💚 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟖 💚

💚

Upewnij się, że przeczytał*ś ósmy rozdział książki "Tylko z Tobą"

Już kilka dni później cała rodzina Harperów wraz z Rylee wrócili do Californii. W domu byli późno w nocy, dlatego pierwsze, co zrobili nastolatkowie, to ruszyli na górę do swoich pokoi, wyłożyli się tam na łóżku i natychmiast poszli spać, zmęczeni podróżą (mimo iż lecieli prywatnym samolotem).

Madeline i Nicky uczynili to samo, jednak najpierw udali się pod szybki prysznic. Już dwadzieścia minut później leżeli w piżamach na ich ogromnym łóżku, jednak Madeline sprawdzała coś jeszcze na swoim telefonie.

— Nicky, czy mógłbyś mi wytłumaczyć, dlatego z naszego konta zniknęło ponad dwadzieścia milionów?— spytała Madeline ze zmarszczonymi brwiami. Normalnie by tego nie zauważyła, bo bardziej interesowały ją cyferki z przodu, ale przyszło jej takie powiadomienie – na co Nicky mógłby tyle wydać?

— Um... To miała być niespodzianka.— oznajmił cicho Nicky, drapiąc się po karku.

— Nie niespodziankuj mi tutaj, Nicky.— Madeline wywróciła oczami, siadając naprzeciwko niego.— Mów prosto z mostu.

— Dobrze.— westchnął Nicky, patrząc się w oczy kobiety.— Każda z działek na naszej ulicy była na sprzedaż. Kiedy zobaczyłem taką okazję, nie mogłem czekać, aż jakiś inny biznesmen to wszystko kupi, dlatego kupiłem całą naszą ulicę. Musiałem działać szybko.

— Ale... po co ci te wszystkie działki? Pomijając naszą, siedem działek?— spytała Madeline, marszcząc brwi.

— Mam plan. Nasz dom będzie oczywiście tutaj, a następne trzy działki są dla Kenzie, Masona i Tommy'ego. Na czwartej i piątej zbudujemy kolejny oddział naszej szkoły oraz świetlicę, ponieważ jest coraz więcej chętnych, na dwóch pozostałych zrobisz, co tylko będziesz chciała.— opowiedział Nicky z triumfalnym uśmiechem.

— Wow.— wyszeptała Madeline, a po chwili na jej ustach rozświetlił się uśmiech.— Wchodzę w to.

— Zbudowanie tego wszystkiego to majątek, ale... co to dla nas?— spytał Nicky, po czym wzruszył ramionami.

— Dobry z ciebie biznesmen.— powiedziała z uśmiechem Madeline, podnosząc się na kolanach, łapiąc jego policzki i całując mocno jego usta.

Mason obudził się dopiero około godziny dwunastej, gdyż zdecydowanie musiał odespać noc. Kiedy podniósł się do pozycji siedzącej, na szafce nocnej obok łóżka znalazł karteczkę, na której od razu rozpoznał pismo Rylee.

„Muszę wracać do domu, mam dużo nauki. Pamiętaj, że jutro wracamy do szkoły. Do zobaczenia, Rylee <33”

— Jak dobrze, że jeszcze tylko miesiąc szkoły.— wyszeptał Mason, przeciągając się. Następnie wstał z łóżka, zakładając kapcie, wychodząc z pokoju i idąc na dół, gdzie spotkał swoich rodziców.— Dlaczego tak się uśmiechacie?

— Ponieważ coś kupiliśmy.— oznajmił z uśmiechem Nicky, a Mason spojrzał na Madeline, która siedziała tuż obok niego.

— Czyli?— dopytać zniecierpliwiony Mason, podchodząc bliżej rodziców.

— Kupiliśmy, a raczej Nicky kupił w ukryciu, całą ulicę.— oznajmiła Madeline.— Wszystkie działki znajdujące się na tej ulicy są nasze. A ulica już za niedługo będzie nazywała się „Harper”.— wtrąciła dumnie.

— I co zamierzacie z nimi zrobić?— spytał zdziwiony Mason, marszcząc brwi.— Przecież to siedem działek.

— Wszystko mamy już zaplanowane.— odpowiedział od razu Nicky.— Każda z działek będzie odpowiednio zagospodarowana.

— To wszystko wyniesie was majątek.— westchnął Mason, rzucając się na kanapę.

— Spokojnie, zdajemy sobie z tego sprawę.— odpowiedziała Madeline.— Pieniądze nie mają dla nas znaczenia. Jesteśmy miliarderami. Poza tym przecież wciąż zarabiamy.

— No właśnie, za niedługo jedziemy również na trasę koncertową.— dodał Nicky, a Madeline skinęła głową.

— W porządku.— odpowiedział Mason.— Gratuluję zakupu.

— Dziękujemy.— odpowiedziała ze śmiechem Madeline.— Śniadanie?

— Tak.— odpowiedział Mason i wstał z kanapy, idąc z mamą do kuchni.

— Rylee szybko się zmyła.— zauważyła Madeline, unosząc brew i zerkając na niego, robiąc mu kanapki.— Coś się stało?

— Nie, wręcz przeciwnie. Nic się nie stało.— odpowiedział chłopak, siadając na blacie za nią.— Zostawiła mi karteczkę, że musi wracać do domu, bo ma dużo nauki.

— No właśnie, ty też powinieneś się uczyć i w końcu poprawić te jedynki.— powiedziała poważnie Madeline, odwracając się w jego stronę i podając mu talerz z kanapkami.

