Nieoczekiwany Zwrot Akcji

Kolejne dni mijały z pod znaku nauki jak i wymykania się, co jakiś czas do groty w Mrocznej Puszczy. Na szczęście nikt z najbliższych osób nie do myślał się, co kryją wspólne popołudniowe spotkania Seona i Yeosia.

- A, co jeśli, ktoś się w końcu zapyta? - zapytał Yeoś w drodze do Mrocznej Puszczy.

-Nie, wiem. W tedy będziemy coś wymyślać na poczekaniu. Jak na razie naszym zapleczem jest grupa badaczy. Zawsze możemy powiedzieć, że bierzemy udział w jakimś projekcie. 

Yeoś parzył coraz większymi oczami wprost w oczy Seona.

- No, co?! Po drugie od kiedy to ja muszę wymyślać takie rzeczy. Zawsze to Ty byłeś od wymyślania wymówek.

-Taaak... Wiesz, co jednak nie mogę iść razem z Tobą. Pójdę jutro. Ok?

-Yyyy no jak chcesz.

- No to trzymaj się. Do jutra ! - Yeoś odwrócił się plecami do  Seona jakby wreszcie poczuł ulgę, iż nie musi rozmawiać z nim twarzą w twarz.

- Yeosang !! Wszystko w porządku?

Niestety Yeoś już nie usłyszał wołania Seona. Tym bardziej, iż listopadowy wiatr skutecznie potrafił zagłuszyć nawet głośne wołanie. Nie czekając dłużej, zarzucił puszysty szalik przez ramię i poszedł przed siebie,w kierunku chatki naukowców.

Drzewa na pograniczu wioski a obrzeży Puszczy były już niestety pozbawione liści. Ich smukłe i pozbawione liści postaci skutecznie przypominały o zbliżającej się zimie. Natomiast zarośla, oraz drzewa w głębi Puszczy skutecznie radziły sobie z zimnem. Mimo, iż kolor zieleni był już brzydki i ciemny, to jednak w dalszym ciągu był to przyjemniejszy widok niż smutne, szare drzewa bez liści. Popołudnie również nie należało do najpiękniejszych. Pochmurny, szary krajobraz oraz ciemnoszare chmury sprawiały, iż Seon czuł się jeszcze bardziej przygnębiony. Nawet świadomość spotkania z Mingim nie wprawiała go w lepszy nastrój.  

- Siemasz ! - Wyskoczył San zza krzaków.

- No na zawał mam zejść !! Nie rób tak więcej. 

San uśmiechnął się tylko szeroko i poklepał kumpla po plecach. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Jednak nie chciał sam zaczynać tematu. Stwierdził, iż  będzie to bezczelne i nietaktowne. Zaprowadził go do chatki. Wszyscy z grupy badaczy siedzieli blisko pieca popijając gorącą herbatę.

- Też Ci zaraz zrobię herbaty. Zagrzej się, odpocznij i możemy iść do groty  - Yunho wskazał drewniane krzesło blisko pieca.

Seon podziękował i usiadł w milczeniu. Wpatrywał się w figlarne płonienie, które co jakiś czas wydostawały się przez szczelinę pomiędzy dwiema żeliwnymi płytami na piecu. Sam nie wiedział dlaczego, ale poczucie winy, że to właśnie z jego powodu Yesoś z nim nie poszedł. Tylko właściwie, gdzie popełnił błąd ? To pytanie kołowało mu się w głowie od momentu aż się rozstali. Może to dlatego, iż zbyt dużo czasu spędzał z Mingim. No, ale przecież młody również świetnie się z nim dogadywał, a w niektórych kwestiach lepiej niż z nim. Choć może to tylko dobra mina do złej gry i nie chce wyjść na egoistę...

Z natłoku myśli wyrwał go Mingi stojący nad nim. 

- Patrzysz się na mnie jakbyś zobaczył ducha - ze zdziwieniem przyglądał się Seonowi.

- Wydaje Ci się. To z przemęczenia. Ten tydzień był dla mnie wyjątkowo ciężki. A tak poza tym to wszystko jest dobrze - mimo podłego nastroju zdobył się na delikatny uśmiech w stronę przyjaciela.

- Słuchajcie działa !! Działa !! - wybiegł z sąsiedniego pokoju Jongho.

- A Tobie, co? - zdziwił się San.

- Maszyna do przetwarzania fal jakie wykorzystują w komunikacji smoki. Jak wiecie są maszyny, które są w stanie rozpoznać i przetłumaczyć język psów, że tak to nazwę.

- No już kiedyś to opracowali. A, co to ma do rzeczy?

- Bo ja stworzyłem maszynę dzięki której zrozumiemy mowę smoków. Może to zbyt dosłownie powiedziane, ale będziemy mogli zrozumieć, co che mam zakomunikować. Czy jest mu dobrze, czy też może też coś jest nie tak. 

