Rozdział III

Po tym co wydarzyło się wczorajszego dnia po lekcji eliksirów nie mogłem się kompletnie skupić na treningu quidditcha. Nie trafiłem ani razu, ale mimo to nie przejmowałem się tym w ogóle, wręcz przeciwnie miałem ochotę się uśmiechać od ucha do ucha dzięki chłopakowi o imieniu Park Jimin. Po kolejnej nieudanej próbie trafienia w obręcz postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę.

- Co się z tobą dzisiaj dzieje Jungkook?! Rozumiem, że jesteś szukającym, ale zawsze trafiałeś bez najmniejszego problemu!!

Kapitan naszej drużyny wraz z innymi przypatrywali mi się oczekując na odpowiedź.

- Po prostu trochę wyszedłem z wprawy.
- No proszę, czyli niezwyciężony Jungkook nie jest jednak wcale taki niezwyciężony!?
- Przypominam Ci, że dzięki mnie Slytherin nie przegrał jeszcze żadnego meczu od trzech lat, więc zamknij się i lepiej potrenuj, przyda Ci się!

Podleciałem do Yoongiego siedzącego na trybunach, który przyglądał się uważnie przebiegowi treningu, zostawiając ich, a miny jakie mieli sprawiły, że uśmiechnąłem się szeroko.

- Grasz dzisiaj do bani. - stwierdził, gdy znalazłem się już na tyle blisko by go usłyszeć.

Zawsze można było liczyć na jego szczerą opinie. Jednak nie miało to dla mnie większego znaczenia, gdyż udało mi się wczorajszego dnia porozmawiać z tajemniczym blondynem.

- Wiem - odparłem z uśmiechem.
- Co się z tobą od wczoraj dzieje?
- Nie mam pojęcia o czym mówisz...
Yoongi uniósł do góry jedną brew.
- Ta jasne. Co takiego wydarzyło się wczoraj, gdy opuściłem salę od eliksirów? Masz zamiar mi powiedzieć?

Zastanowiłem się nad tym chwilę. W końcu Yoongi był moim najlepszym przyjacielem i mimo jego obojętnego nastawienia do większości spraw wiedziałem jednak, że mogę mu zaufać. Zszedłem z miotły i usiadłem obok niego.

- Rozmawialiśmy sporo i... Dał mi nawet przeczytać piosenkę, którą napisał.
- On pisze piosenki?
- Tak i to naprawdę znakomite - uśmiechnąłem się na wspomnienie cudownego tekstu, który wczoraj miałem zaszyt przeczytać.

Yoongi zamilkł na chwilę głęboko nad czymś rozmyślając. Patrzył gdzieś w dal. Zawiesił się tak na jakieś dwie minuty, więc musiałem przywołać go na ziemię.

- Halo... Yoongi... Jesteś tutaj?
Brunet natychmiast odzyskał kontakt z rzeczywistością.
- Tak, zamyśliłem się...
- Zauważyłem. O czym myślałeś?
Zawahał się ale, w końcu powiedział:
- Powiem Ci jak będziemy w pokoju, nie chcę, żeby ktoś przypadkiem usłyszał.
- Trzymam cię za słowo.
Yoongi uśmiechnął się praktycznie nie dostrzegalnie, ale ja to zauważyłem.
- Jungkook!

Odwróciłem głowę w stronę, z której pochodził głos i natychmiast na mojej twarzy pojawiła się szczera radość, gdy zobaczyłem Jimina stojącego kilka metrów od nas. Podniosłem się z trybun, chwyciłem miotłe i już miałem do niego pobiec, ale odwróciłem się jeszcze raz do Yoongiego.

- Widzimy się potem w dormitorium?
- Jasne, a teraz leć, bo twój chłopak czeka - odparł ze śmiechem, a ja żartobliwie trzepnąłem go w ramię i ruszyłem w kierunku Jimina.

Przywitał mnie oczywiście promiennym uśmiechem. Gdy stanąłem przed nim zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Byłem ubrany w ślizgoński strój do quidditcha.

