💚 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑 💚
💚
Upewnij się, że przeczytał*ś trzeci rozdział książki "Tylko z Tobą"
Mason, Rylee, Nicky i Madeline siedzieli właśnie na kanapie, było już dobrze po północy, jednak oni ciągle oglądali filmy i rozmawiali ze sobą. W pewnym momencie Madeline zauważyła jednak, że Mason zaczyna robić się nerwowy, dlatego poklepała Nicky'ego po ramieniu, wiedząc, o co może chodzić.
— My idziemy już na górę.— oznajmiła, patrząc znacząco na męża, który skinął głową.— Pokój gościnny jest już przygotowany, nie idźcie spać zbyt późno.
— Oczywiście.— odpowiedziała z uśmiechem Rylee.
Nicky i Madeline ruszyli po tym na górę, zamykając się u siebie w sypialni. Mason wciąż siedział cicho na kanapie, oglądając film, a widać było, że się w niego wkręcił. Rylee uszanowała to i również oglądała film, do momentu, kiedy na ekranie pojawiła się scena osiemnaście plus, a w głośnikach rozbrzmiały jęki.
— Temu już podziękujemy.— powiedział natychmiast Mason, gasząc telewizor. Siedzący w sypialni Nicky i Madeline zaczęli się śmiać z tej niezręczności, która musiała teraz między nastolatkami powstać.
— Też tak myślę.— odpowiedziała Rylee, chichocząc nerwowo.— Ale hej, to normalne, nie ma się czego wstydzić.
— Oczywiście... ale może lepiej o tym zapomnijmy.— zaproponował Mason, rumieniąc się, a Rylee skinęła głową.
— To co? Idziemy na górę?— spytała z uśmiechem dziewczyna, a Mason przytaknął. Następnej ruszyli na górę do pokoju chłopaka.
— Więc... co chcesz robić?— zapytał, rozkładając się na swoim łóżku, patrząc w sufit.
— No nie wiem... Możemy po prostu sobie poleżeć i porozmawiać.— zaproponowała dziewczyna, kładąc się obok niego, ale w odpowiedniej odległości.
— Mam lepszy pomysł.— stwierdził chłopak, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.— Wymkniemy się z domu, weźmiemy jeden z samochodów mojego ojca i sobie pojeździmy.
— To naprawdę nie jest dobry pomysł.— stwierdziła dziewczyna, drapiąc się po karku.— Jak się dowiedzą–
— Nie dowiedzą się. No dawaj, będzie fajnie!— powiedział podekscytowany Mason, ciągnąc dziewczynę za rękę. Rylee zachichotała, po czym wstała z łóżka. Oboje po cichu wyszli z pokoju, zeszli po schodach, weszli do garażu i wybrali odpowiedni samochód na ich przejażdżkę.
— Nie ma kluczy.— zauważyła dziewczyna, zagryzając wargę i patrząc na swojego przyjaciela.
— To trzeba je znaleźć.— powiedział Mason z cwanym uśmiechem, wracając na górę. Udał się na górę, podchodząc pod drzwi sypialni swoich rodziców. Cicho wszedł do środka i okazało się, że spali, przytuleni do siebie. Podszedł do komody, wysunął jedną szafkę, biorąc odpowiednie kluczyki.
— A to mały cwaniak...— wymamrotała Madeline, kiedy Mason opuścił pomieszczenie i zamknął drzwi. Postanowiła go nie zatrzymywać, ale przyłapać wtedy, kiedy będą wracać. Wiedziała, że to może skończyć się źle, ale przynajmniej miałby nauczkę, że nie wolno kraść rodzicom samochodu, a tym bardziej, kiedy nie posiada się prawo jazdy. Założyła szlafrok oraz kapcie, siadając na różowo białej huśtawce, zakładając ręce na krzyż.
— Mam.— powiedział z uśmiechem Mason, pokazując kluczyki dziewczynie. Wsiadł do środka, wsadził kluczyki w odpowiednie w stacyjkę, za pomocą pilota rozsunął drzwi garażowe i bramę, a następnie wyjechali z posesji.
— Twoi rodzice nas zabiją...— westchnęła Rylee, kiedy jeździli ekskluzywnym, sportowym samochodem po mieście.— Nie masz nawet prawka...
— Ale wtedy moi rodzice będą mieli problemy, bo to oni za mnie odpowiadają, a to samochód ojca.— stwierdził ze śmiechem Mason.
— Zamknij się.— warknęła dziewczyna.— Ciesz się w ogóle, że masz rodziców i się nie kłócą. Przynajmniej się o ciebie martwią i troszczą. Powinieneś to docenić.
