Rozdział 4


Lea Pov

Uśmiechnął się i puścił mnie przodem do namiotu, położyłam się z dala od niego, szybko zasnęłam. Rano koło 8 zrobiło się głośno, bo nauczyciele zaczęli mnie szukać. Argon wyszedł z namiotu i powiedział , że nic mi nie jest. Wyszłam z namiotu od niego , wszyscy nagle zaczęli się głupio uśmiechać, a Luis, przyjaciel Argona spojrzał na niego jakby chciał go zabić. 

Nauczyciele byli zdezorientowani, a znajomi Argona chcieli z nim na osobności pogadać, do mnie podbiły jakieś laski, pytały się co ja u niego robiłam, dlaczego on mnie ,,toleruje", nie wiedziałam o co chodzi z tym tolerowaniem, Floe, jedna z grupy wytłumaczyła mi , że on nie rozmawia z żadną z dziewczyn i wszystkie olewa, a jak już jakąś znajdzie, to znika, wystraszyłam się tego co powiedziały, bałam się ,że może on rzeczywiście udaje, i chcę zrobić mi krzywdę jak tamtym dziewczyną. 

Argon Pov

Wpuściłem ją do namiotu, uśmiechnęła się, tak ślicznie. Położyła się na drugim końcu i zasnęła, ja w krótkim czasie też zasnąłem. 

-Luis ile razy mam ci mówić, że do niczego między nami nie doszło

-Argon to jest co najmniej dziwne, dlaczego spałeś z nią w jednym namiotem

-No, jej runął 

-Tak, ja cię znam. Nie możesz jej tak traktować, to jest tylko człowiek

-Niezwykły - poprawiłem go

-Dlatego trzeba sprawić ,aby jej moc nigdy się nie ujawniła,

-A może sprawić by działała dla nas?

-Nie dasz rady, ona w połowie należy gdzie indziej

-Wiem ,ale...

-Nie, Argon co cię dzisiaj ugryzło, nie możemy pamiętaj o swoim zadaniu.

-Luis...

-Spadaj do niej, nie masz dużo czasu

Odszedłem od Luisa i skierowałem się w stronę Lei, ona patrzyła się na mnie i bała się, zauważyłem to.

-Coś się stało?- zapytałem

-Nie - odparła i wbiła swój wzrok w ziemie.

-Lea? powiedz co się stało proszę.

-Spojrzała na mnie ze łzami w oczach i uciekła.

Chciałem za nią pobiec, ale zatrzymał mnie Luis.

-Co ty robisz, za chwilę ucieknie! - wykrzyczałem

-Argon uspokój się przejdzie jej.

-Ale co się właściwie stało?

-Dziewczyny z klasy ją nastraszyły, wiedzą o tym ,że twoje panienki znikały w dość tajemniczy sposób.

-Muszę...

-Nic nie musisz, jak dowie się prawdy wszystko stracone, nie możesz jej tego powiedzieć rozumiesz?

-Ale Luis...

-Argon zachowujesz się jak dziecko, przecież wiesz jakie to ważne.

-Wiem.

Lea Pov

Uciekałam przed siebie, bałam się tak strasznie się bałam, że pobiegnie za mną, że coś mi zrobi. W lesie było ciemno pomimo tego, iż był dzień. biegłam nie patrzyłam na to co jest przede mną. Poślizgnęłam się i uderzyłam w głowę głośno krzyknęłam z bólu. Głowa mocno krwawiła, czułam że tracę przytomność,w pewnym momencie obraz się zamazał, a powieki zamknęły.

Argon Pov

Usłyszałem jej krzyk, była daleko, ale demony poruszają się z prędkością światła, szybko ją znalazłem, była taka bezbronna, krucha, delikatna, blada , nie wyobrażam sobie ,że mogłaby być niebezpieczna. Wziąłem na ręce i zabrałem do obozu, opatrzyłem jej głowę i położyłem w namiocie, nikt nie widział ani mnie ani jej. 

Jutro wracamy do domu, nic ci nie będzie- powiedziałem do Lei. W tym momencie do namiotu wszedł Luis.

-Jak ty się nad nią rozczulasz Argon, po co?!

-Nie rozczulam

-Jutro będziemy w domu, nic ci nie będzie - powtórzył moje słowa , próbując naśladować mnie.

-To przeze  mnie zrobiła sobie krzywdę.

-Wiadomość z ostatniej chwili - jesteś DEMONEM, ty zabijasz, ranisz, oszukujesz. Nie bawisz się w niańkę, mogłeś ją już oddać,a ty ją trzymasz jak zwierzę w klatce. 

- Nie ma jeszcze 18-stu lat.

-Rozmawiałem z nim, możesz mu już ją oddać, weźmie jej moce i po sprawie

-Luis, ona bez tych mocy zginie, umrze zostanie niczym, nie ma miejsca dla niej po śmierci, NIE MA.

-O księżniczka się budzi, pamiętaj o obietnicy Argon.

Lea Pov 

Otworzyłam oczy, i ujrzałam Argona, wystraszyłam się, byłam zdezorientowana co się stało?, gdzie jestem?, początkowo nie wiedziałam.

-Spokojnie, zemdlałaś w lesie, przyniosłem cię i opatrzyłem.

-Wtedy przypomniałam sobie o tym przed czym uciekałam.

-Nie skrzywdzę cię

-Obiecujesz?

-Tak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top