Rozdział XVI
Z biegiem czasu Yoongi czuł się coraz lepiej. Razem z Jiminem tak jak obiecaliśmy odwiedzaliśmy go codziennie, żeby dotrzymać mu towarzystwa. Pani Pomfrey oczywiście mogła za pomocą jednego zaklęcia postawić go na nogi, jednak uznała, że zrobienie tego metodami naturalnymi jest o wiele lepszym pomysłem. Więc nie kłócilismy się z nią tylko daliśmy jej robić to co do niej należy. Mimo to Yoongi był w całkiem dobrym humorze za każdym razem, gdy przychodziliśmy z nim porozmawiać. Co mnie zaskoczyło, ponieważ byłem pewny, że będzie narzekał i to dużo. Jednak on uśmiechał się i żartował razem z nami. Oczywiście byłem w niemałym szoku, ale cieszyłem się, że ta sytuacja wyzwoliła w nim chęć do życia i w jakimś stopniu radość.
W Wielkiej Sali miało odbyć się jakieś ważne zebranie, na którym dyrektor Dumbledore chciał widzieć wszystkich uczniów Hogwartu. Niestety zaspałem i dosłownie biegłem przez puste korytarze w kierunku Wielkiej Sali. Miałem nadzieję, że nikt nie zauważy mojej nieobecności. Co było niestety mało prawdopodobne.
Delikatnie pchnąłem wielkie wrota sali i zajrzałem do środka. Wszyscy uczniowie byli już na swoich miejscach. No prawie wszyscy. Jednak Dumbledore'a nie było. Jednak byli pozostali nauczyciele w tym profesor Snape, który piorunował mnie wzrokiem, gdy niezauważalnie próbowałem przemknąć się na swoje miejsce. Usiadłem i uśmiechnąłem się do nauczyciela elisirów, który pokręcił głową z dezaprobatą, ale zauważyłem nawet z takiej odległości, że jeden kącik jego ust uniósł się w górę.
Po chwili automatycznie przeniosłem wzrok na stół gryfonów, żeby sprawdzić czy Jimin już przeszedł. Oczywiście siedział przy stole pochłonięty czytaniem książki. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jak delikatnie marszczy nosek. Opowieść zapewne nie potoczyła się tak jakby tego chciał.
Podniósł wzrok znad książki, gdy poczuł, że ktoś mu się przygląda. Gdy spotkał mój wzrok uśmiechnął się ukazując piękne śnieżnobiałe zęby. Wpatrywaliśmy się w siebie, ale nie było dane trwać nam w tej chwili zbyt długo, ponieważ przerwał to Tae skupiając na sobie uwagę blondyna. Powiedział coś do niego, a Jimin zaśmiał się zakrywając ręką usta. Pokazał kosmicie coś w książce, a on oparł podbródek na jego ramieniu czytając wskazany przez gryfona fragment.
Zacisnąłem szczękę i dosłownie zgiołem w pół widelec, który znajdował się przede mną na stole. Wbiłem w Taehyunga mordercze spojrzenie wiercąc mu dziurę w czole.
Jeśli on zaraz nie zabierze tej swojej kosmatej głowy z jego ramienia to słowo daje, że tam podejdę i zrobię z nim porządek. Przeczekałem kilka sekund i gdy tego nie zrobił podniosłem się z miejsca, ale w tym momencie do sali wszedł dyrektor Dumbledore. Usiadłem z powrotem na miejsce i stwierdziłem, że kosmita ma wielkie szczęście.
Gdy dyrektor stanął przy mównicy wszyscy uczniowie zwrócili głowy w jego kierunku.
- Proszę was o chwilę uwagi moi drodzy!
Zauważyłem kątem oka jak Jimin zamyka swoją książkę i odwraca się w stronę dyrektora, a Tae zrobił to samo zdejmując podbródek z jego ramienia. To sprawiło, że odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie sądziłem, że coś takiego wydarzy się za mojej kadencji. Jeśli już wiecie lub nie jeden z naszych uczniów, a mianowicie Min Yoongi kilka dni temu został bardzo dotkliwie pobity przez jednego ze swoich kolegów.
