Dictum, factum
Nazajutrz kiedy tylko się obudziłaś, poczułaś na twarzy powiew świeżego, zimnego wiatru. Otworzyłaś oczy i nie mogłaś uwierzyć, no po prostu, nie. Jaskier Twój brat, albo jak to mówił Wiedźmin - Twój kochanek, niósł Cię właśnie na rękach. Przed Wami oczywiście wędrował we własnej osobie Geralt.
- Cześć piękna - głos poety dotarł do Twoich uszu.
- Co się dzieje Jaskier ? - na dzień dobry rzuciłaś pytanie, które sprawiło, że samotny wilk wyręczył Twojego rozmówcę.
-
Idziemy przed siebie i tyle - mruknął.
- Ale rozmowny jesteś - rzuciłaś.
- Jaskier mógłbyś odstawić mnie na ziemię? - zatrzepotałaś rzęsami.
Na mężczyznę podziałało to automatycznie. Twoje stopy delikatnie zetknęły się z piaszczystym podłożem, a w ramach podziękowania, cmoknęłaś bruneta w policzek. Posłał Tobie swój cudny uśmiech i ruszyliście dalej, ignorując to co mówił do Was Wiedźmin.
Zatrzymaliście się w niedaleko Aedirn. Geralt zostawił Was samych i poszedł wykonać zlecenie, byście mieli pieniądze i mieli co wsadzić do twarzy. Westchnęłaś cicho i spojrzałaś na bruneta. Jego oczy tak pięknie lśniły w blasku słońca, że w nich tonęłaś. Niczym w przejrzystej wodzie, oceanie.
Mieliście teraz dużo czasu dla siebie, gdyż Wasz zacny towarzysz musiał Was opuścił.
- Czy możemy? - zaczęłaś, ale Jaskier ewidentnie nie zrozumiał pytania.
Chwycił Ciebie za rękę i gdyby nie to, że zza krzaków coś wysunęło swój wielki i okrągły łeb, mogłoby się to różnie skończyć. Usłyszałaś dziecięcy krzyk i korzystając ze swoich miernych umiejętności władania magią podążyłaś za głosem. Jak się później okazało małego chłopca.
- Jaskier, to tylko dziecko! - nie podobała się Tobie postawa bruneta wobec malucha - Dopóki nie znajdziemy mu rodziny, my jesteśmy jego rodzicami.
Na twarzy grajka pojawił się delikatny uśmieszek, ale szybko zniknął gdy tylko chłopczyk uderzył lutnią o kamień.
- Moja lutnia! - siedemnastoletni chłopak doskoczył do instrumentu - Moja biedna lutnia!
- Dostaniesz nową - położyłaś mu rękę na ramieniu i wzięłaś chłopca zdala od Jaskra.
Kiedy Geralt wrócił na jego twarzy pojawiło się niezadowolenie.
- Bawcie się w rodzinkę bez mojej osoby - warknął.
- Jak możesz Ty nieczuły padalcu! - rzuciłaś kawałkiem lutni w białowłosego - Dziecko idzie z nami.
W Aedirn był straszny tłok, ale na Twoje szczęście znalazłaś idealną lutnię dla Jaskra. Chciałaś by był to prezent idealny i wyryłaś na niej swoje imię. Chłopca musiałaś zostawić w mieście, choć bardzo ten pomysł się Tobie nie podobał.
- Dlaczego tak rozpaczasz nad tym dzieciakiem? - Geralt zaczepił Ciebie kiedy po kilku dniach opuszczaliście Aedirn - Już jednego dzieciaka masz na głowie - parsknął śmiechem.
Ty tylko przewróciłaś oczami.
- On nie jest dzieckiem. Sam sobie radzi. Ze WSZYSTKIM - wyprzedziłaś Płotkę na której był białowłosy.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - rzuciłaś w stronę Geralta - Nie mów mu o naszej rozmowie. Nie mów mu o niczym o czym ze mną rozmawiasz.
Ten tylko kiwnął głową.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top