Rozdział XXXII

Promienie słońca delikatnie muskały moją twarz. Podniosłem powieki i uśmiechnąłem się widząc, iż nastał kolejny piękny dzień. Był piękny, ponieważ w końcu czułem się szczęśliwy. Spojrzałem na Jimina, który spał z głową na mojej klatce piersiowej kurczowo obejmując mnie w pasie. Oplotłem go ramieniem kładąc dłoń na jego talii. Trzymałem go tak przez całą noc. Czułem się w ten sposób bezpieczniej, ponieważ wiedziałem, że jest obok mnie i nic mu się nie stanie. Pochyliłem się delikatnie, żeby złożyć na jego blond główce motyli pocałunek. Słuchałem jak równomiernie oddycha i czułem się spokojny. Drugą ręką chwyciłem jego malutką dłoń tak, żeby nie obudzić słodko śpiącego Jimina.
Wystarczyło mi, że mogłem na niego patrzeć. Obróciłem się w taki sposób, żeby widzieć jego twarz.
Przypomniało mi się jak siedząc na lekcji eliksirów u profesora Snape'a przez całą długość trwania zajęć po prostu patrzyłam na niego i jego idealny lewy profil.
Zaróżowione policzki, lekko rozchylone wargi, doskonała linia szczęki i piękne brązowe oczy, którymi na mnie spoglądał, gdy zadawał sobie sprawę z tego, że się mu przyglądam.
Uśmiechnąłem się wspominając cały miniony rok szkolny, w którym wtargnął do mojego życia i zmienił je na dobre. Cieszyłem się, że pojawił się i sprawił, że zacząłem zupełnie inaczej postrzegać niektóre sprawy. Moja nienawiść do wszystkiego co mnie otacza zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się radość z każdego dnia, który zaczynałem, ponieważ wiedziałem, że zobaczę osobę, którą tak bardzo kocham.
Pamiętam jak kiedyś okłamywałem sam siebie mówiąc, iż Jimin jest dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem. Bałem się po prostu przyznać, że pewien gryfon zawładnął moim sercem. Teraz czuję, że mógłbym to po prostu wykrzyczeć i niech każdy wie, że Jimin-ssi należy do mnie.

Nagle spostrzegłem, że blondyn delikatnie się poruszył. Przeciągnął się, a następnie przetarł dłonią zaspane oczy. Powoli podniósł powieki, a po chwili spojrzał na mnie uśmiechając się. Wyglądał tak uroczo. Jego włosy były delikatnie zmierzwione co dodawało mu uroku. Pogłaskałem go po główce i złożyłem pocałunek na jego czole.

- Długo nie śpisz?
- Nie, przed chwilą się obudziłem.
- Mogłeś mnie też obudzić.
- Nie chciałem tego robić, ponieważ tak słodko spałeś.
- Doprawdy? - zaśmiał się, a ja delikatnie pogładziłem jego policzek.
- Tak naprawdę.
- Ale i tak teraz muszę wstać i iść przygotować dla nas śniadanie.
- Za chwilę to zrobimy.
- Ale ja potrzebuje coś zjeść, a znając ciebie to napiłbyś się kawy.

Miał rację, ale nie chciałem, żeby tak przyjemna chwila szybko się skończyła. Więc obróciłem go do siebie tyłem i przytuliłem się do niego mocno. Blondyn śmiał się, gdy składałem delikatne pocałunki na jego karku i obojczyku.
Tak bardzo chciałem, żeby tak było już codziennie. Chciałem się budzić razem z nim. Trzymać go w ramionach przez całą noc, żeby mieć pewność, że nic mu się nie stanie. Czuć jego zapach, jego dotyk i samą jego obecność. Pić kawę w jego towarzystwie patrząc jak on pije wodę lub zieloną herbate. Rozmawiać i śmiać się. Być przy nim, gdy jest mu smutno i ocierać jego łzy.
Chronić go, żeby nikt nie mógł go skrzywdzić.
Dołożę wszelkich starań, żeby to wszystko stało się rzeczywistością.

- Kookie pora wstać. Puść mnie. - zaśmiał się blondyn próbując na mnie spojrzeć.
- Jeszcze nie... - mruknąłem kładąc podbródek na jego ramieniu.
- Jesteś niemożliwy... - westchnął.
- Ale za to mnie kochasz. - zaśmiałem się.
- Nie tylko za to.
- Naprawdę? Więc za co jeszcze mnie kochasz?

Blondyn odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć. Po chwili nasze twarze dzieliły tylko centymetry. Patrzył na mnie tymi pięknymi oczami, w których mogłem dostrzec te małe iskierki radości.

