12.Słodka tajemnica
Na cały plan mieliśmy tylko godzinę.
Musieliśmy przecież zdążyć wrócić do klasy przed nauczycielem by nikt nie miał podejrzeń.
Na początku pobiegliśmy do dormitorium chłopaków po potrzebne rzeczy.
Plan był prosty: ja z George'm porywamy kotkę Filch'a by pomalować ją niewidzialną farbą a gdy ten się zorientuje i zacznie jej szukać Fred podrzuci mu czekoladki.
Plan idealny o ile wszystko pójdzie dobrze...
Zakradliśmy się pod gabinet woźnego... heh jak to brzmi... gabinet Filch'a . Czy tylko mnie to śmieszy?
Porwanie kotki, która cały czas jest przy swoim właścicielu nie jest łatwe.
Co innego kiedy ten pan smacznie śpi i chrapie tak głośno, że mógłby wypędzić z grobów wszystkich założycieli hogwartu.
Kotka spała przy nim na łóżku.
Po cichu weszliśmy do środka po czym George chciał rzucić na zwierzę drętwotę. Niespodziewanie kotka zbudziła się i skoczyła na pochylonego nad nią chłopaka.
Ten tak się wystraszył, że upadł na podłogę a różdżka wypadła mu z rąk.
Skamieniałam, z jednej strony byłam rozbawiona całą sytuacją i stłumionym krzykiem George'e by nie obudzić Filch'a. Z drugiej jednak nie wiedziałam co mam teraz zrobić.
W końcu wyrwałam się z transu, sięgnęłam po różdżkę jednocześnie modląc się by mnie posłuchała.
Jedyną opcją było zamrozić kotkę. Tak więc zrobiłam ale niestety nie umyślnie rzuciłam zaklęcie też na George'a.
Ups...powstrzymałam śmiech kiedy zobaczyłam jego minę.
Teraz trzeba zabrać z tąd kotkę... no Geogre'a ewentualnie też.
Przeniesienie go nie wchodzi w grę. Nie podniose przecież tego wielkoluda, za to zaklęciem rzuconym nie swoją różdżką mogłabym zrobić mu krzywde. Raz się udało ale lepiej nie ryzykować.
Nie zostaje mi nic innego jak przetransportować go ślizgiem. Jak kolwiek to brzmi.
Schowałam różdżkę do kieszeni, złapałam go pod ramionami tak, że jego tyłek i nogi leżały na podłodze, i zaczęłam go ciągnąć. O kotkę nie musiałam się martwić bo leżała nieruchomo na jego brzuchu.
Najgorzej było ruszyć ale potem jakoś udało mi się dociągnąć go do otwartej klasy na przeciwko.
Po przekroczeniu progu padłam na ziemię jak długa. Rudzielec oczywiście wylądował na mnie ale byłam wykończona więc się tym nie przejęłam.
Po chwili oddechu, zciągnęłam z siebie chłopaka i wstałam by zamknąć drzwi.
Potem odkleiłam kotkę od George'a i pomalowałam ją niewidzialną farbą, którą miałam w torbie.
Nie było sensu chować gdzieś kotki, wystarczy potem otworzyć drzwi i sama gdzieś ucieknie.
Po jakiś pięciu minutach George zaczął się ruszać. Po chwili gwałtownie usiadł i zaczął chaotycznie dotykać twarzy.
- Szukasz swojej nowej przyjaciółki?- zażartowałam a kiedy zobaczyłam ulgę na jego twarzy zaśmiałam się.
- Nawet tak nie żartuj- zaczął wstając z podłogi- ten kocur chciał mnie zabić!
- Oj nie przesadzaj- odparłam rozbawiona choć zdawałam sobie sprawę, że ten kot to pomiot szatana... podobnie jak jej właściciel.
- Nie chce nigdy więcej widzieć na oczy tego kota- stwierdził sprawdzając czy zwierzę nie zostawiło mu jakiejś pamiątki, w postaci zadrapania.
- Czy nigdy to nie jestem pewna ale przez najbliższy czas jej nie zobaczysz- skończyłam z huncwockim uśmiechem.
- Czyli nasz plan się powiódł..- odpowiedział mi tym samym uśmiechem-... no przynajmniej jego część, nie wiadomo czy Fred zajął się już naszym woźnym.
- Tak, nasza część powiodła się dzięki mnie- zaśmiałam się. Chciałam się z nim trochę podroczyć.-... ty postanowiłeś pobawić się trochę z kotką.
