Rozdział*3
Cisza.
Żaden, nawet najmniejszy, dźwięk do nich nie docierał, jakby wszystko zamarło.
Adaya popatrzyła na Elazera, a później na Becalera. Zauważyła, że sierść zjeżyła się na demonie. Sama dziewczyna czuła, że coś jest nie tak, ale nie potrafiła dokładnie określić co. Wtedy do niej dotarło.
Brak demonicznej energii.
Nie wyczuwała nawet energii Becalera.
– Ruszcie się! Musimy się stąd wynosić!
Było jednak za późno. Ze strachem popatrzyła na Becalera, który zamarł, jakby cała energia z niego odpłynęła. Leżał nieruchomo i oddychał ciężko.
Zaklinaczka zeskoczyła z konia i do niego podbiegła.
– Idioto! Pokaż się! – krzyknęła, licząc, że zaklinacz jest w pobliżu. – Nie widzisz, że to nie dziki demon?! Przerwij krąg!
Adaya rozglądała się, w poszukiwaniu pułapki, jednak w ciemności trudno było jej cokolwiek wypatrzeć, a kula światła Elazera nie oświetlała wielkiego obszaru.
Elazer zsiadł z konia i podszedł do zaklinaczki.
– Spokojnie, Adayo. Mógł nie wiedzieć. – Położył dłoń na jej ramieniu, gdy podniosła się z klęczek.
– Nie wiedział?! Znak Muriela jest aż zbyt dobrze widoczny i nasze towarzystwo powinno stanowić wystarczający dowód – warknęła. – Po drugie jest zakaz polowań na demony na terenie Przeklętych Ziem. Tak stanowi prawo.
– Wiesz, że prawa zaklinaczy są mi niemal obce.
– Uwolnijmy Becalera. Szukaj czegoś nietypowego. To na pewno jakiś rodzaj kręgu. Ale z takim jeszcze się nie spotkałam.
Adaya przeszukiwała wraz z Elazerem kolejne metry wokół Becalera, który wciąż leżał bez ruchu. Zaklinaczka swoim sztyletem oświetlała sobie najbliższą okolicę. Ciepłe światło padło na nietypowe kwiaty, które nie wyróżniały się wyglądem, ale ich smród sprawił, że się odsunęła z obrzydzeniem. Przeszła kawałek dalej, krzywiąc się lekko, gdy kolec przebił skórę. Krzaki czy drzewa z kolcami nie były niczym dziwnym na terenie Przeklętych Ziemi. Niedaleko dostrzegła sporej wielkości grzyby, które zajmowały sporą część kory najbliższego drzewa. Oświetliła korzenie, szukając czegoś nietypowego. Uderzyła się głową w gałąź, kiedy zaskoczył ją głos Elazera.
– Chyba mam – ogłosił z radością, podnosząc z ziemi kamień. Wyglądał tak samo jak ten, który pokazał im wcześniej Becaler. Privere. Mag zmarszczył brwi. Najwyraźniej kamień był naprawdę potężny, mogący nawet unieruchomić demona, pozbawiając go właściwie całkowicie sił.
– Taki sam kamień jak w chacie Muriela. Myślisz, że ma z tym coś wspólnego?
– Niemożliwe. Nie złamałby praw zaklinaczy – zaprotestowała gwałtownie. – Nie ma jakiegoś znaku na kamieniu? Czasami zaklinacze je oznaczają.
Elazer przyjrzał się kryształowi ze wszystkich stron. Zauważył niewielkie zarysowania. Układające się w „I" oplecione przez „S". Pokazał go Adayi.
– To naprawdę idiota. Itamar. – Obróciła kamień w ręce. – Miałam nieszczęście go poznać – mruknęła, krzywiąc się przy wymawianiu jego imienia. – Ze złych wieści. Na pewno pracuje na zlecenie. Zawsze był najemnikiem wśród zaklinaczy.
– Myślisz, że powinniśmy z nim porozmawiać?
–Tak. Muszę wiedzieć, dla kogo pracuje – stwierdziła Adaya pewnym głosem. – Na pewno wkrótce się pojawi.
– A co potem?
– Oczywiście zgłoszę go do Rady Zaklinaczy. Oni się zajmą resztą.
Adaya nieszczególnie przepadała za tą instytucją, ale nie zgłoszenie zaistniałej sytuacji gryzłoby jej sumienie. Nie podobało jej się, że zaklinacze zapuszczają się na Przeklęte Ziemie, by polować. Tylko na nich demony mogły czuć się bezpiecznie. Zabranie im azylu sprawiało, że w dziewczynie budziło się uczucie buntu. Nie chciała i nie mogło pozwolić, by taka sytuacja miała dłużej miejsce, nawet jeśli oznaczało to złożenie zeznań pod przysięgą. Na samą myśl się skrzywiła.
– Nie pozostaje nam nic innego, jak zaczekanie na niego – przyznał niechętnie Elazer.
