Bocianie "gniazda"

13-14.07.2024r.

Sen zaczyna się "spokojnie"... O ile tak mogę powiedzieć, bo jest naprawdę dziwnie. Pośród wiejskich domków w mojej malutkiej miejscowości i sielankowej wręcz atmosfery stałam ja wraz z moją koleżanką Agatą marząc o jednym - szpagacie. Kurwa, nie wiem skąd ja to wzięłam, okej? Miałyśmy ogromną ochotę nauczyć się szpagatu i tyle. Agata stwierdziła, że najlepiej się ćwiczy go sadząc kwiaty. Tak, to jest C H O R E, ale najlepsze jeszcze przed nami, bowiem zaczepiła nas jakaś baba z afro. Okazało się, że była jakąś ekoloszką zajmującą się bocianami i chciała abyśmy zrobiły gniazda dla tych ptaków. Oczywiście z chęcią się zgodziłyśmy, ale nie myślcie nawet, że pobiegłyśmy szukać gałęzi. Ni. Chu. Ja. Po co jak można zrobić im małe mieszkanka? Poszłyśmy więc urządzać bocianom ich nowe miejsce do życia niczym Katarzyna Dowbor w ścianie mojego domu, bo czemu by nie. Jakimś cudem były tam dwie pary drzwiczek, jedne prowadzące do jednej "norki", a drugie do drugiej. Wzięłyśmy naklejki, nie wiem nawet skąd, i zaczęłyśmy oklejać ścianę aby przypominało to faktyczne wejścia do mieszkanek, a nie do jakiś skrytek. No i teraz zaczyna się ta mniej pojebana część.

Całą naszą zabawę przerwałam ja, a bardziej widok niewielkiej rakiety, która przeleciała nad nami i wybuchła gdzieś za lasem. Zdziwiona wstałam i wyszłam z podwórka na ulicę, aby zobaczyć co się dzieje. Wtem ujrzałam kolejną rakietę, która leciała prosto we mnie. Przerażona zaczęłam biec w stronę Agaty krzycząc, aby ta się schowała. Ja niestety nie zdążyłam i gdy rakieta wybuchła przeleciałam dosłownie przez ogrodzenie i znalazłam się na podwórku, gdzie, rzecz jasna, zemdlałam.

Obudziłam się dopiero w ciasnym pomieszczeniu, które miało być mieszkaniem dla bociana. Niepewnie otworzyłam drzwiczki i ujrzałam scenę niczym z typowego filmu wojennego. Wjazd na moje podwórko zamienił się w dziurawą ulicę, a rosnące obok tuje ustąpiły miejsca zniszczonym budynkom. Wszędzie dało się słyszeć krzyk zabieganych i przerażonych ludzi oraz odgłosy bomb i strzelanin. Dosłownie na wprost mnie zauważyłam swoją starą znajomą z gimnazjum - Kingę. Była cała roztrzęsiona i zapłakana. Spojrzała w moją stronę błagalnym wzrokiem odklejając od twarzy swoje zakurzone czarne włosy. Szybko wyczołgałam się z kryjówki i zabrałam ją do środka. Po jakimś czasie, sama nie wiem kiedy, w pomieszczeniu siedziało już kilka, równie przerażonych, dziewczyn, jednak mnie bardziej zastanawiał fakt gdzie podziała się Agata. Tuż po przyprowadzeniu Kingi poszłam sprawdzić drugie pomieszczenie, jednak tam również jej nie było. W pewnym momencie drzwiczki się otworzyły i do środka weszły kolejne dwie znane mi kobietki - Eliza i Aneta. Ta pierwsza była zapłakana i trzymała się jedną ręką za brzuch, a drugą miała przewieszoną przez szyję tej drugiej. Aneta natomiast wyróżniała się od reszty dziewczyn. Miała na sobie mundur harcerski, taki w jakim kiedyś oboje chodziłyśmy, i furażerkę na głowie. Nie dała po sobie poznać, że się boi, a bardziej była zdeterminowana do pomocy i szukania poszkodowanych. Gdy tylko Eliza znalazła się w objęciach Kingi natychmiast zaczepiłam swoją najdroższą koleżankę. Miałam nadzieję, że chodź ona wiedziała gdzie jest Agata, jednak niestety myliłam się. Aneta wręcz wybiegła na zewnątrz nie patrząc czy mam do niej jakieś pytania. Ja również wyszłam, jednak nie wiem co dalej było.

Obudziłam się :)

PS. Mój najdroższy bestie Wilhelm ma już dość tych moich "pojebanych przygód" i kazał mi powiesić łapacz snów nad łóżkiem XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top