💚 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟐 💚

💚

Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty drugi rozdział książki "Tylko z Tobą"

Nicky nagle oznajmił, że wszyscy lecą do Paryża, by zobaczyć ostatni taniec Kenzie i finał programu. Mason nie krył zdziwienia, gdy jego ojciec przyszedł do niego w nocy, mówiąc, że ma wstawać, bo lecą do Paryża. W sumie to nawet nie ogarnął, co się dzieje, bo był strasznie zaspany. Ale wstał, naciągając na siebie jakieś dresy. Wziął jedynie swój telefon, nie biorąc ze sobą nawet żadnej torby, bo wiedział, że za dwadzieścia cztery godziny już będą z powrotem w Californii.

— Cześć.— powiedział zaspanym głosem, schodząc z góry po schodach, zauważając Nicky'ego, Tommy'ego, ale także Riko.

— Marny twój los.— zauważył Tommy, cicho wzdychając. Podszedł do Masona, mierząc jego twarz wzrokiem.— Może wstąpimy po drodze na McDrive'a i weźmiemy kawę?

— Bardzo dobry pomysł.— przytaknął Nicky, biorąc kluczyki od swojego samochodu.— Chodźmy. Im szybciej będziemy, tym lepiej.

I wtedy cała czwórka się zebrała, idąc do samochodu Nicky'ego. Oczywiście po drodze na lotnisko wstąpili na tego McDrive'a, a gdy już znaleźli się w samolocie, każdy zajął się sobą – wszyscy poszli spać.

Podróż trwała kilkanaście godzin, a oni już o godzinie jedenastej wylądowali bezpiecznie na lotnisku w Paryżu. Stamtąd limuzyną udali się do hotelu, w którym aktualnie zameldowane były dziewczyny.

— Co wy... co wy tutaj robicie?— spytała zszokowana Kenzie, zakrywając usta dłonią, gdy została przytulona przez ojca, a później przez resztę. Madeline wiedziała o tym, że przyjadą, dlatego nie była zdziwiona.

— Przyjechaliśmy zobaczyć na żywo, jak wygrywasz.— oznajmił z wesołym uśmiechem Riko, jak to miał w zwyczaju. Kenzie tuliła go odrobinę dłużej, niż pozostałych.— I kopiesz dupę Rosenowi. Oj, uwierz mi, gdybym mógł, już dawno bym to zrobił.

— A ja, gdybym tylko wiedziała, jaki to kretyn, nawet bym na niego nie spojrzała.— roześmiała się Kenzie.— A teraz, powiedz mi Mason, co odpieprzyłeś?

— Nie mogę ci powiedzieć.— szepnął tylko chłopak, wzruszając ramionami, zerkając ukradkiem na Nicky'ego. Kenzie prychnęła, również zerkając na ojca.

— Ty też?— spytała, rozkładając ramiona.— Super.

— Mówiłam, że porozmawiamy, kiedy już w końcu znajdziemy się w domu.— zauważyła Madeline, podchodząc do córki i kładąc dłoń na jej ramieniu.

— Ta, jasne. Ale jeżeli wtedy mi nie powiecie, pójdę z wami do sądu.— wymamrotała tylko Kenzie, a następnie odeszła gdzieś z Riko.

— Dlaczego jej nie powiedzieliście?— zagadnął nagle Mason, wodząc wzrokiem między swoimi rodzicami. Po tym jednak zrozumiał, że lepiej byłoby dla niego, jakby w ogóle się nie odezwał.

— Mason, kurczę, zrozum, że to nie jest sprawa, którą można się dzielić na prawo i na lewo, a doskonale znasz Kenzie. Mogłaby przypadkowo komuś sypnąć, a wtedy byłoby po nas.— wytłumaczyła Madeline, pocierając skronie.

— Oni chyba nigdy nie zrozumieją.— stwierdził Nicky z założonymi rękami, odwrócony tyłem do nich, wpatrując się w wieżę Eiffla.

— Nicky.— skarciła go Madeline, odwracając się i patrząc na męża.— Oni po prostu są zagubieni.

— Halo, nie jestem zagubiony!— stwierdził Mason, marszcząc brwi i rozkładając ramiona.

— Właśnie widać.— prychnął ze śmiechem Nicky.— To był najdłuższy tydzień w całym moim życiu, przysięgam.

— Spoko, mój też.— przytaknął Mason.— Możemy iść pozwiedzać Paryż z Tommym?

— Tak, ale przysięgam, że jeżeli narobisz jakichkolwiek problemów, to wyślę cię do szkoły z internatem.— oznajmiła Madeline.

— Mówisz tak, odkąd mam jedenaście lat.— zauważył Mason, jednak zaraz po tym złapał Tommy'ego za rękę i oboje wyszli z pokoju hotelowego.

— Wasi rodzice zaraz przez was osiwieją.— stwierdził ze śmiechem starszy, zerkając ukradkiem na Masona, który tylko wywrócił oczami.

— Wiem, że mają nas dość, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ich geny się połączyły i powstaliśmy my, a to zdecydowanie mieszanka wybuchowa.— zauważył Mason, a jego towarzysz tylko przytaknął, chichocząc.— Gdzie mnie zabierzesz?

— Chciałem zapytać o to samo.— oznajmił Tommy, chwytając Masona za nadgarstek, gdy ich ramiona się zetknęły. Żaden z nich nie zauważył nawet, kiedy dłoń Tommy'ego zjechała w dół, dotykając delikatnych palców Masona, splatając się z palcami starszego chłopaka.

