Rozdział 9
Lea
Wparowałam do domu jak głupia, widząc samochód Reya. Rozglądnęłam się i zobaczyłam go stojącego w salonie. Pobiegłam w jego stronę, ale to on pierwszy się odwrócił.
-Kuzynko! - krzyknął i rozłożył ramiona
-Rey! - krzyknęłam i wtuliłam się w niego, miał około 1,9 m ,więc wyglądałam przy nim jak jego córka.
-Zgaduję ,że za tydzień masz urodziny - powiedział i się uśmiechnął.
- Pudło! - odpowiedziałam
-Ale jak to? - był wyraźnie zmieszany.
-Żartowałam - puściłam mu oko, a on zmienił wyraz twarzy i posłał mi mordercze spojrzenie.
-Chodź, kogoś ci przedstawię.
-Jasne.
Poszłam za nim do mojego pokoju, ale zanim otworzyłam drzwi Rey mnie ostrzegł przed niebezpieczeństwem, ja zaśmiałam się na jego słowa, ale szybko pożałowałam ,jak ogromny samojed przewrócił mnie na ziemię.
-Chyba nie biorę prysznica, pies zrobił to za mnie - zaśmiałam się
-Ma na imię Zoe, ma dopiero rok, znalazłem ją przywiązaną do drzewa, ktoś ją porzucił, wyleczyliśmy ją, i szukaliśmy domu. Pomyślałem ,że jesteś świetnym materiałem na nową właścicielkę.
-Flu będzie zazdrosny - odpowiedziałam
-Z tym kotem zawsze było coś nie tak - zaśmiał się, a ja zrobiłam opanowaną minę mówiącą ,aby odwalił się od kota.
***
Przy obiedzie panowała luźna atmosfera, dobrze dogadywałam się z kuzynem.
-Dlaczego teraz dostałam Zoe, przecież dopiero za tydzień jest oficjalny termin w którym przyjmuję prezenty - zapytałam się Reya.
-Niestety jutro muszę jechać, przyjadę na twoje urodziny, ale w mamy coraz więcej zgłoszeń o niewyjaśnionych zaginięciach i ktoś musi się tym zająć, a Zoe już się cieszyła, że będzie nareszcie w swoim prawdziwym domu.
-Rozumiem, to chociaż pokażę ci jezioro, możemy iść na spacer z psem.
-Świetny pomysł, Zoe na pewno się ucieszy.
Zagwizdałam pies przybiegł natychmiast. Rey dał mi całą wyprawkę dla niej, poszperałam w pudle i znalazłam śliczną obrożę i smycz. Ruszyliśmy przed siebie, jezioro było niedaleko, kochałam to miejsce. Podczas spaceru rozmawialiśmy o zaginięciach, kuzyn pracuję w policji i zajmuje się sprawami zaginięć i morderstw ,więc naturalnie byłam ciekawa, czy są jakieś sprawy ,które wywarły na nim duże wrażenie.
Opowiedział mi straszne historie, nie licząc brutalnych morderstw, powiedział o dziewczynie, zamordowanej w starej szopie, miała prawie wyrwane serce, przeżyła, ale zachowywała się jak ktoś obcy, ktoś nie z tego świata.
Rozmawialiśmy także o Zoe, ta psina jest szalona. Mówił, że raz jak próbował dać jej wody, ona szturchnęła miskę nosem i oblała jego nowe buty. Wywnioskowałam ,że w nowych butach nie będę dawać jej pić. Doszliśmy do jeziora, usiedliśmy i patrzyliśmy na wodę. Po jakiś 10 minutach zadzwonił telefon.
-Przepraszam Lea muszę pilnie jechać, myślałem ,że dopiero jutro będę musiał wracać.
-Nie ma sprawy, rozumiem.
Przytulił mnie, a ja jego, pachniał moim kuzynem to było pewne.
-Pa, widzimy się niedługo.
-Pa. Waż mi się nie przyjechać - po tych słowach przyjaźnie uderzyłam go w biodro, bo do ramienia nie dosięgałam.
-Nie martw się przybędę - odpowiedział i poszedł w stronę swojego samochodu.
Argon
Patrzyłem na nich, słyszałem ,że mają się spotkać. Chyba powariowałem, nie wiem kto to jest a już wariuję. Skąd ona ma psa?, to jest jej chłopak? , ale wtedy nie oddałaby mi pocałunku. Może jest nim od dzisiaj, poznała go przez internet?. Co się do cholery ze mną dzieję?! Nie mogę przestać o niej myśleć, powinno mi minąć jestem bezduszny, ale mam serce, Luis wyrwał sobie serce i nie ma uczuć, ale ja nie pozwolę mu ,aby pozbawił mnie tego co czyni mnie żywym.
Lea wróciła do domu, cały czas ją obserwowałem, przyglądała się jezioru, jakby miała tam znaleźć odpowiedź na to kim jest, skąd pochodzi, ja dokładnie wiedziałem ,jak znalazła się na ziemi.
Wróciłem do domu, Luis cały szczęśliwy, zapełnił nasz salon nastolatkami, które pewnie pod wpływem jego uroku poszły za nim. Nie chciałem patrzeć, jak tracą duszę na rzecz tego idioty.
-Chcesz jedną? - rzucił
-Nie - odparłem
-Nic nie jadłeś, na pewno?
-Tak na pewno Luis!, odpieprz się! -krzyknąłem zdenerwowany
-Co się stało Argonik?- zaczął się wrednie uśmiechać
-Zostaw je! Nie musisz tego robić, nie bierz dusz, możesz bez nich żyć!
-Mogę, ale to życie bez zabawy, bez przyjemności ,bez SIŁY
-Siły na kilka godzin, nie na wieczność.
-Mówi aniołek, spadaj nie umiesz się bawić.
Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku ,nagle usłyszałem krzyk Lei.
Lea
Na moim łóżku były porozrzucane rzeczy, z moich półek wysypywały się ubrania a na moim oknie widniał napis :
ZNAJDĘ CIĘ
Przeraziłam się, krzyknęłam , rodzice byli na zakupach ,więc nie słyszeli mojego wrzasku. Argon zjawił się w mgnieniu oka, zobaczył na pokój i powiedział:
-Muszę opowiedzieć ci całą historię, jesteś w niebezpieczeństwie.
Głośno przełknęłam ślinę, ale zgodziłam się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top