- Kocham cię dosłownie za wszystko. Za twój uśmiech, który sprawia, że również się uśmiecham. Za to, że jesteś ze mną szczery i nie boisz się mówić o swoich uczuciach. Za to jak cudownie marszczysz nosek. Wyglądasz wtedy jak taki słodki króliczek. Za to ile jesteś w stanie zrobić dla przyjaciół. Za to jak bardzo oddany im jesteś. Za to, że przez te kilka miesięcy sprawiłeś, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Za to twoje wielkie ego, które chyba trochę zmalało od czasu, gdy cię poznałem.

Zaśmiałem się słysząc ostanie słowa. Jednak mimo wszystko moje oczy się delikatnie zeszkliły. Zawsze chciałem usłyszeć takie słowa z jego ust, ale nie wiem czemu nie sądziłem, że to się wydarzy. Kilka razy już mówiłem mu za co tak bardzo go kocham, ale nie pomyślałem o tym, że Jimin również kiedyś to zrobi. Może to głupie, ale tak było.
Pogładziłem delikatnie jego policzek patrząc głęboko w oczy blondyna. Nie potrzebowałem niczego więcej. Nie musieliśmy nic mówić wystarczyło tylko, że mogłem tonąć w jego pięknych oczach.
Jimin uśmiechnął się i zbliżył się do mnie, żeby następnie złączyć nasze usta. Chwyciłem go w talii starając się pogłębić pocałunek, jednak po chwili blondyn odebrał mi dostęp do swoich malinowych i pełnych warg, których tak bardzo pragnąłem.
Zaśmiał się widząc moją rozczarowaną minę i wykorzystując moją nieuwagę wyskoczył z łóżka. Patrzyłem jak się przeciąga, a jego koszula delikatnie odsłania znaczną część jego umięśnionego brzucha. Przygryzłem dolną wargę obserwując go bacznie. Blondyn zauważył, że mu się przyglądam i znów cichutko się zaśmiał, a jego policzki przybrały czerwoną barwę.
Ruszył do wyjścia z pokoju, a ja oczywiście podążałem za nim.

Gdy znaleźliśmy się w kuchni blondyn wyciągnął dwa kubki z szafki i wstawił wodę. Nasypał do jednego kawy, a do drugiego wrzucił torebeczke zielonej herbaty.
Ja cały czas mu się przyglądałem siedząc przy stole i opierając się o niego łokciami.
Podobało mi się to jak zbyt duża koszula odsłaniała jego prawy obojczyk.
Jimin po chwili odwrócił się w moją stronę uśmiechając się.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Ponieważ jest na co popatrzeć.
- Przestań.
- Mówię, poważnie! - odparłem wstając z miejsca.

Stanąłem za nim i objąłem go ramionami w pasie przytulając się do niego.

- Jesteś piękny. - szepnąłem składając motyle pocałunki na jego szyji.
- Kookie... - mruknął co sprawiło, że przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

Odchylił delikatnie głowę do tyłu dając mi dostęp do wrażliwych punktów znajdujących się na szyji. Znów wydał z siebie ten cholernie podniecający mruk, a ja wiedziałem, że jeśli jeszcze raz to zrobi to kompletnie stracę nad sobą kontrolę. Delikatnie wsunąłem dłoń pod jego koszule dotykając idealnie płaskiego brzucha. Pochyliłem się jeszcze bardziej w jego stronę, aby złączyć nasze wargi.
Gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi.

Zamarłem.

Moje serce natychmiast przyspieszyło. To nie może być prawda! To nie mogą być oni! Nie teraz!
Jimin odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. Za wszelką cenę starałem się nie pokazywać mu jak bardzo się boję. Jednak nie bałem się o siebie tylko o niego.

- Nie ruszaj się stąd.

Blondyn przeszedł obok mnie i ruszył w stronę drzwi. Byłem tak bardzo zaskoczony, że po prostu stałem w miejscu i patrzyłem jak chwyta za klamkę.
Opamiętałem się po chwili i ruszyłem w jego stronę, jednak nie zdążyłem.
Jimin otworzył szeroko drzwi, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zaskoczyło mnie to i to bardzo. Do tego stopnia, że zatrzymałem się w połowie drogi.
Jednak, gdy do środka wskoczył Tae mogłem spokojnie odetchnąć.

- Jimin-ah!! - zawołał przytulając się do blondyna.
- Tae! Co ty tutaj robisz?!
- Jestem na misji! Ale nikomu o tym ani słowa! Opowiem ci wszystko, ale najpierw... Mógłbyś mi zrobić kawy? - zapytał uśmiechając się do niego.
- Jasne wchodź!

