5.07.2022
jeeno slowo: co
przylecielismy z rodzinka na wakacje do Turcji. bylxm ja, moja mama, bracia, ale tez babcia z dziadkiem, dwie ciocie: jedna z dwoma synami, druga z córką. no i bylismy w takiej ekipie. po czasie spedzonym na lotnisku (o dziwo dosyc normalnie) postanowiliśmy udac sie do naszego hotelu.
gdy bylismy juz na miejscu nie moglismy uwierzyc wlasnym oczom. nasz hotel byl jakims pałacem. "co do-" wszyscy pomysleli. kiedy tak staliśmy wyszedl do nas jakis sułtan, a za nim dwie kobiety. przywital nas, zaprosil do srodka, oprowadzil, na koncu powiedział zebysmy sie rozgościli i czuli jak u siebie.
pierwsze 5 godzin spedzilismy na wybieraniu pokoi, wypakowywaniu rzeczy, jedzeniu obiadu, odpoczywaniu po podróży. wieczorem sułtan zaprosil nas na kolacje. no jak odmowic gospodarzowi, troche to niemiłe. typ kazal nam przebrac sie w ciuchy ktore jego służące przygotowały dla nas. po przebraniu sie, poszlismy na te kolacje. jemy, rozmawiamy, pytamy sie sułtana o Turcję, tak normalnie wszystko.
po kolacji dzieci udaly sie do swoich pokoi (czyli wszyscy under 18), tylko dorosli zostali. dosyc szybko zasnelismy, bo następnego dnia mielismy w planach zwiedzanie.
po dniu spedzonym na spacerowaniu po roznych atrakcjach, wracamy do hotelu i wieczorem znowu mielismy się ubrac, a pozniej zjesc kolacje z sultanem. dzieciom sie n chcialo ale wszyscy nalegali, rodzics, ciocie, dziadkowie, służba, wiec w koncu poszlismy chociażby dla swietego spokoju. sułtan powiedział że dzisiaj na kolacji beda inne księżniczki i nam je przedstawi.
przyszlismy i sie okazalo ze te księżniczki to kuzwa z disneya. kopciuszek, ta syrena (tylko juz w ludzkiej postaci), ta żółta co ją jakis dzik uprowadzil z gadajacym zegarem i świecznikiem, roszpunka, taka zielona od żaby i śnieżka. zjedliśmy i dorosli zostali w środku, a my, under ejtiny wyszlismy na balkon z tymi księżniczkami (w sumie to wyszly tylko ta syrena, ta żółta, ta zielona i śnieżka).
nagle one mówią ze tak naprawdę to ten sułtan je przetrzymuje tam. ale nie porwał ich, one sa jego córkami ale nie wypuszcza ich na zewnatrz, maja tylko siedziec w domu i pieknie wygladac a jak ktoras pominie chociaz 1 krok pielegnacji to od razu robi terror. mówią że jak dalej będziemy tak posluszni i ulegli wzgledem niego to nas porwie i uwięzi.
dorosli mieli juz na tyle sprane mozgi ze nie przeciwstawiali się sultanoei, ale my nie przywiazywalismy sie tak do niego wiec mielismy czystsze myślenie. dlatego postanowilismy uciec, "odczarowac" rodzicow i dziadkow oraz uwolnić ksiezniczki. ale najpierw potrzebujemy planu, przynajmniej tak sie wszystkin wydawalo, ja mowie ze potrzebny tylko zarys i jak cos to na spontanie to lepiej wyjdzie.
akcja sje zaczyna, zgodnie z tym zarysem planu. ja gadam z tymi laskami a kuzyni i bracia bawią sie w ogrodzie. nagle obok nas przechodzi jakas sluzba sultana i musiala rzucic na nas jakies zaklęcie bo nie mogliśmy sie ruszyc, ale mamy dzialac na spontanie, wiec mówię księżniczkom zeby nie panikowały. to zaklęcie bylo tylko chwilowe, wiec po kilku minutach moglismy znow sie ruszac. powiedzialxm dziewczynom, zeby dalej sie nie ruszaly, bo mogą nabrac podejrzen. w miedzy czasie dziadek dal mi cos i one myslaly ze to jakas odtrutka, ze jak to zjedza czy wypija (juz n pamietam czy to byl plyn czy talbetki) to zaklecie na nich nie zadziała. jednak po przeczytaniu ulotki okazalo sie ze to jakies swinstwo wiec udawalxm ze wyrzucam to do ogrodka, ale w rzeczywistości schowalxm to coś do kieszeni, tak w razie w jakby moglo sie przydac (spojler, zapomnialxm o tym i nie było potrzebne).
kiedy w środku kolacja i spokojne rozmowy przemienily sie w impreze mocno zakrapianą, ktos (prawdopodobnie najmłodszy brat lub jakis kuzyn) zasłonił firanę (to byly takie nawt kurtyny takie grube firany) dalxm znac chlopakom w ogrodku ze mozna zaczynac. rzucili na balkon line oraz jakis hak, dzieki którym moglismy wejsc na dach budynku. na dachu czakala juz roszpunka obserwujac przebieg akcji z góry. miala widok na nas oraz na sale bankietową gdzie mial tanczyc kopciuszek, zgodnie z "planem". na sali odliczano juz do wyjscia kopciuszka. 5, 4, 3, 2, 1 i wyszla. cos tam zatanczyla z tym ksieciem i gdzies w polowie tanca zauważyliśmy, ze miedzy stolami juz sie kreca sasha, jean, connie i levi w strojach sluzby byl to dla nas znak zeby przejsc do kolejnej czesci ucieczki.
juz nie pamiętam co zrobilismy, ale zlapali nas na wyjsciu, czyli mnie, ksiezniczki, moich braci i kuzynow. rodzice nie dowierzali, ze bylismy w stanie uciec stąd i kiedy im tlumaczylxm co sie stalo nagle wszyscy dorosli otrzezwieli. po prostu nie wiedizeli co sie dzialo i kiedy oowiedizalcm im wsyztsko o tej manipulacji i zakleciach to dolaczyli do nas i zaczelismy walke ze straznikami.
koniec końców wygralisny i pojechalisny do egiptu.
koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top