- Jesteś szukającym?
Spojrzałem na niego zdumiony.
- Skąd wiesz?
- Patrząc na twoje umiejętności trafiania w obręcz... Tak strzelałem - zaśmiał się, a ja do niego dołączyłem. Faktycznie moja forma nieco spadła.
- Aż tak to widać?
- Cóż... Udam, że tego nie widziałem, ale na następnym meczu masz zagrać lepiej niż dzisiaj.
- Masz to jak w banku.
Znów się zaśmiał.
- Masz może wolną chwilę? Chcę Ci coś pokazać.

W prawdzie miałem właśnie trening, ale nie byłem mu w stanie odmówić. Poza tym i tak mogę grać doskonale bez ćwiczeń. W końcu jestem najlepszym szukającym jakiego miała ta szkoła.

- Pewnie. Daj mi chwilkę...

Odwróciłem się i na szczęście Yoongi nadal siedział na trybunach. Podbiegłem do niego szybko i podałem mu moją miotłe.

- Pilnuj jej dobrze.
- A co będę z tego miał?

Oczywiście, że musiał o to zapytać. Westchnąłem z irytacją.
- Postawię ci kremowe piwo jak będziemy w Hogsmeade , ok?
- Zgoda.

Poszło dość łatwo. Jeśli chodzi o ten rodzaj napoju Yoongi nie potrafi mi niczego odmówić w zamian za nie.

- To co? Ścigamy się kto pierwszy będzie w szkole? - zaproponował blondyn, gdy do niego wróciłem.
- Jesteś tego pewien?
On tylko się uśmiechnął i sprintem zbiegł z trybun. Nim się obejrzałem był już poza stadionem.
- Cholera, dobry jest. - zaśmiałem się i ruszyłem biegiem za nim.

Gdy wreszcie dobiegłem na miejsce Jimin czekał na mnie opierając się o kolumnę.

- Wygrałem - uśmiechał się triumfalnie podchodząc do mnie.
- Tym razem ci się poszczęściło, bo nie byłem na to przygotowany.
- Tak oczywiście - zaśmiał się.

Normalnie byłbym nieźle wkurzony, gdyby ktoś był w sporcie lepszy ode mnie, ale na niego nie potrafiłem się gniewać. Wręcz przeciwnie. Cieszyłem się z tego i patrzyłem z radością jak cieszy się ze swojego sukcesu.

- Ale nie ważne, chodź teraz za mną.

Posłusznie szedłem za nim coraz bardziej zagłębiając się w otchłań korytarzy Hogwartu. Rozglądałem się dokładnie próbując przypomnieć sobie czy kiedyś już byłem w tej części szkoły. Po niecałych dwóch minutach marszu Jimin zatrzymał się przed całkiem sporą ścianą. Wpatrywał się w nią przez chwilę. Już miałem zapytać po co mnie tu przyprowadził, gdy na pustej z początku ścianie zaczęły się pojawiać linie, które po chwili utworzyły kształt drzwi. Jimin chwycił klamkę, ale zanim je otworzył spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Moja twarz musiała wyglądać komiczne. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Tak wiem jestem czarodziejem i nie powinno mnie to dziwić, ale jednak dziwiło. Weszliśmy do środka i po prostu mnie zamurowało. Pomieszczenie było ogromne. Pełno w nim było przeróżnych instrumentów. Od skrzypiec, wiolonczeli czy harfy po wszelkiego rodzaju gitary i perkusje. W rogu sali stał piękny czarny fortepian. Od razu pomyślałem o Yoongim, który kiedyś uwielbiał na nim grać. Byłem ciekaw czy nadal to robi, ale nie wiem czemu go o to nie zapytałem. Na końcu sali stała niewielka scena. Patrzyłem na to wszystko z podziwem. Pierwszy raz od tak dawna coś zrobiło na mnie tak piorunujące wrażenie. Spojrzałem na Jimina, który oczywiście się słodko uśmiechał.

- I co myślisz?
- Co myślę?! Nie znam nawet takich słów by to opisać! To jest... Niesamowite!

Blondyn zaśmiał się słysząc ogromną ekscytacje w moim głosie.

- Jak znalazłeś to miejsce?
- Cóż, przechadzałem się po korytarzach Hogwartu, myśląc gdzie mógłbym ćwiczyć śpiewanie i gdy przechodziłem obok tej pustej ściany, nagle pojawiły się drzwi prowadzące do tego miejsca.

Jeszcze raz dokładnie rozejrzałem się po sali. Nie mogłem uwierzyć, że w naszej szkole istnieje tak niezwykle miejsce jak to, w którym się właśnie znajduje.

