Hehetmony, Mingi i dziwne stworzenie

Rodzice Seona już spali z dobre pół godziny. Wymknięcie się przez taras okazało się niebywale łatwe. Chłopcy szybko pobiegli do lasu. Zasłonięci gąszczem przeróżnej roślinności mogli zaświecić latarki. Drzewa i krzewy były tak gęste, że na pewno nikt nie zauważy delikatnego światła latarek. Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu. Było tylko słychać ich kroki a co jakiś czas trzask łamanych gałązek pod ich butami. Shiber radośnie biegał po lesie, jednak zawsze na taką odległość aby nie zgubić swojego pana z oczu. W lesie unosił się świeży zapach mokrej ściółki oraz mchu. Co jakiś czas delikatny wiatr szeleścił liśćmi. Nie wszystkie liście były kolory złoto -czerwonego. Drzewa w głębi lasu wydawały się zatrzymać w czasie. Ich liście były nadal intensywnie zielone jakby dopiero, co wyrosły po długiej zimie. W pewnym momencie Seona się zatrzymał. Yeoś był tak zafascynowany otaczającą go naturą, iż wpadł wprost na plecy Seona...

- Auu...

- Och, przepraszam.

- Nic się nie stało. Zobacz jakaś ścieżka.

Yeoś kucną i poświecił bliżej na ścieżkę. Faktycznie wygląda na uczęszczaną i to nawet całkiem niedawno. 

- Ktoś tutaj szedł i to całkiem niedawno - Yeoś spojrzał w oczy Seona. Były one przepełnione niepokojem i strachem. Można by wnioskować, że krzyczały "Uciekaj !"

-Seon! Seonghwa !! Ogarnij się no !! - młody potrząsnął kolegą za ramię.

- Tak? Co? Mówiłeś coś?

- Rany Seon, co z Tobą ?! - Yeoś był poirytowany tym, że musi przyprowadzić o porządku kolegę starszego o prawie sześć lat.

- Zamyśliłem się. Już jest ok. Może te ślady zaprowadzą nas do kogoś...

- No wreszcie mówisz z sensem - Oczy młodego znów zabłyszczały entuzjazmem wśród blasku latarek.

Poszli więc śladami ścieżki. Ślady faktycznie były stosunkowo świeże. Jednak ich ilość wskazywała na więcej niż jedną osobę. Co wzbudziło u nich delikatny niepokój. Mieli jednak z sobą Shibera. Na pozór przyjazny pies jednak, gdy ktoś spróbował skrzywdzić jego pana potrafił pokazać zęby.  Seon raz doświadczył tego gdy były to początki ich znajomości i dla żartów mocniej złapał Yeosia. Na szczęście skończyło się na pokazaniu zębów i warczeniu. Przez te kilka lat Shiber przyzwyczaił się również do Seona. Traktował go jak kogoś bliskiego i kogoś kogo również należy obronić w razie czego.  Ścieżka urwała się a ich oczom ukazały się około metrowe krzaki. Gęste krzaki jednak jakoś dziwnie równe... Seon delikatnie wychylił głowę znad krzaków. Jego oczom ukazał się drewniany dom. Nie za duża, nie za mała drewniana chatka. Z komina unosił się dym. Z daleka było widać iż na poddaszu jest zapalone światło. Wokół domku rozciągała się płaska polana. Była porośnięta trawą i przeróżnymi kwiatami, które kwitły jesienią.  Przed domem było widać sprzęty codziennego użytku. Na małej werandzie stała nawet suszarka na pranie, oraz grill. W pewnej chwili drzwi chatki się otworzyły a światło reagujące na ruch rozjaśniło okolicę wokół domku. 

- Kurcze ktoś tu jest !

- Yeoś ja Cię proszę jak nigdy dotąd wracajmy.

Obydwoje zrobili krok do tyłu w tym samym czasie. Niestety poczuli czyjąś obecność na swoich plecach. Seon czuł bicie swojego serca pulsujące pod czaszką. Czuł jak ze strachu i nerwów rozbolała go głowa. Nie miał odwagi spojrzeć w bok na młodego.

- A, co robią dzieciaki same o tej porze w lesie?!  - Powiedział ktoś o bardzo przyjaznym ale jednocześnie stanowczym tonie głosu.

- Bo my... - Zaczął Yeoś.

- A może byście się tak odwrócili? Nie ładnie stać do kogoś plecami.

Seon czuł jak zimny pot zalał jego czoło. Pewnie mimo jasnej karnacji to zbladł jeszcze bardziej i wyglądał jak kreda. Nie mieściło mu się to w głowie, iż młody miał na tyle odwagi aby powiedzieć cokolwiek.  

