7. Należę do Niej
Pov. George
Cały dzień myślałem tylko o jednym.
O cudownej dziewczynie, która 4 lata temu skradła moje serce.
Byłem wtedy gówniarzem.
Wiadomo, że teraz też nie jestem w pełni dojrzały. Moje uczucia jednak wykiełkowały bardzo szybko i teraz mam pewność.
Nie uwolnie się od tego.
Nie uwolnie się od niej i wcale mi to nie przeszkadza, co więcej nie zniósł bym jej straty, choć tak na prawdę nigdy nie była moja.
Miłość to niesamowite uczucie. Czujesz się wtedy jakbyś odnalazł swoje miejsce, bezpieczną przystań, własną grawitacje, która trzyma cię na ziemi.
Można pomyśleć, że mając miłość ma się wszystko. To nie prawda.
Wszystko ma się kiedy miłość jest odwzajemniona. Tego jednak nie wiem.
Nie mam na tyle odwagi.
Jestem pieprzonym tchórzem!
Ale co mam poradzić?
Gdy tylko ją widzę wszystko staje się niczym bo tylko ona się liczy.
Ona jest wszystkim.
Moje serce wariuje jakbym podłączył je do prądu.
Mój mózg przestaje pracować.
Nie stać mnie na to by zaprosić ją na randkę.
To uczucie w pewien sposób mnie ogranicza.
Zamyka mnie w przeklętej strefie przyjaźni. A dlaczego?!
Bo boję się być z nią, na dłużej sam na sam.
Boję się, że nie będę dla niej wystarczająco ciekawy, wystarczająco dobry by ją przy sobie zatrzymać, że na nią nie zasługuje.
Boję się, że gdy będę chciał wyznać lub okazać jej swoje uczucia, ona mnie odrzuci.
Znam ją i wiem, że nie wyśmiałaby mnie, o to się nie martwię.
Ale co jeśli powie, że nic do mnie nie czuję, że nie mogę liczyć na nic więcej niż przyjaźń. Co i tak nie było by najgorsze bo dalej mógłbym być blisko niej.
Najgorsze było by gdyby kochała kogoś innego. Wtedy nie było by już dla mnie nadzieji.
Oczywiście mógłbym o nią walczyć ale po co?
Czemu miałbym niszczyć jej szczęście by zdobyć swoje kiedy to właśnie na NIEJ najbardziej mi zależy?
Nie mógłbym być szczęśliwy widząc jej smutek, żal, niespełnienie.
Widząc jej radość uzyskałbym choć trochę ukojenia.
Potem czekałbym. Tyle ile trzeba.
Nawet i na zawsze.
Bo może kiedyś zapragnęłaby być ze mną?
Idąc korytarzem pełnym uczniów zastanawiałem się co by było gdyby.
Gdybym zebrał się na odwagę i chociaż spróbował.
Może nie będzie tak źle jak w czarnych scenariuszach które podsyła mi mój szalony mózg?
Kierowałem się właśnie do dormitorium kiedy zobaczyłem mojego anioła.
Tak wiem, widziałem ją już dzisiaj rano na śniadaniu potem na obiedzie ale nic nie poradzę na to, że nigdy się nią nie nasycę, nigdy nie będę mieć jej dosyć.
Nie wiem czy to w ogóle możliwe by z każdą sekundę być coraz piękniejszym, ona jest jednak niezwykła. Dlatego nie powinno mnie to dziwić.
Spojrzała w moją stronę tymi czekoladowymi oczami.
Z bliska można zobaczyć, że mają cząstkę każdego koloru i iskierki radości która zawsze jej towarzyszy.
Moje serce biło jak szalone.
Uśmiechnąłem się do niej. Ale kiedy zobaczyłem, że na jej twarzy maluje się załamanie chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co się stało.
Kiedy byłem coraz bliżej zobaczyłem, że rozmawia z Malfoy'em a raczej, że to on się produkuje.
W pierwszej chwili byłem zaskoczony.
Czego ta fretka może chcieć?!
Po chwili dotarło do mnie, że może sprawia przykrość mojej kruszynce.
Przyspieszyłem. Nie pozwolę by ktoś ją zranił choć wiem, że sama umie sobie radzić a przez jej cięty język mało kto ma odwagę jej się naprzykszać.
Chce jednak być przy niej.
Zawsze.
Przynajmniej chciałbym.
Ta sytuacja dała mi mówiąc krótko: porządnego kopa w dupe.
Muszę postarać się z całych sił by była ze mną. Wyznam jej swoje uczucia.
Będę robił wszystko by była szczęśliwa, bezpieczna.
Dam jej całego siebie choć nie wiem czy już cały do niej nie należę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od razu się tłumaczę 😆
Wczoraj nie było rozdziału bo miałam problemy z internetem.
W tym rozdziale mamy perspektywę naszego kochanego Georg'a 😊
Piszcie jak wam się podoba taka mała odmiana i czy chcielibyście, może zobaczyć tą historię oczami jeszcze kogoś innego 😁
Pozdrawiam 😌
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top