Rozdział trzeci

****

Oczami Ronnie

Następnego dnia wyjechały tak samo wcześnie do szkoły. Veronice nie spieszyło się do na lekcje, więc usiadła na masce swojego samochodu i zaczęła czytać książkę.

Po chwili poczuła na sobie palące spojrzenie, na początku nic sobie z tego nie robiła. Jednak w końcu zaczęło ją to denerwować. Zaczęła się rozglądać po parkingu, na początku myślała, że to jej siostra. Bella jednak była zajęta rozmową z przyjaciółmi. Wzruszyła ramionami na nowo zatapiając się w książce, uczucie obserwowania w końcu powróciło.

Veronica westchnęła schodząc z auta, swe kroki kierowała do szkoły na nowo pogrążając się w książce.

Usiadła w klasie i zaczęła czytać dalej książkę, czekając na dzwonek.

- O to i panna Swan - zawołał z uśmiechem na twarzy nauczyciel historii - Widzę, że już zajęłaś swoje miejsce.

- Dzień dobry - kiwnęła głową z lekkim uśmiechem.

Wtedy do klasy wszedł jeden z rodzeństwa Cullen, Jasper Hale. Wstrzymała powietrze widząc, że idzie w jej stronę. Serce zaczęło jej coraz szybciej bić, co było dla niej niezrozumiałe. Nie spuszczał z niej wzroku, jak łowczy ze zwierzyny którą pragnie upolować.

- Zajęłaś moją ławkę - powiedział.

- A nie wiedziałam, że są one podpisane - prychnęła odrzucając swoje włosy z ramienia. Kątem oka zauważyła jak siada najbliżej okna, odsuwając się na sam kraniec ławki.

- Zaczniemy dziś moi drodzy powtórką z wojen secesyjnych. Mam nadzieję, że każdy jest przygotowany i nikt nie odda pustej kartki - powiedział nauczyciel rozdając testy.

Veronica westchnęła czego jak czego, ale takich niezapowiedzianych testów nie znosiła z historii z której krótko mówiąc nie była najlepsza. Przewróciła oczami szukając jakiś prostych zadań jednak było to nadaremne. W końcu odsunęła od siebie kartkę i zaczęła czytać.

- A pani już skończyła? - usłyszała nad sobą głos profesora.

- Właśnie... - zaczęła mówić jednak mężczyzna bez słowa wziął jej kartkę i zaczął czytać, co było dla niej niezrozumiałe bo w końcu tam były same puste miejsca.

- Widzę, że umie pani co nieco. Oby tak dalej.

Rzuciłam zdegustowane spojrzenie blondynowi. Zdenerwowana chwyciłam swoją torbę wrzucając do niej książkę, i wybiegła z klasy. Udałam się na parking gdzie zapaliła papierosa. Odwróciłam się aby poobserwować las który tak uwielbiała.

- Wiesz, że palenie jest szkodliwe? - brunetka usłyszała za swoimi plecami melodyjny męski głos.

- A wiesz, że pisanie za kogoś sprawdzianów jest oszustwem? - gwałtowanie się obróciła w stronę blondyna który zaczął jej coraz bardziej działać na nerwy - Za kogo ty się masz?

Odpowiedziała jej cisza.

- Właśnie, nie jesteś moim ojcem aby mi rozkazywać. Weź się odemnie odczep raz na zawsze. I nie wtykaj swojego nosa w nieswoje sprawy - warknęła odchodząc szybkim krokiem od swojego auta i natręta.

****

W końcu nadeszła pora lunchu. Wzięła sobie tylko wodę i jabłko. Usiadła przy wolnym stoliku i zaczęła czytać, co jakiś czas przegryzając jabłko. Jednak na długo jej samotność nie potrwała gdy do jej stolika ktoś się przysiadł.

- Nie widzisz, że ten stolik jest zajęty? - zapytała nie podnosząc wzroku nad książki - Więc jeśli to zauważyłaś to znajdź sobie inny.

- Przepraszam Cię za wczoraj, nie chciałam aby tak wyszło.

Zobaczyła przed sobą Rosalie.

- Do cholery jasnej - mruknęła widocznie zdenerwowana - Czy wy nie możecie dać mi spokoju? Najpierw ty się wtrącasz, a później ten pożal się Boże twój brat który myśli, że może wszystko nawet i pisać za mnie testy. Weźcie się odemnie wszyscy odczepcie, nie szukam żadnych problemów ani przyjaźni.

Czuła jak jej gniew powoli ustępuje całkowitemu spokojowi. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Nigdy tak szybko nie potrafiła się uspokoić, a teraz kilkukrotnie jej gniew wyparował jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jednak wzruszyła ramionami.

- W takim razie nie będę przeszkadzać.

Mój spokój został przerwany dźwięk wydawany przez moją komórkę. Odebrałam machinalnie.

