Rozdział XXII
Siedziałem na kanapie w tajemniczej sali muzycznej cały czas trzymając Jimina w ramionach. Byłem tak bardzo szczęśliwy, że w końcu powiedziałem mu co czuje, a jeszcze bardziej dlatego, że on odwzajemniał moje uczucia. Chłopak, który od tak dawna zaprzątał moje myśli powiedział, że mnie kocha. Nie potrzebowałem niczego więcej oprócz tej małej słodkiej kuleczki.
Gładziłem go delikatnie dłonią po jego gęstych, blond włosach. Były tak przyjemne w dotyku.
- Jak to zrobiłeś? - zapytał nie podnosząc głowy z mojej klatki piersiowej.
- Co zrobiłem?
- Okłamałeś ich. Nie było po tobie widać absolutnie żadnych emocji.
- Przyzwyczaiłem się do tego. Tak zawsze zachowuje się wobec mnie mój ojciec. Nigdy nie okazywał mi, że mnie kocha. Czasami nawet zastanawiałem się czy ktoś naprawdę mnie kocha i czym tak naprawdę jest miłość. Teraz już to wiem. Dzięki tobie.
Blondyn podniósł się, żeby na mnie spojrzeć. Uśmiechnął się uroczo i pogładził dłonią po policzku. Zamknąłem na chwilę oczy i po prostu cieszyłem się tą chwilą. Poczułem jak Jimin delikatnie całuję mnie w czoło, a następnie opiera swoje czółko o moje. To sprawiło, że uśmiechnąłem się szeroko. Zaśmiałem się cicho wciąż mając zamknięte oczy.
- Cieszę się, że to, słyszę, ale nic takiego nie zrobiłem - szepnął blondyn.
Otworzyłem powieki i napotkałem jego wzrok. Widziałem maleńkie iskierki tańczące w jego pięknych oczach. Osunąłem się nieco i objąłem dłońmi jego twarzyczkę.
- Zrobiłeś dla mnie więcej niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Wniosłeś do mojego życia szczęście. W końcu zacząłem widzieć świat nie takim jaki jest, ale jaki może być, jeśli tylko będę tego chciał. Jesteś moim małym słoneczkiem, które rozświetla mój każdy dzień. Tlenem bez, którego nie potrafię żyć. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i kocham cię za to wszystko.
Słowa po prostu wypływały ze mnie jak wodospad. Mówiłem to wszystko jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Dla mnie właśnie taka była. Jeszcze nie tak dawno zastanawiałem się czy kiedykolwiek będę w stanie znaleźć odpowiednie słowa, żeby mu powiedzieć ile dla mnie znaczy. W tamtym momencie tak bardzo chciałem, żeby o tym wiedział, że nie bałem się o tym po prostu mówić. Jimin uśmiechnął się do mnie promiennie, a oczy mu błyszczały od łez. Jedna spłynęła po jego policzku, ale szybkim ruchem kciuka ją otarłem.
- ChimChim czemu płaczesz?
- Bo... Jeszcze nikt nie mówił o mnie w taki sposób. Ja... Nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie musisz mówić. Mnie w zupełności wystarczy, że jesteś przy mnie. Chciałbym Ci tyle powiedzieć, ale nie wiem czy wystarczyło by nam czasu.
- Jestem tutaj i wysłucham wszystkiego co masz mi do powiedzenia.
- Mówiłem Ci już, że cię kocham?
- Tylko kilka razy w ciągu godziny, ale możesz to powtarzać tyle razy ile zechcesz. - zaśmiał się.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Pochyliłem się, żeby złożyć pocałunek na jego ustach, ale nagle zauważyłem drzwi do wejścia sali, które się pojawiły. Mruknąłem niezadowolony, bo wiedziałem kto wpadł na pomysł, żeby właśnie teraz odwiedzić to miejsce.
- Chyba będziemy musieli się do tego przyzwyczaić. - stwierdził blondyn uśmiechając się szeroko.
