Rozdział*13
Adaya wraz z Elazerem wbiegli do gospody. Nie zastanawiali się nad wyborem, weszli do najbliższej, która okazała się nie najlepszym miejscem. W środku przywitała ich duchota, a zapach piwa i gulaszu mieszał się z odorem potu. Adayi nie podobało się to miejsce, ale ciepłe, suche miejsce z jedzeniem wynagradzało wszelkie niedogodności.
Usiedli przy niewielkim stoliku tuż przy ladzie, gdzie podeszła do nich młoda kobieta, której nie sposób było przegapić. Jej strój pełen był plam, niekoniecznie świeżych. Włosy miała związane z tyłu głowy rzemykiem, ale część pasm się luźno opadało przed jej twarzą. Wysiliła się na sztuczny uśmiech, gdy stanęła przed nimi.
– Witam w Gospodzie pod Świńskim Ryjkiem. Polecam specjalność zakładu, czyli gulasz wieprzowy – wyrecytowała od niechcenia.
– Dwa razy gulasz i dwie herbaty. Dziękujemy.
– Herbaty? Też coś. Jakby nie mogli wziąć piwa – mruknęła pod nosem, odchodząc.
Adaya dyskretnie przeleciała wzrokiem po gospodzie. Wokół pełno było podchmielonych mężczyzn, właściwie poza nią widziała ledwie kilka kobiet. To nie było nic dziwnego. Lekko się uspokoiła, gdy nie zobaczyła niczego podejrzanego. Pamiętała aż za dobrze, ich ostatnią wizytę w gospodzie, która nie zakończyła się najlepiej. Odruchowo bawiła się amuletem.
– Za chwilę się ściemni. Chyba powinniśmy poszukać noclegu – stwierdziła Adaya, przerywając ciszę. – Tu nie chcę zostawać.
– Poszukamy jakiegoś, ale wcześniej zjedzmy. Na razie i tak pada.
Stukanie kropel o dach potwierdzało jego słowa, wciąż padało i to dosyć intensywnie. Dziewczyna lekko zadrżała, czując, jak zimny strumień spływa po jej plecach. Powinna się przebrać, jeśli nie chce być później chora.
– Jeszcze kupiłabym kryształ. Nie chcę korzystać z rubinu. Jest za drogi, by go na mnie marnować.
– Dobrze go wykorzystujesz, ale warto mieć jakiś kamień w zapasie – przyznał. – Coś nie tak?
Adaya nie odpowiedziała. Wzrok miała wbity w postać dziewczyny, która właśnie wchodziła do karczmy. Krótkie kasztanowe włosy podobne do jej własnych, postura... Wydawało jej się, że patrzy na swoją kopię. Pokręciła głową. Musiało jej się wydawać. Najpewniej wyczerpanie dawało jej się w kość. Wciąż odczuwała skutki długiego przebywania w krainie snów.
Widok zasłoniła jej kobieta, która podeszła do stolika z porcjami gulaszu i herbatami, stawiając je tak gwałtownie na stole, że trochę napoju rozlało się na blacie. Bez słowa odeszła. Adaya zajęła się gulaszem, który ku jej zdziwieniu okazał się bogaty w mięso i dobrze doprawiony.
Z przyjemnością zjadła cały posiłek, widziała, że również Elazer opróżnił drewnianą miskę.
– Pójdę zapłacić – powiedziała do Elazera, zanim zdążył zaprotestować.
Wstała od stołu i podeszła do lady. Wyjęła kilka monet, by zapłacić za siebie i maga. Gospodarz uśmiechnął się do niej.
– Jak idą interesy? – zapytał mężczyzna.
Adaya zrobiła zdziwioną minę, ale postanowiła nie wyprowadzać gospodarza z błędu.
– Interesy idą jak zwykle, może nawet ciut lepiej – skłamała gładko, opierając się o blat.
– Nowy klient? – wskazał na maga, który czekał na powrót Adayi.
– Stary znajomy. To za dwa gulasze i dwie herbaty – wyjaśniła, kładąc monety na blacie.
– Herbaty? Nie rozpoznaję cię, Selene! Zawsze brałaś piwo.
– Trzeba dopasować się do towarzystwa. – Głową wskazała na Elazera. – Sam rozumiesz. Znikam – rzuciła i jak najszybciej wróciła do maga. Dotknęła jego ramienia. – Musimy iść. Natychmiast.
Elazer nie zadawał zbędnych pytań, tylko wraz z zaklinaczką opuścił gospodę. Na zewnątrz już przestało padać, a o niedawnym deszczu świadczyły krople kapiące z dachów i kałuże rozsiane po całej drodze. Dziewczyna przeskoczyła nad jedną.
