Rozdział 8~Idealny związek

Chłopaki i Shini przespali się przez chwilę przy jednym z drzew. Szli by dalej, ale przygoda z żywymi konarami ostro dała im się we znaki i zrozumieli, że z takim zmęczeniem daleko nie znajdą, a tym bardziej nie znajdą dziewczyn.

Nagle Raphaela coś szturchnęło w ramię. Żółw zignorował to poruszając ręką. Ale zaraz potem znowu poczuł poszturchiwanie. Mutant leniwie podniósł najpierw jedną a potem drugą powiekę. Przetarł oczy ziewając.

-Co jest? - spytał. - Już dzień?

Wiem oniemiał. Postać ani trochę nie przypominała Leo, którego Raph posądzał o pobudkę. Przed nim stała jakaś nieziemsko piękna młoda dziewczyna. Jasne, błękitne oczy, różana, jaśniejąca twarz o wspaniałym, najładniejszych na świecie rysach. Blond długie do pasa lekko pokarbowane włosy. A ubranie świeciło jak u anioła. Śnoeżnobiała suknia, która nie miała końca gdyż rąbki były już przezroczyste. Nie miała rękawów. Do tego na głowie nosiła biały zakręcony w spirale na czole drucik. Raphael aż podskoczył opierając się bardziej o drzewo.

-Nie obawiaj się - rzekła spokojnie unosząc płynnie rękę. - Przynoszę ci dobrą wiadomość. Twoja przyjaciółka, Mona Lisa zdobyła nadzwyczajną zdolność panowania nad naturą. Lecz musisz ją chronić przed cierpieniem, które towarzyszy jej cały czas.

-Co? - zdziwił się. - O czym ty do mnie mówisz? Kim w ogóle jesteś?

-Jestem Gwiazdą, która was prowadzi - wyjaśniła. - Podążając za mną dotrzesz do swej ukochanej. Świece na niebie najjaśniej.

-Dlaczego mnie obudziłaś? I dlaczego nie obudziłaś reszty?

-Aby przekazać ci wiadomość o Y'Gythgbie. A wybrałam ciebie dlatego, że zależy wam na sobie i po części ty jesteś winien jej cierpieniu. Jeżeli jej nie pomożesz, ona... zginie.

-Co ty pleciesz? Ona jest najtwardszą z Selected.

-W tej chwili najsłabsza.

Po tych słowach przybierając postać białych iskier i wzleciała do góry. Raph spojrzał na niebo zauważając tą najjaśniejszą z gwiazd.

-Mona nie jest najsłabsza - powiedział sam do siebie. - Jest najlepsza.

Z powrotem położył się na ziemi pod drzewem.

-Ciekawe co takiego jej zrobiłem?-zastanawiał się. - Przecież wszystko jest okay. Dlaczego ma przeze mnie cierpieć?

❇️

Tymczasem Selected razem z magicznymi koniami znalazły jakąś jaskinie za oceanem. Spały już dobre kilka godzin gdy nagle April wyrwała się ze snu. Przetarła powieki zauważając, że całe grono nadal śpi. Poza Lisą. Zaniepokojona dziewczyna zerwała się biegnąc na zewnątrz. Rozejrzała się dookoła. Z jednej strony ocean a z drugiej Ogniste Bagna i parę drzew.

-Mona! - zawołała.

-Tutaj jestem - odparł głos z góry.

Rudowłosa spojrzała na dach jaskini znajdując przyjaciółkę. Odetchnęła z ulgą wchodząc na skalną półkę.

-Czemu siedzisz tu sama a nie śpisz? - spytała.

Salamandrianka wzruszyła ramionami.

-Zaraz, ty... płakałaś? - zdziwiła się April.

-Zwariowałaś? Ja nie płacze! - odparła stanowczo.

-To czemu nie śpisz?

-A myślisz, że łatwo jest spać gdy non stop słyszysz w głowie wrzaski przerażenia i cały czas czujesz, jakbyś miała migrenę w migrenie.

-Aż tak źle?

-Żebyś chociaż miała pojęcie jakie to potworne cierpienie. Wiesz, że wiele mogę znieść, ale to już zaczęło za bardzo potęgować. Te krzyki... One sprawiają... Robię się od nich zbyt wrażliwa. Chorobliwie słaba. Tak jakbym miała zaraz umrzeć.

-Nawet tak nie myśl. Przejdziemy szybko do Kriss, załatwimy ją a potem wrócimy do domu i będzie w porządku. Tylko wytrzymaj.

-Dam radę. Przynajmniej tak myślę.

-A czy pod tą słabością nie kryje się coś jeszcze? Wspominałaś, że coś wam się nie układa.

-Nieważne. Poradzę sobie.

-Jesteś twarda i nikt nie powie, że nie, ale czasem dobrze jest pogadać.

-Dobrze. Chcesz znać prawdę?! Ja i Raphael praktycznie przestaliśmy rozmawiać tak jak kiedyś. A do tego mam dziwne wrażenie, że mu zawadzam.

April wybauszyła oczy zaskoczona. Jak to możliwe, że taka idealna para miała jakiekolwiek problemy. Raphowi przeszkadzała Mona? Przecież oni bez siebie żyć nie mogli.

-Wiesz... - zająkała się April. - To dość dziwne i do Rapha wcale nie podobne. Ale myślę, że jeżeli zrobicie sobie przerwę to wszystko wróci do normy. A teraz choć i przynajmniej spróbuj zasnąć. Musimy dojść do Gaju Aniołów przed wieczorem.

Lisa westchnęła ciężko wstając. Przyjaciółki wróciły do jaskini.

❇️

Następnego dnia Raphael opowiedział braciom i Shini co przydarzyło mu się w nocy. Cała historia brzmiała bardzo nieprawdopodobnie i żółwie uznały, że po prostu coś mu się przyśniło.

-Nie ma chyba co tego brać na serio - stwierdził Leo.

-Nie byłabym tego taka pewna - wtrąciła Shinigami.

-A to dlaczego? - spytał Raph.

-Bo w Gaju Aniołów zazwyczaj Gwiazda przekazuję informację - wyjaśniła. - Więc lepiej radzę się zastanowić co źle robisz, że ona przez to cierpi. Oczywiście jeśli chcesz, by ona przeżyła w Mithopii.

-Pewnie, że chcę!-odparł szybko.

-No to wysilaj majówkę, stary - poganiał go Mikey.

Raphael od razu zaczął zastanawiać się co robi nie tak, że zagraża życiu Monie.

❇️

Dziewczyny razem z pierwszymi promieniami słońca zerwały się z ziemi. Wychodząc z jaskini Renet rozdała jeszcze na śniadanie każdej Selected i każdemu koniowi po jabłku. Swoją drogą przyjaciele zaczęli zastanawiać się gdzie ona trzyma te owoce. Ale mieli też inne zmartwienie. Skoro z przepowiedni każda z Selected miała moc żywiołu to co z mocą April?




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top