– Będzie miło poznać gościa, który mnie tak urządził – mruknął Becaler, stając w ludzkiej postaci obok Adayi. Usta wygiął w drapieżnym uśmiechu. – W razie czego chętnie pomogę wydobyć informacje. Niekoniecznie... humanitarnie.
Elazer zgromił wzrokiem demona i pokręcił głową.
– Nie. Nie uciekamy się do takich metod.
– Masz jakiś pomysł? – zapytała Adaya maga, chcąc zakończyć ich kłótnię, zanim na dobre się zaczęła.
– W sumie to jeden mam, ale nie uwzględnia Becalera i mnie – przyznał niechętnie Elazer. – Oczywiście będziemy w pobliżu, ale ty z niego wyciągniesz najwięcej.
– Chcesz, żebym zrobiła prowokację...
– Bardziej zaproponowała układ. Mówisz, że sam, by tego nie wymyślił, zatem trzeba dowiedzieć się, kto to zrobił. Zasugerowanie, że potrzebujesz pieniędzy nie będzie dziwne. Może ci powie, kto go wynajął.
– Mam nadzieję, że złapie haczyk.
– Jeśli nie, pozostaje mój sposób. Bardzo chętnie coś z niego wycisnę – wtrącił się Becaler, wysuwając szpony z palców. – Wbicie ich w...
– Przestań! Nie będziemy go torturować! – przerwał mu Elazer. – Czy to jasne?
– Jakiś ty przewrażliwiony, straszku. Potem byś go wyleczył, więc wszystko poza wiedzą wróciłoby do pierwotnej... – Przerwał, słysząc, że ktoś się zbliża. Przyłożył palec do ust.
Elazer od razu zrozumiał zachowanie demona, ale jego mina nie wyrażała zadowolenia. Właściwie chętnie, by wytłumaczył demonowi, że jego przekonanie jest zupełnie błędne, ale nie było na to czasu.
Razem z Becalerem oddalili się od drogi, zostawiając Adayę samą. Jasnoniebieskie szaty maga zahaczały się o krzewy, kiedy przez nie przechodzili. Mężczyzna, co parę kroków się odwracał, upewniając się, że wciąż widzi zaklinaczkę. Gdy znaleźli się na tyle daleko, by nie można było ich wyczuć, a zwłaszcza Becalera, ukucnęli, chowając się za jednym z krzewów. Ku zgrozie Elazera blisko kilku śmierdzących kwiatów. Jego oczy lekko zapiekły, ale starał się to zignorować. Razem z demonem obserwowali scenę dziejącą się na drodze.
Adaya stała ze skrzyżowanymi ramionami na piersi. Kiedy usłyszała odgłos łamanej gałęzi, odwróciła się w kierunku zaklinacza. Oświetliły go promienie wschodzącego słońca, które przebiły się między koronami drzew. Zmrużył ciemne oczy.
Adaya przyjrzała się Itamarowi, w myślach komentując, że nie zmienił się za bardzo. Mężczyzna przeczesał wolną ręką krótkie, krzywoobcięte blond włosy, w drugiej trzymał długi miecz. Najwyraźniej wolał mieć go w gotowości i zupełnie się temu nie dziwiła. Przeklęte Ziemie nie należały do najbezpieczniejszych miejsc. Przyjrzała się rękojeści i ostrzu, oba wyglądały na porządnej roboty. Na pewno miały lepszą jakość od broni, którą kiedyś usiłował ją trafić. Jej wzrok omiótł go w całości. Musiała przyznać, że jego strój chyba zmienił się najbardziej. Dziewczyna pamiętała go w połatanych łachmanach z plamami krwi, a tym razem zaklinacz był ubrany w czysty strój ze wzmocnieniami na ramiennikach i przy pasie.
– Wśród nocy ochrona – odezwała się.
– Ochrona mym orężem.
Uwadze zaklinaczki nie uszedł lekceważący ton mężczyzny przy wypowiadania słów powitania. Nie skomentowała tego. To i tak nie miało sensu. Cieszyła się, że w ogóle użył oficjalnego powitania zaklinaczy, bo często inni po prostu unikali używania tej formy w stosunku do niej.
Jakby była kimś gorszym wśród zaklinaczy.
– Wiesz, cieszę się, że nie musiałam długo na ciebie czekać – zaczęła, siląc się na uśmiech. – Niezbyt przyjemna ta okolica. – Zatoczyła ręką półokrąg. Teren nawet w świetle porannego słońca prezentował się koszmarnie. Długie cienie wydawały się pożerać krajobraz.
– Czemu na mnie czekałaś?
Adaya mogła poczuć zapach jego potu, gdy stanął tak blisko niej.
– Dlatego – uniosła kamień do góry – skąd go masz? Świetna rzecz, z nim nawet ja dałabym radę być prawdziwym zaklinaczem.
– Z ciebie nic nie zrobi zaklinacza – prychnął.
