💚 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟗 💚

💚

Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty dziewiąty rozdział książki "Tylko z Tobą"

Już w piątek, na ogromne zadowolenie Masona, było zakończenie roku szkolnego. W szkole miał stawić się na godzinę dziewiątą, dlatego wstał dopiero o siódmej trzydzieści. Wieczorem Madeline wyprasowała mu białą koszulę, a garnitur wisiał na wieszaku w szafie.

Wygramolił się z łóżka, schodząc na dół, gdzie była już Madeline i Nicky. Kobieta była już w pełni pomalowana, a mężczyzna siedział i pił kawę, przeglądając coś w telefonie.

— Cześć.— mruknął jeszcze zaspanym głosem, siadając w jadalni, gdzie czekały już na niego dwie kanapki i jajecznica z ciepłą herbatą.

— Cześć.— odpowiedzieli jednocześnie Nicky i Madeline. Na nieszczęście Masona oni również mieli pojawić się na zakończeniu roku szkolnego, ponieważ byli głównymi wspomagaczami finansowymi szkoły, przez co dostawali upominki w ramach podziękowań.

— Jak się czujesz z myślą, że już za mniej więcej trzy godziny będziesz miał ponad dwa miesiące wolności?— spytała ze śmiechem Madeline, siadając naprzeciwko syna i jedząc swoje śniadanie przygotowane przez Nicky'ego.

— W życiu się bardziej nie cieszyłem.— oznajmił Mason, wzdychając.— Ten rok był przeogromnie przesrany.

— A za niecały rok już egzamin SAT.— przypomniał Nicky, pijąc swoją kawę i patrząc na syna poważnym wzrokiem.

— Będę martwił się tym dzień przed egzaminem.— odpowiedział ze śmiechem chłopak, a Madeline tylko zgromiła go wzrokiem.— A na dodatek w te wakacje będę mógł już legalnie prowadzić samochód. Czyż to nie piękne?

— Słuchaj, dopóki żyjesz pod moim dachem, musisz się słuchać.— stwierdził Nicky ze śmiechem, klepiąc syna po ramieniu.— I pamiętaj, że ostatnio nadwyrężyłem sobie korzystanie z usług prokuratora Meyera, więc jeżeli cokolwiek nabroisz, pójdziesz siedzieć.

— Nie, dzięki. Nie chciałbym spędzić wakacji za kratami, więc będę grzeczny.— odpowiedział Mason, unosząc ręce do góry w geście obronnym.

— Cieszymy się, ale teraz idź się ogarnąć, bo za godzinę musimy wyjeżdżać.— wtrąciła Madeline, a chłopak skinął głową, kończąc swoje śniadanie. Następnie odłożył talerz i kubek do zmywarki, biegnąc na górę.

Poszedł do łazienki, wchodząc do swojej kabiny prysznicowej, biorąc kąpiel pod gorącym strumieniem wody. Gdy już się umył i odpowiednio rozbudził, wyszedł z kabiny, zawiązując sobie ręcznik na biodrach. Podszedł do umywalki, przejrzał się w lustrze, a następnie umył zęby i twarz odpowiednimi kosmetykami do nastoletniej skóry. Na samym końcu ułożył swoją niesforną grzywkę tak, jak lubił.

Wyszedłszy z łazienki, podszedł do komody, wyciągnął z niej czyste bokserki, wciągając je na swoje biodra. Chwycił śnieżnobiałą koszulę, ale w tym samym momencie potknął się, a materiał wylądował na kanapce z nutellą, która leżała na szafce nocnej.

— Mamo!— rozległ się zdenerwowany wrzask Masona, a Madeline weszła do jego pokoju w mgnieniu oka.

— Jeju, co się stało?— spytała równie zdenerwowana, bojąc się, że Mason mógł sobie coś zrobić. Chłopak pokazał jej ogromną plamę na bielutkiej koszuli.— Ja pierniczę... Naprawdę w takim momencie?

— Przepraszam...— wyszeptał Mason, a Madeline podeszła do jego szafy, wygrzebując kolejną, ostatnią już, białą koszulę.

— W porządku. Idź odnieść ją do kosza na pranie, a ja ci ją wyprasuję.— odpowiedziała Madeline, a następnie ruszyła do pomieszczenia, w którym znajdowały się pralki, suszarki i deska do prasowania. Poradziła sobie z koszulą raz–dwa, podając ją chłopakowi.— Tym razem nic nie narób, ciamajdo...

— Oczywiście.— odparł chłopak i pobiegł z powrotem do swojego pokoju. Założył koszulę, pozostawiając rozpięte trzy guziki od góry. Na nogi wsunął czarne, garniturowe spodnie, a na ramiona założył pasującą do dołu, czarną marynarkę, która idealnie na niego pasowała. Założył kilka srebrnych pierścionków i naszyjników, wyciągnął czarne skarpety, a później wsunął na stopy eleganckie, lakierowane buty. Przejrzał się w lustrze i stwierdził, że jest już gotowy.

Zbiegł na dół i zobaczył tam Madeline, która była piękna jak zawsze. Miała na sobie różową, satynową sukienkę z falbanami, której spódnica była mocno rozkloszowana. Dekolt sukni był w kształcie hiszpańskim, który idealnie podkreślał jej obojczyki, duże piersi, smukłą talię i szerokie biodra. Rękawy sukni również były rozkloszowane aż do samych nadgarstków. Na nogach miała bardzo wysokie, pasujące kolorem do sukienki szpilki, a jej platynowe włosy były rozpuszczone i wyprostowane. Miała mocny makijaż jak zawsze, kolczyki oraz pierścionki. Wyglądała jak księżniczka.