- Na to wygląda. - westchnąłem i odsunąłem się trochę od Jimina, ale objąłem go w zamian ramieniem.
Po chwili do sali weszli Yoongi i Tae. Nie miałem zamiaru tego przed nimi ukrywać. Kochałem moją małą kuleczke i chciałem się wszystkim pochwalić, że jest tylko mój. Jednak oczywiście nie mogłem tego zrobić, więc pozostało mi tylko chwalić się przed tymi dwoma.
- Tutaj jesteście! A my was szukamy po całym Hogwarcie! - zawołał Tae, gdy podeszli do kanapy, na której siedzieliśmy.
- Mówiłem, że pewnie będą siedzieć gdzieś razem. - przewrócił oczami Yoongi.
- Dlaczego nas szukaliście? - zapytałem.
- Bo jest już północ, a was nadal nie było w pokoju!
- Naprawdę już po północy? - Jimin spojrzał ze zdziwieniem na Tae.
- Kompletnie straciliśmy poczucie czasu. - odparłem i uśmiechnąłem się.
- Właśnie widzę! Park Jimin co masz na swoją obronę?! - Taehyung stanął przed nami i skrzyżował ręce na piersi.
- A co my w sądzie jesteśmy? - zaśmiał się blondyn.
- W tym momencie tak!
- Ale przecież nic mi się nie stało. W końcu przez cały czas był ze mną Kookie.
- Cały czas?
- No może nie przez cały czas, ale...
- Widzisz! Czyli moje obawy były uzasadnione! - Tae nagle odwrócił się w stronę Yoongiego.
- Właśnie, że nie były. Przecież Jimin sam potrafi o siebie zadbać. - brunet przewrócił oczami po raz kolejny.
- No właśnie! A jeśli już naprawdę chcesz wiedzieć co mam na swoją obronę to... - Jimin urwał nagle i przysuwacąc się do mnie bliżej położył głowę na moim ramieniu.
Uśmiechnąłem się szeroko widząc jego gest i złożyłem na czubku jego główki pocałunek.
Tae patrzył na nas z szeroko otwartymi oczami i ustami. Yoongi natomiast zaśmiał się głośno i uniósł ręce w górę w geście triumfalnym.
- Nareszcie! No ileż można było czekać?!
- Ale na co czekać? - zapytał skołowany Tae.
- No jak to na co! Ty się mnie jeszcze pytasz?!
- Chodzi o to, że oni...
- Tak o to, że oni są w końcu razem!
- Aaaaaaa!
- Boże widzisz i nie grzmisz... - westchnął Yoongi, a ja i Jimin wybuchnęliśmy śmiechem.
Biedny Tae był jeszcze bardziej zdezorientowany. Dopiero co udało mu się połączyć te kilka puzzli w całość. Nie wiem czemu on tak wolno przetwarzał informację, ale było to całkiem urocze. Jednak musiałem się upewnić co do jednej bardzo istotnej rzeczy.
- Ale obiecajcie, że nikomu o tym nie powiecie.
- Dlaczego? - zapytał szatyn unosząc jedną brew w górę.
- Ponieważ wiem jak zareagowali by na to uczniowie Slytherinu. Znam ich. Nie chcę, żeby coś zrobili Jiminowi. Oni są do wszystkiego zdolni.
- No tak z tym się zgodzę. - mruknął Yoongi.
- A więc obiecujecie?
- Oczywiście! Nikomu nie pisnę ani słówka! - zasalutował Tae, a ja starałem się znów nie wybuchnąć śmiechem tak samo Jimin.
- Ja chyba nic nie muszę mówić. Od dawna zastanawiałem się kiedy w końcu, któryś z was się zdecyduje, żeby powiedzieć o swoich uczuciach drugiemu. - wzruszył ramionami brunet.
- Od jak dawna wiesz?
- Cóż... Odkąd Kook gapił się na ciebie pierwszego dnia w Wielkiej Sali.