Na sali rozległy się szepty. Każdy mówił coś po cichu do swojego sąsiada. Spojrzałem na puste miejsce obok mnie i żałowałem, że nie ma tu ze mną mojego przyjaciela.
- Proszę o ciszę! Został on skrzywdzony przez Markusa Flincha! Razem z profesorem Snape'em podjęliśmy odpowiednie kroki. Po długiej dyskusji niestety postanowiliśmy usunąć Markusa Flincha ze szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie dla dobra pozostałych uczniów.
Znów rozległ się szum tym razem znacznie głośniejszy. Miałem ochotę się uśmiechnąć i mimo, iż bardzo się starałem tego nie robić na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jak dobrze, że ten śmieć wyleciał ze szkoły! Teraz już nie skrzywdzi żadnego z moich przyjaciół i nie zbliży się znów do Yoongiego.
- Proszę o spokój! Mam jeszcze jedną ważne ogłoszenie! Gdyby nie dwójka naszych uczniów Min Yoongi mógłby już nie być wśród nas, więc myślę, że należą im się ogromne brawa! Więc nagrodźmy ich za to! Jeon Jungkook i Park Jimin! Wstańcie proszę!
Na sali rozległy się gromkie brawa, a ja podniosłem się z miejsca. Jimin zrobił to samo i nawet z daleka widziałem jak jego policzki przybierają czerwoną barwę. Uśmiechałem się szeroko na ten widok.
- Dodatkowo chciałbym również podarować coś naszym bohaterom. 50 punktów dla Gryffindoru i 50 punktów dla Slytherinu!
Tym razem uczniowie obu domów rozpoczęli bitwę na to kto będzie skandował imię swojego bohatera głośniej. Jak to przystało na gryfonów i ślizgonów musieli rywalizować ze sobą o wszystko. Cieszyłem się, że zostałem za to nagrodzony, ale nie zrobiłem tego, żeby mój dom dostał za to punkty. W tamtym momencie liczyło się dla mnie tylko i wyłącznie życie Yoongiego. Nie myślałem o jakiejkolwiek pochwale.
Spojrzałem w kierunku Jimina, który zrobił to samo. Uśmiechnął się nieśmiało, a jego policzki były oczywiście czerwone. Był tak niesamowicie uroczy w swojej nieśmiałości. Miałem nieodpartą chęć przytulenia go.
- Jestem z was bardzo dumny chłopcy! Jesteście doskonałym przykładem na to, że wojna między gryfonami, a ślizgonami nie musi trwać wiecznie. Najwyższy czas zakopać topór wojenny i podpisać traktat pokojowy! Oczywiście nie mam zamiaru was do niczego zmuszać. Decyzja należy do was! Jeszcze raz podziękuje bohaterom, a teraz możemy zacząć ucztę!
Dumbledore w końcu zakończył swoje przemówienie, więc mogliśmy zająć nasze miejsca. Opadłem na krzesło, jednak Jimin tego nie zrobił. Powiedział coś Tae, który pokiwał z uśmiechem głową. Blondyn wziął ze sobą książkę i ruszył do wyjścia z sali. Czułem, że coś nie jest w porządku, ponieważ uśmiech zniknął z jego pięknej twarzy. Bez zastanowienia podniosłem się z miejsca i ruszyłem za nim.
Doskonale wiedziałem gdzie go szukać i, gdy wszedłem do sali muzycznej, w której się zawsze spotykaliśmy blondyn siedział na brzegu sceny po turecku.
- Wszytko w porządku? - zapytałem idąc w kierunku gryfona.
- Tak oczywiście, dlaczego pytasz?
- Cóż... Ponieważ po przemowie Dumbledore'a uciekłeś z Wielkiej Sali jak poparzony.
Usiadłem obok i spojrzałem na niego pochylając lekko głowę w bok. Jimin milczał. Wiedziałem, że coś go gryzie.
Umiałem wyczytać z jego pięknej twarzy kiedy coś go martwi. Nie miałem zamiaru zostawić go z tym samego.