- Wczoraj powiedziałeś mi, że też śpiewasz, więc pomyślałem, że pokaże ci to miejsce. Będziemy mogli ćwiczyć tutaj razem.

Spojrzałem na niego. Na myśl o śpiewaniu z nim w tej cudownej sali uśmiechnąłem się tak szeroko, że nawet nie wiedziałem, że jest w ogóle możliwe. Cieszyłem się jak maleńkie dziecko, które właśnie dostało wspaniały prezent. Miałem ochotę go uściskać, ale uznałem, że to jeszcze zbyt wcześnie na tego typu rzeczy.

- To co... - odezwał się w końcu Jimin. - Przeszukamy to miejsce i zobaczymy co jeszcze się tutaj kryje?
- Ma się rozumieć!

Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w głąb sali w celu odkrywania tajemnic, które skrywała przed nami ta sala. W małym pudełku, które stało na stoliku była spora ilość małych instrumentów takich jak harmonijka czy flet. Przy ścianie stała szara kanapa. Usiadłem na niej co było błędem, gdyż od razu gdy to zrobiłem kłęby kurzu poderwały się w powietrze. Zakaszlałem odganiając od siebie ręką chmurę kurzu. Okazało się, że sofa nie jest szara tylko biała, ale była przykryta taką ilością tego świństwa, że przybrała szarawy kolor. Podniosłem się z kanapy i otrzepałem ją dokładnie kaszląc przy tym straszliwie.

- Wszystko w porządku? - usłyszałem zmartwiony głos Jimina.
- Tak to tylko kurz.

Gdy skończyłem czyścić sofę wskoczyłem na scenę, za którą znalazłem jakieś pudła. Otworzyłem jedno z nich. W środku znajdowały się poplątane kable, ale i mikrofony.

- Jimin!
- Tak?!
- Znalazłem mikrofony!
- Serio?!

Blondyn szybko znalazł się obok mnie i zajrzał do pudła. Uśmiechnął się zadowolony.

- Dobra robota. Teraz trzeba tylko to wszystko rozplątać.
- To potrwa wieki! - mruknąłem niezadowolony.
- Nie marudź! - trzepnął mnie żartobliwie w ramię. - Czym prędzej się do tego zabierzemy tym prędzej skończymy.

Miał rację, ale nie miałem ochoty się do tego zabrać. Taka robota to nie dla mnie. Nie mam cierpliwości to takich rzeczy.

- Może zrobimy to jutro?
Jimin wybuchnął śmiechem co odwzajemniłem.
- A pewnie jutro powiesz, że zrobimy to pojutrze, prawda?
- Nie...

Roześmiał się jeszcze bardziej. On wygląda perfekcyjnie nawet kiedy się śmieje. Przyglądałem mu się z radością w oczach. Gdy już opanował nagły atak śmiechu spojrzał na mnie i pokiwał głową.

- Zgoda zrobimy to jutro.
- Cudownie!
- W ogóle wiesz, że powinniśmy być teraz na lekcji transmutacji?
- Wiem - odparłem nie bardzo przejmując się tym faktem.
- Więc lepiej się już zbierajmy.
- I tak już nie zdążymy, więc zostańmy tutaj.
- Ale zdążymy na pozostałe lekcje.
- Po co?
- Nie marudź!
- Ale mi się nie chce!
- No chodź Kookie. - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do wyjścia, a ja posłusznie szedłem za nim.

Podobało mi się, że nazwał mnie Kookie. Nikt tak do mnie nie mówi prócz Yoongiego, więc cieszę się, że od czasu do czasu nazwie mnie tak zdrobniale. Teraz ja muszę wymyślić coś dla niego.
Z Jiminem rozstałem się przy wejściu prowadzącym do salonu głownego gryfonów. Musieliśmy być naprawdę ostrożni. Nikt nie mógł nas zobaczyć razem. Wszyscy wiedzą, że przyjaźń gryfona ze ślizgonem jest niemożliwa. Jeszcze kilka dni temu bym się z tym zgodził, ale teraz kiedy poznałem Jimina moje spojrzenie na niektóre sprawy uległo nagłej zmianie. Obiecał, że jutro znów spotkamy się w tej tajemniczej sali. Uśmiechnął się do mnie jeszcze raz po czym zniknął za obrazem Grubej Damy, a ja zszedłem na dół do lochów.

