dziwnie ciepłe
Cisza. Męcząca, rażąca, mdła. Czego się spodziewałem? Po co to mówiłem? Jednak nie potrafię sam sobie zaprzeczyć. Nie czuję nic do Erena... a przynajmniej tak myślę. Mam wrażenie, jakbym stał nad przepaścią, razem z nim. Jakbyśmy próbowali wypatrzeć tego co się znajduje na samym dole, ale przez warstwę grubych chmur.
Mgła mnie otacza z każdej strony. Już go nie widzę, tracę go, mimo że tego nie chcę. Nie chcę stracić przyjaciela, ale nie chcę zyskać go jako partnera. To jest takie dziwne i niepojęte.
- Wiem - odpowiedział cicho. Już przestał szlochać. Ale nosem nadal ciągał. Sięgnąłem po chusteczki, które leżały niedaleko mnie. Chciałem wyjąć jedną i mu podać, jednak dałem mu całą paczkę.
Wziąłem głęboki wdech. Trzeba jakoś naprostować tę sytuację. Musimy się ogarnąć, musimy coś zdecydować, zrobić, przynajmniej porozmawiać. Nie mogę, w sumie nie potrafię, a może jednak nie chcę...
- Ile to trwało? - zapytałem. Nie wiem jednak czy chcę znać odpowiedź. Boję się jej.
Znów siedział cicho. Powoli podniósł na mnie wzrok. Był taki kruchy, niewinny. Zupełne przeciwieństwo Erena na co dzień. A może to tylko moja wyobraźnia? Może to ona każe mi go teraz postrzegać w zupełnie inny sposób?
- Kilka miesięcy - kolejna krótka odpowiedź. Chyba naprawdę lepszym wyjściem było dać mu stąd iść. Kolejne wewnętrzne jęknięcie we mnie zaśpiewało. Jesteś taki głupi, Jean.
Spojrzałem w jego oczy, jednak znów nie były skierowane na mnie. Ten szmaragd był taki uzależniający. Miałem dość tych moich głupich myśli. Uległem własnemu postanowieniu? A może sam siebie okłamuję? Tyle pytań krąży w mojej głowie.
- Eren, ja...
- Nie lituj się nade mną - przerwał mi. - Powiedziałeś co miałeś powiedzieć, więc naprawdę nie wiem co ja jeszcze tutaj robię.
A ja wiem. Czekasz, idioto. Czekasz, aż zmienię zdanie. Czekasz na jakiś mój pierwszy krok. Chcesz tego. Nie. Pragniesz tego, a ja nie potrafię ci tego dać. Żałuję ci siebie. Nie pozwalam ci cieszyć się chociaż moją marną cząstką. Jestem samolubny i głupi. Tak. A ty jesteś zakochany w samolubnym głupku.
Co mną kieruje? Co chcę osiągnąć, kiedy łapię go za rękę? Kiedy splatam nasze palce i nie mam odwagi spojrzeć w jego oczy? Kiedy moim najgorszym zmartwieniem jest rumieniec na twarzy i nienaturalnie szybkie bicie serca?
Wypuszczam głośno powietrze z płuc. Znajduję w sobie odwagę, żeby na niego spojrzeć, lecz jego twarz jest odwrócona w przeciwnym kierunku. Jednak widzę, jak czubki jego uszu są okropnie zaczerwienione. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak bardzo tego pragnął. Jak bardzo chciał poczuć moją, nawet najmarniejszą bliskość.
- Ja nie potrafię kochać - mówię, po chwili chcąc cofnąć te słowa. Mogłem w ogóle się nie odzywać i dać mu się cieszyć tym, czym go uraczyłem. - Możemy... mogę... ech, Eren, nie umiem mówić takich rzeczy.
I wtedy na mnie spojrzał. Determinacją w swoich oczach władał nade mną. Nie potrafiłem zrobić nic. Przez moment nawet zapomniałem jak się oddycha. Jego wzrok był taki pewny. Cały on zdawał mi się wtedy kimś zupełnie innym. Niby moim przyjacielem, a jednak osobą, która doprowadzała moje serce do zalążków eksplozji.
Przytuliłem go, tak po prostu bez żadnych problemów. Bez oporów i bez niepotrzebnych myśli. Zaciągnąłem się jego zapachem i zamknąłem oczy. Znów widziałem siebie i jego razem. Jednak teraz mi to nie przeszkadzało, teraz wydawało mi się to w pewien sposób naturalne. Mimo że nie było.
Poczułem jego dłonie na swoich plecach. Nie przeszkadzało mi to, chociaż czułem się dziwnie. Dawne postanowienie, zakazujące mi kochania powoli odchodziło ode mnie, pozwalając się zastąpić jego ciepłem i miłością, którą mnie darzył od tak długiego czasu. Teraz już wiedziałem, że nie postąpiłem dobrze.
- Jestem głupim tchórzem.
Nie, Eren, nie jesteś. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, w dodatku bardzo dla mnie ważnym. Tylko ty znasz moje tajemnice, tylko ty mnie wspierałeś w najgorszych dla mnie sytuacjach. I nawet kiedy byliśmy pokłóceni, obrażeni na siebie, albo po prostu nie było między nami kontaktu, ty dalej siedziałeś w moim sercu, bo zająłeś już sobie w nim własne miejsce. Więc proszę, nigdy więcej go nie opuść. Bez ciebie moje życie, a także moja pasja nigdy nie będą wyglądać tak samo.
To ja jestem tchórzem, bo tego nie powiedziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top