- Raz się żyje - Pomyślał i odwrócił się zdecydowanym ruchem.

- Witaj jestem JongHo - Mężczyzna o bardzo łagodnym usposobieniu wyciągnął dłoń w kierunku Seona.

Seon drżącą ręka uścisnął jego dłoń.  Jedyne, co pomyślał to, to iż ma bardzo dużo siły.

- Widzę, że ten młody ma ciut więcej odwagi od Ciebie młody kolego.

Seonowi zrobiło się głupio, ale faktycznie stchórzył, a to przecież on powinien obronić Yeosia w razie niebezpieczeństwa. To przecież on zawsze powtarzał, że jest dla niego jak starszy brat i zawsze go obroni.  Pochmurne myśli przerwał spokojny głos Yeosia.

- Witam ! Jestem Yeosang !

- Witaj miło mi. Chodź do domu. To ta chatka. Tam jest reszta moich kolegów.  Napijemy się gorącego kakao i powiecie mi, co tutaj robicie.

Chłopcy bez namysłu zgodzili się na ten pomysł. Przyda im się chwila na rozładowanie stresu,a gdy emocje opadły to poczuli również przenikliwe zimno.

Gdy weszli do domu ich oczom ukazał się duży pokój z aneksem kuchennym. Wszystko urządzone w skandynawskim stylu. Zamiast zwykłej kuchenki elektrycznej był piec z żeliwną płytą na której właśnie gotowało się mleko w garnku. 

- Witaj... cie - Zdziwiony blondyn oparł się o futrynę przejścia do sąsiedniego pokoju. 

- Witaj Yunho. Znalazłem ich w lesie. A jacy wystraszeni byli. No szkoda, że nie widziałeś ich przerażonych min...

- Ekhm... - Odchrząknął Yeosang.

- Nic podobnego po prostu wziął nas z zaskoczenia. Każdy by się wystraszył nawet w dzień - Z irytacją w głosie mówił Yeoś. 

W tym samym czasie z poddasza zszedł bardzo szczupły, wysoki młodzieniec odziany w szlafrok. Prawdopodobnie obudziło go całe to zamieszanie.

- Co się u licha...

Seon poznał ten niski głos. Jednak nie dopuszczał myśli do tego, iż mógłby być to jego przyjaciel, który zaginął  kilka miesięcy temu. Podniósł zmęczone oczy całym tym zamieszaniem. Jego oczom ukazał się Mingi we własnej osobie. Cały i zdrowy. Z tym samym nonszalanckim uśmiechem. Seon pobiegł w jego kierunku. Mingi również nie krył radości, gdy po tylu miesiącach spotkał swojego przyjaciela. Yeoś, JongHo i Yunho nie bardzo wiedzieli, co mają zrobić, więc postanowili po cichu usiąść przy stole. Popijając kakao rozmawiali szeptem. Wreszcie dwójka rozradowanych przyjaciół dołączyła do nich. 

- No więc jesteśmy wszyscy razem, to może przydało by się wyjaśnić całą tą sytuację.

- Poczekaj jeszcze na Sana - Wtrącił Yunho.

- A właśnie, gdzie ten się znów podziewa?  - zapytał zniecierpliwiony JongHo.

- Cześć wszystkim !! Rany koguta ile nas tu ! Impreza przy kakao beze mnie? No jak mogliście.

Wszyscy zaśmiali się gromkim śmiechem.

- Także ten, bez zbędnych uprzejmości. Jestem San. Jesteśmy grupą badaczy badających ten las. Jeszcze za czasów studiów interesowaliśmy się legendami związanymi z tym miejscem. Postanowiliśmy sprawdzić więc na ile w tym prawdy. Badania idą bardzo powoli, ale wszelkie badania fal radiowych wskazują jednoznacznie, iż to nie jest zwykły las. I uprzedzę Was. Nie ma tu żadnych odbiorników radiowych. Sprawdziliśmy to. Na terenie lasu przestaje działać wszystko od radia po smartfona. Nawet krótkofalówki świrują. Także zamieszkaliśmy tutaj aby zbadać to dokładniej.

Seonghwa i Yeosang słuchali opowieści z osłupieniem i niedowierzaniem. Coś, co było w książkach fantasy było wokół nich na wyciągnięcie ręki. 

- Pokażemy im? - przerwał niezręczną ciszę Yunho.

- Pewnie  - Odparł JongHo.

- A która jest godzina? - Nerwowo zapytał Seon.

- Czwarta. Tutaj jedynie działa ten stary zegar.