— A ty stoisz po ich stronie?— spytał zdenerwowany Mason, zerkając na nią i prychając.
— W tej sprawie tak. Nie zasługują, abyś ich tak traktował.— wymamrotała, oglądając swoje krótkie paznokcie koloru pastelowego.— Patrz, jak jedziesz!
— Nie krzycz na mnie!— odkrzyknął chłopak, po czym stracił panowanie nad samochodem, który przodem uderzył w drzewo. Rozległ się głośny huk, a przerażona dziewczyna wydała z siebie pisk.
— Mason? Wszystko w porządku?— spytała zdenerwowana, potrząsając jego ramieniem.— O nie... Cholera! Mason! Jak możesz?
Krzyknęła, cały czas nim potrząsając. Przestała, kiedy na jej palce spadły krople krwi z czoła chłopaka. Od razu ogarnęła, że uderzył w kierownicę i dlatego skaleczył się w czoło i zemdlał, prawdopodobnie przez zbyt duże emocje uderzające w jednej chwili.
— Zabiją nas.— wymamrotała dziewczyna niemal ze łzami w oczach, wychodząc z samochodu i wyciągając telefon. Natychmiast zadzwoniła do Madeline, która, kiedy tylko usłyszała o wypadku, zgarnęła Nicky'ego i oboje pojechali w miejsce wypadku. Madeline o wszystko się oczywiście obwiniała, uważała, że powinna od razu zatrzymać chłopaka, a tego nie zrobiła.
Rylee usiadła na pobliskim murku, patrząc na przód samochodu, całkowicie rozwalony. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, jednak ta szybko ją otarła, pociągając nosem.
Kiedy się uspokoiła, postanowiła wrócić do Masona. Klęknęła na asfalcie przed samochodem, głaszcząc przyjaciela po policzku.
— Zaraz otrzymasz pomoc. Obiecuję.— wyszeptała przerażona.
— Rylee? Co się stało?— spytała zdyszana Madeline w krótkiej i obcisłej, pastelowo różowej bluzie i białych spodniach, podbiegając do dziewczyny i samochód.
— Mason... Mason stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo... Nie wiem, czy stało mu się coś poważniejszego oprócz stłuczonej twarzy. Nie wiedziałam, czy mam wzywać karetkę...— powiedziała roztrzęsiona, a Madeline pomogła jej wstać i ją przytuliła. Sama Rylee miała siniaka na twarzy.
— Musimy zabrać go do szpitala.— wymamrotała Madeline, wciąż ściskając przestraszoną dziewczynę.
— Żeby policja się dowiedziała?— westchnął Nicky, łapiąc się za głowę.— Pojedziemy do mojego znajomego lekarza, on wszystko załatwi i sprawdzi, czy nic poważniejszego mu się nie stało...
— No dobrze.— wymamrotała Madeline, prowadząc dziewczynę do czarnego samochodu Nicky'ego. Pomogła jej usiąść, łapiąc ją za rękę.— To nie twoja wina, rozumiesz? Każdemu mogło się przytrafić. Wiem, Mason nie powinien brać tego samochodu, ale stało się, co się stało i już tego nie odkręcimy...
— Okej.— odpowiedziała Rylee i pokiwała głową.— Przepraszam, że go nie powstrzymałam...
— Nie mówmy o tym. Teraz musimy zająć się nim i zadbać, aby nikt się nie dowiedział.— odparła Madeline.— Dobrze, że przynajmniej nikt was nie widział.
— Zdecydowanie.— odpowiedziała Rylee.— Pokłóciliśmy się. Był zdenerwowany, pewnie dlatego stracił panowanie nad tym cholernym samochodem...
— No już...— westchnęła Madeline, znów ją przytulając. Rylee wyobraziła sobie, co gorszego mogłoby się stać. To był dla niej koszmar. Chciała natychmiast wymazać to wspomnienie z głowy.
— Mamy być za piętnaście minut u lekarza.— oznajmił Nicky, patrząc na obie dziewczyny.— Za niedługo przyjedzie znajomy laweciarz. Wszystko będzie dobrze.
— Mam nadzieję.— wymamrotała Rylee, ciągle wtulona w Madeline. Kiedy przyjechała laweta, wzięli samochód Nicky'ego prosto na złom (absolutnie nie opłacało się go naprawiać), a Nicky, Madeline i Rylee pojechali zawieźć Masona do kliniki, gdzie przyjął ich znajomy lekarz, którzy został zbudzony ze snu godzinę temu. Koniec końców, wszystko skończyło się dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top