💚 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟒 💚

💚

Upewnij się, że przeczytał*ś czwarty rozdział książki "Tylko z Tobą"

Mason obudził się dopiero około godziny dziesiątej po ich nocnym incydencie. Nie pamiętał praktycznie nic z poprzedniego wieczoru, ale siniaki i rany na głowie pozwoliły mu sobie o tym przypomnieć.

— Dzień dobry, śpiący królewiczu.— powiedziała Madeline, zaglądając do jego pokoju. Ciągle tam wchodziła, aby sprawdzać, czy chłopakowi się nie pogarsza.

— Cześć, mamo.— westchnął Mason, podnosząc się do pozycji siedzącej.— Jak bardzo mam przechlapane?

— U mnie może nie aż tak bardzo, ale u taty bardzo.— odpowiedziała Madeline, wywracając oczami i podchodząc do łóżka.— Niezłego stracha nam narobiłeś.

— Wiem. Przepraszam.— odpowiedział Mason, spuszczając głowę, bawiąc się swoimi palcami.

— Idź, porozmawiaj z tatą.— westchnęła Madeline, pogłaskała go po włosach, po czym wyszła z pokoju.

Mason szybko się ogarnął, a następnie zszedł na dół, gdzie Nicky – jak zwykle w koszuli i czarnych spodniach – siedział na kanapie, załatwiając ostatnie sprawy dotyczące ich szkoły muzycznej. Już za dwa dni mieli wyjechać na kilkudniowe wakacje związanej z tygodniowym wolnym w szkole, dlatego on musiał wszystko pozałatwiać.

— Cześć, tato.— odezwał się Mason, stając naprzeciwko niego.

— Cześć.— mruknął tylko Nicky, nie spuszczając wzroku znad szarego laptopa.

— Wiem, że jesteś obrażony o ten głupi samochód, ale obiecuję, że ci go odkupię... Możesz mi potrącić z kieszonkowego...— wymamrotał Mason.

— Czy ty naprawdę myślisz, że chodzi mi o ten cholerny samochód? Mam go gdzieś!— krzyknął Nicky, odkładając laptopa i stając naprzeciwko syna.— Mogłeś się zabić. Naprawdę nie wiesz, jakie są konsekwencje takich wybryków? Myślałem, że lepiej cię wychowaliśmy.

— To ewidentnie źle mnie wychowaliście.— wymamrotał Mason, zakładając ręce na krzyż.

— Co ty mi zarzucasz? Ja w twoim wieku nie odwalałem takich rzeczy.— powiedział Nicky spokojnie, próbując ten spokój zachować, jednak Mason specjalnie go prowokował.

— Hmm? Jesteś tego taki pewny?— spytał sarkastycznie Mason, patrząc znacząco na ojca.

— Nie brałem samochodu swojego ojca bez pytania i nie robiłem im problemów. I jeździłem po tym, jak zdałem prawo jazdy, a ty masz siedemnaście lat i dalej nie podszedłeś do testu.— odpowiedział Nicky ze zmarszczonymi brwiami.

— Czyli uważasz się za lepszego?— wymamrotał Mason, a jego wzrok ciągle spoczywał na Nickym.

— Nie lepszego, a przynajmniej bardziej ogarniętego.— odparł stanowczo Nicky.— Przecież nie masz nawet prawa jazdy, a wsiadłeś w nocy za kółko.

— Ale przecież potrafię jeździć…— stwierdził Mason.

— Mhm, właśnie widać.— odpowiedział ze śmiechem Nicky, kręcąc głową.— Idź na górę. Zapomnijmy o tym. Nie przejmuj się tym samochodem. Ale obiecuję, że jeszcze jeden taki wybryk–

— A wyślecie mnie do szkoły z internatem na drugim końcu świata, tak, wiem.— prychnął Mason.— Myślałem, że będziesz krzyczał.

— Niespodzianka.— odpowiedział Nicky, rozkładając ramiona.— Gdybym zaczął krzyczeć, specjalnie zrobiłbyś coś podobnego, żeby bardziej mnie zdenerwować. Nie będę sobie głosu zdzierał.

— Jak ty mnie dobrze znasz...— powiedział cicho Mason ze śmiechem, po czym ruszył na górę do swojego pokoju. Po drodze spotkał Rylee.

— Jeju, ty żyjesz!— pisnęła podekscytowana dziewczyna, rzucając się na bruneta i mocno go tuląc.

— No jak widać, żyję.— odpowiedział ze śmiechem, oddając uścisk i całując ją w czoło.

— Nicky i Madeline bardzo są źli za ten samochód?— spytała dziewczyna, idąc z nim do jego pokoju.

— O dziwo nie.— wymamrotał zdziwiony Mason.— Mama i tak miałaby to gdzieś, jednak podejrzewałem, że ojciec będzie się darł i w ogóle... A tak naprawdę nic z tym nie zrobił...

— Bo zrozumiał, że ty i tak będziesz miał go gdzieś.— stwierdziła Rylee, wywracając oczami.— A to nie idzie w dobrą stronę.