Mimo, iż dla kogoś niewtajemniczonego pomysł wydawał by się bardzo absurdalny, to w obecnej chwili dla Seona wydawał się rewelacyjny pomysł. Wreszcie jego myśli mogły skoncentrować się na czymś innym. Z zainteresowaniem przyglądał się Jongho jak ten opowiadał o projekcie jak i o nowej maszynie którą skonstruował. Na pierwszy rzut oka nie różniła się niczym więcej od starego radia z lat'90.  Może była troszkę mniejsza. Kablem był podpięty odbiornik fal o różnej częstotliwości.

- A skąd wiadomo na jakich falach nadaje smok?

W tym czasie Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nawet Seon zorientował się, co powiedział i śmiał się sam z siebie.

-Hahaha, wiem o co Ci chodzi. Jak pójdziemy do groty to właśnie tym urządzeniem wykryjemy odpowiednią częstotliwość. Trochę nam to zajmie, ale na szczęście urządzenie zapamiętuje do 10 różnych częstotliwości. Także jak następnym razem pójdziemy, to urządzenie będzie już zaprogramowane.

- To, co idziemy? - Sana jak i resztę przepełniała ciekawość i niecierpliwość.

Wszyscy pozabierali potrzebne rzeczy. Jak mi masę sprzętu potrzebnego do badań. Całą drogę do groty Mingi nie odstępował Seona na krok. Pytał, go właściwie o wszystko. Począwszy od tego, co u jego rodziny a skończywszy na tym, co robił wczoraj. Seon już dawno próbował namówić przyjaciela, aby ujawnił się. Przecież wszyscy za nim tęsknią i mają jeszcze nadzieję, że go zobaczą. Chociaż byli i  tacy, którzy pogodzili się z jego stratą. Jednak jak stwierdził nie jest jeszcze gotów. Ma sporo spraw do wyprostowania. Jak do tej pory wszystko idzie po jego myślach. Dużo pomagają mu też nowi przyjaciele, których poznał.

Stanęli wreszcie u wrót groty. Ogromny otwór w skale wypełniony nieprzeniknioną czernią. Miało się wrażenie, że ciemność wypełznie zaraz z groty i wciągnie do środka. Zapalili więc latarki i weszli do środka. Tańczące światła latarek odbijały się na wilgotnych, szarych skałach. Wnętrze wyglądało jakby było pokryte cienką warstwą lodu. Na szczęście była to skroplona woda. Niewielkie jeziorko wewnątrz groty było z rodzaju gorących jezior. Dlatego gdy doszli do legowiska smoka było tam niezwykle przyjemnie i ciepło. 

Smok jak zwykle leżał na występie skalnym, który wystała ponad taflę jeziora. Gdy usłyszał znajome głosy to tylko leniwie podniósł łeb, spojrzał na nich śpiącym wzrokiem i poszedł spać dalej. Smok już na tyle przyzwyczaił się do ich obecności, że momentami nie zwracał uwagi na nich .Nawet gdy rozkładali sprzęty bądź prowadzili badania. Wtedy to znów chodził ostrożnie między kablami i z zaciekawieniem wszystko obwąchiwał. Niczym mały, ciekawski piesek, który musi wszystko widzieć i wszędzie być. 

Jongho skończył ustawiać i programować maszynę.

- No to czas na uruchomienie - rzekł dumnie.

- A to bezpieczne? - Spytał Seona.

- Tak. Już kilka razy było to uruchamiane w domu i nic nikomu się nie stało.

- Ok - No to dzieła.

Niestety stała się rzecz, której chyba nikt się nie spodziewał. Od nadmiaru wilgoci doszło do zwarcia. Niestety całość była podpięta go agregatu, który też ucierpiał na skutek wilgoci. Smok przestraszył się do tego stopnia, iż zaczął palić wszystko na swojej drodze.

- Yunho uważaj !! - San rzuci się w kierunku przyjaciela i pchnął go w stronę  wyrwy  w skale.

Gdyby  nie to San został by przygnieciony przez płonące i opadające fragmenty skał. Yunho czekaj tu idę po resztę zanim coś się stanie. Zmieścimy się tu wszyscy, a potem trzeba będzie jakoś sprytnie stąd uciec. 

Seon był tak przerażony a jednocześnie wiedział, że to nie wina smoka, iż nie wiedział, co zrobić ze sobą. Stał jak wryty na środku występu skalnego, który pękał powoli. Fragmenty skał wpadały wprost do płonącego jeziora. Seon zrobił krok do tyłu i to był błąd... Spory fragment skały odłamał się pod jego jedną stopą. Było już za późno, aby próbować się ratować. W przeciągu paru chwil zdał sobie sprawę, że już po nim. Mimo, iż umie dobrze pływać, to nie zdoła wypłynąć z płonącego jeziora. Najgorszą rzeczą jaką była to myśl, iż zostawi Yeosia. Swojego młodszego brata, do którego bardzo się przywiązał. Mimo młodego wieku był dla niego przyjacielem, bratem jak i bratnią duszą. A w ułamek sekundy straci to wszystko. Wszystko, co kochał...