- Przepraszam, ale wtedy to było narazie zauroczenie, a nie zakochanie. - wtrąciłem.
- Jeden pies! Nazywaj to sobie jak chcesz, ja tam wiem swoje!
Jesli chodziło o takie rzeczy to nie warto było się z nim kłócić. Zawsze miał swoje własne zdanie i nic nie było w stanie tego zmienić. Cóż, ale jednak za to między innymi go lubiłem. Stawał w obronie tego w co wierzył i można mu było tego zazdrościć. W sumie obaj byliśmy bardzo uparci, więc dobraliśmy się wręcz idealnie. Cóż mogę więcej powiedzieć. Cieszę się, że ktoś taki jak on jest moim przyjacielem. Mimo to, że często ta jego upartość doprowadza mnie do białej gorączki.
- Ale to jest zupełnie co innego.
- Jak dla mnie to to samo.
- Dobra nie ważne niech ci będzie.
- A właściwie to jak się to stało? - zapytał nagle Tae przerywając nam.
I tutaj pojawiało się pytanie czy powiedzieć im co takiego się wydarzyło. Nie wiedziałem czy chce, żeby o tym wiedzieli. Ja sam chciałem jak najszybciej o tym po prostu zapomnieć. Wymazać to w jakiś sposób z pamięci. Chociaż nie wiem czy widok bólu w oczach Jimina da się tak łatwo zapomnieć. Szczególnie, że cierpiał przeze mnie. Tak zrobiłem to dla jego dobra, ale to nie było dostateczne usprawiedliwienie. Nie dla mnie w każdym razie.
Spojrzałem na Jimin, który wciąż opierał głowę o moje ramię. Uśmiechnąłem się mimo wszystko wiedząc, że ta mała kuleczka jest teraz moja.
- Nie ważne jak to się stało, ale się stało, więc chcę się tym po prostu cieszyć.
- Może i masz rację, ale to nie zmienia faktu, że zastanawiam się jak to się stało. W końcu jestem waszym fanem nr.1 - odparł uśmiechając się.
- Jak to? - zaśmiałem się, ale jednocześnie byłem zaskoczony tym co powiedział.
- No tak! Przecież od początku mówiłem, że w końcu będziecie razem. Nawet zacząłem już robić koszulki.
- Żartujesz prawda? - spojrzałem na niego zszokowany.
Yoongi tylko pokiwał głową i wybuchnął śmiechem.
- Oczywiście, że żartuję! Kibicuje wam, ale bez przesady!
- Miło to słyszeć.
- No więc uważam, że Jimin jest idealny dla ciebie, ale nie wiem czy ty jesteś dobry dla niego.
- Haha bardzo śmieszne Yoongi. - przewróciłem oczami.
- Chyba powinniśmy już wracać do naszych dormitoriów. - wtrącił nagle Tae.
- Dlaczego?
- Bo ktoś tutaj jest już zmęczony. - odparł i z uśmiechem wskazał na Jimina.
Pochyliłem się delikatnie i zobaczyłem, że blondyn zasnął na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się szeroko i odgarnąłem niesforny kosmyk jego włosów opadający mu na czoło, a następnie złożyłem na nim pocałunek.
- Trudno trzeba będzie go obudzić. - stwierdził Yoongi.
- Wcale, że nie.
- Więc jak masz zamiar to zrobić?
- Po prostu go tam zaniosę. - odparłem i wstałem jednocześnie biorąc Jimina na ręce.
Nie obudził się co mnie ucieszyło. Po dzisiejszym dniu zasłużył na porządny odpoczynek. W końcu tyle emocji jak na jeden dzień w zupełności wystarczy.
- A jak masz zamiar wejść z nim do pokoju wspólnego gryfonów i nie zostać zauważonym? To jest przecież niemożliwe!
- A właśnie, że jest możliwe. - wtrącił Tae.
- Jak to?