— Przecież wcale nie mam go gdzieś.— stwierdził Mason z założonymi rękami.— Wy po prostu tego nie rozumiecie, a znając życie, już wcale nie zrozumiecie.

— To mi to wytłumacz.— powiedziała stanowczo Rylee, odwracając się w jego stronę i patrząc na niego poważnie.

— Nasza czwórka zawsze była podzielona.— zaczął Mason.— Zawsze odczuwałem, że tata bardziej woli Kenzie. Myślałem, że tak jest, w końcu robił z nią dosłownie wszystko, a ze mną? W pewnym momencie nasz kontakt był tak słaby, że myślałem, że jesteśmy już nieznajomymi. Mówiliśmy sobie tylko cześć i to było w sumie wszystko. Zawsze trzymałem się z mamą. W momencie, kiedy usłyszałem, mając z piętnaście lat, jak tata żali się mamie, że go nienawidzę, poczułem się okropnie. Nigdy nie chciałbym myśleć o tym, że mój własny syn mnie nienawidzi, nie potrafiłem sobie wyobrazić tego, co wtedy czuł tata, kiedy go odtrącałem. Starał się. Ja go olewałem i wybierałem mamę. To było naprawdę okropne. Niby mamy teraz lepsze kontakty, ale to zdecydowanie nie to samo. Nie wiem, jak to naprawić. Już z nim rozmawiałem, dalej jest to samo...

— Skoro rozmowa wam nie pomaga, to może pomoże psycholog?— zaproponowała cicho dziewczyna, poruszona opowieścią Masona.

— Myślisz? Chociaż wątpię, że tata będzie chciał iść do psychologa...— westchnął Mason, drapiąc się po karku.

— Porozmawiaj z nim.— powiedziała stanowczo dziewczyna, jednak brunet ciągle siedział na łóżku.— No idź!

— Umrę.— stwierdził tylko, a następnie wstał z łóżka, wyszedł ze swojego pokoju i poszedł do sypialni swoich rodziców. Zapukał do drzwi, a po chwili otworzył je Nicky, gdyż Madeline pojechała na zakupy.— Mam ważne pytanie.

— Nawijaj.— odpowiedział Nicky, wpuszczając syna do środka. Mason pociągnął go na jedno krzesło, a sam usiadł naprzeciwko niego.— Coś poważnego się stało?

— Czy psycholog chciałby iść do ciebie?— spytał szybko Mason, praktycznie niezrozumiale, a Nicky zmarszczył brwi.

— Co?— spytał ze śmiechem, trzymając ręce na swoich kolanach.

— Czy chciałbyś iść ze mną do psychologa? W sensie... jak ojciec z synem. Nie układa się nam, więc... Może to dobre posunięcie?— spytał cicho Mason, po czym zalał się szkarłatnym rumieńcem.— Dobra, nie. Zapomnij, to było głupie.

— Hej, nie. Wcale nie było głupie.— powiedział stanowczo Nicky, patrząc na swojego syna.— Oczywiście, że to dobre posunięcie. Jeśli czujesz taką potrzebę, to wybierzemy się wspólnie do psychologa.

— Naprawdę?— spytał szeptem Mason, przekrzywiając delikatnie głowę i patrząc na ojca.

— Jasne. Dlaczego miałbym odmówić?— spytał starszy, marszcząc brwi.

— Wątpię, że lubisz psychologów…— stwierdził Mason, drapiąc się po karku.

— Tego nie wiesz, ale kilkukrotnie byłem u psychologa. Kiedy miałem siedemnaście lat, dwadzieścia dwa, trzydzieści... To normalne.— wymamrotał Nicky, wzruszając ramionami.

— Tego się nie spodziewałem...— przyznał Mason, odwracając głowę i patrząc się w podłogę.— Dlaczego? Jeśli można wiedzieć, oczywiście...

— Czasem po prostu nie wytrzymywałem sam ze sobą.— westchnął Nicky.— Ciężko było mi przebywać samemu, zadręczały mnie myśli i moje demony, których za wszelką cenę chciałem się pozbyć. Nie chciałem krzywdzić twojej mamy, co z pewnością, tak czy siak, robiłem. Martwiła się, dlatego w pewnym momencie stwierdziłem, że czas wziąć się za siebie.

— I jesteś w takim miejscu.— zauważył Mason.— Myślisz, że kiedyś także będę miał szansę być w takim miejscu?

— Oczywiście. W końcu jesteś Harperem, prawda?— spytał ze śmiechem, szturchając go delikatnie w ramię, przez co młodszy również zachichotał.

— No tak, sławni Harperowie.— wymamrotał ze śmiechem Mason.— Nie chciałbym mieć innych rodziców.

— A ja innego syna.— odpowiedział Nicky, posyłając mu uśmiech.— Kocham cię, wiesz?

— Wiem.— odparł Mason.— Ja ciebie też.— dodał, po czym pochylił się i przytulił swojego ojca, który oddał uścisk, klepiąc go po plecach.

— Umówię nas do znajomego psychologa, w porządku?— spytał Nicky po chwili ciszy, a Mason skinął głową.

— Dziękuję.— odpowiedział tylko, po czym znów położył głowę na ramieniu ojca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top