Spojrzał na mnie poblażliwie ale po chwili się zaśmiał.
- Dobra, dobra na razie ci odpuszczę bo nie mam siły udowadniać swojej racji po tym jak ledwo uszedłem z życiem- odpowiedział ze swoją uroczą pewnością siebie.
- Ledwo uszedłeś z życiem?!- zakpiłam- nie masz nawet draśnięcia dzięki mojej szybkiej reakcji.
- Jak to nie mam? Jak mam- zaczął w pół oburzony, w pół rozbawiony George- Zobacz tutaj, rana na czole mnie piecze- skończył, nachylając by pokazać mi swoją " ogromną" zadrapanie.
- Tak, widzę. Lepiej mów ciszej bo jak się flaki dowiedzą to uciekną przez tą otwartą ranę- zażartowałam cytując tekst z dzieciństwa, który mówił mi mój tata.
- Ha ha ha bardzo śmieszne- powiedział chłopaka przekręcając oczami.
- Dobra pokaż gdzie cię boli.
Chłopak pochylił się i pokazał mi "kuku". Położyłam dłonie na jego policzkach i cmoknęłam miejsce na czole, które wskazał.
George był trochę w szoku ale uśmiechnął się i widocznie dostał olśnienia bo powiedział:
- Tutaj też mnie boli- wskazał palcem lewy policzek szczerząc się tak uroczo jak tylko on potrafi.
- Nagle tu też cię boli maluszku- powiedziałam pieszczotliwym głosem tak jak mówi się do małych dzieci.
- Myhy- mruknął tylko.
Dałam mu buziaka w policzek.
Potem pokazał na drugi, który też cmoknęłam przez co, jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Potem niepewnie wskazał kącik ust. Zawachałam się ale po chwili zdecydowałam.
Chłopak delikatnie przekręcił głowę przez co nasze usta spotkały się.
Znieruchomiałam, jednak kiedy George oderwał się na chwilę by znów delikatnie musnąć moje usta, oddałam pocałunek.
Przyciągał mnie do siebie, delikatnie ale stanowczo. Oparłam dłonie na jego torsie i rozpłynęłam się w jego ramionach.
Całował powoli, delikatnie, wkładając w to swoje uczucia. Czułam, że nie jestem mu obojetna a może nawet czuł do mnie coś więcej.
Starałam się przekazać mu to samo, pokazać, że mi na nim zależy.
Po chwili trwającej dla nas wieczność oderwaliśmy się od siebie by złapać oddech. Nadal byliśmy bardzo blisko siebie a nasze łapczywe oddechy mieszały się ze sobą.
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły i stanoł w nich Fred.
Odskoczyłam od George'a zawstydzona. On jednak szeroko się uśmiechał i wyglądał jakby co najmniej wygrał mistrzostwa świata w quidditch'a
- A wy co się chowacie?- w końcu odezwał się widocznie usatysfakcjonowany Fred.
- My?!- zapytaliśmy głupio- Nie.
- Szukałem was, myślałem, że wróciliście już do klasy.
- Właśnie mieliśmy tam iść- odpowiedziałam się za nim George zdążył się odezwać.
- No dobra to chodźmy puki Filch'a nie ma w pobliżu- podsumował Fred patrząc na mapę huncwotów.
Po pięciu minutach od powrotu do klasy wrócił nauczyciel. Był zadowolony z naszej pracy w ramach kary i oddał nam różdżki.
Potem do późna siedziałam u chłopaków. Opowiadaliśmy sobie nawzajem co się wydarzyło. Oczywiście nie wspomnieliśmy z George'm o naszym pocałunku. Widziałam jednak, że on ledwo się powstrzymywał i od wyjawienia słodkiej tajemnicy i od roześmiania się na moją ostrzegawczą minę kiedy zbliżaliśmy się do tego momentu.
Filch przez następny tydzień chodził w kolorowych włosach, które zmieniały się dopasowywując do koloru otoczenia, niczym kameleon.
Kotka odnalazła się następnego dnia kiedy woźny biegał zły po korytarzu, potknął się o nią i padł plackiem na posadzkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo, hejo,
tydzień temu nie było rozdziału więc teraz dodałam trochę dłuższy 😊
Mam nadzieję, że się podoba.
Starałam się jak mogłam i mówiąc szczerze na początku miałam taki zator... myślałam, że nie dam rady niczego napisać xd
Zostaw po sobie jakiś ślad 😁
Pozdrawiam💙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top