— Może najpierw pójdziemy coś zjeść? Jestem megagłodny.— zaproponował Mason, wyciągając telefon i wyszukując jakąś dobrą restaurację w pobliżu.

— Bardzo dobry pomysł.— odparł Tommy, a gdy młodszy ustawił nawigację w telefonie, ruszyli właśnie w tamtą stronę.

— Naprawdę chciałbyś się kiedyś ze mną związać?— wypalił nagle Mason, gdy zauważył, że jego i Tommy'ego palce są ze sobą splecione.

— Co to za pytanie?— spytał Tommy, wolną ręką pocierając swój kark z zakłopotania.

— Zawsze zastanawiam się, dlaczego wybrałeś akurat mnie? Przecież na świecie jest tyle ludzi, a ty... dostrzegłeś akurat mnie.— zauważył Mason, pochylając się delikatnie i kładąc swoją głowę na ramieniu Tommy'ego.

— Owszem, na świecie jest naprawdę wiele ludzi, a spośród ponad siedem miliardów ludzi wybrałem ciebie, ponieważ... jesteś naprawdę świetną dupą.— odpowiedział Tommy, próbując nie parsknąć śmiechem.

— Człowieku, nastrój prysł jak bańka mydlana...— stwierdził Mason i uderzył się otwartą ręką w czoło.

— Przecież żartowałem.— oznajmił Tommy.— Wybrałem ciebie, ponieważ czuję, że mnie rozumiesz. Coś mnie do ciebie przyciągnęło jak magnes. I to taki cholernie mocny magnes, bo... wpadłem po uszy, skarbie.

— Nadal czuję się dziwnie, gdy tak do mnie mówisz.— oznajmił Mason, a na jego policzkach pojawiły się czerwone wypieki.— Cholera, pojawiłeś się z dnia na dzień. Tydzień temu. Walony tydzień temu, a teraz siedzimy razem w najdroższej restauracji w Paryżu.

— Przypadkowo.— napomknął Tommy, przeglądając kartę.

— Wiesz, o co mi chodzi.— szepnął Mason, wywracając oczami.— To chore, że będąc zwykłym nastolatkiem, nagle połączyłem się z tobą. Mam ogromny mętlik w głowie.

— Pozwól więc, że go rozwieję.— zaproponował z szerokim uśmiechem Tommy, pochylając się w jego stronę i łapiąc za podbródek.

— Z tobą nie da się poważnie porozmawiać.— stwierdził ze śmiechem, ale i z niedowierzaniem Mason, kręcąc głową.— Dobra, zamówmy jedzenie, a później chodźmy może pooglądać wieżę Eiffla.

— Dobry pomysł.— mruknął Tommy, po czym zamówili jedzenie.

Po wyjściu z restauracji było już ciemno, ale to i tak nie powstrzymało natrętnych paparazzi, żeby zrobić zdjęcie parze wychodzącej z ogromnego, ekskluzywnego budynku.

— Widzisz? Po lewej?— szepnął Tommy, kiwając głową niemal niewidocznie w stronę ludzi wychodzących zza krzaków.

— Uciekamy.— odszepnął tylko Mason, dlatego oboje już po chwili pobiegli przed siebie, tamtych ludzi zostawiając daleko za sobą. Wiedzieli, że zrobili im setki, jak nie tysiące zdjęć, które już za całkiem niedługi czas pojawią się na portalach plotkarskich i we wszystkich magazynach, ale czy chłopaków to obchodziło? Absolutnie.

— Chyba... chyba ich zgubiliśmy.— powiedział ze śmiechem Tommy, gdy po przebiegnięciu jakichś pięciuset metrów stanęli, by wziąć oddech.

— Mam nadzieję. Chodźmy usiąść.— zaproponował Mason, przechodząc ścieżką, która była oświetlana jedynie przez wysoką lampę stojącą na trawie.

— Że też Nicky i Madeline codziennie mają takie akcje.— powiedział ze śmiechem Tommy, siadając na jakimś przypadkowym murku. Mason usiadł zaraz obok niego, jednak z chwilą później położył się na plecach, kładąc głowę na kolanach swojego towarzysza.

— Zawsze musisz wspomnieć o moich rodzicach, nie?— parsknął śmiechem Mason, patrząc się głęboko w oczy Tommy'ego.

— Przepraszam, już nie będę.— powiedział Tommy, unosząc ręce w geście obronnym. Później pochylił się, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.

Całowali się, dopóki nie usłyszeli nieznanego dla nich głosu, który o mało co nie przyprawił ich o zawał serca. Oderwali się od siebie jakby oparzeni, zerkając na mężczyznę, który zawzięcie gestykulował i krzyczał do nich coś po francusku. Nie musieli długo się zastanawiać, żeby ogarnąć, że to funkcjonariusz policji.

Jeszcze bardziej zdenerwowali się, gdy zobaczyli, że mur, na którym przed chwilą całowali się z języczkiem, tak naprawdę jest jakimś bardzo starym, strzeżonym zabytkiem sprzed kilkuset lat.

— Uciekamy!— krzyknął Tommy, a następnie razem z Masonem zerwali się na równe nogi, szybko uciekając. Złapali się za dłonie w biegu, wybuchając głośnym śmiechem. Mimo wszystko dobrze wspominali ich przygodę po bezpiecznym powrocie do pokoju hotelowego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top