- Aaa aaa - poczuł jak spada a ciepło płomieni dosięga jego pleców.

- Nie dam Ci zginąć w tak głupi sposób - Mingi złapał go za rękę i wciągnął za rękę. 

Obydwoje szybko uciekli do wyrwy w skale. Smok niestety zrobił takie spustoszenie, iż większość skał się pokruszyła. Sprawiło to, iż granica dzieląca go od wolności była naprawę cienka. Gdy tylko poczuł przypływ świeżego powietrza całym swoim impetem wyważył dziurę w skale. 

-Wracaj !! Nie wolno Ci !!!

-Seon, on Cię nie słyszy. To dzikie zwierze jak każde inne. W obliczu zagrożenia ujawniają się zwierzęce żądze i chęć przetrwania.

- To nieprawda!

San nie wytrzymał i spoliczkował Seona.

- Opamiętaj się ! Doskonale wiesz, że nawet jakbyś oswoił tygrysa albo lwa a wydarzyła by się taka sytuacja to chęć przetrwania wzięła by górę. Już nie byłbyś jego kochającym panem, tylko kimś kogo trzeba wyeliminować aby przetrwać. 

Seon trzymał się za policzek a jego oczy zapełniły łzy.

- A teraz przepraszam, że Cię uderzyłem.

Przeczekali chwilę, aż sytuacja w grocie się ustabilizuje i poszli do samochodu. Ten krajobraz który ujrzeli wprawił ich w osłupienie. Wszystko stało w ogniu. Pewnie ich dom również. Drzewa płonęły niczym las pochodni. Szybko wsiedli do samochodu i pędzili między płonącymi i opadającymi gałęziami. Gdy wyjechali z Puszczy im oczom ukazał się najgorszy widok jaki mogli sobie tylko wyobrazić. Wszystko trawił ogień. Wszystko, co mogło spłonąć. Od domów po drzewa. 

- Ja, ja, jaa. Przecież to moja wina. Ci niewinni ludzie... - Jongho ledwo, co wypowiedział te słowa.

- Nie Twoja wina. Też tego chcieliśmy. Był to wspólny pomysł i projekt. A teraz wspólnie powstrzymamy smoka - Yunho przytulił przyjaciela. 

Wszyscy wiedzieli, że teraz wszystko w ich rękach. Bo przecież to oni znali bestię najlepiej, a ona znała ich. 

Seon wyszedł na wzniesienie u podnóża gór. Ognisty wiatr rozwiał jego włosy. Poczuł na twarzy ciepły powiew. Powietrze pachniało palonym drewnem oraz pyłem unoszącym się na wietrze. Wszystko w oddali płonęło. Silny wiatr potęgował i rozprzestrzeniał ogień. Gdy patrzył się bezmyślnie w ognistą otchłań...

- Yeosang !!! - Wykrzyczał zachrypniętym głosem 

- Musimy uratować młodego !!

- A gdzie on mieszka? - San rozejrzał się po okolicy.

- Na samym szczycie. O tam ! - Seon wskazał miejsce na samej górze masywu górskiego.

- Pewnie nic mu nie będzie, ale dla świętego spokoju chodźmy tam. Jeśli jest bezpiecznie to można zorganizować schronienie dla ludzi, którzy przetrwali.

Nie zastanawiając się długo wszyscy poszli za Seonem. Droga była długa i kręta. Niestety, ale im wchodzili wyżej to powietrze było duszące i coraz ciężej się oddychało. Seon zobaczył idealnie przycięte krzaczki. Wiedział, że jest już o krok od domu Yeosia. Gdy stanął na podwórku nie wierzył w to co widzi. Miał wrażenie, że śni a to jest najgorszy koszmar w życiu jaki mu się przyśnił. Ogromne drzewo które rosło zaraz za domem teraz znajdowało się częściowo w środku domu. Płonące konary rozkładały się na czerwonej dachówce. Na podwórku były widoczne odłamki szkła jakby coś wysadziło dom od środka. Płonęło już większość wnętrza domu. Seon nerwowo obiegł dom dookoła w poszukiwaniu Yeosia. Jego oczom ukazał się chłopiec siedzący na zboczu skały. Siedzący spokojnie i wpatrujący się w ognisty zachód słońca... 

- Nic już nie będzie takie same. Nawet zachody słońca - Odezwał się młody. Jego głos był niesiony przez ciepły podmuch wiatru. Seon poczuł ogień na sowich plecach i przeczuwał najgorsze, co mogło się stać. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top