— Wyglądasz ślicznie, mamo.— pochwalił ją z uśmiechem chłopak, kiedy kobieta wzięła swoją różową, pikowaną torebkę.

— Dziękuję. Ty również.— odpowiedziała zadowolona, mierząc go wzrokiem. Po chwili na dół zszedł Nicky, który był w eleganckim, czarnym, idealnie skrojonym na niego garniturze, białej koszuli i w czarnej muszce.

— Wyglądacie, jakbyście mieli zaraz iść na Met Galę.— stwierdziła zaspana Kenzie schodząca po schodach.

— Daj spokój, to najzwyklejsza sukienka, jaką znalazłam w szafie.— oznajmiła Madeline.— Skoro już tutaj jesteś, zrób nam zdjęcie.

Wtrąciła, podała córce telefon i w trójkę ustawili się na tle różowej ściany. Nicky objął żonę w talii, przyciągając do siebie, a Mason stał zaraz obok nich z uśmiechem i uniesionym kciukiem w górę.

— Dobra, jedziemy.— powiedział Nicky, kiedy Kenzie oddała już Madeline telefon, a ta dodała ów zdjęcie na swojego Instagrama. Całą trójką zapakowali się do czarnego samochodu Nicky'ego i pojechali pod szkołę, w której miała odbyć się uroczystość zakończenia roku szkolnego.

— Dawno tutaj nie byliśmy.— zauważyła z uśmiechem Madeline, obserwując swoją i Nicky'ego starą szkołę.

— Oj tak, zdecydowanie.— odparł Nicky, trzymając ją za rękę ze splecionymi palcami, a następnie udali się do auli. Mason podszedł do swojej klasy, która już prawie w całości siedziała na swoich miejscach, a Nicky i Madeline usiedli na honorowych miejscach niedaleko dyrektora.

— Mama Masona to niezła laska...

— A Nicky'emu Harperowi pozwoliłabym zrobić ze sobą wszystko.

Mason nie pierwszy raz słyszał takie teksty w stronę swoich rodziców i choć przyprawiały go o mdłości, już zdążył się do nich przyzwyczaić. Słyszał je zawsze, gdy w otoczeniu jego rówieśników pojawiali się jego rodzice. Po chwili apel się rozpoczął, a na środek wyszedł dyrektor. Coś tam pogadał, podziękował całemu gronu nauczycielskiemu, odbyło się przedstawienie artystyczne i pożegnanie najstarszych klas, aż w końcu dyrektor przeszedł do wręczenia świadectw i podziękowań.

— Przede wszystkim chcielibyśmy podziękować państwu Harper, którzy w tym roku i w poprzednich latach finansowali naszą szkołę. Dzięki przekazanym funduszom mogliśmy pozwolić sobie na odbudowanie boiska, kilku sal szkolnych, mogliśmy dalej prowadzić kawiarnię szkolną i fundować posiłki dla naszych uczniów, których nie było stać na ciepły posiłek w szkole. Zapraszamy państwa na środek.— powiedział dyrektor, który wcześniej oznajmił Nicky'emu i Madeline, że będą mogli wygłosić krótką przemowę.

— My dziękujemy za współpracę ze wspaniałym dyrektorem.— skłamała Madeline z szerokim uśmiechem, ponieważ było wiele niefortunnych akcji z dyrektorem i Masonem w rolach głównych.— Zamierzamy finansować szkołę nawet po zakończeniu tutejszej nauki przez naszego syna i pamiętajcie, że dobro drugiego człowieka jest najważniejsze.

Posłała w stronę nastolatków szeroki, olśniewający uśmiech, ukazując perłowo białe i proste zęby, a Nicky powtórzył to zaraz po niej. Rozległy się ogromne brawa, a Nicky i Madeline zeszli ze sceny. Dyrektor wręczył im elegancką kartkę z podziękowaniami i uścisnął ich dłonie. Wrócili na swoje miejsca, a następnie zaczęło się rozdawanie świadectw.

💚

— Gratuluję ukończenia szkoły, skarbie.— powiedziała zachwycona Madeline, ściskając Masona pod szkołą, kiedy wyszli już z budynku po apelu. Chłopak trzymał w rękach swoje świadectwo.

— Dziękuję. Było wiele przebojów, ale na szczęście się udało.— powiedział ze śmiechem chłopak, oddając uścisk mamy.— Możecie jechać do domu? Chcemy z klasą skoczyć jeszcze na pizzę.

— Jasne. Nie wróć za późno do domu.— odpowiedział tylko Nicky, objął Madeline ramieniem w talii i ruszyli do samochodu, a Mason odprowadził ich wzrokiem, będąc w szoku, że Madeline nie zabiła się nigdy na tak wysokich szpilkach.

Szybko jednak pokręcił głową, idąc za budynek szkolny na boisko, gdzie czekali już na niego znajomi. Nie cała klasa, ale największe porażki wychowawcze.

— No w końcu. Myśleliśmy już, że wymiękłeś.— powiedział ze śmiechem jeden z największych chłopaków w szkole. Także jeden z najbardziej zniszczonych chłopaków i jego tacy sami znajomi.

— Ja? No proszę cię.— prychnął Mason i wywrócił oczami, przyjmując od starszego kolegi zapalonego papierosa, zaciągając się nim.— Ja nie wymiękam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top