W dormitorium czekał już na mnie Yoongi. Siedział na swoim łóżku i znów zapisywał coś w zeszycie. Przypomniało mi się, że miał mi w końcu powiedzieć co takiego zapisuje w swoim notesie. Usiadłem obok niego na łóżku na co on zareagował posyłając mi dziwne spojrzenie.

- Miałeś mi w końcu powiedzieć co tak uporczywie zapisujesz w zeszycie ''dotknij go, a cię zabije''.
- No tak...

Brunet niepewnie spojrzał na swoje zapiski i wahał się przez chwilę. Jednak w końcu wręczył mi notes i odwrócił wzrok. Otworzyłem go powoli i to co zobaczyłem sprawiło, że moje spojrzenie na Yoongiego zmieniło się kompletnie. Były tam nuty. Nuty ułożone w porządku tworzące zapewne piękną melodie. Ale to nie wszystko oprócz linii melodyjnych były tam również teksty. Tak teksty piosenek. Yoongi pisał utwory i do tego naprawdę dobre. Dlaczego nigdy mi o tym nie mówił?

- Sam to wszystko napisałeś? - zapytałem nie odrywając oczu od zeszytu, ale widziałem kątem oka jak Yoongi kiwa głową.
- Czemu nigdy o tym nie mówiłeś?
- Bo... Ja... Nie wiem...
- Nadal umiesz grasz na pianinie?
- Tak, ale już tak dawno nie grałem...

Musiałem pokazać mu to co odkrył Jimin. Jednak najpierw muszę go o to zapytać w końcu to on znalazł te sale. Ale to może sprawi, że Yoongi znów zacznie się uśmiechać, ale nie złośliwie, tylko ze szczęścia. Oddałem mu zeszyt i podszedłem do biurka. Na kartce napisałem wiadomość do Jimina. Wręczyłem ją mojej sowie i cierpliwie czekałem na odpowiedź. Minęły zaledwie dwie minuty, a Harold wrócił trzymając w dziobie list od blondyna. Oczywiście zgodził się, abym przyprowadził jutro bruneta do naszego tajnego miejsca. Uśmiechnąłem się i odwróciłem z powrotem do Yoongiego.

- Pokaże ci jutro coś niesamowitego.

- Dokąd mnie prowadzisz? - marudził Yoongi, kiedy przemierzaliśmy korytarze Hogwartu w poszukiwaniu wejścia do tajemniczego pokoju muzycznego. W końcu udało mi się znaleźć tą samą ścianę, w której ukryte były drzwi.

- Dla tego mnie tu przyprowadziłeś?! Dla pustej ściany!? - oburzył się Suga.

Jednak ja stanąłem przed nią tak jak to wczoraj zrobił Jimin i pomyślałem o wejciu do niesamowitego pomieszczenia. I tak jak przypuszczałem po chwili na cianie pojawiły się drzwi. Spojrzałem na Yoongiego, który wyglądał na tak samo zaskoczonego jak ja wczoraj. Otworzyłem je i wszedłem do środka, a on za mną. Był tam już Jimin, który przeszukiwał jakie stare kartony. Uważnie przyglądałem się Yoongiemu, który rozglądał się dookoła lustrując wszystko wzrokiem. Jakby starał się zauważył każdy szczegół. W końcu jego wzrok spoczął na fortepianie. Szybkim krokiem podszedł do instrumentu po drodze wymijając blondyna. Usiadł przy nim i położył dłonie na klawiszach. Zamknął oczy i grał. Mimo, iż wspomniał mi wczoraj, że nie grał od dawna jego palce poruszały się jak zaczarowane i dokładnie wiedziały gdzie mają się znaleźć . Stanąłem obok Jimina, który przyglądał się mu z podziwem wymalowanym na twarzy. Po zagraniu nieznanej mi melodii przez chwilę jeszcze w milczeniu wpatrywał się w klawisze, a następnie uśmiechnął się i spojrzał na nas.

- Dziękuję.

Powiedział tylko jedno słowo, ale to wystarczyło. Nie musiał mówić nic więcej, abym wiedział, że przywróciliśmy do jego życia odrobinę radości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top