Pierwsza noc poza latarnią

Otworzyłam oczy. Leżałam na kanapie w jakiejś altance, w głębi nieznanego mi ogrodu. Wstałam i pomasowałam skronie. "Gdzie jestem? A jeśli to tylko sen?" - pomyślałam. Wstałam wyszłam na zewnątrz. Słońce świeciło wysoko. Chyba było koło południa. Poszłam w stronę jabłoni. "Ale... skąd ja to wiem?"- zastanawiałam się.

Drzewa uginały się pod ciężarem licznych owoców. Zerwałam jeden z nich. Jabłko błyszczało w słońcu i kusiło słodkim zapachem i intensywną czerwienią. Ugryzłam je, a sok ściekł po nadgarstkach. Oblizałam palce i zerknęłam w dalszą część ścieżki. Owoc wyślizgnął się spomiędzy palców i upadł z głuchym łupnięciem na żwir. Ścieżka kończyła się dosłownie parę metrów ode mnie. Dalej znajdowały się tylko uschnięte i zgniłe grządki razem z całą masą chwastów.

-Woda! - Krzyknęłam.

Pobiegłam do studni. Nogi same mnie prowadziły. Wiedziałam, że jestem tu sama, więc nawet nie próbowałam wołać o pomoc. Jednak za każdym razem czułam, iż ktoś jest za mną. Starałam się to zignorować.

Woda chlupotała w wiadrze. Nie dałabym rady unieść dwóch, nawet we śnie.

Podlałam rośliny. Wiedziałam, że nie przyniesie to natychmiastowych efektów, więc poszłam zwiedzić ogród.

Oprócz jabłoni rosły tu śliwy, brzozy i kilka innych rodzajów drzew.

Byłam tu sama, ale jednak ktoś tu był. Odwracałam się gwałtownie i niespodziewanie, co pewien czas, ale jedyną rzeczą, którą mogłam dostrzec były końcówki moich włosów.

"Wracaj do altanki" - usłyszałam.

Rozejrzałam się, ale nadal byłam tu sama. Westchnęłam cicho i wróciłam na miejsce.

Gdy usiadłam na miękkich poduszkach, na ławie. Powiał chłodny wiatr. Potarłam ramiona.

Zniecierpliwiona wstałam i przestąpiłam z nogi na nogę. Robiło się coraz chłodniej, a z moich ust wydobywały się obłoczki pary.

Wtedy zobaczyłam, że cały ogród gnije. Chwasty rosły z niesamowitą prędkością. Nawet z moimi umiejętnościami nie mogłam nic zdziałać. Biegiem wróciłam do altanki. Usiadłam na ławie i podkuliłam nogi. Zamknęłam oczy. "Niech ten koszmar się skończy, błagam!" - pisnęłam.

Gdy ponownie podniosłam powieki, leżałam pod swoim pledem. Nadal trzęsłam się z zimna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top