💚 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟎 💚
💚
Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty rozdział książki "Tylko z Tobą" & dziesiąty rozdział książki "W Drodze do Raju"
Przez cały dzień w szkole Mason powoli przyzwyczajał się do innych uczniów, którzy wytykali go palcami. Chłopak nie wiedział, czy może próbują jakoś zabłysnąć, ale starał się nie zwracać na nich większej uwagi. Dlaczego miałby przejmować się jakimiś przypadkowymi ludźmi, których nawet nie znał?
Po szkole on i Tommy jechali do jego ojca na wieczór zapoznawczy, a wrócili dopiero przed godziną dziewiętnastą. Mason z początku był bardzo zestresowany, ale w pewnym momencie – nawet nie zauważył, kiedy – wyluzował się i zachowywał dość swobodnie.
— I jak wieczór zapoznawczy z przyszłym teściem?— spytał ze śmiechem Tommy, gdy wrócili do domu Harperów, wchodząc do środka.
— Byli całkiem nieźle. Twój ojciec ewidentnie naprawdę się zmienił...— zauważył zadowolony Mason.
— Też to zauważyłem.— odparł Tommy, posyłając młodszemu uśmiech. Podszedł do niego, a następnie objął, chwytając jego policzki w dłonie, całując jego usta. Mason oddał pocałunek, zarzucając ręce na kark starszego.
Następnego dnia Mason oczywiście udał się do szkoły. Schludnie ubrany, z czarnym plecakiem przewieszonym na ramieniu, podszedł pod swoją szafkę, wyciągając książki.
— Harper, impreza dzisiaj, u mnie?— zaproponował jeden z kolegów Masona, podchodząc do niego i opierając się nonszalancko o szafkę.
— No nie wiem...— mruknął pod nosem Mason, delikatnie się wykrzywiając.
— Daj spokój, przecież jest piątek. Nie musisz się martwić o to, że jutro musisz wstać... Dawaj. Będzie zajebiście.— zapewnił James, posyłając mu uśmiech.
— No dobra, przekonałeś mnie.— odpowiedział zadowolony Mason, również się uśmiechając.— Muszę tylko wcisnąć jakiś kit Tommy'emu, bo on na pewno mnie nie puści...
— Powiedz mu, że śpisz u tej swojej przyjaciółki... Jak jej tam było? Ruby?— spytał James, marszcząc brwi.
— Rylee, James. Rylee.— odpowiedział ze śmiechem Mason, wywracając oczami.— Ona też się zezłości, kiedy się dowie, że idę na imprezę.
— O matko, ale ty masz problemy...— westchnął James.— Przecież nie jesteś dzieckiem...
— Teoretycznie jeszcze jestem.— mruknął Mason.— Nie mogę ryzykować, że rodzice odetną mi kartę, wydziedziczą lub wyrzucą z domu.
— Przecież by tego nie zrobili.— prychnął James.
— Zrobiliby, by tylko dać mi nauczkę.— odparł Mason, wzdychając ciężko.— Na swoim koncie mam ogromną sumkę, ale mam ograniczone wydatki do tysiąca dziennie... A większej sumy niż dziesięć tysięcy nie mogę wypłacić sam z banku, więc gdyby odcięli mi kartę, jestem w czarnej dupie...
— W sumie tak, ale słuchaj. Twoi rodzice wracają w niedzielę, tak? Dzisiaj zabalujemy, jak wrócisz w sobotę, to zregenerujesz siły, a na niedzielę będziesz jak nowo narodzony.— zachichotał James.— Poproś tego swojego Tommy'ego, to może zrobi ci maseczkę i masaż, to wtedy twoja twarz będzie gładziutka jak pupcia niemowlaczka.
— Taa, bardzo śmieszne.— mruknął Mason, wywracając oczami, idąc do klasy.
Mason wrócił do domu około godziny piętnastej trzydzieści, a ze znajomymi był umówiony na dwudziestą, dlatego miał jeszcze dużo czasu, aby się ogarnąć i przede wszystkim nabrać Tommy'ego na to, że rzeczywiście idzie do kolegi tylko na noc.
— Cześć, Mason.— powiedział z uśmiechem Tommy, stojąc przy płycie indukcyjnej, gotując obiad.— Idź umyć ręce, zaraz podaję do stołu.
Mason zachichotał na to, jak bardzo Tommy zmienił się w jego ojca po pięciu dniach pilnowania go, ruszając jednak do łazienki na piętrze, myjąc ręce.
Kiedy siedzieli już przy stole, Mason powoli grzebał w swojej południowocalifornijskiej sałatce z awokado, świeżą kolendrą, jalapenio, limonką, krewetkami, małymi pomidorami i ogórkiem, przez co Tommy zauważył, że coś jest nie tak – zgodnie z poleceniami Nicky'ego, było to jedno z ulubionych dań Masona.
— Coś się stało, Mason? W szkole ktoś ci dokucza?— spytał Tommy, marszcząc brwi.
— Nie, nie, w szkole wszystko w porządku.— odparł Mason.— Po prostu umówiłem się z kolegą na nocowanie i nie będzie mnie dzisiaj w nocy.
— Och.— wymsknęło się Tommy'emu, który do tej pory żywnie przyglądał się Masonowi. Odwrócił jednak wzrok, a młodszy kiwnął głową.
— James na dziewczynę.— skłamał szybko Mason.— Musisz zauważyć, Tommy, że na świecie istnieje inna orientacja niż homoseksualna, więc nie musisz się martwić, że zdradzę cię z pierwszym lepszym, choć... nawet nie jesteśmy razem.