- Czego? - warknęłam zirytowana, że kolejna osoba mi przeszkadza - Jeśli to nic ważnego...

- Jak miło słyszeć twój słodki głos który znowu mi grozi - usłyszała wesoły głos - Już dawno tego nie słyszałem.

- Titi? - wyszeptałam z niedowierzaniem.

- We własnej osobie. Złamałaś mi i Melissie serce swoim wyjazdem - powiedział - A tersz nie odbierasz naszych połączeń.

- Wiesz dlaczego musiałam opuścić Arizonę skarbie - mruknęłam - Gdyby to wszystko się potoczyło inaczej...

- Blake żałuję...

- Jeśli zadzwoniłeś po to aby bronić swojego kumpla, to marnujesz czas Theodor - powiedziałam chłodno.

Na linii zapadła cisza moimi słowami. Chłopak wiedział, że jak już mówię do niego pełnym imieniem to jest źle.

- Niki - usłyszałam głos pełen przygnębienia i smutku - Wiesz, że ja zanim pomyślę to mówię. Nie możesz się na mnie tak długo gniewać skarbie.

- Zobaczymy, powiedz Melissie żeby do mnie zadzwoniła wieczorem - warknęłam - Na razie idioto.

- Niki - nie zdążył nic już powiedzieć ponieważ się rozłączyłam.

Wrzuciłam zła telefon do torebki, nie mogąc się skupić na czytanej książce, zaczęłam się rozglądać po stołówce. Myślałam, że tak szybciej mój gniew minie. Zobaczyłam moją siostrę która rozmawiała z lekkim uśmiechem ze swoimi znajomymi. Najwyraźniej poczuła, że ktoś jej się przygląda bo odnalazła mnie wzrokiem posyłając mi uśmiech i machając ręką.

Nic ciekawego się nie działo na stołówce, jednak moją uwagę znowu zwrócili Cullenowie. Widziałam jak przy ich stoliku odbywa się ożywiona dyskusja. Tylko jedna osoba nie brała w niej udziału jakby słyszała ją tyle razy, że wryła jej się w pamięć. Jasper przyglądał mi się tymi niezwykłymi oczami jakby doskonale wyczuwał mój zły nastrój i chciał mnie uspokoić samym spojrzeniem jego miodowych tęczówek. Patrząc tak sobie w oczy, czułam napływający spokój który płynął od blondyna. Nie wiem jakim cudem, ale gdy tylko znajdowaliśmy się blisko siebie a ja byłam wzburzona albo rozemocjonowana od niego zawsze płynął spokój w moja stronę i po chwili byłam spokojna jak ocean.

Nie zauważyłam nawet jak moja siostra podeszła do stolika, chwytając mnie za rękę pociągnęła do jej stolika.

- Hej wam - mruknęłam siadając jak na złość na przeciwko Jessicy.

- Hej - powiedziała Jessica - Widzę, że już kręcisz się koło Cullenów - napomknęła delikatnie licząc, że pewnie zdradzę jej co nie co - Ja tyle razy próbowałam z nimi porozmawiać, i nic. A wystarczy, że Ty się pojawiasz i nagle oni chcą się z Tobą przyjaźnić.

- Zazdrość bierze górę? - odpowiedziałam z kpiącym uśmieszkiem - Najwyraźniej uznali, że nie jesteś warta ich uwagi.

- Nica - mruknęła ostrzegawczo Bella.

- A że niby ty taka jesteś? - zapytała ze zdumieniem.

- Najwyraźniej.

Mike widząc, że nasza rozmowa zmierza ku kłótni wstał i objął nas dwie ramionami przytulając się do nas.

- Moje kochane nie ma sensu się kłócić o jakiś Cullenów - zaczął mówić Newton - Skoro ja jestem do wzięcia. Wciąż czekam na jakiś od Ciebie Veronica, że zmieniłaś zdanie co do balu.

Kątem oka zobaczyłam jak Jessica staje się powoli czerwona słysząc słowa blondyna kierowane w moją stronę. Mimowolnie na moich ustach wykwitł lekki uśmiech.

- Wciąż uważam, że to kiepski pomysł.

- To skoro Mike nie miał szczęścia to może ja dostąpie tego zaszczytu i zostanę twoim partnerem na bal? - odezwał się do tej pory milczący Taylor - Z pewnością będziesz się lepiej ze mną bawić niż z tym nudziarzem Newtonem.

- Taylor to bardzo miłe...

- Więc ze mną pójdziesz? - zapytał z nadzieją w oczach.

Usłyszałam cichy śmiech który należał do Belli. Posłałam jej mordercze spojrzenie, ale ona i tak nic sobie z tego nie zrobiła.

