Rozdział 4
-Budzi się i idzie sobie na zewnątrz.
-Siada obok Lipowej Łapy.
-Cześć Porzutku.
-Cześć Lipowa Łapo.
-Przytula się do Porzutka.
-Przytula się do Lipowej Łapy.
-Syczy na Porzutka, gdy widzi go z Lipową Łapą.
-Zazdrosny?
-Chciałbyś!
-Atakuje Porzutka.
-Co ty robisz masz mysi móżdżek!?
-Zepchną z siebie Ostrokrzewiastą Łapę.
-Trzeba było mnie nie denerwować! syknął i przyszpilił Porzutka mocno.
-Złaź ze mnie.
-Nie! Wiem, że to ty zabiłeś Motylą Łapę! syknął wściekły.
-Nigdy bym jej nie zabił!
-Nie wcale powiedział z ironią. Sama wpadła pod potwora.
-Nie było ciebie tam, to skąd możesz wiedzieć, jak było na prawdę?
-Bo dobrze wiem, że to ty ją zabiłeś, wcale nie musiałem tam być, żeby to wiedzieć.
-Odrzucił Ostrokrzewiastą Łapę i na niego wskoczył zły potoczyli się po obozie.
-Szybko się podniósł i kopnął Porzutka i skoczył mu na plecy.
-Próbował ściągnąć Ostrokrzewiastą Łapą, ale nic z tego puść mnie krzyknął i go rzucił z siebie i znowu się na niego rzucił.
-Zrobił unik i walną go w pysk.
-Rzucił się na niego ponownie.
-Kopnął go po czym podciął mu łapy.
Zauważył walkę Porzutka i Ostrokrzewiastej łapy i odciągnął ich -Na Klan Gwiazdy co wy robicie?!
-To On zaczął powiedział wściekły.
-Na zaczął! Prowokuje mnie.
-Nie prawda ty zacząłeś pierwszy! syknął.
-To ty zacząłeś!
-Nie. Ty pierwszy odezwałeś się do mnie powiedział i znowu syknął!
Mysi móżdżku! Uwziałeś się na Porzutka jak na mysz!
-Mimo że miał dużo zadrapań na ciele i go jeszcze bark bolał przez ostatnią walkę wybiegł z obozu z płaczem i jednocześnie zły.
Co ty narobiłeś! Nakrzyczała na Ostrokrzewiastą Łapę.
-Wybiega.
-Przychodzi nad rzekę, przysiadł sobie nad rzeką, płacząc, a jego łzy zaczęły wpadać do rzeki.
-Przybiega i siada obok Porzutka.
-Nadal płakał i coraz więcej łez lało się z jego oczów.
-Przestań się nim przejmować.
-On jest mysim móżdżkiem.
-Odkąd przyszedłem do Klanu się na mnie uwziął ja już nie wiem, co mam robić...
-Powiedz to wszystko Orzechowemu Ogonowi, jest jego mentorem.
-Może, jeśli po prostu zniknę, wszystko było, by dobrze pomyślał i powiedział.
-Nie, powiedz to Orzechowemu Ogonowi, raz jak na mnie nakrzyczał to aż można przestraszyć.
-Jak powiem to Orzechowemu Ogonowi Ostrokrzewiasta Łapa jeszcze bardziej mnie znienawidzi i jeszcze bardziej będzie mi dokuczać.
-To ja zacznę mu dokuczać. Nic ci nie może zrobić, a jak zrobi, to dopilnuję tego, aby też miał nieprzyjemności.
-Dobrze pójdę do Orzechowego Ogona, ale wiem, że Ostrokrzewiasta Łapa mi za to nie daruje.
-Ja pójdę z tobą.
-Dziękuję Lipowa Łapo- Powiedział do kotki z zauroczeniem.
-Idzie do obozu z Lipową Łapą.
-Orzechowy Ogonie!
-Odwraca się Hm?
-No, opowiadaj szepnęła zachęcająco do Porzutka.
-Orzechowy Ogonie muszę coś tobie powiedzieć.
-Słucham?
-Muszę poskarżyć się na Ostrokrzewiastą Łapę, co chwilę mi dokucza, odkąd Motyla Łapa zginęła to, mówi, że ja ją zamordowałem, a dzisiaj mnie sprowokował i doszło to małej bójki.
-Bez przesady, nie zrobił by tak.
-Ale tak na prawdę było!
-Przepraszam, ale niekoniecznie wam wierzę.
-Znowu wybiega z obozu.
-Biegnie za Porzutkiem.
-Nawet Orzechowy Ogon mi nie wierzy.
-Siedzi przy Porzutku.
-Skacze na kocura i zadaje śmiertelny cios rozrywając mu futro na szyi.
-Zauważył Ojca co ty robisz zostaw go!
-Całe życie przelatuje mu przed oczami i wykrwawia się.
-Odwraca się do syna i się śmieje.
Podchodzi do ciała Wietrznego Skoku zabiłeś go jak śmiesz!
-Mogę robić co chce. Zabije każdego kogo kochasz! syknął do syna.
-Uciekaj z stąd i nigdy nie wracaj!- Krzyknął do ojca.
-Porzutku to jeszcze nie koniec jeszcze tu wrócę pamiętaj moje słowa zabije każdego kogo kochasz- Odpowiedział do syna uciekając.
-Wietrzny Skoku przepraszam, że nie zdążyłem przyjść tutaj na czas, może gdybym tu przyszedł wcześniej, byś żył- Powiedziała z smutkiem.
-Bierze ciało Wietrznego Skoku do obozu.
-Wchodzi i kładzie ciało Wietrznego Skoku na ziemi i zaczął płakać.
-Widzi ciało...
-Ty... Zabiłeś go!
-Sztormowy Skoku nigdy nikogo nie zabiłem.
-Zauważa ciało Wietrznego Skoku i Porzutka- Na pewno go zabił tak jak Motylą Łapę- Powiedział wściekły!
-Nikogo nie zabiłem!
-Świtające Niebo na pewno wyrzuci ciebie z Klanu!
-Nic nie zrobiłem nie wywali mnie za nic pobiegł z łzami w oczach do legowiska uczniów.
-Kładzie się na posłani i nadal pamięta słowa ojca zabije wszystkich których kochasz.
-Zasypia z łzami w oczach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top