- Kurcze o piątej wstają Twoi rodzice - Wtrącił Yeoś.

- Nawet przed piątą będziecie w domu. To jest po drodze do naszego samochodu. Domniemam, że zwialiście z domu na tą wyprawę więc podwieziemy Was w miarę możliwości jak najbliżej aby nie narobić hałasu. Zgoda?

- No pewnie - Odparł radośnie Yeoś.

- A Hehetmony? - Dodał

W tym czasie San mało nie udusił się pitym kakao.

- Hehe... Co??

- W legendach tak nazywani są ludzie mieszkający w obrębie Mrocznej Puszczy.

- Słuchaj stary to o nas. Może zaczniemy skakać po drzewach i rzucać w każdych ludzi którzy tu wejdą kamieniami. - Yunho nie mógł ze śmiechu.

Głośny śmiech Mingiego rozniósł się po całym mieszkaniu. Po chwili poszedł się przebrać aby dołączyć do wycieczki. Nie mógł pozwolić iż straci okazję być jeszcze przez chwilę ze swoim przyjacielem. 

Droga do celu była w miarę prosta. Częściowo biegła przez polanę a częściowo przez zarośla i krzaki. Musieli jeszcze delikatnie zejść w dół groty w skale. Ich oczom ukazał się niebywały widok. Wewnątrz groty było jezioro. Światła latarek odbijały się blaskiem od wody, co rzucało świetliste refleksy na mokre skały. Wyglądało to niczym zorza polarna. Liczne grupki świetlików również dodawały magii temu miejscu. 

- A teraz Ciii - Nakazał szeptem San.

Nad głowami wszystkich przeleciało coś co wyglądało jak smok. Seon szybko oddalił taką myśl od siebie. Jednak gdy ten wylądował na skale, na środku jeziora to nie miał wątpliwości. Tak, to był smok. Piękny, czarny i dostojny smok. Jego oczy lśniły zielonym blaskiem niczym kamienie szlachetne. 

- Chcesz zanieść mu ryby w koszu? Jest za Tobą. - San zapytał się Seona.

Dla Seona było to spełnienie najskrytszego marzenia. Przecież tak kochał te istoty bez względu na to czy to fikcja literacka, czy też prawda.  Wziął kosz i powoli podszedł do smoka. Smok jak każde zwierzę, które napotka kogoś nowego patrzył na niego podejrzanym wzrokiem. Wyczuwając woń ryb podniósł pysk i zeskoczył ze skały. Stanął na wprost Seona. Ten wiedział, że zwierzęta bez względu na rodzaj wyczuwają strach. Wziął rybę do ręki i postanowił nakarmić smoka.

- Co on robi?? Miał tylko położyć kosz i odejść - Zirytował się San.

- Może go stać na, to na co my nie mieliśmy odwagi przez ten cały czas - Odrzekł Yunho.

Seon nakarmił z ręki smoka. Zwierzę na tyle mu zaufało iż dał mi się pogłaskać po pysku. Smok spałaszował cały kosz ryb, po czym poszedł spać na skałę. Z ogromnym niedowierzaniem, co się właśnie wydarzyło wrócił do grupy. Wrócili tą samą drogą a po drodze napotkali ogromny terenowy samochód. Seon był tak pochłonięty rozmową z Mingim iż nie zauważał obecności Yeosia. Jednak ten doskonale wiedział, że chce nadrobić stracony czas. Przecież jeszcze parę godzin temu żył w przekonaniu, iż on nie żyje. Po prostu cieszył się jego szczęściem. 

W miarę możliwości JongHo podjechał samochodem blisko domu Seona. Wszyscy pożegnali się wylewnymi uściskami. Mingi poprosił Seona,a by na razie nie mówił wszystkim o tym iż żyje. Jak sam określił trochę narozrabiał w życiu,a to jest odpowiedni moment aby rozpocząć życie na nowo nie żałując niczego.  Ekipa badaczy poprosiła również aby niczego nikomu nie mówili. W zamian za to będą informowani o postępach badań. I będą mogli wpadać do ich domku. Po pożegnaniach samochód zniknął w zaroślach. Seon i Yeoś szybciutko wrócili do pokoju. Mieli jeszcze ze dwadzieścia minut zanim zbudzą się rodzice. Zdążyli wziąć prysznic i przebrać się do piżam. Była to bardzo wyczerpująca noc. Jak tylko zgasło światło jeden i drugi zaczął zasypiać.

- Dziękuję - Wyszeptał Seon do Yeosia.

- Nie ma,za co. Cieszę się razem z Tobą - Po tych słowach zasnął z uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top