- Nica bardzo chętnie z Tobą pójdzie. Prawda? - zapytała z rozbawieniem w oczach młodsza Swan.

- Taylor niestety muszę Cię rozczarować - powiedziałam - W tym czasie co będzie to ja jadę do Phoenix. A poza tym nie przepadam za tego typu imprezami.

- Na pewno? - zapytał.

- Tak dziękuję, że o mnie pomyślałeś ale jeśli mogę unikać bali szkolnych to tak robię - mruknęłan z przepraszającym uśmiechem.

- Jednak jeśli zmienisz zdanie to pamiętaj, że moje zaproszenie jest wciąż aktualne - stwierdził z lekkim uśmiechem.

- Tak z pewnością będę pamiętać - mruknęła.

****

Oczami Jaspera

Stojąc na parkingu mimo woli moje spojrzenie wciąż wędrowało na zamyśloną blondynkę. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przecież to nie możliwe abym ja, major Whitlock zakochał się w śmiertelniczce. W moim świecie to było nie do przyjęcia. Gdzie każdy mógł ją skrzywdzić, gdyby sobie coś zrobiła.

Nie Jasper, musisz wybić ją sobie z głowy.

Podobne myśli kotłowały mi się od kilku dni, starałem się najbardziej jak mogłem aby mój brat nie dowiedział się o tym, i jak to on zaczął mnie przekonywać do starszej Swan.

Nie zwracając uwagi na moje rodzeństwo podążyłem kilka minut za odchodzącą dziewczyną. Jeśli dobrze pamiętałem to mieliśmy mieć wspólną historię.

- Do zobaczenia na lunchu Jazz - powiedział Chris.

- Tak, to do lunchu - mruknąłem.

Przemierzając korytarze pełnych ludzi moja samokontrola była wystawiona na ciężką próbę. Mimo, że byłem już dobrych kilka na wegetarianizmie to nie miałem takiego zobojętnienia na ludzką krew jak oni. Ja razem z Chrisem byliśmy najkrócej na tej diecie i razem przechodzimy katusze, gdy tylko musimy iść do szkoły gdzie w każdej chwili może się wypadek i możemy się ujawnić.

Moje rozmyślania trwały aż nie dotarłem pod sale historyczną. Kierując się do swojej laski zobaczyłem, że jest ona zajęta. I to nie przez byle kogo. Tylko przez nią. Dziewczynę która siedziała w moich myślach od kilku dni.

- Zajęłaś moją ławkę.

- Nie wiedziałam, że są one podpisane. Myślałam, że są własnością szkoły - powiedziała odrzucając swoje blond loki na plecy.

W tym momencie dotarł do mnie jej zapach. Usiadłem jak najdalej się da, wstrzymując oddech. Nie chciałem aby moja samokontrola została wystawiona na ciężką próbę z której nie wiadomo czy wyszedłbym zwycięsko. Zapach jej krwi docierał do mnie z każdej ze stron.

Dzisiejsza lekcja historii dotyczyła tego co przeżyłem na własnej skórze. Doskonale pamiętałem wojnę secesyjną, to wtedy zostałem najmłodszym majorem. Ta wojna na zawsze zmieniła moje życie.

Ten sprawdzian który dzisiaj pisaliśmy okazał się bardzo prosty, nie było tam nic co by stanowiło dla mnie problem. W mgnieniu oka napisałem test i zająłem się wpatrywaniem widoków za oknem.

Kątem oka zauważyłem jak moja sąsiadka z ławki nic nie napisała, odłożyła test i zajęła się czytaniem książki. Walczyłem ze sobą aby nie przysunąć do siebie jej kartki. Jednak moja silna wola nie okazała się dość silna. Zaciskając lewą dłoń w pięść na kolanie, prawą sobie przysunąłem test i zacząłem pisać. Napisanie nie zajęło mi dłużej niż kilka minut. Veronica nie drgnęła ani razu odkąd zaczytała się w lekturze. Drgnęła dopiero gdy nauczyciel stanął przed nami i odchrząknął delikatnie.

- A pani już skończyła?

- Właśnie... - zaczęła mówić jednak profesor nie pozwolił jej dokończyć wypowiedzi.

- Widzę, że umie pani co nieco. Oby tak dalej.

Zabrał nasze testy nawet nie spoglądając okiem na mój test. Zdziwiło mnie jednak zachowanie dziewczyny, zamiast mi podziękować to ona rzuciła mi takie spojrzenie jakbym jej coś zrobił. I równo z dzwonkiem wybiegła z klasy.

****

Jak co dzień to samo. Lekcje, lunch, dom i polowanie. Mialem już dość tej rutyny. Nadeszła pora lunchu.

- Kogo tak wypatrujesz braciszku? - zakpił Edward.

