💚 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟒 💚
💚
Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty czwarty rozdział książki "Tylko z Tobą"
Mason niemal natychmiast poczuł ból, który był bardzo silny. Chyba jeszcze nigdy w życiu coś tak bardzo go nie bolało. Zaczął poważnie zastanawiać się, czy tutaj umrze, czy może skończy się tylko na połamanych żebrach. Miał nadzieję, że tylko go połamią. Nie było opcji, żeby zaczął się bronić, przecież oni mieli dużą przewagę liczebną.
— Hej! Zostawcie go!— chłopak usłyszał jak przez mgłę głos swojego ojca. Skąd on się tutaj w ogóle wziął?
Jego oprawcy od razu zaprzestali wykonywanej przez nich czynności, choć Nicky zdążył szybko wyciągnąć telefon i zrobić kilka zdjęć. Wsunął urządzenie do kieszeni swoich spodni, podchodząc jeszcze bliżej.
— Czy was pogięło?!— wrzasnął w stronę tamtych chłopaków, kiedy Mason dalej kulił się na ziemi, cały od niej brudny.— Przysięgam, że jeszcze dzisiaj do waszych domów zapuka policja. A teraz spieprzajcie!
Chłopacy bardzo się przestraszyli. W końcu Nicky był od nich znacznie większy i masywniejszy, a na dodatek miał wpływy, dlatego wiedzieli, że mogą mieć bardzo przesrane.
— Tato, wszystko jest w porządku...— jęknął Mason, próbując się podnieść, jednak nie mógł nawet ustać na nogach.
— Właśnie widzę.— odpowiedział zdenerwowany Nicky, mierząc syna wzrokiem.— Dlaczego ci to zrobili? Wiesz coś?
— To nic takiego...— westchnął Mason, gdy Nicky złapał go delikatnie za ramię i pomógł mu wstać, wciąż podtrzymując.
— Mason, jeżeli nic mi nie powiesz, powiem mamie.— oznajmił Nicky. Tak czy siak, powiedziałby Madeline, ale dosyć często stosował takie techniki małego szantażu. Nie mógł przecież pozwolić, żeby ktoś znęcał się nad jego synem.
— No dobra...— westchnął Mason, wywracając oczami.— Śmieją się ze mnie w szkole, bo „wyszedłem z szafy”. Śmieją się z mojej orientacji, z tego, że spotykam się ze starszym chłopakiem, w końcu wyciekło to, że ze sobą spaliśmy. Brzydzą się mną i taki jest tego efekt...
— Jedziemy na obdukcję.— oznajmił tylko Nicky, prowadząc Masona do samochodu, który zaparkował na parkingu, chcąc po prostu odebrać syna z treningu.
— Nie, to jest okropny pomysł. Nie dadzą mi żyć...— stwierdził Mason, zaciskając powieki z bólu.
— Tak samo, jak ja nie dam im żyć za to, co ci zrobili. Jedziemy do znajomego lekarza sądowego, który wykona ci obdukcję. A co z tym zrobimy, to już się zastanowię.— powiedział stanowczo Nicky, dlatego Mason wiedział już, że nie może się sprzeciwić.
Dlatego właśnie siedział teraz w samochodzie swojego ojca, jadąc na komisariat, gdzie czekał już na nich lekarz sądowy. Mason czuł się okropnie, wchodząc do środka, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia. Lekarz przyjął ich w niecałe dziesięć minut po przyjściu. Mason usiadł na stołku naprzeciwko stolika, lekarz usiadł naprzeciwko niego, a Nicky chodził po pomieszczeniu.
— Powiedz mi, Masonie, co się stało.— zaczął mężczyzna, a chłopak przeczesał włosy szybkim ruchem, biorąc wdech i wydech. Spojrzał jeszcze na Nicky'ego, który skinął głową niemal niewidocznie.
— Zostałem pobity.— dopiero gdy Mason wypowiedział te słowa, uświadomił sobie, jak bardzo jest wściekły. Jak bardzo buzują w nim te wszystkie emocje po pobiciu. Gdyby mógł, najchętniej by coś rozwalił, byleby odreagować. Na początku chciał udawać, że nic się nie stało, ale teraz, kiedy wszystko sobie uświadomił, był bardzo zdenerwowany. Myśl, że ktoś miał nad nim przewagę i ją wykorzystał, nie dawała mu spokoju.
— Przez kogo?— spytał mężczyzna, trzymając w ręce długopis, gdy przed nim na stole leżała biała kartka w kratkę.
— Percival i William Blanco, Raphael Scott i Thomas Lynch.— niemal wyjąkał Mason, wciąż wpatrując się w biały stół.
— Jak do tego doszło i czy wiesz, dlaczego to zrobili?— zapytał mężczyzna, zapisując każde słowo Masona na kartce.
— Tak. Ja... nie jestem heteroseksualny. Ewidentnie im to przeszkadza, zaczepiali mnie wcześniej w szkole...— wymamrotał Mason, jednak czuł, że miał lekkie problemy z oddychaniem.— Później zwyzywali w szatni przed treningiem, a już po kiedy wyszliśmy, zaciągnęli mnie za kiosk i zaczęli... no.
— Mam dowód.— wtrącił tylko cicho Nicky, wciąż chodząc po całym pomieszczeniu z założonymi rękami.
— W porządku. To wszystko. Rozbierz się, proszę.— zalecił mężczyzna, a Mason skinął głową, wstając. Krępował się rozbierać przed obcym mężczyzną, ale wiedział, że skoro Nicky jest w środku, absolutnie nic mu nie grozi.