— Wiem.— odpowiedział Tommy, wzruszając ramionami.— Idź do tego całego Jamesa, ale masz się grzecznie zachowywać.
— Oczywiście.— odpowiedział Mason, na którego ustach pojawił się triumfalny uśmiech.
Później Mason poszedł do siebie, by się przygotować. Zawsze ważną rolę odgrywał dla niego jego wygląd i styl, dlatego mocno się starał, by pokazać się z jak najlepszej strony, bardzo długi czas spędzając w łazience.
Na samym początku wziął długą, gorącą kąpiel w swojej ogromnej wannie, a gdy wyszedł, wytarł się, zakładając czarne bokserki. Poszedł w nich do swojego pokoju połączonego z łazienką, stając przed szafą.
Włożył na siebie czarną bluzę, na górę ciemną kurtkę jeansową oraz tego samego koloru spodnie. Ubrał swoje ulubione pierścionki i dwa naszyjniki, ułożył swoje włosy do perfekcji, wyszczotkował zęby, a później tylko zgarnął telefon, idąc na dół.
— Wrócę jutro.— oznajmił Mason, widząc Tommy'ego siedzącego na kanapie. Ten prawie przysypiał, ale kiedy usłyszał głos młodszego, od razu otworzył oczy.
— Gdzie masz ubrania na zmianę?— spytał Tommy, patrząc na niego podejrzliwie.
— Niepotrzebne mi. Cześć!— krzyknął Mason, a po założeniu butów, natychmiast wyszedł z domu, zamykając drzwi.
Niedługo później znalazł się w domu Jamesa, który był prawie tak ogromny, jak dom Harperów. Kiedy tylko Mason wysiadł z taksówki, od razu usłyszał dudniącą muzykę, przez co uśmiechnął się, idąc w stronę wejścia. Przez przeszklone ściany widoczne były kolorowe światła i tańczący ludzie, których Mason w większości kojarzył tylko z widzenia.
— Siema!— krzyknął Mason w stronę Jamesa, z którym przytulił się na niedźwiedzia. W pomieszczeniu było tak głośno, że musieli głośno krzyczeć, by cokolwiek usłyszeć.
— Już myślałem, że nie przyjdziesz!— odkrzyknął James, podając Masonowi plastikowy kubeczek, w którym prawdopodobnie znajdował się alkohol.— Twoje zdrowie!
Mason był w stu procentach pewny, że James wypił coś dużo wcześniej przed imprezą, dlatego teraz ledwo trzymał się na nogach, jednak jemu nie za bardzo to przeszkadzało. Przechylił kubeczek i wypił połowę jego zawartości, rozpoznając drogi alkohol – szkocką whisky.
Impreza zdawała się nie mieć końca. Zaczęli o godzinie dwudziestej, a dopiero po godzinie pierwszej w nocy wszyscy zaczęli powoli odpadać. Mason ignorował liczne wiadomości i połączenia od Tommy'ego, po prostu wyłączając telefon. Nie był on oczywiście osobą, która picia odmówiła – wręcz przeciwnie, Mason wypił naprawdę dużo. W pewnym momencie przez jego głowę przeszła myśl, że mógłby być uzależniony od alkoholu, ale doszedł do wniosku, że jedna impreza na kilka tygodni w jego wieku nie zaszkodzi. Chciał się bawić, póki miał czas i ochotę.
Mason, James, Henry i Patrick siedzieli na ogromnej kanapie w salonie, gdzie jeszcze chwilę temu tańczyła masa ludzi. Wszyscy nagle zniknęli, pozostawiając tę czwórkę samą, co zdecydowanie nie było dobrym pomysłem.
— Pokazać wam coś?— spytał nagle James, podrywając się z kanapy, gdy Henry poszedł do ogródka zimowego. Mason i Patrick zerknęli na kolegę, unosząc brwi.
James chwiejnym krokiem podszedł do szafki nad telewizorem, wyciągając jakąś małą, czarną, skórzaną torbę. Wrócił do chłopaków, prawie przewracając się o butelkę alkoholu, podając Masonowi torbę.
— I co to niby jest?— prychnął Mason, a kiedy James machnął ręką w stronę torby, ułożył palce na jej zamku, powoli rozpinając.— Żartujesz...
Mason wyciągnął z czarnej torby pistolet. Najprawdziwszy, załadowany, czarny, metalowy pistolet. Mason otworzył usta ze zdumienia, a James zachichotał.
— Ładne cacko trzyma mój ojciec w szafkach, co? Ewidentnie myślał, że tego nie znajdę.— powiedział ze śmiechem James, wyciągając zapalniczkę i odpalając papierosa.
— Daj, chcę zobaczyć.— powiedział nagle Patrick, chcąc zabrać Masonowi ów pistolet, który do tej pory ściskał w dłoni.
— To niebezpieczne.— wymamrotał Mason, nie chcąc puścić pistoletu. I tak zaczęła się ich „bitwa” o pistolet. Patrick chciał odebrać go Masonowi, a drugi chciał schować pistolet do szafki, chcąc zapomnieć o całej tej sytuacji. Przecież to niebezpieczne.
Nikt nie wiedział, kiedy pistolet wystrzelił, kto pociągnął za spust, uruchamiając nabój, który przebił się przez szybę w ogrodzie zimowym, uderzając prosto w bok Henry'ego, który chwilę później wpadł do basenu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top