– Co się stało? – zapytał mag.
– Selene. Ona żyje i chyba była w tej gospodzie.
– Selene? Ta serpens?
– Tak, wciąż ma mój wygląd. Chciałam wyjść jak najszybciej z tej karczmy, bo nie wiedziałem, czy za chwilę nie podejdzie do lady. Nie wyprowadziłam gospodarza z błędu i udawałam, że ja to ona – przyznała.
Czuła na sobie wzrok Elazera, który położył rękę na jej ramieniu.
– Musiałaś być w szoku. Zamierzasz coś z tym zrobić? – zapytał mag.
Adaya pokręciła głową.
– Najwyraźniej ułożyła sobie życie. Prowadzi jakieś interesy. Nie podszywa się pode mnie, więc niech żyje swoim życiem, a ja będę żyć swoim – odpowiedziała Adaya, a w sercu poczuła ukłucie. Miała wrażenie, że stare rany się otwierają.
Zaklinaczka właściwie nie pamiętała drogi, którą przeszła do pokoju w gospodzie. Gdyby nie Elazer, który zmusił ją do przebrania się, wciąż siedziałaby w mokrych ubraniach. Mag starał się ją jakoś pocieszyć, wesprzeć, ale Adaya zbyt zatopiona była w swoich myślach. Otoczyła się murem, którego nie potrafiły przebić słowa czy gesty maga.
– Nie chciałam do tego wracać – odezwała się niespodziewanie.
Elazer popatrzył na nią. Nie odzywał się, pozwalając Adayi wyrzucić z siebie wszystko, co jej ciążyło.
– Myślałam, że to za mną, ale to wciąż się ciągnie. Najpierw u Talmaia, teraz przez Selene. Czuję, jakby to wszystko wróciło. – Obróciła się do Elazera. – Dlaczego przeszłość wraca? Uderza raz za razem?
– To nie przeszłość cię uderza. To ty samą siebie ranisz. Chciałaś zapomnieć, ale ta przeszłość, od której tak uciekasz, cię ukształtowała. Nie walcz z nią, lecz przyjmij .
Adaya zanurzyła ręce we włosy i spojrzała na sosnową podłogę. Obraz się przed nią zamazywał.
– Jak? Jak mam to zrobić? – Podniosła wzrok na Elazera.
– Musisz pogodzić się z przeszłością. Sam uciekałem od przeszłości, nie raz, nie dwa. Za każdym razem, gdy powracała, bolało. Nie byłem przygotowany, nie chciałem być – wyznał. – Co czujesz względem Selene?
Adaya zamyśliła się.
– Ja... ja sama nie wiem. Jest tyle tych emocji, czuję, jakbym miała mętlik w głowie i sercu. Powinnam ją nienawidzić, po tym wszystkim, ale jakaś część mnie wciąż ją usprawiedliwia.
Wstała z łóżka. Jej kroki rozbrzmiewały raz za razem, kiedy wędrowała po pokoju, usiłując uspokoić myśli. Wyczuwała na sobie troskliwy wzrok Elazera. Była mu naprawdę wdzięczna za pomoc, ale wciąż czuła tak wiele.
– Znałam ją tak długo, była moją pierwszą przyjaciółką. Wspierała mnie i pomagała. Ufałam jej, że byłam gotowa powierzyć jej życie, ale potem wykorzystała mnie, zabierała energię. Nic nie robiła sobie z moich błagania. Wciąż tylko powtarzała: Potrzebuję cię, przyjaciółko. Byłam na nią zła i chciałam tylko uciec.
– Ale ją ocaliłaś przed Murielem. Dlaczego?
– Tak mi serce podpowiedziało. Ja wiem, że ona nie jest całkowicie zła. Nie zasługiwała na śmierć. Niektórzy zaklinacze mówią: Demony są złe, ale ja w to nie wierzę. One są inne, ale nie są złe.
Zamilkła, starając się zagłębić w swoje własne odczucia, które przez lata się zmieniały. Zauważyła, że pomimo wszystkiego nigdy nie była się Selene, bardziej bólu, który pojawiał się wraz z oddawaną energią.
– Chyba na swój sposób uważała to za przyjaźń i ja też, ale z perspektywy czasu... Nigdy nie nazwałabym tak tej relacji. Przynajmniej od pewnego momentu – porwania, dodała w myślach – ale wcześniej była nią. Chyba to boli najbardziej, bo gdyby zapytała, sytuacja wyglądałaby inaczej. Tak myślę.
– Osoby, na których najbardziej nam zależy, zawsze ranią najbardziej.
Adaya w duchu przyznała mu rację.
Hejka, Słodziaki! Tym razem króciutki, bo nie chciałam znowu mieszać POV-ów. Miłego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top