Rozdział I

Kakashi nie wiedział co czuć, gdy kilka tygodni temu dowiedział się, że jego promyk słońca i jedyny w swoim rodzaju idiotyczny geniusz wraca do wioski po latach.

Szarowłosy mógłby przysiądź, że minęły całe wieki, odkąd jako nastolatek opuścił Konohagakure. Jego nieobecność była bardziej odczuwalna niż chciał przed sobą przyznać.

Ale to była przeszłość, obecnie stał przed bramą wypatrując blondwłosej głowy, uwcześnię poinformowany, że Naruto wraca sam, Jiraiya postanowił bowiem znów udać się w podróż w poszukiwaniu inspiracji.

Kakashi nie narzekał.

I nagle na horyzoncie rysuje się niewyraźna sylwetka, dużo wyższa i masywniejsza niż śmiałby kiedykolwiek zakładać. Jest teraz wzrost Minato, o szerokich barkach, choć tym samym głupim uśmiechu. Postać coś niesie, pakunek, staranie zawinięty w papier do pakowania. Oboje wiedzieli, że Hatake będzie tym który będzie na niego czekać, więc jest to przeznaczone niewątpliwie dla niego.

Naruto skacze na niego, przytulając go z całej siły. Kakashi ledwo utrzymuje pionową pozycje, gdy młody mężczyzna, już nie nastolatek, mężczyzna, opiera się o niego po czym staje tak blisko, że czuję na sobie jego oddech.

Niebieskooki podaje mu paczuszkę.

- Co to? - Pyta, mimo, że oboje zdają sobie sprawę. Oto jest, najnowsza z książek mistrza Minato. Naruto wyciąga ją w jego stronę, a Hatake chwyta papier bez zastanowienia. Delikatnie szarpie, ale niebieskooki nie puszcza, zmuszając byłego sensei'a do spojrzenia mu w oczy.

Kakashi przełyka ślinę.

- Zaznaczyłem fragmenty, które najbardziej mi się podobają. - I odchodzi, jakby nigdy nic.

###

Od tego dziwnego spotkania mijają tygodnie, tygodnie niczego, tygodnie normalności.

Tygodnie które rozgrywają się tak, jakby Naruto nigdy nie wyjechał, jakby przez wszystkie te lata dalej byli drużyną siódmą.

Do czasu, do nocy.

Bo wtedy Kakashi jest sam, a jego myśli błądzą, czytając tekst zaznaczony samoprzylepną karteczką z adnotacją 10/10, bowiem tak Naruto ocenił te scenę, w której męski bohater pieprzy jego imiennika na biurku w sali lekcyjnej, zaraz po wyjściu uczniów. 10/10 gapi się z na niego gdy chwyta podstawę swojego penisa, lekko jęcząc. Pozwala sobie na przeniesienie się do tej sceny.

Główny bohater puka do drzwi, po czym otwiera je, wystawiając za nie lekko przykrzywioną głowę. Jego Nauczyciel siedzi przy biurku.

- O co chodzi? - Kakashi pyta, stawiając się na miejscu męskiej postaci, gdy imiennik Naruto wchodzi do sali zamykając drzwi.

- Przyszedłem prosić o pomoc w pracy domowej. - Mruczy nieśmiało, wyjmując zeszyt z plecaka. Kakashi wskazuję mu biurko, a ten podchodzi do niego szybko, przystawiając krzesło z drugiej strony. - Nie rozumiem polecenia w zadaniu... - ołówek wypada mu z ręki, spadając pod nogi Hatake. Mógłby go podnieść, ale obecnie tego nie robi. Naruto wpełza pod biurko, znajdując swoje miejsce między jego nogami, gdy podnosi ołówek i przełyka ślinę.

Kakashi już jest boleśnie twardy, gdy niemające koloru oczy spoglądają w jego kierunku, a później na to, co odrysowuje się w jego spodniach.

Już wie.

Postać przełyka ślinę, wyciągając w jego kierunku rękę. Twarz młodego mężczyzny rumieni się do stopnia jaskrawej czerwieni gdy dotyka wybrzuszenia. Hatake jęczy na to, pozwalając Naruto rozpiąć rozporek i wyjąć penisa z jego spodni. Chwyta głowę młodszego i przyciąga, zmuszając do zderzenia się z jego przyrodzeniem. Krople preejakulat'u zostają na jego policzku gdy odchyla głowę. Bezkolorowe oczy odnajdują jego spojrzenie. Młodszy otwiera usta, a jego ciepły oddech uderza w Kakashi'ego mocniej, niż się spodziewał. Naruto wysuwa język, a ręką chwyta twardy członek by nakierować go na swoje usta. Dmucha jeszcze raz, sprawdzając, czy uda mu się wywołać podobną reakcję.

Udaje.

Kakashi sapie zaskoczony gdy mężczyzna nagle bierze penisa do ust, oblizując główkę, starannie czyszcząc ją z wydobywającego się płynu. Jego ręka porusza się w górę i w dół, dopełniając stymulację i Hatake wie, że jeśli nie zatrzyma młodszego skończą szybciej niż by chciał.