— Mama ma rację.— dodał Nicky pijący kawę na kanapie w salonie.

— Dajcie mi spokój.— warknął Mason.— To są moje oceny, moje życie i będę robił, co mi się podoba. Nie mam żadnych zagrożeń.

— Masz, Mason.— powiedziała zdenerwowana Madeline, zakładając ręce na krzyż.— Z matematyki. Kilka jedynek, jedna dwójka i to są twoje oceny.

— Przestań.— wymamrotał Mason i wywrócił oczami.

— Jeżeli tego nie poprawisz, inaczej porozmawiamy.— powiedziała wściekła na chłopaka Madeline.

— Hmm? Czyli w jaki sposób?— prychnął Mason, idąc na górę, a Madeline zacisnęła ręce w pięści, kiedy Nicky już wiedział, że będą dymy.

— Na przykład w taki, że zabronię ci spotykać się ze znajomymi, dopóki tego nie poprawisz, telefon też ci zabiorę i odetnę kartę.— oznajmiła poważnie Madeline z założonymi rękami, kiedy Mason stał do niej tyłem.— I tym razem nie blefuję.

— Czyli jak zwykle.— westchnął Mason, a następnie poszedł do swojego pokoju, mocno trzaskając drzwiami.

— Dlaczego nasze dzieci to tacy buntownicy?— wymamrotał Nicky, podchodząc do Madeline i kręcąc głową.

— Po tobie to mają.— stwierdziła Madeline z westchnieniem.

Następnego dnia Mason musiał wstać o szóstej rano, aby spokojnie przygotować się do szkoły. Myślał, że jego rodzice jeszcze śpią, dlatego po cichu zbierał się do szkoły. Ubrał się w czarne, nieprzylegające spodnie, czarny golf z kołnierzem pod samą szyję i białą koszulę, zapiętą tylko do połowy. Przy spodniach miał delikatny łańcuch, taki sam jak na szyi. Zszedł na dół, mając zamiar zrobić sobie śniadanie, jednak zobaczył tam Madeline.

— Dzień dobry.— powiedziała, posyłając mu uśmiech, ubrana w satynowy, różowy szlafrok, jedynie z poczesanymi włosami, bez makijażu, ale i bez tego była piękna.

— Cześć.— powiedział zaspany chłopak, ziewając, kiedy Madeline zaniosła mu talerz do jadalni, wraz z ciepłą herbatą.— Nie musiałaś wstawać.

— Ale chciałam.— odpowiedziała i stanęła na palcach, aby ucałować jego czoło.— Miłego dnia w szkole.

— Dziękuję. Jesteś wspaniała.— odpowiedział Mason, a blondynka tylko skinęła głową, wracając na górę do Nicky'ego.

Mason zasiadł do jedzenia, a kiedy szybko zjadł kanapki, wrócił do swojego pokoju (a dokładniej do swojej łazienki) i umył zęby. Po tym spakował sobie także drugie śniadanie, które również przygotowała mu Madeline, a następnie wziął swój czarny plecak i zszedł na dół. Włożył buty, po czym wyszedł z domu, idąc na nogach do szkoły, do której miał całkiem niedaleko.

W szkole zjawił się o siódmej piętnaście, gdyż o siódmej trzydzieści rozpoczynały się jego lekcje. Ruszył w stronę swojej szafki, wyciągając z niej potrzebne książki.

— Cześć.— usłyszał głos Rylee, która również stanęła naprzeciwko swojej szafki i zaczęła wyciągać książki.

— Cześć.— odpowiedział Mason, posyłając jej tylko ukradkowe spojrzenie.— Ładnie wyglądasz.

— Dziękuję.— odpowiedziała, uśmiechając się.— Ty również.

— Dzięki.— odparł, zasuwając zamek swojego plecaka.— Idziemy już pod salę?

— Jasne.— mruknęła, zakładając swój jasnożółty plecak na ramię.— Nauczyłeś się na dzisiejszy sprawdzian z matmy?

— Oczywiście.— skłamał chłopak.— Mama zrobiła mi zadymę, że mam takie okropne oceny z matmy i zagrożenie, więc musiałem się nauczyć, żeby chociaż do następnej klasy przejść. W końcu za rok będziemy w ostatniej i będzie ten cholerny egzamin SAT...

— Zamierzasz iść na studia?— spytała dziewczyna, unosząc głowę i ignorując to, że większość innych dziewczyn zabijała ją wzrokiem, przez to, że w ogóle rozmawia z Masonem.

— Oczywiście, że nie.— prychnął ze śmiechem chłopak.— To nie dla mnie.

— No... wiem.— odpowiedziała ze śmiechem Rylee, kiedy wchodzili do sali. Ławki mieli pojedyncze, dlatego rozeszli się na dwie strony, siadając po obu stronach sali, gdzie posadził ich tam wychowawca klasy.

Już pięć minut później zaczęła się lekcja. Po sprawdzeniu listy obecności, nauczycielka matematyki rozdała każdemu dwie kartki sprawdzianu. Mason siedział na samym końcu, a że nauczycielka zajęta była wszystkim, oprócz pilnowania ich, jak gdyby nigdy nic wyciągnął telefon i zaczął spisywać wszystkie zadania z internetu.

Po czterdziestu pięciu minutach każdy musiał oddać już kartkę, a Mason – zadowolony z siebie – już przez wszystkie lekcje siedział z uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top