Szatyn z radością wszedł w głąb domu, a blondyn zamknął za nim drzwi. Zatrzymał się, gdy mnie zobaczył i przez chwilę po prostu na siebie patrzyliśmy. Jednak Tae szybko się opamiętał i ruszył biegiem w moją stronę.

- Jungkook! - zawołał dosłownie na mnie wskakując.

Zachwiałem się nie spodziewają się tej nagłej czułości. Jednak utrzymałem szatyna. Słyszałem jak Jimin śmieje się widząc zaistniałą sytuację. Taehyung po chwili znów stanął na własnych nogach i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Dobrze cię widzieć!
- Ciebie również!
- Co ty tutaj właściwie robisz? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie.
- Cóż... Ja... Odwiedzam Jimina. - odparłem spoglądając na blondyna, który nam się przyglądał.

Tae zmarszczył brwi i przez chwilę spoglądał to na mnie, to na blondyna. Nagle jakby dostał olśnienia. Uśmiechnął się do mnie i poruszył dwuznacznie brwiami.

- Już rozumiem co się tutaj dzieje! - zaśmiał się klepiąc mnie po ramieniu.
- Doprawdy?
- Oczywiście! Nie martwcie się gołąbeczki! Ja nie mam nic przeciwko temu!
- Czemu? - zapytałem i czułem jak moje policzki robią się czerwone.
- Dobrze wiesz czemu i cieszę się z waszego szczęścia! W końcu kibicowałem wam od samego początku, ale dość o tym! Mam wam coś ważnego do przekazania.
- W takim razie chodźmy do kuchni. - odparł Jimin i ruszył przodem.

Nie bardzo wiedziałem o co chodziło Tae, ale postanowiłem zignorować jego dziwne pomysły i ruszyłem za nimi.
Gdy znów zająłem miejsce przy stole razem z Tae, Jimin zajął się przygotowywaniem kawy dla mnie i dla szatyna.

Nie trwało to długo, gdy postawił przed nami dwa kubki z cudownie pachnącym napojem.
Wziąłem łyk i spojrzałem na Tae. Jimin oparł się o blat i powoli sączył zieloną herbatę z kubka.

- Byłem ostatnio u wujka. - zaczął biorąc kolejny łyk.
- U profesora Lupina? Dobrze pamiętam? - zapytałem dla pewności.
- Tak. Zapytał czy wybieram się w odwiedziny do Jimina, więc odpowiedziałem, że tak.
- Dlaczego chciał to wiedzieć?
- Ponieważ miał coś co chciał, żebym mu przekazał, a dokładniej wam.
- Zaraz, zaraz! Jak to nam? - zapytał Jimin podchodząc do stołu.
- Powiedział mi tylko, że Dumbledore prosił go, żeby wam przekazał to, ale mój wujek był bardzo zajęty, więc ja się tym zająłem. - odparł i wyciągnął z kieszeni kopertę.

Wziąłem ją od niego i spojrzałem na Jimina, który uśmiechnął się do mnie zachęcając do otwarcia koperty. W środku zapewne był list, który był na pewno bardzo ważny. Bałem się go przeczytać, ale wiedziałem, że jest to coś istotnego, ponieważ dyrektor Dumbledore nie pisał by go do nas bez powodu. Niepewnie otworzyłem kopertę i wyciągnąłem z niej idealnie złożoną kartkę papieru. Rozłożyłem ją i powoli zacząłem czytać to co było tam napisane.

Jeon Jungkook oraz Park Jimin

Mam nadzieje, że jak najszybciej otrzymacie te korespondencję. Chciałbym opowiedzieć wam o tym co się stało osobiście, ponieważ nie jest to temat, który można opisać w liście. Wiem, że może wam się to wydać dość osobliwe, ale proszę was, abyście niezwłocznie stawili się z powrotem w Hogwarcie. Wiem, iż dopiero zaczęły się wasze upragnione wakacje i zapewne chcielibyście odpocząć, ale jest to sprawa, która nie może czekać. Nie chcę was martwić, ale dzieje się coś złego i musimy stawić temu czoło. Mam nadzieję, że uda wam się dotrzeć do mnie bezpiecznie.

Albus Dumbledore

Odłożyłem list i przez chwilę nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem. Przełknąłem głośno śline i powoli spojrzałem w kierunku Jimina.

- Co się stało Kookie? - zapytał patrząc na mnie z troską.
- Wracamy do Hogwartu. Teraz. - powiedziałem w końcu i wiedziałem, że to co się niedługo wydarzy zmieni całe nasze życie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top