcem... Daj mu szansę...
Skinął głową i usiadł przy stole naprzeciwko niej. Chwycił ją za dłoń i lekko ścisnął. Wysunęła ją, a on zrozumiał jej intencję i odsunął swoją rękę, aby schować ją między swoimi udami.
– Jak się czujesz?
– Dobrze – przyznała. – Co on ci właściwie zrobił? Sigurd...
– To nie jest tak, że zrobił mi coś konkretnego... ale zawsze był przy tym, jak Urlik mi dokuczał i śmiał się z jego żartów. Oni obydwaj byli kochani przez wszystkich. Zawsze najprzystojniejsi, najsilniejsi. Ludzcy bogowie, a ja byłem zawsze nieco niezgrabny, przygruby. Nie potrafiłem się za bardzo bić, stroniłem od przemocy. Vidar nauczył mnie strzelać z kuszy, to wszystko... Byłem urodzoną ofiarą takich chłopaków jak oni...
– Wiem, że Erika pisała wiersze, kochała czytać i marzyła o przygodach. Myślę, że Urlik był zazdrosny...
– Możliwe, ale wątpię, by się domyślał. Gdy twoja mama przebywała w bibliotece, zawsze siedzieliśmy osobno, dopiero po zamknięciu przysiadała się do mnie. Nikt nie wiedział, że spędzamy ze sobą czas. To była tajemnica... nasz sekret.
– Co robiliście, będąc razem? – zainteresowała się, czując, że jest to dla niej ważne.
– Twoja mama była najlepszym łowcą szczurów, jakiego w życiu poznałem! Łapała je za ogon i wrzucała do mojej klatki. – Zaśmiał się, ale Pola się lekko skrzywiła, nie oczekując takiej odpowiedzi. Egil musiał to dostrzec, bo zreflektował się i przestał śmiać.
– Astrid mówiła, że nie wierzy w torturowanie zwierząt – przyznała.
– Jestem naukowcem, a szczury są ssakami. Wolę poświęcić je, niż ryzykować przy eksperymentach na ludziach – odpowiedział szczerze, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem.
– W świecie zewnętrznym też tak testują lekarstwa w laboratoriach, ale chciałam wiedzieć, jaka była moja matka... Jej wiersze są melancholijne... na przykład ten:
– „...poczucie, że spotkam karę swych dręczycieli" – dokończył za nią.
Pola spojrzała na swojego ojca i dopiero teraz do niej dotarło, że doskonale znał ten wiersz. Nie był jedynie tajemnym zapisem magicznej księgi jej matki i właśnie zrozumiała sens zapisanych karteczek i wklejonych na białe, nie zapisane strony zeszytu. Pospiesznie, zaskakując Egila, wstała od stołu i podeszła do kuchennego blatu, by z szuflady wyciągnąć długopis, a z lodówki zerwać notes przyczepiany na magnes. Położyła ten zestaw przed nim i zażądała.
– Napisz coś!
– Dlaczego...? – zdziwił się, ale najwyraźniej domyślił się jej podejrzeń, co było dla niej jasnym przekazem, że miała rację.
– Boże! Jak mogłam być taką idiotką?! – Zaczęła się miotać po kuchni, a Egil wstał, nie do końca wiedząc, jak zareagować. – Cały czas myślałam, że poznaję jej myśli, jej uczucia... ale E nie oznaczało Eriki, oznaczało ciebie, Egila... To twoje wiersze...
Silne ramiona przygarnęły ją do siebie i mocno uścisnęły, żeby uspokoić. Wtuliła się w niego, a emocje napłynęły do jej oczu i znalazły ujście w mokrych kroplach spływających po twarzy. Nie do końca rozumiała swoje zachowanie, ale mężczyzna, który ją obejmował, najwidoczniej znał jej obecne uczucia lepiej od niej.
– Już dobrze – szepnął jej w gęste włosy na czubku głowy. – Chwile spędzone z Eriką były najszczęśliwszym czasem w moim życiu, ona była ze mną najszczęśliwsza...
– Ale twoje wiersze są takie smutne... – załkała w guzik jego białej koszuli i dotarło do niej, że być może nie będzie już jej ojcem, ale z pewnością stanie się jej powiernikiem. Osobą na tyle wrażliwą, która jest w stanie zrozumieć jej duszę, bo więcej ich łączyło, niż dzieliło.
– Nie zamieniłbym ani jednej chwili z mojego życia, bo dzięki nim ty jesteś na świecie...
Poczuła jego usta na swojej skroni, a następnie odsunął ją delikatnie od siebie. Jego twarz przybrała dobroduszny wyraz i pojawił się na niej delikatny uśmiech.
– Niczego? – zdziwiła się.
– No, może jedno... – Pokiwał głową, a jego usta rozszerzyły się, w jeszcze większym uśmiechu. – Szkoda, że nie została spełniona ostatnia wola Eriki przed śmiercią...
– Jaka? – zaciekawiła się jego słowami.
– Chciała, byśmy byli razem.
Pola pokiwała głową. Nie wiedziała, jak odpowiedzieć na jego słowa. Tę niezręczność w okazywaniu uczuć, najwyraźniej odziedziczyła po ojcu, ale on nie wymagał odpowiedzi. Spojrzał na zegarek, jakby gdzieś się bardzo spieszył i pokiwał głową.
– Jest już późno, pora byś się położyła spać...
To był jego sposób na pożegnanie, skinęła w jego stronę delikatnie głową i ruszyła do komnaty Egila. Usłyszała za sobą jego kroki, jak podążył w stronę spiralnych schodów, ale nim zdążyła przekroczyć próg sypialni, kroki ustały, a jego głos zawołał za nią.
– Twoja matka była potężna! Była niczym huragan, który ktoś usiłuje zamknąć w szklance z wodą, by się uspokoił. Gdyby miała szansę być królową zrewolucjonizowała by Isstad!
Pola odwróciła się i spojrzała na Egila. Miał wypiętą pierś i z dumą wspominał kobietę, którą znała jedynie z malowidła w komnacie królewskiej. Mówił o niej z przekonaniem, nic nie mogło zachwiać jego wiary w nią i ich miłość.
– Dziękuję... – szepnęła ledwo słyszalnie, ale i tak skinął głową na znak zrozumienia.
– Erika była najbardziej żywą osobą na świecie, kochała życie i potrafiła żyć jego pełnią.
Nigdy nie myśl, że jesteś owocem naszego smutku z powodu braku realizacji w miłości. Jesteś owocem wielkiego uczucia i niezwykłej namiętności twojej mamy. Pragnienia twojej mamy, by przeciwstawiać się przeciwnościom losu. To po niej jesteś taką odważną i niezłomną kobietą.
Wypowiedział swoje myśli i radośnie ruszył w dół, nie dając jej szansy na wątpliwości. Stała tak jeszcze przez chwilę i czuła, że naprawdę wierzy w jego słowa. Była mu za nie wdzięczna, a na jej sercu zrobiło się lżej. Ona też dla miłości zmierzy się z wszelkimi demonami w umyśle Laurentiusa i je pokona. Bo była Polą Erikasdottir, córką królowej Isstad, jej następczynią i przyszłą panią tego królestwa.
Zacisnęła dłonie w pięści i szepnęła sama do siebie.
– Dla portowych sierot i wszystkich dzieci Isstad... Zażegnam tę wojnę i doprowadzę do pojednania i wybaczenia zbrodni Mikkela i Egila...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top