Taehyung otworzył nerke, którą miał zapiętą na biodrze i wyciągnął z niej sporych rozmiarów koc.
- Zakryjesz ich kocem i myślisz, że to pomoże?! - Yoongi spojrzał na niego jak na idiote.
- Tak! - odparł szatyn i zarzucił na mnie i Jimina swój koc.
Po chwili mogłem zobaczyć przez niego uśmiechniętą twarz Tae i zszokowaną minę Yoongiego.
- Co to jest?! - zawołał zdezorientowany brunet.
- To moi drodzy jest peleryna niewidka! Dostałem ją od babci ma urodziny!
- Czyli teraz jesteśmy niewidzialni?! - zapytałem podekscytowany.
- Tak! Chodźcie za mną!
Wyszliśmy z tajemniczej sali muzycznej i skierowaliśmy się w kierunku dormitoriów. Po pokonaniu schodów co nie było takie łatwe z Jiminem na rękach, ale oczywiście poradziłem sobie z tym. Stanęliśmy przed portretem Grubej Damy.
- Ty idź do Lochów. Poradzimy sobie. - szepnął Tae do Yoongiego, który nic nie powiedział tylko ruszył w przeciwnym kierunku.
Gruba Dama spojrzała na Tae zdziwiona. Oczywiście mnie i ChimChima nie była w stanie zobaczyć.
- Co ty tutaj robisz o tej porze?!
- Mały spacerek.
- Kiedyś za te spacerki wam się dostanie.
- Galaretka z kremem.
Nic więcej nie powiedziała, tylko otworzyła przed nami przejście. Ruszyłem za Tae do salonu wspólnego Gryffindoru. Nie rozglądałem się za bardzo po pomieszczeniu tylko od razu skierowaliśmy się w stronę dormitorium.
Nagle przed twarzą pojawił nam się Potter, a ja prawie dostałem zawału. Tak samo Tae, który aż podskoczył nie spodziewając się go tutaj.
- Na Merlina! Harry!
- Wybacz Taehyung nie chciałem cię przestraszyć.
- Nie szkodzi.
- Co ty tutaj robisz o tej porze?
- Mogę o to samo zapytać ciebie.
- Racja. Po prostu nie mogę zasnąć.
- Ja tak samo, więc może po prostu uznajemy, że to się nie wydarzyło.
- Jestem za. Narazie. - odparł i po prostu ruszył w stronę wyjścia z salonu.
Natomiast my weszliśmy do dormitorium Tae i Jimina. Na szczęście mieli pokój tylko we dwóch, więc, gdy szatyn zamknął drzwi zrzucił ze mnie peleryne.
- Połóż go tutaj. - odparł Tae wskazując łóżko blondyna.
Podszedłem do niego i delikatnie ułożyłem na nim Jimina przykrywając go kołdrą. Złożyłem jeszcze motyli pocałunek na jego ustach i wróciłem do Tae, który przyglądał się nam z uśmiechem.
- Weź to ze sobą. - odparł podając mi peleryne.
- Jak to?
- Dzięki niej nikt nie zauważy jak stąd wychodzisz. Oddasz mi ją potem przy okazji.
- Jasne. Dzięki Tae.
- Nie ma za co, a teraz leć już. Jutro zajęcia, a ty muszisz odpocząć.
Uśmiechnąłem się tylko do niego i zarzuciłem na siebie peleryne.
Bez problemu udało mi się wydać z salonu wspólnego gryfonów i nie spotkałem nikogo po drodze.
Gruba Dama zdziwiła się, gdy nie zauważyła nikogo wychodzącego stamtąd, ale nic nie powiedziała.
Udało mi się niezauważalnie wejść do dormitorium i dopiero tam zciągnąłem peleryne. Yoongi już spał, więc ja również szybko wskoczyłem do łóżka i śniłem o chłopaku o cudownych brązowych oczach i czarującym uśmiechu, ale także o smaku jego pełnych warg, którego nigdy nie zapomnę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top