**11**
~Julie~
Śmierć okazała się wyjątkowo łatwa i przyjemna. Wokół panowała cisza i spokój. Dryfowałam tak przez długi czas, ale nie czułam nudy ani strachu tylko czekałam. Kiedy już mogłam otworzyć oczy oślepiło mnie ostre, białe światło. Dopiero za trzecim razem udało mi się wreszcie przyzwyczaić wzrok. Byłam w całkowicie białym pomieszczeniu, a wokół unosiła się gęsta mgła. Zaczęłam się zastanawiać co ja tu robię i gdy w końcu przypomniała sobie twarz Harrego zerwałam się z miejsca -Harry!- krzyknęłam, ale mój głos tylko odbił się od ścian.- Czemu to zrobiłaś?- usłyszałam znajomy głos, ale nie był to głos Harrego. Z mgły wyłonił się Cotton. Był strasznie smutny.
- Cotton, gdzie jest Harry?- zapytałam, a on uśmiechnął się smutno- Nie żyje- odparł, a ja skinęłam głową- Ja też, prawda?- zapytałam, a on spojrzał na mnie poważnie i odparł.- Ty tak łatwo się nie wywiniesz- nagle wszystko zaczęło mnie boleć. Czułam jak osuwam się w jakąś przepaść. Kiedy usłyszałam głos mamy zrozumiałam, że wciąż żyję. Mimo, że Harrego już nie ma. Nie mogłam się z tym pogodzić. Choć nie chciałam otwierać oczu wołania mamy zmusiły mnie do tego. - Mama- szepnęłam, a ona zaczęła płakać. Ktoś podbiegł do mnie.- Julie poznajesz mnie?- zapytał ktoś, więc wysiliłam się, by na niego spojrzeć. Nick. Co mi szkodzi z niego zażartować- Kim pan jest?- zapytałam, a wtedy mama i Nick spojrzeli na siebie przerażeni. Zaczęłam chichotać cicho- Ale macie miny- wyszeptałam- Jasne, że cię poznaje durniu- dodałam na tyle głośno na ile zdołałam. - Co mi jest?- zapytałam, a mama dotknęła mojej dłoni.- Masz złamaną prawą nogę, prawą rękę, dwa żebra i wstrząs mózgu. Miałaś też jakieś obrażenia wewnętrzne, ale jesteś już po operacji- wyjaśniła mi mama. - Gdzie Harry?- musiałam zapytać, a wtedy mama zbladła. Nick pochylił się nade mną i pocałował czule w policzek. - On... nie żyje- wyszeptał, a ja mimowolnie uroniłam łzę.- Jestem zmęczona, chce mi się spać- powiedziałam, a wtedy Nick poprawił mi kołdrę i wraz z mamą zostawili mnie samą. Zasnęłam szybko. Gdy znów lekko uchyliłam powieki ktoś obok mnie siedział. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam Zayna. Nie rozumiałam czemu tu siedział, ale wolałam tylko na niego patrzeć. Kiedy zauważył, że się obudziłam uśmiechnął się do mnie- Jak się czujesz?- zapytał, a ja wolałam mu nie odpowiadać. Wszystko tak cholernie mnie bolało, że odpowiedź mogłaby mu się nie spodobać- Normalnie jak po wypadku- powiedziałam wymijająco. - Co tu robisz?- zapytałam, a on odwrócił wzrok.- Kiedy dowiedziałem się o tym, że miałaś wypadek wsiadłem w samochód i przyjechałem. Martwiłem się o ciebie Julie- powiedział ostatnie zdanie prawie szeptem. Nie wiem czemu chciałam się uśmiechnąć na te słowa. Może Niall miał rację i ja wciąż go kocham, a on mnie? - Martwiłeś? To nowość- powiedziałam trochę uszczypliwie.
- Julie możemy porozmawiać?- zapytał, a ja spojrzałam na niego kręcąc oczami.- A co nie rozmawiamy właśnie?- zapytałam wskazując mu bezsensowność jego pytania- Tak, ale czy możemy pomówić o nas?- zapytał, a ja wzruszyłam lekko lewym ramieniem, bo każdy ruch sprawiał mi tyle bólu, że miałam ochotę płakać.- No to rozmawiajmy- stwierdziłam zrezygnowana. Ta rozmowa i tak mnie nie ominie, a tak przynajmniej będę ją miała z głowy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top