Mason najpierw zdjął niezapiętą, czarną koszulę z ramion, a następnie pozbył się białej koszulki, na której były ślady krwi. Zdjął również buty, skarpetki oraz pasek i spodnie, odkładając wszystko na oparcie krzesła.
— Nie musisz się krępować.— powiedział tylko lekarz, zanim Mason pochylił się nad stołem. Oparł dłonie o blat, cały czas patrząc na swojego ojca. Bał się, chociaż sam nie wiedział czego. Lekarz najpierw zaczął robić zdjęcia jego siniaków, a dopiero później ubrał lateksowe rękawiczki i przystąpił do badania Masona.— Już wiem, że masz złamane żebra. Czujesz coś podczas oddychania?
— Boli mnie.— przyznał.— Ciężko mi się oddycha.
— Dobrze.— przytaknął mężczyzna. Na szczęście oprócz złamanych dwóch żeber po obu stronach na prześwietleniu nie znalazł nic groźniejszego. Na ciele i twarzy Masona widniały również siniaki, mniejsze lub większe, i zadrapania.— Najlepsze byłyby ćwiczenia oddechowe i rehabilitacja. Żebra powinny wtedy szybciej się zrosnąć. Przepiszę ci leki przeciwbólowe, a także elastyczną opaskę. Unikaj słonych posiłków, musisz jeść dużo produktów, które zawierają wapń. Raz–dwa i będziesz zdrów jak ryba.
— Proszę pana, mam za niedługo ostatni mecz w tym sezonie. Muszę zagrać.— powiedział Mason, wzdychając ciężko.
— Absolutnie nie możesz się przemęczać. Zrośnięcie się kości może potrwać aż do ośmiu tygodni. Musisz się przede wszystkim oszczędzać.— powiedział stanowczo lekarz, a Mason włożył twarz w dłonie.
— No dobra.— wymamrotał, a następnie schylił się po swoje ubrania, z powrotem się ubierając.
Kiedy Nicky odebrał już kopię papierów potrzebnych do złożenia wniosku do sądu o pobicie, wrócili do samochodu. Przez całą drogę do domu nie odezwali się do siebie ani słowem. Mason wiedział, że Madeline, tak czy siak, się dowiedziała, więc nie było sensu tego przed nią ukrywać. Okazało się jednak, że nie ma jej aktualnie w domu, bo pojechała do apteki kupić wszystkie potrzebne rzeczy do kuracji Masona.
— Przykro mi, że nie będziesz mógł zagrać w meczu...— westchnął Nicky, gdy znaleźli się już w domu. Wtedy Mason się rozkleił. Podszedł do swojego ojca, który rozłożył ramiona. Młodszy wtulił się w bruneta, zaczynając wylewać łzy na jego ramieniu, kiedy ten uspokajająco głaskał go po plecach i włosach.
— Nienawidzę tego wszystkiego.— wymamrotał.— Treningi przynajmniej były czymś, co mogłem zrobić, by uciec od tych wszystkich okropnych myśli, a teraz? Nie mogę nawet ćwiczyć. Muszę siedzieć w domu przez jakieś dwa miesiące i nic nie robić.
— Jeżeli to coś jakoś pocieszy, załatwimy ci z mamą najlepszego rehabilitanta i za niedługo będziesz w pełni sprawny.— oznajmił Nicky, wciąż tuląc syna.— I nie przejmuj się debilami, którzy ci po prostu zazdroszczą. Zazdroszczą ci nawet nie tego, że masz kasę, czy coś. Zazdroszczą, bo podziwiają cię za to, że potrafiłeś się postawić i nie bałeś się ukazać jako osoba biseksualna w gronie... wszystkich, tak naprawdę. Jestem bardzo dumny z tego, że mam tak odważnego syna i mimo wszystkich głupot, które kiedyś odwaliłeś, jesteś moim synem i jesteś dla mnie najważniejszy na świecie.
— Fajnie ci się zebrało na jakieś wyznania...— wymamrotał Mason, pociągając nosem. W końcu wyprostował się, ocierając łzy, które spłynęły po jego policzkach.— Ale dziękuję. Jesteś wspaniały.
— I zawsze do usług.— dodał, po czym ucałował go w czubek głowy, a Mason skrzywił się ze śmiechem.
— Mogę iść do Tommy'ego?— spytał po chwili Mason, zerkając na Nicky'ego, który jeszcze nie zdążył się oddalić.
— Jasne. Tylko grzecznie i ostrożnie. Pamiętaj, że musisz jutro wstać do szkoły.— odparł brunet, a Mason skinął głową, po czym wyszedł z domu. Przeszedł przez kawałek chodnika, wchodząc na posesję domu Tommy'ego. Podszedł do drzwi wejściowych i zapukał.
— Jeju, Mason, tak się martwiłem...— westchnął Tommy, który niemal natychmiast do niego podszedł i objął go ramionami, ale tak delikatnie, by na pewno go nie skrzywdzić.
— Wszystko jest w porządku.— odpowiedział Mason, mocniej wtulając się w chłopaka. Oczywiście odczuwał ogromny ból i miał delikatnie problemy z oddychaniem, ale przy Tommym się to nie liczyło.
Weszli do środka, po czym oboje rzucili się na ogromną kanapę Tommy'ego. Włączyli film, wzięli przekąski, wtulili się w siebie, a Mason modlił się, żeby tak było już zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top