** 10**

~Julie~

- Jak mogłaś tak po prostu wszystko tyle czasu przede mną ukrywać? Nie mogę tego pojąć!!- krzyczał, a ja nie odzywałam się ani słowem. - Nie no super, bunt aniołów i to przeze mnie, a ty mi niczego nie zamierzałaś powiedzieć- mówił wciąż rozgniewany, aż w końcu dałam się ponieść- Przecież ty niczego nie pamiętałeś do cholery!! Jakbym ci o wszystkim powiedziała to jedyne co by się stało to to, że uznałbyś mnie za wariatkę i nic poza tym!!- krzyczałam, a tym razem to on milczał. - Nie możesz tego wiedzieć skoro nie spróbowałaś- odparł już jakby mniej przekonany. Usłyszałam za sobą cichy śmiech Cottona. - Możesz powiedzieć co cię tak bawi Cotton?- odezwałam się na głos zapominając, że Harry już nie widzi swoich kolegów po fachu. Jego mina mówiła wszystko.- Cotton? Co za Cotton?- zapytał nagle poważnie zmartwiony.- Mój nowy anioł stróż- odparłam, a Harry zrobił oczy wielkie jak pięćdziesięciocentówki. - Masz nowego anioła?- zapytał tak jakbym go zdradziła. - Cotton zjawił się dzisiaj- odparłam.- Czego ode mnie oczekują?- zapytał, a ja spojrzałam za siebie szukając Cottona, ale jak na złość już go nie było. Super pojawia się tylko jak mu pasuje. - Ella powiedziała, że...- przerwałam, bo wcale nie chciałam mu tego powiedzieć.- No co powiedziała?-zapytał, kiedy zamilkłam.- Kazała mi cię zabić, najlepiej upić i pozwolić wsiąść do samochodu- wyjawiłam, a on usiadł na fotelu.- Czyli wszystko zależy od tego czy będę żył?- zapytał, a ja pokiwałam niepewnie głową. - No to do dzieła Julietto- powiedział, a ja zaczęłam płakać.- Mowy nie ma!- krzyknęłam i zamknęłam się u siebie w sypialni. Harry pukał do drzwi nieustannie.- Julie to nie ma sensu, jeśli nie wyjdziesz to sam znajdę sposób, by odebrać sobie życie, a wtedy nawet nie zdążysz się pożegnać- kiedy to powiedział od kluczyłam drzwi. - Harry wszedł do środka i przytulił mnie mocno- Nie chcę cię stracić- wyszeptałam.- Wiem Julie wiem, ale tak trzeba- odparł też łamiącym się głosem. - W takim razie choć ze mną do klubu- powiedziałam ocierając oczy z łez. Harry uśmiechnął się blado- Dzielna dziewczynka. 

W klubie połykał kieliszek za kieliszkiem, a gdy stracił już kontrolę nad sobą i nie do końca pamiętał co mu mówiłam wyszliśmy z klubu. Razem ze mną wsiadł do auta. Nie zapinaliśmy pasów. Sama zdołałam wypić góra dwa kieliszki, ale to on usiadł za kółkiem. Ruszyliśmy w stronę głównej drogi. W głowie słyszałam krzyk Cottona.,, Wysiadaj, wysiadaj!!!- ani mi się śniło. Skoro on miał zginąć to tylko razem ze mną- uznałam. Kiedy Harry zaczął zasypiać za kierownicą docisnął mocniej pedał gazu, a ja uznałam to za idealną okazję. Szarpnęłam za kierownicę i  samochód z całej siły rozpędził się na drzewo rosnące przy drodze. Potem słyszałam już tylko huk i ból przeszywający całe moje ciało, aż do momentu, gdy wszystko okryła ciemność. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top