16.12.2023
nalezalem do grupy jakichs poszukiwaczy, bylem ja i 4 inne laski + nasz jakby opiekun/przelozony, ktory wygladal jak bubbles (ogladalem wczoraj chrisnojoke i tam byl chlop co wygladal jak on). no i generalnie nasze relacje z przełożonym byly bardzo napiete, bo on byl strasznie zrzędliwy, marudny i wladczy, jak tylko na sekunde zeszlismy z jego pola widzenia to ten od razu chcial donosic do szefa (szef pewnie mial juz go dosc). tego dnia jechalismy w nowe miejsce, gdzies obok jakirjs rzeki, tam byla taka śmieszna góra i blisko byl las, strasznie stromy las bo na górze, u gory jezzcze bylo takie jakby koryto i to będzie mialo trch znaczenie. w drodze gadalismy o mostach i smialismy sie ze polskie mosty to nawet praktyczne nie są bo to tylko jakis sznur i ewentualnie 1 deska, smialismy sie z tego, ale chcielismy po takim moście przejsc. oczywiscie bubbles to wszystko usłyszał i wkurzyl sie jak zwykle, zaczal te swoje przemowienia gadać. teraz to juz n mialem sily i mowie dziewczynom, że musimy uciec mu z pola widzenia, zgodzily sie. dotarliśmy na miejsce, wzielismy sprzet i poczatkowo wszystko szlo zgodnie z zasadami bubblesa, do czasu jego przerwy. on sb robil przerwy a my musielismy dalej pracowac, kiedy poszedl zrobić se kawusie to my ucieklismy na szczyt tej góry, wiedziałem ze tam jest takie koryto wystarczająco wysokie i moglibysmy znalezc jakas klode i zrobic polski most. bawilismy sie tam jak dzieci, to skakanie przez koryto, innym razem wpadanie do koryta, szukalismy tej kładki ale sie n udalo, jednak nie przeszkodzilo to nam w zabawie. w koncu przyszedl pan maruda niszczyciel zabawy i uśmiechów dzieci, ja probowalem jakos wytlumaczyc, ze my tu chcielismy szukac jakis znalezisk, ale bubbles byl nieugięty, najbliższą dziewczyne zaczal szarpac i ciągnąć za wlosy, żeby wrocila do pracy, no przykry widok. ja n dalem rady, juz prawie wszystkie dziewczyny zmusil do pracy i jak patyczkował sie z ostatnią to krzyknela mi, żebym uciekał. zaczalem uciekac, ale slisko i pozostalosci po sniegu nie ulatwialy mi szybkiego poruszania sie, bieglem w strone lasu. bubbles mn gonil i spiewal jakas piosenke taka trch straszna. przy wejsciu do lasu widzialem wilka, ale byl tylem wiec zaryzykowalem. bubbles nie widzial wilka, dlatego wskoczyl do lasu za mną, ale czarny jak węgiel wilk rzucil się na niego. nie wiedziałem o tym co się stalo i myślałem, że to bubbles mnie dalej goni, wsm podobny byl do niego, jasne wlosy i okulary, nie widziałem wtedy brody. uciekalem przed, jak mi sie wydawalo, bubblesem i zauważyłem, ze wilk, raz bialy raz czarny, biegnie za mezczyzna. jako że las byl stromy to praktycznue zjezdzalem na nogach podtrzymując sie o drzewa, ale wszystko co (chociaz troche) dobre musi sie skończyć i poslizgnalem sie, "bubbles" nie wyhamowal i potknal sie o mnie i sturlalismy sie do jakichs backrooms. tam bylismy w jakims pokoju, taki niby szescian ale mial w 1 miejscu wgniecenie i za tym winklem usiedlismy, wtedy też zauważyłem, że to nie bubbles tylko zik, ale nazywal sie evan (to ma znaczenie tylko na poczatku potem bede mowic o nim zik). jakims cudem nagle miejsce, w którym siedzielismy byl o polowe wyzej niz reszta pokoju (sama podloga), wygladalo to jakbysmy siedzieli na jakiejs duzej półce, jezzcze zespawnowaly sie drzwi obok tej "półki". we mnie nagle obudzil sie podrywacz i zaczalem zagadywać, komplementowac i miziac zika, potem ni z gruchy ni z pietruchy zespawnowal sie jakis wynalazek za nami i mial jakis napis, taki malutki, podpisany cos tam ze na cześć evana (zika) i jak to przeczytalem na glos to prawie sie pocalowalismy, ale powiedzialem nuh uh i odtracilem go. wyszlismy przez te drzwi w koncu i znalezlismy sie na jakiejs ni to pustyni ni lesie, nwm co to bylo, ale byl rozbity obóz a wokół biegały malutkie dinozaury. znalezlismy sie w jurajskim parku. weszlismy do budynku orzed nami, taki maly domek jakby letniskowy, mial 2 pokoje (salon i 1sypialnie), kuchnie i lazienke. zostalismy tam