Rozdział 1~ "Wracamy do gry!"
-Zaraz mi głowa odpadnie!-narzekała Karai.
Leżała na kanapie z dwiema poduszkami między głową. Od trzech dni strasznie ją bolała i nie zamierzała przestać. To nie mogła aż taka zwykła dolegliwość. Chłopcy próbowali jej jakoś pomóc, ale na darmo. nic nie skutkowało.
-Donnie- masz może jeszcze jakieś pomysły?-spytał Leo.
Żółwie stały przy ścianie dojo i patrzyły jak siostra coraz bardziej cierpi. Denerwowała ich ta bezczynność.
-Skończyły mi się pomysły-odrzekł podenerwowany Donatello.- Próbowaliśmy z lodem, środkami przeciwbólowymi, nawet z jakimiś cudacznymi sposobami z Internetu i nic.
-To wymyśl coś bo ona w końcu się przekręci-warczał Raph.
-Czemu tylko ja mam tu wysilać mózg?-odparł.- może niech Leo coś zaproponuje?
-Przestaniecie się w końcu wydzierać?!-zawołał najstarszy.- Tylko jej zaszkodzicie.
-Próbujemy coś wymyślić, więc może byś pomógł, a ie tylko prawisz kazania-odgryzał się Raphael.
-Chłopaki, błagam was!-wyjęczała Karai.
-Wybacz-odrzekł Leonardo.
Mikey wrócił z pizzą, ale nikt nie chciał jeść. Cały czas się tylko zastanawiali jak pomóc siostrze. Nagle w kryjówce pojawiła się April wraz z Renet i Moną. One obie też miały te samą dolegliwość.
-Nie, nie mówcie, że Karai też-zdziwiła się rudowłosa patrząc na przyjaciółkę.
Renet z Lisą siadły na kanapie trzymając za głowy. Po prostu świetnie. Trzy dziewczyny, które przez trzy dni cierpiały na tę sama przypadłość. Żółwie i April poszły do kuchni by omówić problem.
-Słuchajcie, sprawa robi się nieciekawa-zaczął Leo.- Karai , Renet i Mona zachorowały na ten sam ból głowy w tym samym czasie.
-A żadne metody złagodzenia tego bólu nie pomagają-nadmienił Donnie.
-A ty co o tym myślisz, April?-spytał Raph.
Dziewczyna przez cały czas stała do nich tyłem wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Westchnęła ciężko odwracając się w ich stronę.
-Mogę powiedzieć tylko jedno-rzekła.
Podeszła do stołu opierając na nim ręce i podnosząc głowę wymówiła:
-Selected.
Żółwie skamieniały. Znowu zaczynało się to samo? Rudowłosa nie przestawała patrzeć na nich z powagą. Chłopaki nie wiedzieli co mają o tym myśleć.
-Z-zaraz-wtrącił Leo.- Jeżeli tu chodzi o Selected to czemu nie dopadło to też ciebie?
-Nie wiem, ale może tu chodzi o te umiejętności co dała im Risala-zasugerowała.
-A to, że może głowy im nie wytrzymały takiej zmiany-ciągnęła.
-I objawy obudziły się pół roku później?-dopytywał z sarkazmem Raph.
-No... sugeruje tylko!-krzyknęła.- W końcu trzeba coś zrobić z tym fantem.
Nagle pojawił się jakiś dziwny podmuch wiatru, a potem rozległ się huk i rozbłysło błękitne światło. Przyjaciele wybiegli z kuchni. Jasność wyraźnie biła z salonu. Donnie dotarł tam pierwszy i zesztywniał. Potem dobiegła reszta.
-Risala?-zdziwiła się April.
Duch dziewczyny podszedł do przyjaciółek. Dotykając po kolei głowy każdej z nich palcem wyleczyła je z dolegliwości. Rudowłosa podbiegła do Renet sprawdzając, czy wszystko z nią dobrze. Ból zniknął.
-Risala?-spytała zaskoczona Karai.
-Witajcie, Selected-przemówiła.
-My nie jesteśmy już Selected-sprostowała Mona.
-Owszem, jesteście-wyjawiła.- Wybranymi jest się do końca życia. Świat znowu was potrzebuje.
-Że co?-zdziwiła się Renet.
-Wasz ból głowy nie wziął się znikąd-tłumaczył duch.- to dzieło Kriss, Selected, która przeszła na stronę zła walcząc z Kosto.
-Zaraz, a więc jest jeszcze jakaś żywa Selected?-dociekała April.
-Więc skąd wzięła się ta dolegliwość i czemu April jej nie miała?-zapytała Miwa.
-April swój dar otrzymała wraz z życiem, a wy otrzymałyście ją ode mnie-wyjaśniła.- To was rożni. Kosto nauczył Kriss telepatii. Próbowała czytać wam w myślach, ale wy dzielnie się się broniłyście. Nawet jeśli tego nie wiedziałyście. musicie pokonać Kriss albo ona zniszczy was i cały znany świat.
Zniknęła tylko gdy skończyła mówić. Dziewczyny popatrzyły na siebie, a potem na chłopaków. nikt za bardzo nie wiedział co ma zrobić. W końcu Risala już raz ich okłamała i mimo że się zrehabilitowała ocalając April, Karai, Monie i Renet życie to nadal nie miały do niej pełnego zaufania. No i co miały powiedzieć gdy pokonały Kosto pół roku temu i zapomniały, że są Selected i co to właściwie znaczy.
-Mogę zrobić tylko jedno-stwierdziła Pani Czasu.
Uderzyła kosturem Czasu w ziemie oświetlając pomieszczenie. Oczywiście wiadomo było o co jej chodziło. O zbroję.
-Znowu zaczynasz?-westchnęła Karai.
-No co wy, dziewczyny?-odparła ściskając Lisą.- Przecież wracamy do gry!
Salamandrianka nie mogąc się wydostać z uścisku pociągnęła przyjaciółkę za chustę blokując jej oddech. Dziewczyna puściła Y'Gythgbę raptownie łapiąc powietrze.
.........................................
Jak obiecałam, tak wstawiłam. Witam w nowym opo :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top