- Pewnie swojej nowej ukochanej - do drażnienia blondyna dołączył się Emmett - Nie martw się, skoro odrzuciła Newtona jest dla Ciebie nadzieja.

- Nie podoba mi się w ogóle - warknal Jasper - Jest zwyczajna.

- Tak sobie wmawiaj - zaśmiała się Alice przytulając do Chrisa - Nie jest Ci obojętna. Widziałam to bracie.

- Twoje wizję są nie subiektywne Alice - mruknął - A pozatym to i tak nie wypali. Wampir - morderca i taka dobra dziewczyna. Nie ma szans.

- Nie bądź taki surowy dla siebie, Jasper - powiedziała Rosalie chwytając mnie za dłoń - A teraz wybaczcie, ale idę do Veronicy.

Wstała nie przejmując się niczym kierując się w stronę stolika.

- Spławi ją jak nic - mruknął Edward - A tak pozatym możesz Jasper wyczuć jej emocje?

- Są jakby przytłumione, niby je czuję ale tylko jak porządnie ogarnie ją gniew jestem w stanie wpłynąć na jej emocje. Nie jest tak jak w przypadku jej siostry.

- A ty czytasz jej w myślach?

- Raz tak, a raz nie - odpowiedział.

Cała nasza piątka usłyszała jak Rose dostaje ochrzan od Swan. W tej chwili poczułem jej emocje jeszcze mocniej niż poprzednio. Spróbowałem ją uspokoić i chyba się udało.

- Czyżby nasz porządny major Whitlock pomagał zwykłej dziewczynie napisać test? - zapytała z chytrym usmieszkiem Rose siadając naprzeciwko mnie z założonymi rękami - Czym sobie zasłużyła na taki zaszczyt?

- Zwykły przejaw życzliwości - powiedziałem nie przejmując się ich spojrzeniami - I nic tam sobie dziewczyny nie dopowiadajcie - powiedziałem spokojnym głosem.

Alice i Rosalie uśmiechały się do siebie porozumiewawczo po moich słowach.

- Skoro tak twierdzisz - powiedziała z uśmiechem Rose nie spuszczając swoich miodowych oczu z mojej twarzy - Tylko pierwszy raz słyszę, żebyś pisał za kogoś test.

- A przecież ta dziewczyna jest taka zwyczajna - zadrwił Chris obejmując Alice ramieniem, która popatrzyła na niego z przyganą w oczach - No mówię przecież jak jest skarbie.

- Właśnie za każdą dziewczynę piszesz test, gdy nie umie - zarechotał Emmett.

- Dajcie mu spokój - odezwał się Edward podrzucając co jakiś czas jabłko wyraźnie znudzony - Jego ukochana chyba jednak jest zajęta.

Zacząłem się przysłuchiwać tej rozmowie, co nie było aż takie trudne. Jednak słysząc, że jest zajęta pomyślałem, że tym łatwiej będzie mi o niej zapomnieć i może to sprawi, że się w niej nie zakocham.

- Ale dostał burę od tego krasnala - zarechotał Emmett przybijając piątkę razem z Chrisem - Jazz ty się lepiej zastanów nad nią.

- Bo jak tak dalej pójdzie, to i Ciebie będzie tak trzymać pod pantoflem - dodał Chris.

- A czy jest w tym coś złego skarbie? - zapytała Alice ze zmrużonymi oczami założywszy ręce na piersi.

- Przemyśl bracie swe ostatnie słowa nim będą one twoimi ostatnimi - puścił do niego oczko Edward - To spojrzenie i postawa nic dobrego nie wróży.

- Boże, że ta plotkara nie ma swojego życia - mruknęła blondynka - Żyje naszym życiem jakby, nie wiadomo co w nim było - ostatnie zdanie mruknęła z taką goryczą, że aż zrobiło mi jej się żal.

Ona najbardziej z całej szóstki nie chciała zostać wampirem. Każdego dnia czułem, że jej emocje nie zgadzają się z nią tak samo jak i tym mówi. Kątem oka zauważyłem jak Emmett przytula ją do siebie i całuję ją w czubek głowy. Poniekąd zazdrościłem mojemu wampirzemu rodzeństwu, że oni mają dla kogo żyć i z kim idą przez tą wieczność. I w tym momencie złapałem spojrzenie blondynki, przez kilka sekund wpatrywałem się w jej tęczówki które trwały jak cała wieczność. Mimowolnie zacząłem w jej stronę wysyłać dawkę spokoju, po tej krótkiej kłótni z naszą królową plotkar.

****

Hej, hej, hej 😊 W końcu na stałe ten dzień kiedy mogę dodać trzeci rozdział ❤️

Przyznajcie szczerze jak wam się podobał?

Czytajcie, komentujcie i głosujcie ❤️😊 Mam nadzieję, że wam się spodoba 🥰

Miłego wieczoru kochani 😜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top