7.04.2023

czutalem cos o snie @-___-Jean-___- i mi sie przypomnial moj sen także thank you soł macz (jednak n bylo tak zika) (jednak chyba byl ale taki n za bardzo zalezy jak zinterpretowax)

chodzilem z bratem (ktory wygladal jak dziewczyna) chodnikiem obok takiej długiej ulicy, w koncu sie okazalo ze to byl most ale to n ma znaczenia. przy przystanku autobusowym byla laweczka wiec usiedlismy. nazywalismy sie jaś i malgosia. straszono nas jakas babą jagą ktora karmi chlopcow nasionami a pozniej w ich brzuchach wyrastają wielkie arbuzy i wybuchają. bylismy dziećmi ale tez swoimi przeciwieństwami, on siedzial ciaglw na polu z kolegami, mowil ze zna zycie i byl realistą - n wierzyl z babe Jagę. ja zas bylem malgosią i siedzialem w domu caly czas, bawilem sie sam bo rodzicow n mielismy, ale mialem bujną wyobraźnię i kiedy sąsiedzi przychodzili na podwórko zastraszyc mojego brata babą jagą to od razu chcialem go chowac do domu bo ja w nia wierzylem. no i siedzimy na tym przystanku i przejezdzal autobus, z ktorego wysiadaja 2 chlopcy - koledzy jasia. podbiegają do niegi i zaczynaja gadac, chcieli mn tez włączyć do rozmowy, ale ja bylem zapatrzony w pewną staruszke. była niska, tak ok. 1,40m, miala jakies kolorowe szaty na sobie i naszyjniki z kamieni - wygladala jak szamanka (ogl wygoadala jak enyaba ta stara szmata z jojo). kiedy chlopcy odchodzili podeszla do nich i dala im cos w rodzaju cukierka, ktorego bez zastanowienia zjadli (no debile). potem podbila do nas, a dokladniej do mojego brata ktoremu tez wcisnela tego cukierka i naopowiadala jakichs dziwnych niby zalet tego cukierka i przekonala go tym do zjedzenia, pomimo moich głośnych sprzeciwów. po zjedxeniu cukierka zacząłem drzeć morde na niegi ze n powinien tego robic i wgl a staruszka odeszla i po krótkiej chwili patrzymy a po niej ani śladu, patrzymy w drugą stronę i widzimy jak starucha ucieka od nas. no dziwne skoro odeszla w jedna strone i po jakichs 5sekundach nagle jest z drugiej i ucieka. definitywnie coś z nią śmierdziało. moj brat w koncu sobie to uświadomił (troche za pozno) i zauwazyl ze jeden z kolegów jeszcze calkiem n odszedl, wiec wzięliśmy go i poszlismy za staruchą. laska przyspieszyla poteznie, wiec zaczelismy biec i zauwazyl nas pies, ktory zaczal nas gonic. szantrapa skrecila gdzies w bok obok jakiejs kopy ziemi, ale to n bylo takie o ziemia wykopana i sie górka zrobiła, ona miala z 5-6 metrow i wygladala jakby ktos tam mieszkal bo od tylu byly porobione dziury i labirynty, których zgięcia mogły robic za pokoje. schowalismy sie na górą razem z pieskiem i patrzylismy na droge czy gdzies n bedzie szla, ale debile n przewidzieli ze od tylu moga ich zajść i tak wpadlismy w pulapke. enyaba nas zakula i zwiazala oczy i jakcys faceci w czerni wpakowali nas do limuzyny. w limuzynie nas uspali (jak w squid gam) i jak nas obudzono bylismy w wielkiej willi ale od srodka wugladla jak jakis palac. no i przuszedl jakis typ przed ktorym ekipa ktora nas przywiozla zaczela sie klaniac wiec pewnie jakis wlasciciel czy cos tam, wygladal jak jakies polaczenie dio i zika. mojego brata i jego kolege kazal dac do jednegi pokoju a mn z pieskiem do drugiego. nwm jak wygladal pierwszy pokoj ale moj byl dojebany z wielkim lozkiem z ciemno rozową/czerwiną kołdrą i wgl jeblem sie na to lozko z pieskiem i poszedlem spac. rano sie obudzilem i chce se isc po szklaneczke wody no to wychodze z pokoju i slysze jakas szamotanine, okazalo sie ze stara szmata zabuera gdzues mojego brata i jego kolege. wytargali ich na pole i pamietam ze padalo ale pobieglem za nimi i bagle z moich brudnych potarganych ogrodniczek dzinsowych mialem na sobie jakis szlafroczek i taka pizame sliską rozowe oba (w sensie szlafrok i pizama) z czarna koronka. no i przyjaciol wpakowali do dwoch osobnych limuzyn a mn jakis inny ziomo w smokingu z okularami czarnymi odciagal mn od bramy zebym im n przeszkadzal. zaprowadzil mn do willi i strzelilem focha i spieorzylem na górę do pokoju w ktorym spalem, znowu jeblem sie na łóżko, przytulilem jakas poduszke i zaczalem plakac. podbiegl od razu piesek do mn i go zaczalem glaskax. nagle ktos polozyl sie obok mn i zaczal sie przymilac i przytulać (wgl lotafal). zesralem sie ze zaraz mn zgwalci czy cos i sie okazalo ze to ten caly gospodarz i ziomo zaczal mi cos szeptac do ucha ze tych moich towarzyszy to dla ich dobra i ze nic im n bedzie a potem sie spytal czy bd jego żoną. stowierdizlem ze skoro ma taka dowaloną wille to pewnie bogaty i wgl i mam orzy sobie pieska i powiedzialem ze ok (ziomo orzed chwula chcial zabic wssystkich ktorzy sue zbliza na idleglos 69m a teraz sie zgadza na slub z typem ktory wywiozl jego brata i kolege 💀) i generlanie to tyle bo sie obudizlem

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top