Adaya czuła wzbierające się w niej fale wściekłości, słysząc po raz kolejny ten sam lekceważący ton zaklinaczy. Jej paznokcie wbiły się w skórę dłoni. Wzięła głębszy oddech, zanim odpowiedziała.
– Cieszę się, że podzieliłeś się ze mną tą jakże cenną uwagą – rzuciła sarkastycznie, szybko jednak wróciła do normalnego tonu. – Widzę, że tobie się powodzi. Podziel się wiedzą na temat tego kamyka. Od kogo go dostałeś?
– Oddaj go – warknął. – On nie powinien cię interesować, pseudozaklinaczko.
– Za to Radę Zaklinaczy na pewno zainteresują nielegalne polowania na dem...
Mężczyzna niebezpiecznie zbliżył miecz do jej piersi.
– Nie zainteresują, jak cię nie będzie.
– Czekaj! – Uniosła ręce w obronnym geście. – Przecież jakoś się dogadamy.
– Nikt nie przejąłby się twoim zniknięciem.
Serce Adayi biło jak szalone w piersi, a myśli gorączkowo biegły, starając się znaleźć wyjście z tej sytuacji. Ciche rżenie koni zwróciło jej uwagę. Uśmiechnęła się lekko, gdy przyszedł jej do głowy pomysł.
– Błąd. Nie podróżuję sama. Niepotrzebne by mi były dwa konie – wskazała głową na zwierzęta – więc uwierz, że lepiej się dogadać.
Itamar zmarszczył brwi, po czym się odsunął, jednak nie schował miecza.
– Co proponujesz?
Adaya uśmiechnęła się z satysfakcją.
– Wiesz... Powiesz mi, skąd wziąłeś te kamyki, a ja nie pisnę nawet słowem o tych nielegalnych polowaniach.
Zaklinacz zaśmiał się.
– Niech stracę. Jak na niby-zaklinaczkę całkiem nieźle negocjujesz. Pytaj o Metalikę. Tak wszyscy na nią wołali. Jak na moje oko, to jakaś magini.
Dziewczyna zamyśliła się. Nic nie mówił jej ten pseudonim, ale skoro była to magini, to być może Elazer ją znał. Postanowiła potem zapytać o to maga.
– A ty co tu robisz? Raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie wybiera się na skróty przez Przeklęte Ziemie – odezwał się Itamar, przyglądając się jej badawczo.
– Szukam Muriela, podobno się tu zapuścił. Może go widziałeś?
– W sumie to nie widziałem go tutaj, ale... jeśli zapuścił się dalej, to mogli go złapać. A teraz oddaj kamień. – Wyciągnął rękę po przedmiot, który dziewczyna oddała.
– Dzięki za pomoc.
– Tylko nikomu ani słowa, bo cię znajdę, a wtedy...
Adaya uniosła ręce do góry.
– Na spokojnie. Nie doniosę. Wiem, jak jest. Ciężko związać koniec z końcem.
Jeszcze przez chwilę patrzyła, jak zaklinacz zbiera pozostałe kamienie. Kiedy odszedł dalej, gestem przywołała Elazera i Becalera. Nie musiała długo na nich czekać, gdyż praktycznie od razu zareagowali. Przedarli się przez krzaki, również tym razem Elazer żałował wyboru szaty jako stroju podróżnego. Pociągnął materiał, gdy zahaczył się o kolejny kolec. Poprawił szybko ubiór. Becaler już szykował się do komentarza, lecz dziewczyna odezwała się jako pierwsza, streszczając przebieg całej rozmowy.
– Myślę, że powinniśmy to sprawdzić – powiedziała w końcu, podsumowując. – Muriel mógł zostać złapany.
– A co z Sercem Przeklętej Ziemi? Może jednak to też powinniśmy sprawdzić?
– Ja to sprawdzę. I tak mnie nie wpuszczą do tej całej Metaliki, a jeszcze chciałem zapolować – zaoferował się Becaler. – Ten zaklinacz w sumie mógłby być dobrym obiadem. – Uniósł ręce do góry, gdy towarzysze spojrzeli na niego karcąco. – Żartowałem. Znam przysięgę.
Elazer kiwnął głową, ale dłużej zatrzymał wzrok na demonie, jakby upewniając się, czy aby faktycznie żartował. Nic nie wzbudziło jego podejrzeń, więc zgodził się na propozycję demona. Razem z Adayą skierowali się do koni. Ostatni raz popatrzyli na Becalera, który przybrał postać pumy. Jego biała sierść jeszcze przez chwilę przebijała się między pniami drzew, lecz w końcu znikła zupełnie. Adaya wraz z Elazerem wyruszyli w kierunku chaty Muriela. Mając nadzieję, że podróż powrotna również przebiegnie tak spokojnie.
Ich nadzieje rozwiały się jak szary dym.
Hejka, Słodziaki! Nowy rozdział, nowa postać, przynajmniej tym razem. Następny rozdział 23.08. (również piątek). Miłego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top