Rozdział 11~Ostra potyczka

Kiedy cała trzynastka się podniosła spostrzegli, że są oddzieleni. Żółwie, Shinigami i zwierzęta byli na jednym końcu pomieszczenia a Selected na drugim. Byli gdzieś pod ziemią a widzieli siebie tylko dzięki światłu ognia. W głębię znajdowało się parę szpar a iskrzyła z nich lawa.

-No proszę, proszę - rozległ się się znajomy dla dziewczyn głos. - Selected we własnej osobie.

Przyjaciele spostrzegli w górę i nagle stanęła im przed oczami Kriss. Dokładnie ta sama, którą wojowniczki widziały w Nowym Jorku.

-Siemka, Kriss, znalazłaś już tego jedynego? - chciała ją zezłościć Renet.

Udało się jej aż za dobrze. Wróg nie odpowiedział tylko od razu cisnął w nią ciemnym promieniem. Dziewczyna uderzyła o ścianę z takim impetem, że w ułamku sekundy straciła przytomność.

-Renet! - zawołały Selected.

Odwróciły się w stronę wroga. Podchodził do nich ze złośliwym uśmiechem.

-A teraz wy - powiedziała.

-Tylko spróbuj! - krzyknęła April.

Zamachnęła się ciskając w nią Tessen. Kriss sprawnie złapała go w rękę.

-Słabizna - skomentowała.

-To co powiesz na to?! - wtrąciła Mona.

Podniosła do góry rękę powodując, że z ziemi wyrosła wielka roślina oplatając przeciwniczkę po czym zaciskając rękę w pięść roślina zaczęła ściskać Kriss. Dziewczyna naprężyła się i już po chwili rozerwała zieleń na strzępy. Utrzymywała się w powietrzu otoczona ciemnym dymem. Cisnęła w Lisę swoją mocą.

-Mona, uważaj! - zawołał Raph.

Salamandrianka dostała, ale jeszcze się nie poddała. Karai ruszyła do boju. Utrzymała potężną wichurę wołając :

-Shini, teraz!

Wiedźma pobiegła. Rzuciła swoją półksiężycową kusarigamę w stronę Kriss. Niestety, Selected zorientowała się co zamierza zrobić. Błyskawicznie złapała za łańcuch, zakreciła Shinigami i cisnęła w żółwie.

-Nie! - zawołała Karai.

Kriss lądując uderzyła dziewczynę promieniem. Na ten moment tylko czekała Mona. Jeszcze leżąc zgieła rękę w łokciu a rośliny już oplotły nogi wroga. Teraz był czas April. Cisnęła w czarnowłosą płomień ognia. Dziewczyna uderzyła i ścianę. Nastolatka natomiast podeszła do Salamandrianki pomagając jej wstać.

-Żyjesz jakoś? - spytała.

-Tak, wszystko dobrze - odparła Y'Gythgba.

-Dziewczyny, uwaga! - zawołała Renet.

W stronę przyjaciółek leciał czarny gryf. Nagle ni stąd ni zowąd pojawiła się Pani Czasu i Karai. Obie uderzyły w stwora a połączenie tych mocy sprawiło, że padł na ziemię jako mrożonka.

-Co do... - zaczęła April.

Wtedy Selected otoczyły zwierzęta, żółwie i Shini. Nadlatywało stado stworów. Zanosiło się na niezłą bitwę. Przyjaciele ruszyli do walki. Gryfy były twarde, ale połączenie mocy i ostrzy w stu procentach dawało radę. Udało im się pozbyć tych natrętnych zwierząt.

Wydawałoby się, że walka jest już skończona gdy wtem zwierzęta, Shini i żółwie zostały odepchnięte i przygwożdżone do ściany czarną, kleistą substancją.

-Co jest?-zdziwił się Leo.

-A więc zdobyłyście moce żywiołów - zauważyła Kriss podchodząc do Selected.

-Jakoś nie przypominasz tamtej Kriss z Nowego Jorku - wtrąciła Renet. - Pomylilyśmy adresy?

-Skąd - odrzekła. - Tamte gryfy i tamta ja było kopią, która swoją drogą wyszła mi wspaniale.

-A więc to wszystko po to, żeby nas zmylić - zrozumiała April. - Myślałaś, że jeżeli uwierzymy, że jesteś rozhisteryzowaną wariatką to nie będziemy traktować cię na poważnie.

-Masz łeb na karku - przyznała Kriss. Nie dałaś się podejść.

-Żadna z nas się nie dała - dodała Karai. - My każdego wroga traktujemy poważnie.

April po raz kolejny zaatakowała ogniem a potem dołączyły pozostałe Selected.

-Pimeys! - zawołała Kriss unikając ciosów.

Gryf w sekundę rozniósł w pył lód, który go zamroził. Przeleciał nad dziewczynami tak by straciły równowagę. I udało mu się. Przyjaciółki padły na podłogę.

-A gdyby tak obrócić żywioły przeciw wam? - powiedziała. - Na przykład ogień to ciepło, jasność, nadzieja i taka dalsza ckliwa gadka. A zimno i ciemność? Jakże wspaniała mieszanka by ten płomień zgasł.

Nagle oczy April stały się czarne a całe ubranie stało się niebieskie i zimne jak lód.

-Rośliny bez światła za długo nie pożyją - dodała.

Wokół Mony powstała ciemna otoczka odgradzająca ją od światła.

-Susza zamiast wody - kontynuowała.

Renet również "otrzymała" otoczkę duszności i spiekoty.

-No i wiatr a głuchota... - zakończyła.

Bańka wokół Karai sprawiła, że nic nie słyszała. Dziewczyna zaczęła jęczeć stopniowo zmieniając się w węża, ale zaraz wróciła do naturalnej postaci, ponieważ zaczęła tracić siły. Mona jeszcze próbowała oplątać Kriss pnączem, a ona zauważając to cisnęła w nią promieniem. Salamandrianka krzyknęła. Selected traciły siły a chłopcy i zwierzęta patrzyły na to ze zgrozą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top