**12**

~ Julie~

Czekałam, aż wreszcie się odezwie. Wpatrywał się we mnie tak jakbym miała zaraz umrzeć. - Wiem, że to co zrobiłem było totalnym świństwem, przepraszam, ale nie możesz ukrywać, że wciąż coś do siebie czujemy Julie- zaczął, a ja spojrzałam na niego bez krztyny pogardy. Miał rację i nic nie mogłam z tym zrobić. ,, Daj mu szansę" usłyszałam głos Cottona. Świetnie, zginął mój Harry, ale Cottona nie umieli uciszyć. Dać szansę? Żeby to było takie łatwe. - To nie jest takie proste Zayn- odparłam, a on posmutniał, ale mówił dalej. - Wiem, Julie, ale mamy czas. Nikt cię nie zmusza do pośpiechu, chcę tylko wiedzieć czy mam choć odrobinę nadziei na to, że jeszcze cię odzyskam- odparł, a ja milczałam przez dłuższą chwilę. Z jednej strony to było oczywiste, że po stracie Harrego nie chcę się wiązać, ale serce wrzeszczało, by dać mu jeszcze szansę.- Nie mówię nie, ale potrzebuję trochę czasu Zayn- odparłam, a on uśmiechnął się i całując mnie w policzek wstał z krzesła.- Wychodzisz?- zapytałam trochę rozczarowana. Nie lubiłam zostawać sama- Tak, ale odwiedzę cię jeszcze- powiedział i uśmiechając się do mnie promiennie wyszedł z sali zostawiając mnie samą pogrążoną w tym nieustannym pikaniu dziwacznych sprzętów wokół mnie. Zasnęłam. Znalazłam się na jakiejś łące, pod jednym z drzew ktoś siedział. Pobiegłam tam i zobaczyłam uśmiechniętego do mnie Harrego. - Cześć ślicznotko- powiedział, a serce zabiło mi jak szalone.- Harry- powiedziałam i rzuciłam mu się w ramiona. - Tak za tobą tęskniłam- wyszeptałam przez łzy. Odsunął się ode mnie i spojrzał smutno- Przyszedłem się pożegnać- odparł, a ja poczułam się tak jakby dźgnął mnie nożem- Nie możesz... nie zostawiaj mnie samej, obiecałeś, że zawsze będziemy razem, a teraz chcesz odejść?- paplałam bez sensu, a on patrzył smutno w dal.- Wiesz, że to i tak już nie możliwe Julie, ja nie żyję, a ty masz nowego anioła, ale nie martw się będę na ciebie czekał w niebie i gdy przyjdzie czas znów będziemy ze sobą na wieki- powiedział to tak, jakby miało się to zdarzyć lada moment. - Nie umiem żyć bez ciebie, zrobię coś sobie i będę mogła być z tobą już teraz- odparłam rozważając  najstraszniejsze scenariusze. - Nie waż się robić niczego głupiego, moja Julie nie idzie na łatwiznę, jeśli to zrobisz nigdy się nie spotkamy aniołku- powiedział trzymając mnie mocno za barki. - Chcę żebyś kogoś sobie znalazła, żebyś była szczęśliwa skarbie, a my i tak w końcu ze sobą będziemy, ale teraz masz żyć, rozumiesz- mówił, a po jego twarzy płynęły łzy. Pokiwałam delikatnie głową na zgodę, a on objął mnie ten ostatni raz i delikatnie pocałował w usta. - Żegnaj moja śliczna Julietto- szepnął, a ja patrząc jak zaczyna się rozpływać powiedziałam- Do zobaczenia mój Haroldzie- wszystko zaczęło wirować i sen się skończył. Obudziłam się i zobaczyłam siedzącego obok mnie, śpiącego właśnie Zayna. Ile czasu spałam? Kto to wie. Był obok i trzymał moją dłoń.

 Czemu go kocham, skoro powinnam znienawidzić? Delikatnie musnęłam dłonią jego policzek i momentalnie poderwał się otwierając oczy. Wciąż dotykałam dłonią jego twarzy, a kiedy chciałam cofnąć dłoń powstrzymał mnie i ucałował ją. - Co tu robisz ?- zapytałam, a on wzruszył ramionami- Nie mogłem usiedzieć w domu, więc wróciłem- wyjaśnił.- Idź się przespać, jesteś wykończony- odparłam patrząc na jego zmęczoną twarz i czułe spojrzenie. - Nic mi nie będzie- powiedział tylko i machnął ręką. Siedzieliśmy tak wpatrując się w siebie. Nie wiedziałam co między nami będzie, ale cieszyłam się, że Zayn jest przy mnie. Potrzebowałam kogoś kto się o mnie zatroszczy.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top