- Hej ChimChim... - odparłem kładąc dłoń na jego ramieniu. - przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.
- Tak wiem Kookie. - westchnął i dopiero teraz skierował na mnie swoje spojrzenie.
- Więc powiedz mi coś się stało.
- Ja... Po prostu, gdy Dumbledore zaczął nas chwalić i nagradzać za to co zrobiliśmy to... Poczułem się dziwnie...
- Dlaczego?
- Ponieważ nie zrobiłem tego dla popularności czy nagród. Zrobiłem to, bo tak należało postąpić.
- Wiem Jimin. Ja zrobiłem to dlatego, że Yoongi jest moim przyjacielem, a nie, żeby nazywali mnie bohaterem.
- Tylko, że ty jesteś już przyzwyczajony do tego, że cię uwielbiają, podziwiają, skandują twoje imię. W końcu jesteś doskonałym szukającym i kapitanem Slytherinu, a ja... Ja jestem nikim w porównaniu do ciebie...
- Nie mów tak, bo to nie jest prawda. Mimo, iż bardzo lubię grać w quidditcha to czasami ta popularność mnie męczy i mam ochotę wrócić do momentu, gdy byłem pierwszoroczniakiem, którego nikt znikąd nie kojarzył.
- To raczej już nie jest możliwe.
- Niestety nie jest, ale nie narzekam mimo, iż czasami mam na to wielką ochotę.
- Przecież ty ciągle narzekasz!
- Wcale nie!
Jimin uniósł jedną brew, a jego wzrok mówił wszystko. Zaśmiałem się przegryzając dolną wargę. Tak to prawda bardzo lubię narzekać, ale od jakiegoś czasu nie robię tego aż tak często.
- No dobra to prawda...
- Oczywiście, że prawda! - zawołał blondyn i wybuchnął śmiechem zakrywając usta dłonią.
Cieszyłem się, że udało mi się mu poprawić humor. Nawet jeśli ma to oznaczać, że będzie się ze mnie śmiał. Pozwolę mu na to, żeby tylko widzieć uśmiech na jego anielskiej twarzy. Cóż mogę poradzić, że mam słabość do tego uśmiechu.
- No i od razu lepiej! Nigdy nie przedstawiaj się uśmiechać. - uśmiechnąłem się i delikatnie przesunąłem palcem po jego policzku.
- Nie wiem czy to jest możliwe, ale postaram się.
Chciałem w tym momencie powiedzieć, że zrobię wszystko, żeby tak było, ale tego nie zrobiłem.
Znów nastała między nami dłuższa chwila ciszy podczas, której patrzyliśmy sobie w oczy. Może to był właściwy moment, żeby porozmawiać o zaistniałej niedawno sytuacji. Nie wiedziałem czemu, ale strasznie się denerwowałem. Mój żołądek związał się w supeł. Wziąłem głęboki oddech. Będzie dobrze, w końcu prędzej czy później będę musiał poruszyć ten temat.
- Jimin jest coś o czym chciałbym z tobą porozmawiać...
- Jasne mów o co chodzi.
- Nie wiem jak to powiedzieć, ale ja chyba cie...
Urwałem zdanie w połowie, gdy zauważyłem, że drzwi do naszej kryjówki nagle sie pojawiły. Spojrzałem na Jimina, który był jednocześnie zszokowany i przerażony. Złapałem go za rękę i znów przeniosłem wzrok na drzwi. Starałem się zachować zimną krew. Jakim cudem ktokolwiek dowiedział się o tym miejscu? To może być koniec naszych potajemnych spotkań. Jedyną osobą, która wiedziała o tym miejscu byk Yoongi. Tak mi się przynajmniej wydawało, ale to nie mógł być on. Jednak do ostatniej chwili miałem nadzieję, że w drzwiach stanie Min Yoongi. Nie ruszyliśmy się z miejsca, gdy drzwi powoli się uchyliły, a do środka powoli weszła osoba, której obecność sprawiła, że zagotowało się we mnie od środka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top