Wyciąga imiennika Naruto z pod biurka każąc mu usiąść na meblu, a mężczyzna bez słowa zaczyna rozpinać koszulę. Patrzenie na mozolnie działające palce, odkrywające pomału więcej i więcej tego, co Kakashi chciał posiąść, jest zdecydowanie jakąś formą tortur, której nie wytrzymuje. Bez zastanowienie drze koszulę i przyszpila młodszego do biurka, karząc mu podciągnąć się do przodu i unieść biodra.

Bez zastanowienie zrywa z niego spodnie wraz z bielizną, a Naruto zasłania się speszony i zarumieniony. Kakashi siada na krześle.

- Rozłóż nogi - Instruuję, ale młodszy wacha się, dalej zasłaniając intymną strefę. - Rozłóż nogi, ręce na kostki, chcę cię widzieć, Naruto.

Blondyn wykonuje polecenie, odsłaniając na wpół twardego penisa i pulsującą szparę zaciskającą się na zabawce. Korek analny wystaje z dziury, a Kakashi niejasno przypomina sobie związaną z nim scenę rozdział wcześniej.

- Nie dotykałeś go, prawda? - Upewnia się, a Naruto gorliwie zaprzecza.

- N-nie, sensei, zabroniłeś mi go ruszać. - Mówi niemal piskliwie. - Słuchałem nauczyciela, więc...

Przyszpila go, nim kończy mówić. Teraz stoi nad biurkiem i górując nad postacią na nim. Ściska lekko jego gardło, a Naruto sapie w proteście. Drugą ręką odnajduje korek i bez ostrzeżenia wyciąga go odrzucając na bok, a pulsujące mięśnie zaciskające się na niczym sprawiają, że wydaje z siebie niezrozumiały, gardłowy pomruk.

Ustawia się nad mężczyzną i wbija w upał, jakby od tego zależało jego życie. Jęczy, patrząc na twarz, która nagle wydaje się nagle dziwnie znajoma. Patrzy na niebieskie oczy koloru nieba, na kreski na policzkach i sapie nie mogąc teraz odgonić obrazu. Postać na biurku szlocha wypowiadając jego imię gdy jego pchnięcia nabierają tempa.

- Kakashi-Kakashi-sensei... - Szarpie się z jękiem, nie mogąc odtrącić obrazu. Naruto jęczy po nim, błagając go o więcej, prosząc i skomląc z desperacją.

Przyspiesza stymulacje, wiedząc, że to co robi jest złe, wie, że powinien przestać, ale nie może. W kącikach jego oczu pojawiają się łzy, gdy pulsacyjne ściska przyrodzenie, wyobrażając sobie zaciskające się na nim mięśnie. Kakashi przenosi rękę z jego szyi by chwycić ręce blondyna, a ten dobrowolnie umieszcza je nad głową i sapie, gdy jego plecy wyginają się pod nowym kontem, a penis Kakashi'ego trafia w właściwy punkt. Hatake uderza jeszcze raz, a biurko skrzypi od ich niewielkiego ruchu, kołysząc się z nimi w rytm ich melodii. Naruto jęczy jego imię, płacząc. Kakashi wie, że jest blisko po sposobie w jaki jego ciało wije się, chcąc potrzeć penisa by dać mu trochę stymulacji. Niestety, szarowłosy nie zamierza na to pozwolić. Wbija się mocniej, przywierając do nagiego ciała swoim, w pełni ubranym, dalej góruje nad Naruto, wbijając swoje żeby w jego szyję, znacząc obojczyk jednoczenie nie przerywać ruchu.

- Proszę, Kakashi, proszę. - Naruto płaczę między jękami. - Sensei... Ach, ja... - Naruto szlocha teraz, dochodząc na jego penisie i wygląda przy tym tak pięknie, że Kakashi wie, że zaraz po tym jak dojdzie, dalej będzie twardy.

Dyszy z desperacji szarpiąc mocniej a potem dochodzi z krzykiem, a obraz rozmywa się, gdy oczy spoczywają na karteczce. Kakashi przełyka ślinę zgadzając się.

Scena zdecydowanie zasługuje na 10/10.

~1109-słów~

Witam w pierwszym rozdziale 6 rozdziałowego smuta. Nie pytajcie co robię ze swoim życiem, sama nie jestem pewna, ale to moja pierwsza, w pełni zaplanowana i rozpisana książka. Uznajcie to za prezent na Wielkanoc, choć nie wiem czy wam się spodoba, bo jestem raczej kiepska w scenach +18.

Preejakulat brzmi strasznie dziwnie, jak na moje mniemanie, gdy zawsze czytamy o precum, i nie wiem, czy zostawiać polską wersję, czy może dla mojego spokoju i waszego lepszego zrozumienia użyć wersji angielskiej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top