na pare dni, była dzialajaca i pelna lodówka oraz działająca kuchenka gazowa (zik gotowal) no i ogromny zapas wody. chociaz poczatkowo myśleliśmy, ze ktos tu zaraz wroci to po 3 dniach juz n wytrzymalismy i zaczelismy funkcjonować jak w domu. w koncu poszlismy na uklad, on tam zostanie i bedzie utrzymywal porzadek, a ja bede przyjeżdżać do chatki i przywozic jakas elektronike, cos do jedzenia albo cokolwirk innego z miasta. po kilku miesiącach utrzymywania naszej umowy mialem znowu przyjechać do zika, tym razem chcialem mu zrobic niespodzianke, bo mielismy juz telefony i moglismy kontaktowac sie ze soba, ale n powiedzialem mu ze przyjade. kupilem sb pizame swiateczna z psiego patrolu (byl srodek wakacji) i pierwszy dzien chcialem spedzic na spokojnie a drugiego miala przyjsc ekipa od tych dinozaurow (okazalo sie, ze domek nie nalezal do nikogo, badacze sb byli w innych namiotach i przyczepach na obozie a domek po prostu tam byl i nam pozwolili go sb wziac), bo miala byc jakas impreza i mieli oglosic czyiś awans, mialem przyjechać w dzien imprezy, ale wlasnie chcialem zrobic niespodzianke i przyjechać dzien wczesniej. stalem sb juz na przystanku i jakies dzieci ze mna gadaly i pytały sie skad mam tą pizame i wgl, ich rodzice pytali sie co ja robie i jak im opowiedzialem to sie dziwili czemu n jesteśmy parą ja i zik (co) bo niby tak sie zachowujemy, ale nie uznajemy tego za zwiazek czy innego gowno tego pokroju, generalnie to z tymi rodzicami znalem sie dobrze bo jedzilismy czesto tym autobusem i mialem tam jeszcze innych kolegów rówieśników. przyjechalismy na następny przystanek jak zwykle i tym razem byl problem, byla jakas szkola i duzo bachorów, które biegały i krzyczaly. jedna dziewczynka to byla jakaś nawiedzona i jak wsiadla to mnie i kilku kolegów przeteleportowala poza autobus. no wkurzylem sie i to bardzo, koledzy byli confused af i ja tez, pytalismy sie nawzajem co sie dzieje, ja powiedzialem ze n zarejestrowałem co sie stalo bo mrugnalem w tamtym momencie. w koncu zaczelismy jakies czary mary z kamyków odwalac i przeteleportowalo mn do parku jurajskiego. (bylo pozne popoludnie) wbijam do domku, drzwi byly otwarte ale to nic dziwnego o tej porze, zik uslyszal otwierające sie drzwi i przybiegł i zdziwil sie bardziej niz ja kiedy dostalem 3- z geografii (myslalem ze bedzie 1). no ucieszyl sie, niespodzianka sie udala, powiedzial ze zbieral ostatnio jakies ziola i zaparzyl mi herbatke, a ja rozsiadlem sie w pokoju. opowiedzialem mu co sie odwalilo, znalazlem jakis przepis na maseczki ziolowe i zmusilem go zebysmy sb zrobili, wlaczylismy jakis film i po zmyciu maseczki poszlismy spac. nastepnego dnia popołudniu przyszla zapowiadana grupa badaczy, mieli oglosic czyiś awans. wszyscy zebralismy sie w salonie i bylem pewien, ze zik awansuje (on tez tak myslal), siedzual obok mn i dwojka badaczy podeszla do nas, myslalem ze zaraz krzykna ze zik ma ten awans i wgl, ale oni podniesli mnie i zaczeli krzyczec moje imie i podrzucac mnie. dostalem awans, cieszylem sie bardzo bardzo bardzo, nawdt nie pomyslalem, ze to bede ja, niby mowili, ze MUSZE byc na oglaszaniu awansu, ale myslalem ze chodzi o zika, naszą dwojke albo moja najlepsza besti z badaczy. po imprezie, kiedy goscie juz wyszli a ja i zik zostalismy sami, wciąż szczęśliwy chciałem jeszcze poswietowac, moze napic sie czegos czy cos, oczywiscie z zikiem ale on sie chyba obrazil. nawet nie chyba, na pewno sie obrazil, byl zazdrosny asf. zaczal zdenerwowanym glosem wymieniać, co robi dla ekipy, z czego rezygnuje dla nich, jak to sie na nim odbija, chcialem go uspokoic ale sie nie dalo, jak tylko sie zblizalem ten robil sie bardziej agresywny. sen skonczyl sie na tym, ze zik poszedl spac, a ja go pocalowalem na dobranoc i to chyba tyle
generalnie to bylo duzo takich sytuacji romantycznych, namiętnych miedzy mna i zikiem ale nigdy do niczego n doszlo, ale przez te sytuacje wszyscy mysleli ze jestesmy parą
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top