Epilog


Z zewnątrz dobiegały śmiechy dzieci. Agatha wyszła na próg budynku i zamknęła oczy, wystawiając twarz do słońca.

– Nie boisz się, że się opalisz? Dama nie powinna...

Prychnęła na to, wciąż nie otwierając oczu.

– Nie jestem damą. Pochodzę ze wsi, zapomniałeś?

– A co złego jest w wiejskim pochodzeniu? – Jego głos obniżył się o kilka tonów, gdy kontynuował. – Przejdźmy się. Dzień jest taki piękny.

– Muszę przypilnować dzieci. Jak tylko spuszczam je z oka, to zaraz mają szalone pomysły.

– Czy znowu mi odmawiasz, piękna kobieto?

– Czy znowu chcesz mnie wieść na pokuszenie?

– Zawsze.

Roześmiała się, otwierając oczy. Wpatrywał się w nią intensywnie swoimi czerwonymi tęczówkami, a na jego ustach błąkał się uśmieszek. W tym momencie jedno z dzieci zaczęło rozdzierająco płakać.

Agatha rzuciła się w jego kierunku, rzucając przez ramię:

– A nie mówiłam? Wystarczy sekunda nieuwagi.

– Uwielbiasz to! – krzyknął za nią.

Z prawdziwą przyjemnością przypatrywał się jej pełnym gracji ruchom. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak urocza była w tym swoim przejmowaniu się każdą dziecięcą łzą. Wiedział, jak długą drogę przeszła, zanim stała się tym, kim była dzisiaj – dyrektorką najlepiej prosperującego sierocińca na całych Bałkanach. Zszedł ze schodów i wolnym krokiem zbliżył się do grupki dzieci otaczających Agathę, która siedziała na trawie trzymając na kolanach jednego z najmłodszych chłopców i właśnie zaczęła opowiadać bajkę. Jej głos swobodnie płynął w krystalicznym powietrzu, a trele ptaków znad pobliskiego stawu świętej Markovii dopełniały tła.

– Muszę jechać do warowni – odezwał się. – Wrócę jutro.

Kiwnęła głową, nie przerywając opowieści o dzielnej Pinsuelli, która czasem przemieniała się w wilka i przybyła do Barovii, by walczyć z silniejszymi od siebie. Dzieciaki ją uwielbiały.

– Ćśśś – uciszyło go kilka głosów.

Poczochrał włosy najbliżej siedzącego dziecka, odwrócił się i podszedł do przywiązanego nieopodal konia. Po chwili poczuł, jak coś szarpie go za nogawkę spodni. Zdziwiony, zobaczył dziewczynkę, która pobiegła za nim. Mała przytulała do siebie lalkę, a w drugiej ręce trzymała zerwaną z trawnika stokrotkę.

– Co tam, Jovanko? – zapytał ciepło.

– Jedziesz do warowni?

Skinął głową. Dziewczynka wyciągnęła w jego stronę kwiatek.

– Dasz go Draganowi?

– Lubisz Dragana?

Jovanka pokiwała głową, a jej policzki zrobiły się czerwone. Zaśmiał się w duchu. Ta dwójka była w tym samym wieku, a Dragan uwielbiał bawić się z dzieciakami z sierocińca, kiedy przyjeżdżał z rodzicami do Krezk.

– Dam mu kwiatka od ciebie. Ale ten zdąży zwiędnąć zanim dojadę – dodał zmartwiony.

– Zerwij świeży – poradziła mu poważnie.

Przytaknął, wsiadając na konia.

– Tak zrobię. A ty pilnuj Agathy, żeby nic jej się nie stało, zanim wrócę.

– Dobrze – mała odwróciła się na pięcie i pobiegła do grupy na trawie. Dobiegł go zbiorowy okrzyk dzieci, kiedy dzielna Pinsuella zastrzeliła z kuszy złego wilkołaka, żeby przejąć panowanie nad sforą i poprowadzić ich ku lepszemu życiu. Uśmiechał się, wyjeżdżając z Krezk. Wróci tu jutro.



Kochani!

Mam nadzieję, że podobała Wam się historia Agathy i Markovii. Już niedługo zaproszę Was na kolejną część Serii Baroviańskiej pod tytułem "Ukryte dziedzictwo".

"Mgły Ravenloftu" się kończą, ale to nie znaczy, że musimy pożegnać się z naszymi ulubionymi bohaterami. Zawsze pozostaną nam fanfiki ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top